Raport ten będzie zbiorem przemyśleń na temat momentu życia w jakim się znajduę. Jeżeli więc nie masz ochoty czytać smętów małego ćpunexa to w pełni to rozumiem.
Początek, rozwinięcie i zakończenie
Artykuł/felieton z uczelnianiego miesięcznika Uniwersytet Kulturalny. wybledzony akapit można olać - to jakaś osobista wycieczka, za to reszta ciekawie traktuje o tradycji zażywania etanolu.
Nie sposób udawać że młode pisarki z kolorowymi włosami raczą się wyłącznie kolorowymi drinkami. Już nie preferują wyborowej, czystej jak kryształ polskiej okowity. Nie sposób też udawać, że się nie zauważa. Fakt - w polsce alkohol nie lesbijka [autor nawiązuje do innego artykułu w tym samym piśmie], więc rzadko ubiera się w czapkę niewidkę, dzięki czemu nie można narzekać na brak spektakulamych ekscesów w wykonaniu ludzi płci obojga i, rzecz istotna, rekrutujących się ze wszystkich warstw społecznych. Ale coraz mniej polskie, coraz mniej nasze są te ekscesy. I tego przeoczyć nie sposób, skoro nawet nasza młoda literatka, korzystając z "nafalizmu" pisząca felietony w znanym ekskrakowskim magazynie z tradycjami, posuwa się w sprawach alkohoIizowania do godnego krytyki kosmopolityzmu. Literatka owa zasłynęła debiutem stanowiącym celną, nakreś1oną strumieniem świadomości, socjologiczno-antropologiczną analizę rodzimej subkultury młodzieżowej. Jednak w twórczości publicystycnej, w której narratora gładko można utożsamiać z autorem, dokonuje rzeczy karygodnej - promuje obce, koloryzowane trunki, stanowiące silną konkurencję dla rodzimej wyborowej. To prawda, że można bronić autorki, bo w posiadanie wspomnianych napojów nie weszła poprzez świadome przeznaczenie części swego honorarium na ich zakup - butelki z zawartością były jedynie prezentem od innej znanej osobistości ze świata mediów (a znając życiorys tej osobistości oraz charakter wydawanego przezeń "dziennika cotygodniowego" można nawet zaryzyować twierdzenie: "mediów alternatywnych"). Czym jednak bronić kulminacji opisanej w felietonie historii, jeśli nie było nią nic innego niż ordynarne wydalenie nieprzetrawionych strzępów jedzenia, którego dokonał pewien poeta o ekstrawaganckiej fryzurze - jak dotąd nieznany szerzej przedstawiciel młodej stołecznej bohemy artystycznej zwanej niekiedy "warszawka"? Oczywiście stymulatorem były pochodzące z darowizny zachodnie Wynalazki, więc okolicznością łagodzącą nie może być nawet fakt, iż rzecz miała miejsce na ulicy Piwnej.
pozornie czysta bania, w domu
Raport ten będzie zbiorem przemyśleń na temat momentu życia w jakim się znajduę. Jeżeli więc nie masz ochoty czytać smętów małego ćpunexa to w pełni to rozumiem.
Początek, rozwinięcie i zakończenie
Raczej dobre, bezstresowe nastawienie
Pierwszy raz z kodeiną
Szczerze mówiąc nie jest to pierwszy raz. Pierwszy był nieudany, to była dawka 120mg, która nie miała kompletnie żadnych efektów. Dzisiaj dawka 270mg na raz + 30mg dxm
bo zostały mi tabletki i nie wiem co z nimi zrobić, to zeżrę a co tam.
8.30
Właśnie wróciłem z apteki z paczuszką thioco, miałem jeszcze 8 tabletek w szafce, które czekały przez kilka dni właśnie na ten dzień.
Sam w całym domu. Żadnych współlokatorów, tylko ja i gałka muszkatołowa. Po lekkim biegu do sklepu, dobrze nastawiony, ze świetnym humorem po dwóch piwach.
Siedząc w nocy przy piwie, w jednym momencie stwierdziłem, że mam ochotę na coś więcej. Przez myśl przeszło mi benzo i kodeina, ale było to po północy więc niestety apteki pozamykane. Siedze i głowię się, co by tu można zażyć i przyszła mi do głowy gałka muszkatołowa. Pamiętam, że kawałek ode mnie jest sklep 24/7 więc ubrałem buty i przebiegłem się tam.
Wparowałem do sklepu, lecz niestety była już tylko w postaci przyprawy, starta gałka. Nie rozwodząc się za wiele, kupiłem trzy paczki po 15g
Skoro nie miałem bada, odpowiednie.
Podtytułek Pierwszy:
Komentarze
Dlaczego Mcdonaldyzacja?????
... bo płynie z tego prosta racja