Opis zaległy tripu z zeszłorocznej jesieni.
Nadszedł czas ostatecznego podsumowania przeżytych doświadczeń.
Polska Sieć Polityki Narkotykowej pisze list do marszałków Sejmu i Senatu i apeluje o zmiany w prawie, które pozwoliłyby na skuteczne leczenie substytucyjne uzależnienia od opiatów. Tłumaczymy, co się zmieni, kiedy leki substytucyjne będzie można kupić na receptę.
Polska Sieć Polityki Narkotykowej pisze list do marszałków Sejmu i Senatu i apeluje o zmiany w prawie, które pozwoliłyby na skuteczne leczenie substytucyjne uzależnienia od opiatów. Tłumaczymy, co się zmieni, kiedy leki substytucyjne będzie można kupić na receptę.
Polska Sieć Polityki Narkotykowej zaapelowała do marszałkini Sejmu Elżbiety Witek o wznowienie prac nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Chodzi o zmianę, która pozwoliłaby na wydawanie leków substytucyjnych osobom uzależnionym od opiatów na receptę. Teraz, żeby dostać dawkę leku, muszą przyjść do przychodni, nie mogą kupić leku w aptece.
Takie zmiany rekomendują międzynarodowe grupy ekspertów, np. Grupa Pompidou i Światowa Organizacja Zdrowia. Leczenie substytucyjne w Polsce jest dostępne od 1992 roku, ale boryka się z kilkoma problemami. Zacznijmy od tego, że według szacunków oferta dociera raptem do niecałych 20 proc. uzależnionych od opiatów. Nie każdy może rozpocząć taką terapię.
Warunki, które trzeba spełnić, żeby mieć taką możliwość, określa ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii z 2005 roku. Są to m.in. wcześniejsze próby leczenia abstynencyjnego zakończone niepowodzeniem. Na rozpoczęcie substytucyjnego leczenia zgodę muszą wydać urzędnicy NFZ, a pacjenci muszą się zarejestrować.
Dodatkowo w leczeniu substytucyjnym w Polsce korzysta się głównie z metadonu, choć dostępne są nowocześniejsze i skuteczniejsze leki. Jednym z nich są tabletki zawierające buprenorfinę i nalokson. Ich działanie niweluje symptomy odstawienia, a zarazem uniemożliwia osiągnięcie stanu odurzenia.
Kolejnym wyzwaniem jest to, że programy substytucyjne są dostępne tylko w 14 województwach – podkarpackie i podlaskie nie mają żadnego – i skoncentrowane w największych miastach. Według danych za 2019 rok aż sześć z 25 programów znajduje się w Warszawie. Niemal połowa z 2,6 tys. pacjentów substytucyjnych leczy się w stolicy.
Choć ustawa z 2005 roku wygląda, jakby pisano ją pod wpływem prohibicjonistycznych uprzedzeń, to niekoniecznie tak musiało być. Jednym z powodów wprowadzenia restrykcji w dostępie do leczenia substytucyjnego mógł być strach przed powstaniem czarnego rynku metadonu. Jednak półtorej dekady doświadczeń pokazuje, że zmiany są konieczne.
Część niedociągnięć ustawy z 2005 roku miał rozwiązać projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii z 2016 roku. Stało za nim Krajowe Biuro do spraw Przeciwdziałania Narkomanii. Główne proponowane zmiany są dwie. Po pierwsze, ustawa tworzy możliwość wydawania leków substytucyjnych na receptę. Po drugie, recepty te mogłyby być wypisywane przez lekarzy rodzinnych.
Dlaczego ważne jest to, żeby osoby leczące się z uzależnienia od opiatów mogły się leczyć substytutem kupionym w aptece, a nie odbieranym w punkcie leczenia substytucyjnego?
Przede wszystkim gromadzenie się w jednym miejscu osób ze zdrowiem nierzadko nadszarpniętym przez wieloletnie używanie opiatów – i bardzo często też innych substancji – nie jest najlepszym pomysłem w czasie pandemii. Z tych samych oczywistych powodów nie powinno się zmuszać pacjentów do niekiedy codziennych podróży środkami transportu publicznego.
Programy substytucyjne usiłowały sobie z tym problemem radzić, wydając dawki substytutów na tydzień lub dwa. Wszystko wskazuje na to, że jest to bezpieczne rozwiązanie – nie odnotowano większej liczby przedawkowań, co sugeruje, że pacjenci nie nadużywali leków.
Ale są też inne niezależne od pandemii powody, by w końcu umożliwić wydawanie substytutów na receptę wypisywaną przez lekarzy rodzinnych. Po pierwsze, konieczność częstych dojazdów do programów i długie wyczekiwanie w kolejce po lek często bywają przeszkodą w znalezieniu i wykonywaniu pracy. Tym samym warunki, jakie stawiają swoim pacjentom programy substytucyjne, utrudniają realizację jednego z ich założonych celów – integrację społeczną. Tyczy się to przede wszystkim osób z mniejszych ośrodków, dla których podróż do oddalonego o kilka godzin drogi miasta to nie lada wysiłek finansowy.
Po drugie, prawdą jest również to, że tam, gdzie gromadzą się osoby uzależnione, pojawiają się również żerujący na ich uzależnieniach dilerzy. Często związane jest to z niedogodnościami dla mieszkańców okolic, w których tworzone są programy. Dla samych uzależnionych jest to zagrożenie powrotu do nałogu. Wydawanie substytutów na receptę by ten problem rozwiązało.
Po trzecie, istniejące ograniczenia biurokratyczne – jak choćby konieczność rejestracji w bazie pacjentów oraz wydanie zgody na leczenie substytucyjne przez urzędników – odstrasza potencjalnych pacjentów. Wielu z nich ma nieprzyjemne doświadczenia z policją i urzędnikami i wielokrotnie boją się, że powierzone informacje zostaną wykorzystane przeciwko nim.
Proponowane zmiany eliminują sporą część biurokratycznych obciążeń utrudniających dostęp do leczenia substytucyjnego i rozwiązuje problem jego nierównego dostępu w skali całego kraju. Co istotne, wszystkie negatywne skutki restrykcji w ustawie z 2005 roku, które spychały pacjentów substytucyjnych na margines życia społecznego. Dodatkowo istnienie takich leków jak buprenorfina i nalokson – raczej mało atrakcyjna dla osób szukających odurzenia – eliminuje niebezpieczeństwo powstania czarnego rynku.
Projekt z 2016 roku przechodził wielokrotne konsultacje społeczne i zyskał poparcie kręgów eksperckich. Cieszył się dobrą opinią stowarzyszeń pacjenckich i specjalistów od uzależnień. Jednak szanse na jego uchwalenie zostały wstrzymane w 2019 roku, wraz z upływem poprzedniej kadencji parlamentu. Dlatego Polska Sieć Polityki Narkotykowej apeluje o wznowienie prac nad nowelizacją w obecnej kadencji.
Jak udało nam się ustalić, autorzy i autorki listu do marszałków Sejmu i Senatu nie otrzymali jeszcze na niego odpowiedzi.
plener, imprezy, przeważnie mieszkanie prywatne
Opis zaległy tripu z zeszłorocznej jesieni.
Nadszedł czas ostatecznego podsumowania przeżytych doświadczeń.
Podróż, którą opisuję poniżej, była moją najbardziej intensywną do tej pory. Przeżywałem w jej trakcie wiele emocji, od smutku do euforii. Zakończyła się wręcz mistyczną ekstazą.
Moja waga: ok. 70 kg
Poprzednie doświadczenia z psychodelikami: LSD (raz w życiu jeden kartonik, konkretna dawka nieznana), innym razem 15g magicznych trufli Shambhala. Do tej pory moje wrażenia z tego typu substancjami były bardzo pozytywne, dobrze radziłem sobie z intensywnymi momentami fazy.
Dobre towarzystwo, miejscówka spokojna, nastawienie pozytywne, tylko zmęczenie lekkie, bo spałem ledwie 6 godzin.
A więc tak- siedzę teraz tak spizdgany, jak nigdy. Tylko cudem udaje mi się nie popaść w obłęd. Tylko skupienie na czymś uwagi choć przez chwilę mnie koi. Strach i panika w obliczu tego wszystkiego, co nas tworzy.
W obliczu nowego oblicza otoczenia i mnie samego.
Pozytywny nastrój, jesienny wieczór, sam w swoim pokoju.
Słowem wstępu, poznawaniem działania różnorakich substancji psychoaktywnych, zainteresowałem się między 6 klasą, a pierwszą gimnazjum. Poznawaniem świata i podważaniem wszystkich jego reguł, według własnej woli, dużo wcześniej. Pierwszy dżosz wleciał koło 13 roku życia, pierwsze kaszlaki rok później, a 3 lata później, zainteresowałem się chodzeniem na praktytki z badań nad stymulantami w domach znajomych. I mimo, że wtedy wyglądało to jak najlepszy dla mnie okres, to była to zgubna droga. Nie powiem że na dno, bo w szerszej perspektywie kurewsko na szczyt (chociaż jeszcze do niego daleko).