Co się stanie z kopenhaską dzielnicą Christiania - oazą hipisów i miękkich narkotyków?

Duńskie władze wprowadzają politykę "zero tolerancji" dla narkotyków, chcą przebudować słynącą z nich Christianię. Nie ruszą jednak mieszkańców tego "wolnego miasta"

Anonim

Kategorie

Źródło

Gazeta Wyborcza

Odsłony

5059
Władze starają się zrobić tam porządki na własną modłę. Zmieniają się i siwieją także sami mieszkańcy Christianii. Wygląda na to, że Christiania przetrwa, choć będzie trochę inna niż dotychczas.

Mikołaje i heroina

Dzielnica powstała w 1971 roku, gdy grupa młodych hipisów zajęła dawne koszary. Ci, których nie interesowała pogoń za pieniądzem, zorganizowali tam własny, miniaturowy świat rządzący się własnymi prawami. Wprowadzali się do baraków, które remontowali własnym sumptem. Otwierali knajpki, w których nie chodziło o zysk, lecz o dobrą atmosferę. Nie płacili podatków ani rachunków za prąd, ani za wodę. Wielu z nich zresztą podstawowych wygód nie miało. Wychodzili poza swoje miasteczko, by organizować happeningi, np. w Boże Narodzenie 1974 roku, gdy przebrani za Świętych Mikołajów zaczęli rozdawać ludziom towary z półek sklepowych.

Na ulicach Christianii, szczególnie Pusher Street (Ulicy Handlarzy) od początku sprzedawano haszysz. Pod koniec lat 70. pojawiła się też heroina. Jej sprzedaż kontrolowały gangi motocyklowe, które toczyły ze sobą wojnę. Z gangami, które miały swe macki także w innych częściach kraju, walczyła policja. Sami mieszkańcy Christianii uchwalili też blokadę przeciw heroinie - pilnowano bram i płotów, by na teren "wolnego miasta" nie wszedł żaden diler ani ćpun. Udało się nakreślić jasną granicę między tym, co dozwolone (haszysz i marihuana), a tym, co nie (wszelkie inne narkotyki, poczynając od LSD).

"Zwykli" mieszkańcy Kopenhagi traktowali christiańczyków raczej z sympatią. Władze tolerowały odmieńców i w końcu wypracowano modus vivendi - mieszkańcy Christianii zgodzili się płacić za wodę, ogrzewanie, prąd (każdy płaci 215 euro miesięcznie, za co może nawet posyłać dziecko do miejscowego żłobka. Jak na duńskie warunki, to niedrogo). Władze nie ingerowały w to, co działo się za pomalowaną na kolorowo bramą. Rządzą tam wspólnoty mieszkańców, które spotykają się co tydzień i dyskutują o wszystkim, co dotyczy dzielnicy - od tego, jak walczyć z gangami narkotykowymi, po to, kto może wznieść nowy barak lub ogrodzić sobie trawnik. Obowiązuje zasada prawie że liberum veto - innych należy przekonać, a nie przegłosować. Także wiele biznesów, np. knajpek, prowadzonych jest metodą komuny: każdy ze wspólników wnosi, ile może, bierze, kiedy mu potrzeba. Działają domy kultury, sklepiki z gadżetami.

Podoba się i starzeje

Ostatnie lata przyniosły jednak w słynącej z tolerancji Danii zmiany. Sukcesy w wyborach odniosła skrajna prawica opierająca się m.in. na antyimigranckiej retoryce. Dziś rząd zależny jest od jej poparcia. Duńczycy mają dość płacenia wysokich podatków, z których utrzymują się ludzie niedopłacający do systemu. To wszystko obróciło się także przeciw Christianii. W 2003 r. rząd premiera Andersa Fogha Rasmussena zapowiedział, że zlikwiduje "wolne miasto" i zbuduje na jego miejscu normalne budynki. Wówczas też zlecono grupie duńskich parlamentarzystów sporządzenie specjalnego raportu na temat Christianii.

Liczący wiele tomów dokument, który powstał na wiosnę 2004 roku, to socjologiczny portret dzielnicy i jej mieszkańców. Pokazuje, że Christiania nadal pod wieloma względami odbiega od standardów. Ciepła woda w kranie ciągle nie jest normą. Gdy ktoś chce mieć ogródek, po prostu ogradza przylegający do swego domu (lub baraku) teren zielony. No i nadal handluje się tu haszyszem.

Wśród 878 mieszkańców Christianii niewielu jest młodych. W ciągu ostatnich dziesięciu lat postarzeli się średnio o... dziesięć lat i dziś mają najczęściej między 30 a 49. Choć deklarują otwartość na inne rasy i kultury, niewielu jest wśród nich imigrantów.

Wbrew pozorom w Christianii niełatwo zamieszkać. Gdy coś się zwalnia i w lokalnej gazetce ukazuje się ogłoszenie, chętnych jest zwykle kilkudziesięciu. By zdobyć lokal, trzeba przejść swoisty "casting" przed sąsiadami. Nie biorą byle kogo. - By zamieszkać w Christianii, najlepiej związać się z jej mieszkańcem lub zacząć tu pracować i dać się poznać - tłumaczy jeden z mężczyzn. Choć lokale są biedne, a połowa nadaje się do rozbiórki, przeciętny christiańczyk mieszka na 50 metrach kwadratowych, podczas gdy przeciętny Duńczyk na 44. Zarabiają średnio o połowę mniej, lecz nikt nie liczy dochodów z handlu narkotykami. Pracuje tylko co trzeci, część żyje z zasiłków.

Co ciekawe, raport wykazał, że Christiania podoba się nie tylko turystom, lecz także okolicznym mieszkańcom, którzy w ciągu dnia przychodzą do bardziej zielonej dzielnicy na spacery ze swymi dziećmi i psami. "W dzień Christiania pełni ważną funkcję społeczną, bo przychodzi tu wielu przegranych, którzy nie radzą sobie w zwykłym świecie, m.in. psychicznie chorzy" - napisano w raporcie deputowanych.

W marcu duński rząd zdecydował, że dzielnica musi zostać "znormalizowana" m.in. ze względu na pleniącą się narkomanię. Nie pomogły argumenty, że w Christianii, jako jednym z niewielu miejsc na świecie, udało się oddzielić miękkie narkotyki od twardych, a sprzedaży haszyszu nie towarzyszy przemoc i przestępczość.

Również w marcu na Pusher Street wkroczyła policja (która wcześniej omijała Christianię), rozebrała część budowli, aresztowała około 50 dilerów. Władze twierdzą, że rozbiły rynek wart 80 mln dol. rocznie. 1 lipca w życie weszło prawo nakazujące w całej Danii "zero tolerancji" dla palących haszysz i biorących ekstazy. Dotychczas miękkie narkotyki nie były dozwolone, lecz w małych ilościach tolerowane.

W czerwcu parlament przyjął prawo, które przewiduje, że przyszłością Christianii - już bez miękkich narkotyków - zajmie się specjalnie powołany komitet. Takie rozwiązanie odpowiada wielu mieszkańcom. Zapowiedziano, że część domów zostanie rozebrana, lecz na ich miejsce powstanie 300 nowych. Nie wiadomo tylko jak "nową" Christianię przyjmą turyści.


Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

inż (niezweryfikowany)
&quot;...W 2003 r. rząd premiera Andersa Fogha Rasmussena zapowiedział, że zlikwiduje &quot;wolne miasto&quot; i zbuduje na jego miejscu normalne budynki...&quot; <br> <br>Nie chcę być &quot;normalny&quot;, chcę być SOBĄ !!!
lolo (niezweryfikowany)
Własnie wolne miasto jest takie, jaki powinien byc swiat. Normy....hmmm...normy sa narzucane przez wladze, normalne pranie mozgu.
AfgaN (niezweryfikowany)
Boże dlaczego nie możemy być sobą tylko jesteśmy normalizowani na siłę.Widzisz i nie grzmisz?? <br> <br>Sprawiedliwość Jaha napewno kiedyś dosięgnie rządzacych światem normalnych.
szloch (niezweryfikowany)
porażka <br>kiedy władze zrozumieją o co chodzi? <br>i tak wytrzymam, doczekam się!
magol (niezweryfikowany)
zyjemy w chorym swiecie, rzadzonym przez chorych, ludzi to smutne... :(
toksykomaniak 666 (niezweryfikowany)
i ta oaza wolności zostanie zniszczona
k05m1t4 (niezweryfikowany)
hmmm ciekawe jakby sie czuli rządzący kiedy my bysmy zaczeli ich ulepiac wedle wlasnych potrzeb... kiedys trzeba to przetestowac na wszystkich rządnych wladzy obywatelach upodlic ich maxymalnie tak jak oni upodlają nas... wiem ze to niejest wyjściem z tej sytuacji... a szkoda może to by coś zmienilo...
AKme (niezweryfikowany)
Wystarczyło by opodatkowac dzielnicę, by zapchać gęby władzom bo wiadomo że chodzi o pieniadze.... Mróweczki nie mogą zyc obok musza zyc w mrowisku bo inaczej nie bedą tolerowane. Od razu zaznacza sie tu zwierzeca strona natury człowieka, nigdy nie bedziemy wolni dopuki człowiek nie wyzbedzie sie checi dominacji i posiadania. A władza traktuje wszystkich jako silę roboczą w pędzie ku niewiadomej, może zazdrości ustroju wspólnoty? Bo w głowach polityków jest to nie do przyjecia, musi byc wyzysk. Dopuki nie zniknie pieniadz złota wsza żerująca na futrze naszej duszy pompujaca truciznę czyniąc z ludzi polityków, nie bedziemy wolni....
abraham666 (niezweryfikowany)
Wystarczyło by opodatkowac dzielnicę, by zapchać gęby władzom bo wiadomo że chodzi o pieniadze.... Mróweczki nie mogą zyc obok musza zyc w mrowisku bo inaczej nie bedą tolerowane. Od razu zaznacza sie tu zwierzeca strona natury człowieka, nigdy nie bedziemy wolni dopuki człowiek nie wyzbedzie sie checi dominacji i posiadania. A władza traktuje wszystkich jako silę roboczą w pędzie ku niewiadomej, może zazdrości ustroju wspólnoty? Bo w głowach polityków jest to nie do przyjecia, musi byc wyzysk. Dopuki nie zniknie pieniadz złota wsza żerująca na futrze naszej duszy pompujaca truciznę czyniąc z ludzi polityków, nie bedziemy wolni....
AKme (niezweryfikowany)
MAM pomysł rozpierdolmy watykan bedzie sprawiedliwie oni nan my im <br> <br> <br>propaGANDA
as (niezweryfikowany)
Handlu haszyszem nie towarzyszy przemoc i przestepczosc... <br>No i fajnie jest ludzie sie ciesza mieszkancy dzielnicy sie ciesza...turysci szaleja (i kupuja kosteczki..Mniam:)ale ten kurewski parlament chce wjechac buldozerami!!!TO sie W GLOWIE NIE MIESCI:((((
ALinkA (niezweryfikowany)
oby wszystkie prawicowe kurwy zdechły na najgorsza, najbardziej bolesną, ale powoli postępująca odmiane raka! sieg heil!
pancamor (niezweryfikowany)
Strasznie smutny to fakt. Dwa lata temu byłem w Copenh. i na Christianii... i już było nerwowo . Do tego stopnia ,że budki coraz to zamykali i otwierali , a system wczesnego ostrzegania ciągle brzęczał . Psy łapały też ludzi przed wyjściem , a radiowozy nie wiedzieć czemu jak tylko zbliżały się do Ch. to włączały syrenę. Teraz koleżanka , która tam mieszka przyjechała i obwieściła , że buldożery wjechały:((( i pomyślałem , że to co pokolenie właściwie odpowiadające naszym rodzicom wywalczyło idzie gdzieś w pizdu przez właśnie nasze konformistyczne wybory ... przez ,że nawet bunt opiera się na piłce nożnej , a najwspanialszą rozrywka jest kablówka i PC, że każdy musi mieć brykę i komórę ... a na koniec głosuje na jakiś piździelców bo się z jakimiś pedałami sportowcami po telewizji szlajali . Z żalu aż się żygać chce . I nie chodzi tu o kasę bo jak policzono Christiania przynosiła ponad 1 mld euro dochodu z turystyki rocznie .
zOLTAN (niezweryfikowany)
MAM pomysł rozpierdolmy watykan bedzie sprawiedliwie oni nan my im <br> <br> <br>propaGANDA
buldozer (niezweryfikowany)
MAM pomysł rozpierdolmy watykan bedzie sprawiedliwie oni nan my im <br> <br> <br>propaGANDA
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • MDMA (Ecstasy)
  • Pierwszy raz

jestem świadoma tego, że mój lęk jest irracjonalny. że nie wynika z niczego innego niż wszystkie inne, które towarzyszą mi na co dzień. chociaż doskonale wiem, od jak dawna myślę o kolejnym tripie, i chociaż wiem też, że jestem bezpieczna, że jestem z osobą, którą kocham, że jestem odpowiedzialna, a substancja jest sprawdzona i w małej dawce - i tak skręca mnie w żołądku. w końcu zbieram się na odwagę i pół trójkątnej, jaskraworóżowej piksy z MDA trafia do moich ust.

  • MDMA (Ecstasy)

A wiec tak zaczeło to sie wszystko gdy mialem prawie 17 lat wiec czyli 4 lata temu.Kiedys palilem trawe i bylo maksymalni dobrze ale nie nalłogowo raz po raz.Przyszło mi zdawac prawo jazdy nie chcialo mii sie uczyc wiec kolega dal mi grama fetki i powiedzial z tym nauczysz sie spiewajaca wzialem i pojechalem do domu.Kiedy starsi poszli spac to ja sobie posypalem kreseczke i jazda uczylem sie ale nic nie czulem wiec nastepna nastepna i bylo mi super testy wyrylem na pamiec a potem siedzialem w oknie i gadalem ze soba.Nic nie spalem rodzice wyjechali gdzies na imprezke wiec ja wzialem d

  • 4-HO-MET
  • Pozytywne przeżycie

Dobry humor, lekka obawa przed nową substancją.

Trip na którejś z tryptamin planowałem od dłuższego czasu, ale przedłużająca się sesja egzaminacyjna spowodowała odkładanie go w czasie. Już zdążyłem porzucić ten pomysł, ale mimo to zakupiłem kapsułkę 10mg z "prorokiem". Ku mojemu zaskoczeniu i zadowoleniu, w otrzymanej przesyłce były dwie :)

Otwierało to zupełnie nowe możliwości, ale dalej nie byłem pewien, kiedy je spożyć, myślałem nad którymś z kolei weekendem.

  • DMT
  • Pierwszy raz

Październik 2014. Zaciszny leśny zakamarek. Ekscytacja, obawa przed nieznanym.

Dimetylotryptamina - zawarta w połyskującej żywicy koloru sraczkowatego błota - miała tego dnia inwokować duchowe doświadczenie najwyższej klasy, drastycznie zmienić jakość mej świadomości, a i być może dopuścić mnie do wielkiego misterium psychodelicznej paschy, odsłonić kotarę codzienności, ukazać co się kryje pod spódnicą matki Ziemi...