Przez prawie trzy lata, w niezidentyfikowanym mieście w USA, lokalna agencja pomocy społecznej miała zachęcać ludzi do wstrzykiwania sobie nielegalnych narkotyków, w zakonspirowanym miejscu, bez wiedzy i zgody władz.
Według danych opublikowanych we wtorek ponad 100 osób wstrzykiwało sobie w tej placówce narkotyki, dokonując łącznie 2754 iniekcji. Dane te można potraktować jako pierwszą okazję wglądu w to, jak wyglądałaby sytuacja, gdyby Stany Zjednoczone poszły za przykładem 10 innych krajów i zaczęły otwierać nadzorowane bezpieczne pomieszczenia do iniekcji.
Badacze twierdzą, że życie dwóch osób zostało uratowane, ponieważ osoby te przedawkowały na miejscu, gdzie personel miał natychmiastowy dostęp do odwracającego skutki opioidów naloksonu. 90% użytkowników placówki twierdziło, że gdyby nie była ona dla nich dostępna, wstrzykiwaliby sobie narkotyki w toaletach publicznych, na ulicy, w parkach lub na parkingach.
"Z liczbą pół miliona osób, które zmarły w Stanach Zjednoczonych z powodu przedawkowania od roku 2000, mamy ogromny problem"- powiedział Guardianowi Alex Kral epidemiolog z działającej non-profit grupy RTI International. "Staraliśmy się zaradzić temu na wiele sposobów, ale jasne jest, że to nie wystarcza".
Zakonspirowaną placówkę wzorowano na tych legalnie działających w kilku krajach, w tym w Kanadzie, Danii i Francji, w których użytkownicy mogą przyjmować narkotyki w bezpiecznej przestrzeni, używając do tego czystego sprzętu. Placówki te okazały się zapewniać bezpieczeństwo użytkownikom oraz społecznościom, na których obszarze igły przestały zalegać na ulicach, w parkach i toaletach publicznych.
Kral i Peter Davidson, socjolog medycyny z Uniwersytetu Kalifornijskiego, dostarczyli bezprecedensowego wglądu w funkcjonowanie amerykańskiej placówki w artykule opublikowanym we wtorek na łamach American Journal of Preventative Medicin. Przez dwa lata w obiekcie prowadzono anonimowe ankiety wśród klientów, przeważnie mężczyzn (91,3%), białych (80%) i bezdomnych (80,5%).
Ze względu na brak usankcjonowania ograniczona jest zarówno oferta placówki, jak i zakres danych, jakie może obecnie ujawnić, ale odpowiedzi udzielone w ankiecie wykazały, że w ciągu ostatnich 30 dni 25% użytkowników było świadkiem przedawkowania poza obiektem, a 67.45 % pozostawiło strzykawkę w miejscu publicznym.
Nadzorowane placówki iniekcji od dawna budzą kontrowersje, ale skala amerykańskiego kryzysu uzależnień od opioidów – którą uwidacznia fakt, że codziennie umiera tam z przedawkowania 91 osób - wydaje się sprzyjać zmianie postaw.
W zeszłym tygodniu Jerome Adams, nowy naczelny chirurg USA, powiedział, że nadzorowane placówki iniekcji powinny zostać przeanalizowane jako [potencjalna] odpowiedź na kryzys uzależnień. W czerwcu Amerykańskie Stowarzyszenie Lekarskie, największe stowarzyszenie lekarzy w Stanach Zjednoczonych, poparło rezolucję wzywającą do otwarcia programów pilotażowych.
Tak wygląda sytuacja dziś – jednakże w roku 2014 perspektywa zalegalizowanie takich obiektów wydawało się bardzo odległa, toteż powstała wówczas placówka niejawna. "Pracownicy nie chcieli czekać, aż zostanie to usankcjonowane" - powiedział Kral.
W sekretnej placówce znajduje się dwa pomieszczenia, jedno z pięcioma stanowiskami do iniekcji i drugie służące monitorowaniu po zastrzyku. Obiekt otwarty jest od czterech do sześciu godzin dziennie, pięć dni w tygodniu i dostępny tylko dla zaproszonych.
Użytkownicy spędzają w obiekcie od 10 do 20 minut, w obecności najmniej jednej osoby przeszkolonej w zakresie pomocy w razie przedawkowania, resuscytacji, stosowaniu naloksonu i technikach wstrzykiwania.
Powstanie placówki, ten akt obywatelskiego nieposłuszeństwa w służbie zdrowia publicznego, postrzegać można jako powrót do czasów organizowania niezalegalizowanych punktów wymiany igieł, które pojawiły się podczas kryzysu HIV/AIDS. W Kanadzie, gdzie nadzorowane placówki iniekcji działają oficjalnie, w odpowiedzi na kryzys opioidowy aktywiści otwierają także namioty iniekcyjne typu "pop-up".
Kral poinformował, że nie wie o żadnych innych niesankcjonowanych obiektach tego typu w Stanach Zjednoczonych.
Możliwe jednak, że już wkrótce będzie można otworzyć legalne placówki w Seattle i San Francisco. Mają również miejsce starania o wprowadzenie podobnych placówek w innych miastach, o ile prawodawcy uznają je za bezpieczne i efektywne.
Nowy Jork zatwierdził przeznaczenie 100 000 dolarów na zbadanie, w jaki sposób placówki iniekcyjne wpłynęłyby na miasto; Seattle głosowało za otwarciem obiektu, a San Francisco uruchomiło grupę roboczą ds. organizacji takiej placówki po badaniach, w których oszacowano, że miasto mogłoby zaoszczędzić 3,5 mln USD rocznie dzięki jednemu nadzorowanemu obiektowi z 13 stanowiskami. Podobne badanie opublikowane w maju wykazało, że Baltimore może zaoszczędzić 6 milionów dolarów z kosztów medycznych, jeśli otworzy placówkę iniekcyjną.
Kral podkreśla że dane z niesankcjonowanego obiektu mogą w tej sprawie pomóc: "Było otwarte przez prawie trzy lata, a niebo nie spadło nam na głowy".