W 1961 roku Timothy Leary, wtedy jeszcze profesor departamentu psychologi na Uniwersytecie Harvarda, rozpoczął nowatorskie badanie, które do literatury naukowej weszło pod nazwą Concord Prison Experiment.
Grupie 32 więźniów, którzy niedługo mieli opuścić znajdujący się nieopodal bostońskiego uniwersytetu zakład o zaostrzonym rygorze, Leary zaproponował skorzystanie z grupowej terapii z użyciem psylocybiny.
Dr. Leary, który psylocybinę i LSD uważał za środki stymulujące poczucie moralności, był przekonany, że dzięki takiemu doświadczeniu osadzeni poznają i zrozumieją negatywne schematy zachowania, które doprowadziły do ich skazania, a tym samym lepiej zintegrują się z pozawięzienną rzeczywistością. Miarą tego sukcesu miał być spadek tzw. wskaźnika recydywizmu, czyli liczby osób, która wraca do więzienia w wyniku ponownego popełniania przestępstwa.
Przeprowadzone 34 lata po oryginalnym eksperymencie badanie follow-up wykazało , że wskaźnik recydywizmu dla grupy osób, której podano psylocybinę wynosił 71%, a dla pozostałych 72% (dane uśrednione). To bardzo delikatna różnica i zdecydowanie mniej spektakularna od początkowo ogłoszonych przez Leary’ego wyników, poddanych krytyce ze względu na błędy metodologiczne.
Niepowodzenie w doprowadzeniu do istotnego spadku poziomów recydywizmu w tym eksperymencie nie powinno być jednak z góry interpretowane jako dowód na bezużyteczność tego typu terapii w programach resocjalizacyjnych. Grupa kontrolna była stosunkowo niewielka, a system wsparcia więźniów w integracji doświadczenia niedopracowany, na co po latach wskazywał sam Timothy Leary. Wyniki te na dobre jednak rozprawiły się z mitem tego, że psychodeliki są magicznymi środkami, które same z siebie powodują długotrwałą pozytywną zmianę behawioralną. Kiedy brakuje umiejętnie wypracowanych nowych nawyków, wpadamy w dawne, utarte schematy myślenia i postępowania. Tak jednak być nie musi.
Lekcje z tego doświadczenia wyciągnęli Brazylijczycy. Dzisiaj w obrębie zakładu zamkniętego Pôrto Velho w stanie Paranà organizacja pozarządowa Acuda proponuje więźniom sesje z Ayahuascą – tradycyjnym psychodelikiem opartym na dimetylotryptaminie (DMT). To właśnie doświadczenia z Ayahuascą są uznawane za te o szczególnym potencjale do uzdrawiania ludzkiej psychiki i zwalczania uzależnień wobec toksycznych substancji i negatywnych wzorców postępowania.
Oprócz samych sesji z Ayahuascą więźniowie korzystają z kompletnego programu, w którym uczą się medytacji, a także praktycznego rzemiosła, na przykład mechaniki samochodowej lub produkcji mebli. Więźniowie uczą się również opiekować psychoaktywnymi roślinami, otoczonym w Brazylii szczególną czcią.
Brazylia przeżywa prawdziwy kryzys systemu sprawiedliwości, który doprowadza do masowo przepełnionych więzień. Taka terapia ma więc również bardzo pragmatyczny ze strony systemowej wymiar – im więcej w pełni zresocjalizowanych osób w społeczeństwie, tym mniejsze obciążenie na systemie, a więc także podatnikach.
Motywacje osób zaangażowanych w pomoc społeczną w oparciu o pracę z Ayahuascą dotyczą jednak przede wszystkim troski o pełną resocjalizacją więźniów, a tym samym troskę o to, żeby nie stanowili po wyjściu na wolność zagrożenia dla społeczeństwa.
“W końcu zdałem sobie sprawę z tego, że byłem na złej drodze w swoim życiu” – w trasie na kolejną sesję z Ayahuascą, w środku dżungli mówi Celmiro de Almeida, 36-lastek odsiadujący wyrok za zabójstwo. “Każde spotkanie pozwala mi odnowić kontakt z ofiarą i błagać o wybaczenie” – New York Times
Taki program jest możliwy oczywiście dlatego, że Ayahuasca jest w Brazylii legalna i uznawana za element kulturowego dziedzictwa.