Co jest brane nr 2

Drugi już numer monarowskiego pisemka traktującego o problematyce narkomanii.

Tagi

Źródło

Co jest brane nr 2

Odsłony

5972
<

Witamy Was serdecznie i oddajemy w Wasze ręce drugi numer pisma "Co jest brane", Pierwszy numer został doceniony w konkursie dla dziennikarzy ogłoszonym przez Wydział Zdrowia Urzędu Miejskiego podczas Wrocławskiej Kampanii Przeciw Uzależnieniom "Nie bądź biernym świadkiem". Nadal chcemy, by pismo służyło osobom, którym problem narkomanii nie jest obojętny. Bardzo się cieszymy z tego, że dostaliśmy od Państwa wiele ciepłych listów i usłyszeliśmy wiele pozytywnych opinii, a te zawsze dodają dobrej energii do pracy.

Stałe rubryki biuletynu to: co jest brane, szybki wywiad, kronika i cytaty. W pierwszym numerze pisaliśmy o marihuanie jako o środku odurzającym uznawanym przez ludzi palących za narkotyk niegroźny. Tymczasem większość uzależnionych osób rozpoczyna swoją narkotyczną wędrówkę od marihuany. Rytuał przyjmowania heroiny "brown sugar" jest podobny do palenia marihuany, a zatem również wydaje się nie zagrażający. Polecamy lekturę artykułu o "brown sugar", ponieważ błędne przekonania na jej temat doprowadzają do wielu osobistych tragedii.

Choć Polska jest krajem, w którym naprawdę bardzo dużo robi się, by pomóc osobom nałogowo stosującym środki odurzające, to jednak punkt ciężkości znajduje się w obszarze usuwania skutków uzależnień. Ciągle za mała jest oferta dla młodych ludzi zagrożonych uzależnieniem, eksperymentujących z narkotykami. Tę lukę powinny uzupełniać młodzieżowe grupy wsparcia i kluby terapeutyczne, w których młodzież mogłaby znaleźć swoje miejsce i chęć do trzeźwego życia. Wiadomo, że pochopne (!) kierowanie do stacjonarnego ośrodka leczenia narkomanów może przynieść niepożądane efekty. Odpowiedzią na ten problem jest rozwijanie ambulatoryjnej pomocy w postaci grup terapeutycznych. O tym także piszemy w tym numerze.

Nie rozwiązanym problemem pozostaje kwestia miejsc, w których zawsze można kupić narkotyki. O narkomanach z wrocławskiego dworca PKP pisze pani Jadwiga Góralewicz, Gl. Specjalista ds. Uzależnień UM. Ludzie uwikłani w branie narkotyków, wzorem podróżnych, rozpoczynają lub kończą na dworcu swą podróż - narkotyczną podróż. A jak kończą? Zabrani w stanie skrajnego wycieńczenia przez pogotowie ratunkowe - jeśli, oczywiście, dopisuje im szczęście.

Przykładem osoby, która poznając świat narkotyków, kierowała się zwyczajną ludzką ciekawością i chęcią doświadczenia czegoś innego, jest Leszek w tym numerze udziela nam szybkiego wywiadu". Jednakże pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy Leszek był nastolatkiem, wiedza na temat uzależnień nie była spopularyzowana tak bardzo jak dzisiaj.

Czy takt szerokiego dostępu do informacji o narkotykach wpływa pozytywnie na świadomość zagrożeń, jakie one niosą ze sobą? Niekoniecznie. Przeczytajcie wywiad Podstępna moda".

Testy na zawartość narkotyków dają rodzicom możliwość szybkiego zareagowania w sytuacji, gdy o branie narkotyków podejrzewają oni swoje dziecko. Taka metoda kontroli nie powinna być traktowana jako jedyna forma pomocy, której potrzebuje nastolatek podejmujący ryzykowny kontakt ze środkami odurzającymi.

Zapoznajcie się z treścią "Co jest brane". Za kolejne opinie i uwagi będziemy wdzięczni.

Redakcja


Młodzieżowa grupa wsparcia

Kiedy na początku lat osiemdziesiątych zaczęto mówić o narkomanii jako problemie społecznym, rzesze młodych ludzi miały już za sobą wieloletni staż brania narkotyków. Odpowiedzią na to była sieć stacjonarnych ośrodków, które zaczął tworzyć MONAR. Eksperymentujący ze środkami odurzającymi w tym okresie nie mogli liczyć na żadną inną formę pomocy oprócz ośrodka dla narkomanów lub oddziału psychiatrycznego. Takie myślenie o tym problemie pokutuje do dzisiaj. Tymczasem mierzenie wszystkich jedną miarką, np. osoby, która kilka razy zapaliła marihuanę, potem heroinę, oraz tej, która pięć lat wstrzykuje sobie kompot" jest nieporozumieniem.

Zdarza się, że rodzice młodzieży eksperymentującej z narkotykami, wpadają w panikę i przymuszają dziecko do leczenia się w ośrodku. W związku z tym młody człowiek opuszcza szkołę i jedzie do ośrodka, bo wie, że branie narkotyków często kończy się tragicznie. Nie rozumie jednak. na czym ma polegać jego leczenie i z czego właściwie ma się leczyć~ czuje też, że jest luka w ofercie dla takich, jak on.

Z myślą o młodych ludziach, którzy nie godzili się na jedyną propozycję w postaci leczenia się w ośrodku, a chcieli uporać się ze swoimi problemami nie przerywając nauki w szkole lub studiów, postanowiliśmy wypełnić tę lukę tworząc młodzieżową grupę wsparcia.

Grupa taka działa przy Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR we Wrocławiu od lipca 1998 r. Ideą spotkań w ramach grupy jest budowanie motywacji do trzeźwego życia. Dobór uczestników spotkań nie jest przypadkowy. Klienci, którzy deklarują chęć wzięcia udziału w innym programie terapeutycznym niż stacjonarny, są weryfikowani w poradni przez specjalistę podczas wielu indywidualnych rozmów. W przypadku osób niepełnoletnich zgodę na to wyrażają również rodzice.

Podstawową zasadą obowiązującą każdego uczestnika grupy jest uczciwość oraz kontynuowanie nauki lub podjęcie pracy. Ci, którzy są w stanie podołać tym zadaniom utrzymując abstynencję od narkotyków, z czasem stają się pozytywnym wzorcem dla reszty grupy. Tym, którzy nie podołają, proponujemy leczenie w ośrodku. Dopiero wtedy też osoby, które początkowo nie chciały słuchać o wadze swojego problemu, zaczynają być wobec niego krytyczne i same domagają się skierowania do ośrodka. W tym momencie jest to ich przemyślany wybór, a nie działanie przypadkowe i pod przymusem.

Program młodzieżowej grupy wsparcia przynosi wiele pożądanych efektów: młodzi ludzie utrzymują stały kontakt z poradnią, zobowiązują się do utrzymywania abstynencji narkotykowej, uczą się lub pracują, poprawiają swoje kontakty z bliskimi, osobiście angażują się w spotkania swojej grupy. Trzeba wielu tygodni wspólnej pracy, by pierwsze efekty były widoczne. Zintegrowana grupa rozwija się także w kierunku organizowania sobie czasu poza poradnią. Są to wyjazdy na obozy terapeutyczne lub weekendowe wypady na grilla.

O dużym zainteresowaniu taką formą pomocy świadczy kolejka oczekujących.

Często można usłyszeć następujący pogląd: narkoman musi osiągnąć swoje dno, by zacząć się leczyć. Ale pod jednym pojęciem narkoman kryją się tysiące indywidualnych losów i charakterów ludzkich. Wśród nich są ci, którzy już po kilkunastu doświadczeniach z narkotykami próbują zażegnać większy problem. Ważnym celem naszej pracy jest niedopuszczenie, by młody człowiek osiągnął dno.

Ilona i Zbyszek Tomczakowie


Odpowiadamy na listy

?Podejrzewamy, że nasza siedemnastoletnia córka zażywa narkotyki. Nie wiemy, dokąd wychodzi z domu, często wraca bardzo późno. Zamyka się w swoim pokoju i nie chce z nami rozmawiać. Powtarzała już rok w szkole i twierdzi, że to jej sprawa. Po prostu zrobiła się arogancka nieuczciwa: giną nam pieniądze. Nie wiemy, jak z nią postępować, a próbowaliśmy już różnych rzeczy: krzyku, groźby, prośby, tłumaczenia. W domu zrobiło się nie do wytrzymania."

Matka

Jak to się dzieje, że rodzice do pewnego tylko czasu dobrze sobie radzą i wiedzą, w jaki sposób postępować z dzieckiem? Wrażenie dobrego wypełniania roli rodzicielskiej wynika m.in. z faktu, iż mata dziecko nietrudno sobie podporządkować. Jest ono z racji całkowitej zależności zdane na rodziców. W miarę dorastania krąg znajomości przestrzeń życiowa dziecka powiększają się. Zdobywa ono coraz więcej doświadczeń, porównuje, staje się krytyczne. Jego wyobrażenia o świecie, marzenia i ideały nierzadko są bezpardonowo weryfikowane przez rzeczywistość. Jest to więc czas przełomu i przeobrażeń. Niejedni rodzice też z trudem przyjmują do wiadomości fakt, że dziecko nie musi spełniać i często nie spełnia ich oczekiwań.

W sytuacji, w której istnieje podejrzenie. że córka lub syn zażywają narkotyki, pomocy potrzebuje zarówno dziecko, jak i rodzice. C ile rodzice szukają sposobów, by ratować dziecko, o tyle młody człowiek początkowo przeważnie zafascynowany działaniem narkotyków, stara się ukryć ten fakt, zdając sobie sprawę z tego, że przez znakomitą większość osób stosowanie środków psychoaktywnych jest potępiane.

Pogorszenie wzajemnych relacji między rodzicami a dzieckiem, opuszczenie się córki w nauce, jej chęć odizolowania się od życia domowego nie muszą oznaczać, że ona przyjmuje narkotyki. ale często są to podstawowe sygnały, że to właśnie ma miejsce. Dodatkową bardzo niepokojącą sprawą jest kradzież pieniędzy. Są to bardzo konkretne problemy, które na paw no nie zaistniały z dnia na dzień. Jeśli jednak jeszcze nie rozmawiała Pani z córka o tym, to proszę nie zarzucać jej, że bierze narkotyki, ale zaproponować konsultacje w poradni specjalizującej się w profilaktyce i terapii uzależnień.

Nawet jeżeli nie ulega wątpliwości, że ktoś w rodzinie zażywa narkotyki, to sytuacja życiowa tych rodzin jest tak różna, że każdy przypadek wymaga indywidualnej diagnozy. Pomoc dziecku wiąże się z koniecznością zmian postaw rodziców, ponieważ rodzice ? zanim w swej bezradności zgłoszą się w końcu do poradni ? na własną rękę próbują leczyć dziecko i popełniają wiele błędów.


Podstępna metoda

<

Poradnia Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR we Wrocławiu w swej bazie danych ma zarejestrowanych ponad tysiąc klientów. Oprócz osób przychodzących ze swoimi problemami lub tych osób. które są zaangażowane w pomoc swoim bliskim biorącym narkotyki. Zaglądają do nas także ci, którzy chcieliby lepiej poznać zrozumieć problem narkomanii Przedstawiamy Państwu wywiad. który byt pomysłem i został przeprowadzony przez Dawida Karasia. studenta biologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Na pytania Dawida odpowiadał Zbyszek Tomczak.

Dawid: Wielu ludzi stosuje podział na narkotyki twarde i miękkie. Ten podział utrwalony jest także w prawie holenderskim i włoskim. Jaki jest pana stosunek do tej kwestii?

Zbyszek: Ludzie, stosując taki podział, próbują coś tłumaczyć, coś usprawiedliwiać. Dość dużo osób pali marihuanę uważaną za narkotyk miękki. Z moich doświadczeń z pracy wynika. że prawie wszystkie osoby uzależnione, które przychodzą do poradni, zaczynały od marihuany. Na czym ma polegać ta "miękkość" działania marihuany skoro może ona prowadzić do sięgania po inne narkotyki i w efekcie do rozkładu życia? Wiele osób się zarzeka, że nie sięgnie po nic więcej oprócz marihuany. Potem okazuje się, jak szybko zapominają o tym. co sobie obiecywały. Nikt nie może dać sobie gwarancji, że branie narkotyków go nie wciągnie i nie zniszczy. Żeby czuć się bezpiecznie w obliczu destrukcyjnego wpływu narkotyków, to po prostu trzeba ich nie używać.

Dawid: W związku z tym nie popiera pan postulatu zalegalizowania tych tzw. miękkich narkotyków?

Zbyszek: Jestem przeciwny. Przykładem może posłużyć Holandia. Holendrzy chcieliby wycofać się z tego pomysłu. ale to wszystko już tak daleko zaszło. Zjeżdżają się do nich uzależnieni ludzie z całej Europy licząc na marihuanowy raj. Do Polski dociera mnóstwo marihuany właśnie stamtąd. Nieświadomi nauczyciele wierzą, że młodzież. która za cel wycieczki obiera sobie Amsterdam, jest głęboko zainteresowana jego galeriami i muzeami. A Holendrzy mają tego powyżej uszu, ponieważ rzeczywistość nie potwierdziła wcześniejszych założeń. Budżet państwa jest bardzo obciążony z powodu nieproduktywności obywateli, którzy palą marihuanę i haszysz. To, co dla jednych jest marihuanowyrn rajem, dla wielu jest marihuanowym horrorem. Uważam, że dzisiejsza "trawka" to mutant w najbardziej niedobrym tego słowa znaczeniu: jest wielokrotnie silniejsza od tej sprzed dwudziestu lat. Hodowcy dołożyli wszelkich starań, by spotęgować moc zawartych w marihuanie kannabinoli. Mówienie, że jest miękkim narkotykiem to już mit[lol - gonzo].

Dawid: Psycholodzy twierdzą, że w Polsce wytworzyła się swoista subkultura narkotykowa. Narkotyki stały się modne, nobilitują w towarzystwie.

Zbyszek: Na szczęście nie w każdym. Wielu młodych ludzi trzyma w tajemnicy takt przyjmowania narkotyków, ponieważ boi się odrzucenia. W swoim środowisku chcą uchodzić za normalnych młodych ludzi i bronią się przed tym, by inni traktowali ich jak narkomanów: słabych, bez wartości, nieudaczników. Ciągle funkcjonuje społeczny stereotyp osoby uzależnionej jako gorszej, mniej wartościowej od reszty ludzi.

Ale moda na narkotyki istnieje. Filmy pokazują tych, którzy wciągają kokainę lub amfetaminę, jako wyluzowanych świetnych facetów: pokazują młodzież, która doskonale bawi się na narkotykowej balandze. Czemu ma służyć scena, w której widzimy człowieka przyjmującego narkotyk i przeżywającego pod jego wpływem jakiś rodzaj rozkoszy? Popularne pisma reklamują towar (biżuterię, zapalniczki itd.) z wykorzystaniem narkotykowych akcesoriów. W tym momencie to, co nam się podoba, to czego pragniemy, zostaje skojarzone z narkotykiem. Jest to manipulacja, której często nie jesteśmy świadomi i nie zastanawiamy się nad nią. Dla osób nie dotkniętych problemem uzależnienia ten takt może być i przeważnie jest obojętny. Przekaz w takiej formie trafie natomiast do ludzi, którzy już doświadczyli działania narkotyków.

Niektórzy artyści głośno przyznają się do palenia marihuany i haszyszu. Młodzież się na to łapie. Dochodzi do tego, że 13-latek zaczyna to robić codziennie z mocnym przekonaniem, że to nie jest szkodliwe, że jest bardziej bezpieczne od zalegalizowanych używek. I kiedy nie zdaje do następnej klasy albo w ogóle przestaje chodzić do szkoły, nawet nie wiąże tego faktu z braniem narkotyków.

Dawid: Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że "jedynym sposobem rozwiązania problemu narkomanii w ogóle jest ograniczenie zapotrzebowania - poprzez edukację dzieci" (R. Maxwell)?

Zbyszek: Częściowo się zgadzam. Im więcej środków i wzajemnie uzupełniających się działań, tym efekt, o który chodzi w profilaktyce narkomanii, będzie pełniejszy. Edukacja nie jest jedynym narzędziem ograniczenia zapotrzebowania na narkotyki. Swoje zadania muszą spełniać urzędy celne, prokuratura i policja. a przede wszystkim mądre prawo. Jeżeli chodzi o edukację to okazuje się, że uczniowie wiedzą o narkotykach więcej od nauczycieli. Nauczyciel często nie jest dla ucznia autorytetem w tej dziedzinie. Uczniowie z kolei wykorzystują niewiedzę swoich pedagogów i bazują na ich łatwowierności.

Jednak takt, że młodzież ma obszerne informacje o narkotykach nie oznacza, że są one pełne i prawdziwe. Często są to informacje, które służą przede wszystkim ekonomicznemu interesowi dealerów. Podobnie wygląda sprawa z internetem. Można w nim znaleźć mnóstwo danych o narkotykach, wypowiedzi opisujących przeżycia na haju oraz instrukcje, jak stosować i hodować. Naiwni dorośli słysząc, że dziecko wyczytało coś w internecie. uznają. że pewnie musi być to prawda. Tymczasem każdy dealer może zachwalać za pośrednictwem internetu "dobroczynne" skutki przyjmowania środków odurzających.

Jestem dość krytyczny w stosunku do artykułów o marihuanie. Na jej temat publikowanych jest wiele informacji, które wręcz gloryfikują jej działanie. Tymczasem problemy zgłaszających się do poradni palaczy "trawki" są najlepszym przykładem na fałszywość takich stwierdzeń.

(opr. I. T.)


Co jest brane? Brown sugar

Nigdy bym nie przypuszczał, że wypalenie przez lufkę zwyczajnego brązowego proszku z aluminiowej folii może doprowadzić mnie do ruiny psychicznej. Do tej pory wydawało mi się. że narkomanem jest ten. kto stosuje środki przez wstrzykiwanie ich sobie do żyły. Ja tego nie robiłem, więc nie przyjmowałem do wiadomości, że również jestem narkomanem. Zresztą podobnie myślało mnóstwo moich kolegów. Dzisiaj wiem, że środek, który wydawał mi się niegroźny, to heroina - najbardziej uzależniający fizycznie i psychicznie narkotyk. Wyjść z takiego uzależnienia mogą tylko nieliczni. Jeszcze po roku palenia heroiny cały czas oszukiwałem się. że poradzę sobie sam. Niektórzy doradzali mi, żebym skorzystał z pomocy poradni, ale pomyślałem: po co? po prostu kupię sobie trochę tabletek na odtrucie i już. Niestety. nie wytrzymałem i po dwóch dniach znowu zapaliłem. Z czasem na "hel" zaczęto mi brakować pieniędzy (jest bardzo drogi). Zacząłem więc wyprzedawać z domu wartościowe rzeczy, wynosiłem je też do lombardu, no i kradłem. W końcu rodzice powiedzieli, że zgłoszą to na policję, chyba że zacznę się leczyć. W tej chwili jestem w kropce, ponieważ zacząłem brać dożylnie kompot (to też heroina). Każda poradnia oferuje mi wyjazd na leczenie do ośrodka, a ja ciągle nie mogę się zdecydować. Jednak czuję, że nie ma innego wyjścia."

Adam

Powyższe słowa są typowym przykładem naiwnego myślenia o jednej z najbardziej znanych odmian heroiny, tzw. "brown sugar" (brunatna heroina, palona heroina), w slangu określanej jako hel, herbata, brown. Heroinę uzyskano przed 125 laty z morfiny, która w postaci naturalnej jest alkaloidem występującym w maku.

W zależności od etapu reakcji chemicznych i zastosowanej technologii heroina może być w różnym stopniu zanieczyszczona i zawierać od kilku do 80% czystej substancji. "Kompot" jest polską odmianą heroiny, otrzymywaną domowymi sposobami, mocno zanieczyszczoną, przyjmowaną drogą iniekcji.

W artykule poświęconym brown sugar celowo nie pomijamy 'kompotu", ponieważ 80% osób, które dzisiaj zaczynają brać polską heroinę, to ci, którzy wcześniej palili "brown sugar". Tak wnioskujemy na podstawie danych Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR we Wrocławiu. Z czego to wynika? Heroina powoduje szybki wzrost tolerancji. a to oznacza, że organizm przyzwyczaja się do narkotyku i potrzebuje coraz większych dawek. Jednym z najważniejszych skutków przyjmowania tego bardzo silnego środka jest uzależnienie fizyczne. Organizm przyzwyczajony do systematycznych dziatek reaguje na brak narkotyku przykrymi dolegliwościami (bóle żołądka, rozwolnienie, wymioty, wzmożona potliwość, bolesność stawów i mięśni, wodowstręt, dokuczliwa bezsenność, osłabienie fizyczne, powiększone źrenice). W takiej sytuacji nie jest sprawą łatwą zrezygnować tak po prostu z narkotyku. a zniewolony człowiek zrobi wiele, żeby zaoszczędzić sobie tych wszystkich dolegliwości. Nie zdaje sobie przy tym sprawy, że stracił nad sobą kontrolę.

"Brown sugar" jest bardzo drogim narkotykiem. U zaawansowanych palaczy, którzy potrzebują np. 1 gram tego narkotyku dziennie, wydatki sięgają sum od 170 do 200 zł . Żeby sprostać temu finansowo, trzeba być człowiekiem bardzo zamożnym albo czerpać pieniądze z nielegalnych źródeł. Osoby, które do tej pory uczyły się, pracowały. nie mogą już pogodzić tego z jednoczesnym braniem heroiny. Nie tylko wypadają ze swych dotychczasowych obowiązków, ale też - żeby zdobyć na "brown sugar" potrzebne środki - wchodzą na drogę przestępczą.

Pierwsze kradzieże mają miejsce w domu. Może się zaczynać od wyprzedawania swoich własnych rzeczy. Takie praktyki nie uchodzą uwadze rodziców. Prędzej czy później domowy złodziej zostaje zdemaskowany, również jako narkoman. Szuka zatem innego źródła pieniędzy. Dla narkomana kuszącym sposobem uzyskania pieniędzy jest handlowanie narkotykami. Osoba uzależniona nie urnie się jednak na dłuższą metę dobrze zorganizować i zaczyna mieć kłopoty z dostawcami, którzy domagają się zwrotu pieniędzy. Przychodzi moment, w którym palacz heroiny musi dokonać wyboru: albo poddać się leczeniu, albo przejść na dużo tańszy "kompot".

Niewielki procent palących heroinę zatrzymało swoje uzależnienie przed sięgnięciem po strzykawkę. U tych osób strach przed zrobieniem sobie zastrzyku z heroiny chroni je przed przekroczeniem następnej bariery.

Zbigniew Tomczak


Narkotyki na dworcu

Od dłuższego czasu narasta problem związany ze zwiększaniem się ilości osób zaangażowanych w biznes narkotykowy na dworcu PKP w jego okolicach. Oprócz ludzi od wielu lat uzależnionych spotkać tu można handlujących narkotykami oraz coraz młodsze osoby, które przy okazji przebywania na terenie dworca, zaopatrują się w towar.

Jacy klienci korzystają z oferty dworcowej? Według opracowania przygotowanego przez przedstawicieli Fundacji na rzecz Dzieci Uzależnionych, którzy prowadzą w holu dworca punkt konsultacyjny, na wrocławskim dworcu przebywają trzy grupy klientów:

młodzież w wieku już od 14 r.ż. około połowa mieszka we Wrocławiu, jest wyrzucona okresowo z domu lub czasowo tu przebywa w związku z interesami narkotykowymi

młodzież w wieku już od 14 r.ż., która w poszukiwaniu narkotyków źródeł ich finansowania, przebywa na dworcu mimo faktycznego zamieszkiwania z rodzicami.

starsi wiekiem, stażem brania narkomani nie przekraczają 40 r.ż.., teoretycznie posiadają w większości stały meldunek, ale z powodu wieloletniego przebywania na ulicach, melinach dworcach, faktycznie są bezdomni.

Z jakiego powodu dworzec i jego okolice są tak atrakcyjne dla narkomanów, handlarzy narkotykami i młodzieży wchodzącej w narkotykowy świat? Zauważam kilka zasadniczych powodów stanowiących o szczególnej atrakcyjności tego miejsca:

Dworzec stal się pewnym i niezawodnym miejscem uzyskania narkotyku o każdej porze dnia i nocy. Z dworcowej oferty korzystają i ci na początku drogi, którzy jeszcze myślą. że w każdej chwili mogą przestać brać. i ci, którzy tę drogę powoli kończą. Klientem jest więc młodzież, która nie wypadła z systemu szkolnego, ma rodzinę, dom. miejsce do spania nauki. Klientem dworcowego handlarza jest również stary ćpun który bez narkotyku nie może przeżyć kolejnego dnia, następnej nocy. Czy nasze traktowanie tych obu grup nie powinno być diametralnie różne?

Na dworcu i w jego okolicach można wyżebrać pieniądze na kolejną działkę Często jesteśmy świadkami i uczestnikami sytuacji, gdy podchodzi do nas młody człowiek z prośbą o pożyczenie pieniędzy, których jakoby zabrakło mu na bilet. Wręczamy pieniądze osobie, która twierdzi, że jest głodna. Warto zastanowić się, czy w ten sposób faktycznie pomagamy: może lepiej kupić jedzenie głodnemu, a nie przeznaczać swoich pieniędzy na kolejną porcję narkotyku dla młodego człowieka, który może jest na początku drogi narkotycznej. Nie pomagajmy mu iść dalej tą drogą.

Dworzec jest też wygodnym bezpiecznym miejscem dla handlarzy narkotykami. Łatwo zostać niezauważonym w tłumie spieszących się podróżnych zajętych własnymi sprawami. Żadnej trudności nie ma ze sprzedażą towaru", gdyż kupujących nie brakuje.

Czy rzeczywiście okolice dworca powinny być miejscem dla handlarzy? Handel narkotykami, skłanianie, namawianie do kupna są przestępstwem. Często mam wrażenie. że odpowiedzialne służby porządkowe nie chcą widzieć, co się dzieje w samym centrum miasta. Moim i nie tylko moim marzeniem jest, by wrocławski dworzec był miejscem wygodnym i bezpiecznym dla podróżnych.

- Jadwiga Góralewiez, psycholog, Główny Specjalista ds. Uzależnień Wydziału Zdrowia Urzędu Miejskiego we Wrocławiu


Badania na zawartość narkotyków

Stowarzyszenie JESTEM zaprasza wszystkich zainteresowanych do korzystania z Laboratorium Analizy Moczu na Zawartość Narkotyków. W połączeniu z laboratorium działa Punkt Doradztwa ds. Profilaktyki Uzależnień. Analiza laboratoryjna jest niezbędnym elementem zapobiegania uzależnieniom dzieci i młodzieży. Sposobem szybkiego wykrywania problemu narkotykowego oraz metodą mobilizacji i kontroli osób, które przechodzą terapię odwykową. Ponadto punkt doradztwa pomaga diagnozować zaistniały problem wskazuje sposoby oraz miejsca skutecznego przeciwdziałania.

Od początku swej działalności, czyli od 1-go marca 1999 r., laboratorium wykonało około 950 testów, w tym: 50% na marihuanę. 25% na amfetaminę 20% na opiaty 5% na kokainę. W przypadku klientów zgłaszających się na badanie moczu po raz pierwszy wyniki dodatnie (wskazujące na obecność narkotyków w organizmie) występują w około 60% wykonanych testów. Należy też pamiętać. ze wynik ujemny nie zawsze oznacza. ze osoba badana nie zażywa narkotyków. Może on wskazywać, że w chwili badania koncentracja narkotyku w organizmie utrzymywała się poniżej progu czujności testu.

Uwaga, nowy adres laboratorium od marca do listopada 1999 r. działało w Centrum Usług Medycznych przy ul. Żelaznej 34. Od 1-go grudnia 1999 r. mieści się we Wrocławiu w ?Dalmed-Melab", ul. Stawowa 13. Laboratorium oferuje wykonanie testów na zawartość następujących narkotyków: marihuana, amfetamina, metamfetamina, benzodiazepiny, opiaty, kokaina. Próby do analizy można składać w dni powszednie w godz. 8.00 - 16.00. Wyniki wydawane są przez doradcę ds. profilaktyki uzależnień w środy i piątki w godz. 16.00 - 18.00. Za wykonanie jednego testu pobierana jest oplata ok. 20 zł.

Badania na zawartość narkotyków można wykonać również w Laboratorium Analityczno- Toksykologicznym przy Centrum Medycyny Ratunkowej we Wrocławiu, przy ul. Traugutta 116. tel. 071 342 4370. Laboratorium czynne ust codziennie przez 24 godziny na dobę. Badania są płatne w przypadku, gdy osoba badana nie ma skierowania od lekarza, który ma podpisaną umowę z kasą chorych.

- Małgorzata Skibińska-Jeleń, Stowarzyszenie JESTEM.


Gdzie uzyskać pomoc

1. Wojewódzka Przychodnia Uzależnień, Wrocław, Wybrzeże Korzeniowskiego 18, tel. 071 329 13 82.

2. Poradnia Profilaktyki, Leczenia i Rehabilitacji Osób Uzależnionych, Wrocław, Wybrzeże Korzeniowskiego 23/25, tel. 71 329 14 60 w. 250.

3. Pogotowie Makowe Stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych Powrót z U, Wrocław, ul. Kasprowicza 26, kancelaria parafialna, czynne: pon. - pt. 18.15 - 20.00. tel. 071 327 34 00.


Szybki wywiad z Leszkiem

Leszek ma 39 lat, jest mieszkańcem Wrocławia, od G lat nie bierze narkotyków, od których uzależniony był przez 18 lat. Dwukrotnie podejmował leczenie w ośrodku. Opowie nam o tym, jak stał się narkomanem.

Ilona: Kiedy zacząłeś swoje próby z narkotykami. nawet nie znane było Ci pojecie narkomanii.

Leszek: Byłem w pierwszej klasie szkoły średniej, a zacząłem od środków uspokajających i nasennych (barbiturany i benzodiazepiny). Moi rodzice byli lekarzami, więc w domu znajdowało się dużo wydawnictw poświęconych lekom i ich działaniu, dożo książek o tematyce medycznej. Ja zawsze lubiłem dużo czytać i poprzez lekturę tych książek dowiedziałem się o środkach narkotycznych.

Ilona: Wiedzieć a spróbować to różnica.

Leszek: Zrobiłem to z ciekawości. Wcześniej, już od piątej klasy szkoły podstawowej, nałogowo paliłem papierosy i piłem alkohol (miałem zwyczaj raz w tygodniu upijać się na prywatce). W gronie moich kolegów wszyscy zachowywaliśmy się podobnie i to było dla nas normalne.

Ilona: W jaki sposób udawało ci się ukryć to przed rodzicami?

Leszek: Wcale tego nie ukrywałem. Rodzice wiedzieli, że palę papierosy i piję alkohol. Nieraz też widzieli mnie pijanego. Ich reakcja była zdecydowanie negatywna: ciche dni, zakaz wychodzenia z domu przez jakiś czas. Nie mogli, oczywiście, tego wyegzekwować, bo często nie było ich w domu. Poza tym, jak się dowiedzieli, moje nawyki były już dość utrwalone.

Ilona: Czy ty i twoi koledzy w wieku 12-15 lat rozmawialiście o narkotykach?

Leszek: Absolutnie nie. Nikt się tym nie interesował. To, że ja dowiedziałem się o narkotykach z publikacji, to właściwie przypadek, ponieważ nie szukałem celowo informacji na ten temat.

Ilona: Czy rodzice orientowali się, że czytasz książki o lekach? Czy dopytywałeś ich o różne szczegóły?

Leszek: Nie chciałem, żeby wiedzieli o moim zainteresowaniu środkami odurzającymi. Tym bardziej. że wraz z ilością przestudiowanych stron rosła moja chęć doświadczenia tego, o czym czytałem.

Ilona: Czy bez problemu zdobyłeś te środki?

Leszek: Najpierw przeszukałem domową apteczkę i znalazłem kodeinę (alkaloid otrzymywany z opium). To były tabletki, więc od razu połknąłem sobie kilka sztuk. Z lektury wiedziałem już, jaka będzie reakcja organizmu. Opisywane efekty niepożądane wcale mnie nie zniechęciły. Czułem się wyluzowany i spokojny, więc postanowiłem eksperymentować dalej.

Ilona: Zacząłeś szukać gdzie indziej. Czy to znaczy, że w domach znajomych, korzystając z toalety, zaglądałeś do szatek?

Leszek: Dokładnie tak. No, i podkradałem różne rzeczy. Znajdowałem leki zawierające kodeinę, środki uspokajające i nasenne.

Ilona: Czy byłeś w tych działaniach samotnikiem?

Leszek: Tak. jeszcze wtedy robiłem to okazjonalnie (kilka razy w miesiącu, zależnie od sytuacji). Żaden z moich kolegów nie wiedział o tym. Nie sądziłem, że może ich to w ogóle interesować.

Ilona: Jak rozpoczął się następny etap?

Leszek: Zmarł na raka ojciec mojego kolegi. Pozostały po nim znaczne ilości morfiny i dolarganu. To silne środki przeciwbólowe, w ampułkach. Chcąc spróbować musiałem zrobić sobie pierwszy zastrzyk. Ponieważ wcześniej wywiązała się między mną a kolegą rozmowa na temat środków odurzających, więc kolega sam zaproponował, że odda mi te leki. Ja, oczywiście, zachłannie skorzystałem złego. Po jakimś czasie wygadałem się przed kolegami z dzielnicy i oni również chcieli spróbować morfiny. I spróbowali. Biorą narkotyki do dzisiaj.

Ilona: Jak wyglądało twoje uzależnienie? Jak wtedy żyłeś?

Leszek: W połowie lat 70-tych nawiązałem kontakt ze środowiskiem hippisów. Znana już była makiwara (wywar ze słomy makowej), którą (by otrzymać euforyzujący koktajl) stosowaliśmy z pewnym lekiem. Potem ktoś przywiózł do Wrocławia technologię produkcji kompotu i w tym momencie wszystko już było przesądzone. Całe grupy młodych łudzi zaczęły uzależniać się od polskiej heroiny. U mnie trwało to 15 lat.

Ilona: Opowiedz o swoim pierwszym odtruciu.

Leszek: Miałem wtedy 17 lat i trafiłem na oddział detoksykacji po wakacjach, na których zetknąłem się z zielonym. Po raz pierwszy zacząłem doświadczać objawów głodu narkotycznego.

Ilona: Mimo wszystko zrobiłeś maturę, zdałeś na studia. Jak udało ci się to osiągnąć?

Leszek: Było to bardzo karkołomne: dwie roczne dziekanki zdrowotne, częste detoksykacje, zwłaszcza przed sesją. Mam świadomość, ze studia zrobiłem po łebkach". Większości rzeczy nie pamiętam. Nie byłem też zdolny do podjęcia jakiejkolwiek pracy. Wszystkie próby kończyły się najpóźniej już po miesiącu, ponieważ wszyscy dość szybko mogli zorientować się, że jestem narkomanem. Doszło do tego, że zacząłem utrzymywać się z produkcji i handlu narkotykami. W międzyczasie ożeniłem się z dziewczyną, która też była narkomanką. Stworzyliśmy małżeński układ na branie (razem organizowaliśmy odczynniki, robiliśmy produkcję itd.). Muszę dodać, że cały czas byliśmy też finansowo sponsorowani przez rodziców i teściów. To oni opłacali nam wynajmowanie mieszkania. O te sprawy w ogóle nie musieliśmy się martwić.

Ilona: Byli przekonani, że w ten sposób wam pomagają?

Leszek: Tak. Mój ojciec założył, że jestem chorym człowiekiem i płacił mi ze swoich pieniędzy comiesięczną rentę. Mi natomiast było dobrze. Miałem komfort. I dopiero po latach zrozumiałem, że gdyby nie taka sytuacja, miałbym szansę wyzwolić się z nałogu znacznie wcześniej.

Ilona: Czy masz poczucie straconych lat?

Leszek: Na pewno. Moi koledzy ze szkoły średniej i studiów mają duży dorobek zawodowy, zajmują wysokie stanowiska. Ja dopiero w wieku 35 lat zacząłem to, co oni dawno mają za sobą. Gdy poszedłem na leczenie, które w końcu zaowocowało sukcesem, ważyłem 46 kg, miałem uszkodzoną wątrobę, śledzionę, trzustkę. Do tej pory muszę uważać na swoje serce (to po barbituranach). Ale mam 6 lat abstynencji i jestem optymistą. A tamto to bezpowrotna przeszłość - koszmar, który mogę streścić następująco: moje życie narkomana przez wiele lat sprowadzało się do ciągłego zabezpieczania się przed brakiem narkotyku. W stałym konflikcie z prawem.


Przeciw uzależnieniom

Sprawozdanie z działalności Poradni MONAR w ramach Wrocławskiej Kampanii przeciw Uzależnieniom:

Poradnia Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR zrealizowała w ramach Wrocławskiej Kampanii przeciw Uzależnieniom następujące zadania:

1. 13.06 w TVP S.A. Oddział we Wrocławiu w programie Weekend, Weekend przedstawiliśmy materiał filmowy zarejestrowany podczas konferencji prasowej dla dziennikarzy, która odbyta się 08.06. W relacji tej wypowiedzieli się:

a) dr Władysław Sidorowicz, lekarz miejski, dyr. Wydziału Zdrowia UM - na temat polityki władz Urzędu Miejskiego, której celem jest przeciwstawienie działań profilaktycznych i terapeutycznych fali uzależnień i modzie na zażywanie narkotyków

b) mgr dr Andrzej Torz z X Wrocławskiego Pułku Dowodzenia - na temat problemu uzależnień w wojsku (wojsko z uwagi na to. iż żołnierze mają dostęp do broni, jest szczególnie wyczulone na problemy związane z uzależnieniami; wg pana majora do wojska przychodzą min. osoby już uzależnione, z patologicznych rodzin, a wojsko podejmuje odpowiednie działania, żeby im pomóc).

c) Jerzy Górski z Głogowa, mistrz świata w supertriathlonie z 1990 r. który 13 lat temu ukończył leczenie w "Monarze" - zwrócił się do młodzieży w krótkim apelu.

Relację tę uzupełniły wypowiedzi pani Jadwigi Góralewicz, która opowiedziała telewidzom, co oferuje kampania pod znaczącym hasłem Nie bądź biernym świadkiem". Trwał również dyżur telefoniczny.

2. Opracowaliśmy i wydaliśmy w nakładzie 2.000 egzemplarzy biuletyn ?"Co jest brane", który był dostępny w naszej poradni już od pierwszego dnia kampanii. 24.06 zainteresowani podróżni mogli go otrzymać na dworcu PKS na stoisku Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, gdzie dyżurowali również przedstawiciele "Monaru". Opinie na temat pisma po opublikowaniu pierwszego numeru skłaniają nas do podjęcia starań w kierunku adresowania większej ilości tekstów do rodziców i nauczycieli.

3. W regionalnym programie TVP S.A. wyemitowaliśmy felieton filmowy o pracy streetworkerów na wrocławskim dworcu PKP Telewidzowie zobaczyli. w jaki sposób odbywa się wymiana igieł i strzykawek, poznali opinie narkomana, jednego ze stałych klientów korzystających z pomocy terapeutów Ulicznych; o swojej pracy opowiedział streetworker z poradni MONAR.

Do studia zaprosiliśmy panią Celinę Żendarską z Poradni Profilaktyki, Leczenia i Rehabilitacji Osób Uzależnionych SZPOZ, która skomentowała materiał filmowy, uzasadniła sensowność programu redukcji szkód wynikających z przyjmowania narkotyków drogą iniekcji (wymiana igieł i strzykawek wśród narkomanów) i przybliżyła telewidzom niektóre aspekty przyjmowania narkotyków.

4. W dniach od 14.06 do 18.06 poradnia MONAR pełniła dodatkowy dyżur. Wydłużyliśmy czas przyjmowania klientów o dwie godziny. Po materiały edukacyjne i informacje zgłaszały się osobę z okolicznych szkół, studenci pedagogiki i nauczyciele. Wiele osób dzwoniło z pytaniami, na czym polepa nasza pomoc i co się będzie działo podczas kampanii. Pojawiło się wielu nowych klientów: osoby uzależnione, które do tej pory nie korzystały z żadnej formy pomocy. To pozwala wnioskować, że nie miały informacji o własnym problemie lub nie wiedziały, gdzie szukać pomocy. Przyjęliśmy również wszystkich dziennikarzy prasowych, telewizyjnych i radiowych. którzy podczas tej kampanii realizowali materiały poświęcone uzależnieniom i ich profilaktyce.


Cytaty

Michael Thomas Ford, pisarz i wydawca: "Narkotyki i alkohol wpływają na zdolność logicznego myślenia. Po wypiciu alkoholu lub wzięciu narkotyków tracisz zdolność kontroli nad sytuacją i możesz robić rzeczy, których w innym przypadku byś nie zrobił. Mogą to być na przykład stosunek bez prezerwatywy lub wstrzykiwanie narkotyku igłą używaną przez innych. Narkotyki i alkohol osłabiają także zdolność organizmu do zwalczania zakażeń, co ułatwia wirusowi AIDS atakowanie układu odpornościowego." (?100 pytań i odpowiedzi wokół AIDS - przewodnik dla młodzieży")

Zbigniew Tomczak, terapeuta uzależnień: "Rytuał przyjmowania brown sugar, podobny do palenia marihuany, utrzymuje się wśród ludzi raczej zamożnych, którzy wydają się świadomie kierować swoim życiem. Zazwyczaj są to tylko miłe złego początki. Heroiniści z czasem zaczynają przyjmować narkotyk dożylnie, by w końcu przejść na znacznie tańszą heroinę wyrabianą domowym sposobem, czyli kompot." ("Gazeta Wrocławska" - 22.10.1999)

Peele S.: "Na przyjmowanie substancji psychoaktywnych mogą mieć wpływ różne sytuacje, w jakich znajdują się ludzie. 75% żołnierzy amerykańskich, którzy codziennie przyjmowali heroinę podczas wojny w Wietnamie, przestało przyjmować narkotyk po powrocie do domu." (w: Cohen J., Leyy S.J."- Chory psychicznie nadużywający substancji psychoaktywnych")

prof. dr hab. Jacek Żochowski: - Nie jest prawdą, że gdzie łatwa podaż, tam popyt maleje. Mamy na to przykłady nie tylko na rynku narkotyków. Spustoszenie, jakie sieje wśród młodego pokolenia narkomania, jest ogromne i często nie do odrobienia: strata wartościowych i często bardzo zdolnych ludzi, destrukcja życiowa zamiast rozwoju osobowościowego i społecznego, szerzenie się chorób zakaźnych, rozkwit działań przestępczych - to tylko niektóre najbardziej widoczne skutki zażywania środków odurzających. ("Serwis Informacyjny Narkomania" - marzec 1996)

Jakub Kryst, dziennikarz: "Odtruwanie z heroiny brown sugar stale się intratnym biznesem. W ciągu ostatniego roku tylko w Warszawie powstało kilkanaście firm oferujących domowe leczenie. Zajmują się tym głównie lekarze odtruwający wcześniej alkoholików." ("Polityka" - 2 0.03. 1999)

Jerzy Remigioni: "W Republice Federalnej Niemiec zaczyna robić karierę polski kompot", czyli wyjątkowo brudna forma heroiny. Przed paroma tygodniami nakryto gang przemycający ten produkt w butelkach po cocacoli (barwa się zgadze) autobusami turystycznymi z Polski. Stało się to po tym. gdy dwaj polscy kurierzy dojechali do miejsca przeznaczenia już jako denaci - nie wytrzymali glodu wstrzyknęli sobie zbyt dużą albo zbyt brudną dawkę po drodze." ("Monar na bajzlu" - nr 3, 1999)

prof. dr hab. Jerzy Vetulani. farmakolog: "Mimo nieodwracalności zmian w mózgu narkomanię można zwalczać. Rygorystyczna penalizacja (karanie - przyp. red.) wydaje się tu złą drogą, nie jest bowiem skuteczna, rodzi kryminogenność, a ponadto stres wzmaga siłę uzależnienia od narkotyku." (XVI Seminarium Wiosenne Naukowego Kola Chemików UJ)

dr Ewa Woydyłło, psycholog: "(...) Wymyśliliśmy więc profilaktykę. W dużej mierze polega ona na chodzeniu po szkołach z broszurkami i ostrzeganiu dzieci przed skutkami palenia papierosów, popijania piwka, eksperymentowaniu z dającymi ulgę lub euforię środkami. Profilaktycy z psychologicznym zacięciem mówią jeszcze o uczuciach - to znaczy, żeby uczniowie mówili, co czują, zamiast pić i ćpać. I co? I nic. (...) Łatwiej jest pouczać dzieci, niż samemu się zmieniać. Wszak wymaga to najpierw przyznania, że to nam, dorosłym, wiele brakuje do doskonałości." ("Arka" - maj 1999, kwartalnik wydawany przez Komisję Edukacji w Dziedzinie Alkoholizmu i Innych Uzależnień Fundacji im. S. Batorego)

Marek Zygadło, kierownik Centrum Terapii Narkomanów MONAR Kraków: "Jestem zwolennikiem najniższych wymagań, jeśli chodzi o kryteria przyjęcia do programu (metadonowego - przyp. red.). Nie daję sobie prawa do decydowania. aby młody człowiek uzależniony od opiatów musiał zakazić się HIV. wejść w konflikt z prawem. ulec głębokiej degradacji psychofizycznej w wyniku choroby - by w końcu dostać prawo do uczestnictwa w programie metadonowym lub innej substytucji lekowej." ("Monar na bajzlu" - nr 4, 1998)

(wybrała Ilona Antoniewicz)


Stowarzyszenie Wyspa

Stowarzyszenie na rzecz Dzieci Młodzieży wobec Zagrożeń Społecznych WYSPA narodziło się w oparciu o zajęcia młodzieżowej grupy wsparcia działającej przy Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR we Wrocławiu. Młodzież bardzo zaangażowała się w spotkania, wspólne wyjazdy i nowe plany.

Ciągle istnieje luka w ofercie dla młodzieży zagrożonej uzależnieniami lub innymi patologiami społecznymi; luka, którą można określić jako alternatywę: albo ośrodek leczenia uzależnień lub inny zakład albo nic. Z kolei osoby realizujące programy socjoterapeutyczne np. w świetlicach środowiskowych, często nie podejmują się pracy z młodzieżą zagrożoną uzależnieniem.

Stowarzyszenie WYSPA współpracuje z Poradnią MONAR i uzupełnia jej ofertę. Program pomyślany specjalnie o młodzieży wynika z faktu, iż wielu młodych ludzi, którzy zetknęli się z legalnymi i nielegalnymi środkami odurzającymi, ma oparcie w rodzicach, dobrze funkcjonujące domy, pracę lub szkołę - a to może być szansa na wyjście z kryzysu bez konieczności wyjeżdżania do jakiegokolwiek ośrodka. Wsparcia potrzebują też młodzi ludzie, wchodzący w dorosłe życie, którzy zdani są sami na siebie, choćby z powodu problemowej rodziny, braku jednego lub dwojga rodziców lub z uwagi na to, iż rodzice nie poświęcają im czasu albo nie mają świadomości zagrożeń, jakim podlega ich dziecko.

Odrębną grupę. która znajdzie swoje miejsce w Stowarzyszeniu WYSPA, tworzą osoby mające za sobą rehabilitację w ośrodku lub przestają brać narkotyki w inny sposób. Te osoby cenią sobie to, co osiągnęły chcą utrzymywać stan trzeźwości. One również potrzebują wsparcia w trudnych momentach życia. Mała społeczność terapeutyczna może służyć radą, pomocą i dzielić się swoją siłą.

Życzymy sobie, aby Nowy 2000 Rok zapoczątkował narodziny sieci młodzieżowych klubów promujących trzeźwy styl życia na wszystkich osiedlach.

Wyspa


Kronika

Wśród wielu substancji działających odurzająco znajdują się rozpuszczalniki organiczne. Pierwsze przypadki wdychania tych substancji zaobserwowano i opisano w latach 50-tych w Stanach Zjednoczonych.

Produktem pierwszego etapu otrzymywania kokainy z liści krzewu koka (Erythroxylon coca) jest pasta koki. W Ameryce Południowej pali się ją w czystej postaci. także w połączeniu z marihuaną lub z tytoniem. Pasta koki, oprócz siarczanu kokainy, zawiera trujące zanieczyszczenia, takie lak natta i kwas siarkowy.

Termin marihuana ma pochodzenie meksykańskie i początkowo dotyczył taniego gatunku tytoniu lub tytoniu mieszanego z konopiami indyjskimi. Przyjął się na całym świecie jako nazwa części kwiatowych i liści rośliny cannabis indica.

Takie środki psychoaktywne jak kokaina, heroina i amfetamina były stosowane w medycynie jako leki do czasu, kiedy zaobserwowano ich Uzależniające i szkodliwe dla zdrowia i życia człowieka działanie. Obecnie środki te znajdują się na międzynarodowej liście substancji objętych kontrolą.

Długotrwałe stosowanie amfetaminy prowadzi do zaburzeń psychicznych objawiających się m.in. manią prześladowczą i lękiem. Przez wiele lat przypadki psychozy poamfetaminowej były błędnie rozpoznawane jako rodzaj schizofrenii. W 1958 r. zidentyfikowano i opisano tego typu zaburzenie.

Są różne definicje środków odurzających. Wg jednych mianem środków psychoaktywnych określane są wszystkie substancje uzależniające, które zmieniają funkcje psychiczne (pobudzają lub wytłumiają aktywność centralnego układu nerwowego, modyfikują procesy poznawcze); wg innych środki psychoaktywne to tylko te, które działają pobudzające.

W narkotykowej odmianie konopi zidentyfikowano ponad 429 różnych substancji chemicznych, w tym działające silnie rakotwórczo węglowodory - benzopiren i benzoantracen.

MICA (mentally ill chemical abuser) to angielski termin określający osoby cierpiące na możliwą do zdiagnozowania chorobę psychiczną, które jednocześnie nadużywają alkoholu lub/i innych substancji psychoaktywnych. Wśród tych pacjentów wyróżnia się trzy grupy:

a) osoby, u których choroba psychiczna jest pierwotnym problemem;

b) osoby, u których przed stwierdzeniem zaburzeń psychicznych występował już problem nadużywania substancji uzależniających;

c) osoby, u których oba rodzaje zaburzeń występują niezależnie od siebie, ale wywierają niekorzystny wpływ na swój przebieg.

Pod nazwą syntetyczna heroina" kryje się 3-metylotentanyl. Jest to narkotyk zmodyfikowany, znieczulający, w działaniu podobny do morfiny, ale wielokrotnie silniejszy. ?Syntetyczna heroina" jest palona i wdychana przez nos. Wśród znanych przypadków śmierci spowodowanych przyjmowaniem tentanylu bezpośrednią przyczyną był najczęściej obrzęk płuc. Ryzyko śmierci rośnie, gdy wraz z tym środkiem spożywa się alkohol.

(c) Copyright by Stowarzyszenie WYSPA - Wrocław 2001. Wszystkie wydania "Co jest brane" są dopuszczone do kopiowania i rozpowszechniania z zaznaczeniem pochodzenia artykułow oraz informacją o autorze.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

xxxx (niezweryfikowany)

nie czytalem tego bo nie mam czasu, a wiadomo ze to jest pojebane i wogole, chuj tym chujom w chuja.

q (niezweryfikowany)

nie czytalem tego bo nie mam czasu, a wiadomo ze to jest pojebane i wogole, chuj tym chujom w chuja.

triple_og (niezweryfikowany)

koles nie bardzo wie ocb

Małpolud (niezweryfikowany)

Koleś mówi, że kontakty większości jego &quot;pacjentów&quot; z narkotykami zaczęły się od marihuany. Jestem pewien, że WSZYSCY zaczeli od alkoholu.

Glen (niezweryfikowany)

 

Połowę tych "specjalistów" - narkofobów pier***nych z paranoicznym obrazem świata - można od razu władować do osobnego ośrodka dla zdegenerowanych sadystów, których lubią pomiatać innymi.

Oby was przesrało tam gdzie siedzicie, terapeci z dupy. Przyjdzie taki dzień, że zapłacicie na tłusto za swoje jazdy. I nie zajmie się tym żadna bozia, ale ktoś bardzo, ale to bardzo wqrwiony, a przy tym trzeźwy i zdetereminowany.

 

Zajawki z NeuroGroove
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Szałwia Wieszcza

Set & setting: Jesienny wieczór w bezpiecznym, ładnym pokoju z kominkiem
Doświadczenie: Alko, Gandzia i dużo innych rzeczy, szkoda gadać
Pilot: Trzydziestoletni mężczyzna rasy białej, ok. 90kg wykształconego obywatela

  • Klonazepam

Różnie: raz tylko potrzeba zrelaksowania się i rekreacyjnego użycia, spędzenia miłego wieczoru. Innym razem w celach uspokajających, żeby polepszyć nastrój, poczuć błogostan.

 

Bezsenna noc, klonazepam właśnie się skończył, recepta jest, lecz w aptece zbrakło. Dziś brałam tylko 1 mg rano, co, jak na ostatnie dni i moje balowanie z klonem, to naprawdę mało. Mogę się cieszyć, że jedynym efektem ubocznym jest bezsenność. Ta noc skłania mnie do przemyśleń na temat tego leku, które miałam już wiele razy wcześniej. Teraz postaram się je ułożyć w sensowną całość.

 

O klonazepamie słów kilka

  • Grzyby halucynogenne
  • Inne
  • Pierwszy raz

Ciepły letni dzień, pierwsza połowa czerwca, podróż z kolegą (D), z którym zdarzyło mi się już kiedyś wybrać na skromnego tripa na połowie kartona. Grzyby własnoręcznie wyhodowane przez D z growboxa przywiezionego z Amsterdamu. Pierwszy test owoców jego pracy jak i mój pierwszy raz z grzybami. Swobodne, bezstresowe podejście do psychodelików po niedawnych próbach z LSD. Nastawienie na wrażenia podobne do kwasu, ale krótsze. Spacer po lasach niedaleko domu D.

 

Wstęp: Podobnie jak wszystkie poprzednie moje raporty, TR pisany po upływie dłuższego czasu. W tym wypadku jest to 2,5 roku. Podawane czasy nie są więc dokładne. Podróż była raczej krótka. Rozmów też nie prowadziliśmy zbyt wiele. Zdarzyło się jednak kilka niecodziennych rzeczy, których nie było mi dane doświadczyć na kwasie. Raport nie będzie więc taki znów najkrótszy.