Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
Odzywam się tutaj pierwszy raz, choć długo śledzę to forum. Zawsze temat narkotyków mnie w jakiś sposób interesował, choć sama niewiele próbowałam. Pewnie to też związane z zainteresowaniem medycyną... I jak kiedyś czytając "Dzieci z dworca Zoo" czy "Pamiętnik narkomanki", był to dla mnie kompletnie inny świat, tak odległy, nie przypuszczałabym nigdy, że kogoś takiego poznam. Aż brat trafił do ośrodka z powodu alkoholu, marihuany, amfetaminy - mieszane. Odwiedziny, poznanie kogoś i wpierdolenie się w związek z "byłym" heroinistą, w dodatku kilkanaście lat starszym. A potem decyzja o wprowadzeniu się, gdy pojawiła się taka możliwość... W dodatku wiedząc, że on znów wpierdolony. Bawienie się w domowy detox. Jego wyskoki raz na jakiś czas, aż zwiększanie się częstotliwości. Jeszcze nie jest w ciągu, ale nie wiem co będzie dalej. Niby pewne decyzje zostały podjęte - główny pomysł to blokery + terapia.
Jak był jeszcze w ośrodku, wyśmialiśmy to, gdy terapeuta powiedział, że nie wiem, w co się pakuję... Teraz rozumiem, co miał na myśli. Im dłużej w tym tkwię, tym bardziej się wszystko komplikuje. Kiedyś sam mówił, że gdy zacznie znów mam spierdalać jak najdalej, a teraz twierdzi, że mnie potrzebuje. Straszne jest to, gdy niewiadomo, co jest tylko mydleniem oczu, manipulacją, a co prawdą... Teraz niby sam widzi, że jest już źle, równia pochyła. Mówi, że tylko ja go jakoś trzymam i nigdy wcześniej, gdy ćpał jak nie miał dziewczyny, nie przeżywał takiej wewnętrznej walki i nie czuł się tak źle z tym gdy zaćpał - bo po prostu w momencie, gdy był już w takim stanie psychicznym jak teraz, płynął już na całego, a nadszedł taki moment, że twierdzi, że gdy jest sam, kompletnie tego nie kontroluje. Wystarczy, że wie, że mnie nie będzie te kilka godzin (np. mam zajęcia na uczelni - na dokładkę jeden z najtrudniejszych kierunków, jaki mogłam sobie wymarzyć) i pojawia się taka myśl. Twierdzi, że jak jestem z nim albo wie, że za chwilę wrócę to prawie w ogóle nie ma ciśnień - a przynajmniej nie takich, żeby samemu tego szukać, dzwonić do kogoś i latać za tym.
Mogłabym pisać o tym mnóstwo, o sytuacjach jakie miały miejsce itp, ale jaki jest sens to tutaj opisywać? Skoro pojawił się taki temat, pomyślałam, że w końcu się tu odezwę i dorzucę swoje 3 grosze. Może jako przestrogę, dla kogoś, kto jeszcze aż tak się nie wkopał w taki związek? Ja nie umiem odejść, bo wiem, że nie udałoby nam się nie utrzymywać kontaktu, a tylko bardziej bym się martwiła, nie wiedząc, co się z nim dzieje. Łączy nas silna więź emocjonalna, nawet, gdy to było jeszcze na odległość i czasem przyjazdy do siebie, po "zrywaniu kontaktu" wytrzymywaliśmy góra 2-3 dni bez kontaktu. Gdy jest trzeźwy (a jak narazie odkąd tu mieszkam jednak przeważnie jest trzeźwy), jest cudownie, z nikim nie było mi tak dobrze. Z drugiej strony, to ja chyba jestem pierdolnięta, bo zawsze ciągnęło mnie do typów z jakimiś problemami, za których musiałam być odpowiedzialna i ich ciągle ogarniać, jakaś taka predyspozycja do współuzależnienia?
Lepiej poważnie się zastanowić, przed wejściem w taki związek, dopóki jeszcze nie zaczyna się to robić zbyt poważne, a jest jeszcze niezobowiązujące. Bo sprawdzanie źrenic, gdy tylko wraca do domu, sprawdzanie telefonu, przeszukiwanie kieszeni, robi się męczące. Jeszcze nie robię tego po 50 razy dziennie. O dziwo, nawet nie mając podstaw do podejrzeń, zawsze, gdy mam jakiś impuls, żeby coś sprawdzić, akurat wtedy jest coś na rzeczy (zdarza się, że sprawdzam i nic nie znajduję, ale bardzo rzadko). Jestem z nim zbyt związana, a że jestem także osobą bardzo empatyczną, dobrze odczuwam jego nastroje.
Kurwa, zastanawiam się teraz, po co zawracam Wam tym głowę, ale chyba po prostu musiałam to jakoś z siebie wylać...
a nadszedł taki moment, że twierdzi, że gdy jest sam, kompletnie tego nie kontroluje. Wystarczy, że wie, że mnie nie będzie te kilka godzin (np. mam zajęcia na uczelni - na dokładkę jeden z najtrudniejszych kierunków, jaki mogłam sobie wymarzyć) i pojawia się taka myśl. Twierdzi, że jak jestem z nim albo wie, że za chwilę wrócę to prawie w ogóle nie ma ciśnień
A narazie już są blokery + terapia. I układanie wszystkich życiowych spraw. Czasem mu się nie dziwię, że ma te nawroty... poza mną i jednym kumplem, nie ma właściwie nikogo, z kim mógłby spędzić wolny czas, brak pasji, i pojawia się nuda (a raczej nie miał, bo zaczęliśmy nad tym pracować, zajęliśmy się czymś, przez co też poznajemy nowych ludzi, tylko do wszystkiego ktoś musi go pchnąć, sam by na to nie wpadł)... Reszta to starzy znajomi, wszyscy wjebani w H. Niby nie utrzymuje z nimi stałego kontaktu, ale jest to jedyną jego odmianą od rutyny, którą ma na codzień, taką odskocznią (co mi tak tłumaczył dopóki zdarzało mu się to raz na 2 miesiące).
@Jamaja - jak sytuacja? Jaką podjęłaś decyzję? Podziel się z nami, będzie z korzyścią dla wszystkich.
@Jujek70 - bzdury piszesz. Uzależniony jesteś do końca życia. Szczególnie po tak długim grzaniu. Dobrze, że nie bierzesz. Pogratulować. Ale pilnować się będziesz musiał już zawsze.
@Zator45 - podpisuję się pod tym co napisałeś obiema rękami. I jeszcze nogami.
@charlotteleaf - współczuję Ci. Z całego serca. Tym bardziej, że jak sama piszesz, jesteś osobą wrażliwą, o wysokim poziomie empatii. Jest Ci zapewne bardzo trudno, a będzie jeszcze trudniej. Doskonale rozumiem Twoją sytuację. Doskonale. Sam byłem i po Twojej, i po drugiej stronie barykady. Niestety (albo i -stety...) najlepszym rozwiązaniem dla Ciebie jest jak najszybsze zakończenie tego związku. Tej nierównej walki. Choćbyś była tą -naj, chciała jak najlepiej, kochała bez pamięci...nie wygrasz z miłością do heroiny. Przynajmniej nie na tym etapie. Moja narzeczona, po 5 latach związku (z czego pierwsze 2 było wspaniałe, byliśmy sobie przeznaczeni....) odeszła ode mnie. Z wiadomych powodów. I z perspektywy czasu widzę i wiem, że była to najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. I choć rozpaczałem przez parę miesięcy, błagałem by wróciła, w pewnym momencie nie miałem już łez by płakać - nie ugięła się....i podświadomie chciałem, by nie wracała do mnie.
Reasumując jeszcze krótką wymianę poglądów w kwestii metod leczenia - tyle jest prawidłowych metod, ilu jest pacjentów. Dla każdego skuteczne może być coś innego. Jednemu pomoże ośrodek Monaru, drugiemu wystarczy szpitalny detoks i terapia, a innemu domowe cold-turkey bez żadnej terapii. Jest też grupa narkomanów, dla których jedynym rozwiązaniem jest terapia substytucyjna. Absolutny brak jakichkolwiek reguł. I nie ma co deprecjonować czegoś, co nam nie pomogło, skoro pomaga innym. Nie ma podejścia lepszego i gorszego, wszystko zależy od tego czy trafi się na podatny grunt. Jedyną, przynajmniej wg mnie, istotną kwestią, która może odnieść zamierzone i pozytywne efekty jest terapia prowadzona przez doświadczonego terapeutę/psychologa. Rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. O swoich problemach trzeba rozmawiać, żeby nie zostać z nimi samemu. A jeśli już, to warto by nasz rozmówca był profesjonalistą i wiedział, jak okazać niezbędną pomoc.
Czekamy na dalsze relacje autorko wątku...
Zaczynam płakać i szlochać tak jak Ona...
Dlaczego wtedy nie przestałem z herą...
Il Moro 3 pisze:Ale dla zakochanych kobiet w kulminacji ciągów byłem bóstwem.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/nowenarkogis.jpg)
Coraz więcej Polaków przedawkowuje nowe narkotyki. Raport GIS
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/aptekadyzurna.jpg)
Rewolucja w receptach na opioidy przyniosła skutek? Przepisy miały uderzyć w receptomaty
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/cannaheart.jpg)
Marihuana zwiększa ryzyko rozwoju chorób serca
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/jalowki.jpg)
Przemycają narkotyki w ciałach żywych jałówek. Eksport bydła z Meksyku do USA kwitnie
Meksykańskie kartele wykorzystują żywe bydło do przemycania narkotyków przez granicę USA. Narkotyki zaszywają wewnątrz zwierząt.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/prof._marcin_wojnar.png)
Prof. Marcin Wojnar o alkoholach 0%: Piwo bezalkoholowe podtrzymuje mechanizmy uzależnienia
Coraz więcej osób sięga po piwo bezalkoholowe, wierząc, że to zdrowy wybór. Czy na pewno? Prof. Marcin Wojnar tłumaczy, dlaczego „zerówki” mogą być poważnym zagrożeniem – zapraszamy do przeczytania wywiadu.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/krysztalowycamping_0.jpg)
Baner reklamujący sprzedaż mefedronu wisiał na płocie sopockiego kempingu
Na ogrodzeniu kempingu przy ul. Bitwy pod Płowcami w Sopocie zawisł baner z kodem QR, który po zeskanowaniu prowadził do strony oferującej sprzedaż mefedronu. To kolejny przypadek, po niedawnych doniesieniach z Gdańska, reklamowania sprzedaży narkotyków za pomocą umieszczanych w miejscach publicznych kodów QR.