Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
Mnie najbardziej rozpieprza to, że codziennie przy zwykłych czynnościach czy to w domu, czy w pracy zerkam czasem na moje ręce i widzę piękne baty, a jak już przychodzi czas strzału przy chłodnym świetle mojej łazienki to wszystkie mi się chowają. Mam jedno stałe miejsce, w które pukam i widzę już linię malutkich blizn od igły.
Przejrzałam wszystko i... i mam ampułkę jedną, która przeżyła w mojej torbie niestłuczona, schowana w fałdy materiału gdzie miałam rozdarcie, jezuuuu, jaki orgazm wewnętrzny poczułam. Znaleziona w tej torbie, którą transportowałam widniejące na pewnym zdjęciu ilości, więc mogła się faktycznie zaplątać. I właśnie siedzę i patrzę na nią TYM wzrokiem... Mam w sobie ok. 0,5g DHC, ale patrzę wilczym wzrokiem. Pierdolę, idę po igłę. Ja nawet 20mg poczuję teraz jako ciary, takie mam ciało.
Kiedyś znalazłam zapomniany blister Tramalu, ale to oddałam za darmo potrzebującej znajomej, bo nie mogę [epi]; już 400mg (!) nierozgryzione z klonem niestety wywołało burzę impulsów w mózgu. Kiedyś tez przy transporcie w starym portfelu znalazłam MST60, ale to daaawno. Też macie historię takich znalezisk? A jak jechałam do WWA, to po jakimś czasie w kurtce znalazłam blister który uznałam za pusty - dwa odcięte kawałki po tabletkach - ale jednak w jednej była jeden szarak i przypomniałam sobie, że przed odjazdem pociągu robiłam w łazience towar i stwierdziłam, że nie chcę się ujebać, tylko oszczędnie...
CO ZA DZIEŃ. NARKOMAŃSKI BÓG MNIE DZIŚ POBŁOGOSŁAWIŁ ALBO PRZEKLĄŁ RACZEJ. DZIĘKUJĘ, KURWA, ACHHH, PIĘKNA JEST TA AMPUŁKA <3
PS dlatego wychodzę z założenia, ze dtx w domu = przymus posiadania ZERO opio w domu, nawet kodeiny. Dihydro w szafce też nie wytrzymało, podzieliłam się na pół z drugą osobą i sobie nim rządzimy, mam zamiar na dihydro zejść z pregabą, ale dziś to kurwa Ś W I Ę T O.
A przepierdalanie pokoju chyba każdy zna, c'nie, @Hexe? :D Jak jeszcze robiłam mak to usłyszałam, że na podłodze mam tyle, że na jedno ujebanie by się uzbierało - oczywiście to przesada, ale trochę ziaren z podłogi odzyskałam. A w szpitalu również proponuję, że wkłuję się sama z wenflonem czy pobieraniem krwi (tu są cyrki, bo mdleję, już kiedyś pisałam o tym że to śmieszne, ale to "w drugą stronę" niż podawanie towaru no i mdleję i chuj), na początku wszystkie piguły patrzą nieufnie, ale po paru próbach w "uniwersalne miejsca" które u mnie są beznadziejne często oddają mi jednak igłę.
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
Oj, niestety tak. Przestrząsanko domu to standard, gdy miałam jeszcze ładne dostępy do majki. Wiedziałam po prostu, że A MOŻE JEDNAK, JAKIMŚ CUDEM GDZIEŚ jest cokolwiek. Choćby jakaś wata do przepłukania, wygotowania. Teraz to się nie zdarza, bo jakiś porządek zapanował w moich narko-artefaktach. Takie znalezisko miałam jedno w życiu. Była to setka szara MST w chamskiej, plastikowej reklamówce, w której trzymałam część leków i innych specyfików, bo była nieprzezroczysta, dość gruba, ale nie za duża, więc łatwo mogłam ją zmieścić tam, gdzie przechowywałam te fanty. Gdy wywalałam puste blistry, woreczki strunowe, itp., znalazłam właśnie szarą tableteczkę, która musiała wypaść z blistra, bo pewnie była już wyciśnięta, ale z jakiegoś powodu ją tam wepchnęłam z powrotem i zapomniałam o niej. Tak, to było prawdziwe szczęście to, co wtedy odczułam. Zwłaszcza, że kilka dni wcześniej na zmarnowanie poszła taka jedna setka, bo igła mi się zapchała podczas pompowania i gdy chciałam na chama wtłoczyć, to ciśnienie wyjebało mi pukawkę z łapy, zostawiając igłę w żyle, a zawartość tej pierwszej na mojej koszulce, prześcieradle łóżka, na którym siedziałam i suficie. Miało rozbryzg kurestwo. Pamiętam, że zapłakałam wtedy. Naprawdę zawyłam szczerymi łzami. Musiałam wtedy szybko ogarnąć mordę i łeb i ugotować jeszcze jedną porcję, mając w głowie cały czas fakt, że tamta po prostu poszła na zmarnowanie. No i te kilka dni później, gdy już myślałam, że to koniec wszystkiego, znalazłam jedną taką w fałdzie reklamówki. Niestety, od kiedy biere heroinę, to zawiniątko zawsze jest przetrzymywane w jednym miejscu, nie ma możliwości, by się gdzieś zapałętało, zaplątało, itp., więc nie zajmuję sobie nawet głowy tym, żeby szukać czegokolwiek.
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
Ale mnie teraz spód stóp tak dihydrokodeinowo boli, szpileczki wbijane w stopy, mm. Maja podbiła dihydro, a ja maję podbiłam dihydro jeszcze dodatkowym przerobionym na nie-retard.
TEN FILM POLECAM, SERIO, TO PERŁA: https://www.youtube.com/watch?v=e_hlxbW1v20
@kanda, @Hexe moja kochana oraz inni, zainteresuje Was to.
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
27 sierpnia 2019Jamedris pisze: Aczkolwiek płukanie łyżek po raz n+1 z syfem woskowo-morfinowym albo nieokreślonym-heroinowym też, nawet zapomnianych łyżek... Czasem taka desperacja uderza... To jak przy rozpuszczaniu hery, sypiesz tego kwasku trochę i farfocel jakiś zostaje, ale ćpuński umysł myśli - hmm, a może tam skupiła się większość? Niższe pH!! - i jeb. Kiedyś było badanie zalinkowane tu na ten temat, bardzo przydatne, postaram się znaleźć. A pani, która je wykonywała, nie wyglądała na osobę robiącą to naukowo i po raz pierwszy.![]()
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
kanda pisze:Ja tak sobie liczę, że na towar średnio wychodzi 600zł miesięcznie, prawie na sportowo.
Mnie najbardziej rozpieprza to, że codziennie przy zwykłych czynnościach czy to w domu, czy w pracy zerkam czasem na moje ręce i widzę piękne baty, a jak już przychodzi czas strzału przy chłodnym świetle mojej łazienki to wszystkie mi się chowają. Mam jedno stałe miejsce, w które pukam i widzę już linię malutkich blizn od igły.
Swoją drogą ludzie, właśnie oglądałam program o fentanylu. Wiecie że w tym roku wyszedł nowy specyfik, DSUVIA, który jest kolejnym sybsty. opio i jest 10 razy mocniejszy od morfiny, czyli 1000 razy silniejszy od morfiny. Strach się bać.
Jamedris pisze:Aczkolwiek płukanie łyżek po raz n+1 z syfem woskowo-morfinowym albo nieokreślonym-heroinowym też, nawet zapomnianych łyżek... Czasem taka desperacja uderza... To jak przy rozpuszczaniu hery, sypiesz tego kwasku trochę i farfocel jakiś zostaje, ale ćpuński umysł myśli - hmm, a może tam skupiła się większość? Niższe pH!! - i jeb. Kiedyś było badanie zalinkowane tu na ten temat, bardzo przydatne, postaram się znaleźć. A pani, która je wykonywała, nie wyglądała na osobę robiącą to naukowo i po raz pierwszy.
Ale mnie teraz spód stóp tak dihydrokodeinowo boli, szpileczki wbijane w stopy, mm. Maja podbiła dihydro, a ja maję podbiłam dihydro jeszcze dodatkowym przerobionym na nie-retard.
TEN FILM POLECAM, SERIO, TO PERŁA: https://www.youtube.com/watch?v=e_hlxbW1v20
[mention]kanda[/mention], [mention]Hexe[/mention] moja kochana oraz inni, zainteresuje Was to.
Z tego filmiku wychodzi na to że im więcej kwasu cytrynowego dodamy tym bardziej cząsteczki heroiny rozdzielają się i tracą na właściwości, czy źle zrozumiałam? Mogłabyś wytłumaczyć?
W szpitalu jak bylem pani pielegniarka trzy razy celowala i chyba dopiero za 4 wyszlo.
- staza (numer 1) - w przypadku iniekcji w zgięciu łokciowym założona najlepiej w połowie długości ramienia, w przypadku iniekcji niżej - w ok. 3/4 odległości od nadgarstka do łokcia; przy iniekcji w żyły na zewnętrznej stronie dłoni - na nadgarstku (w same nadgarstkowe nie polecam, łatwo pękają),
- wypicie większej ilości wody, najlepiej zimnej - na kilka(naście) minut przed iniekcją,
- masaż (nawet zwykłe pocieranie, opukiwanie dwoma palcami często pomaga znaleźć żyłę).
A na zrosty już niewiele da radę, najlepsze lekarstwo to abstynencja, ale wiadomo, jak z tym jest... W bardziej zaawansowanych przypadkach najlepsza by była angioplastyka, w innych nawet potrafią zagoić się z czasem (najlepiej zrobić przerwę w iniekcjach w to konkretne miejsce).
Poranek. Najgorszy, a zarazem najlepszy moment dnia dla mnie. Budzę się cała w śmierdzącym pocie, z lekkim bólem całego ciała, katarem, który zawsze podczas skręta pojawiał się w jednej dziurce nosa i małą trzęsiawką. Całe moje obolałe jestestwo pragnie jednej rzeczy; zajebać strzała. Tak więc po przełknięciu kawy z trudem, zaczynam przygotowywać sobie moje lekarstwo. Na łyżce miałam już przygotowaną majkę, tak ładnie rozgniecioną "na jebany pył", a palnik kuchenki gazowej płonął zachęcającym niebiesko-żółtym ogniem. Podnoszę łyżkę, do dziś nie wiem dlaczego i chcę ze strzykawki skroplić 3 ml wody. I wtedy nagle, trzęsiawka przybiera na sile, idealnie kumulując się w mojej dłoni, trzymającej tą łyżkę z proszkiem... Wystarczyło mrugnięcie oka, by zobaczyć, jak cały pył rozsypał się na podłodze kuchni i częściowo na siatce, która tam leżała. Zamarłam, patrząc na to co się stało... "Kurwa, kurwa, kurwa!" zaczynam cicho powtarzać, oceniając straty. Emocje, które mną targały, są nie do opisania. Stracona dawka mojego lekarstwa, wkurwienie na granicy płaczu, chęć rozjebania czegokolwiek w kuchni. Wzięłam się jednak w garść, przygotowałam sobie nowego strzała, a po jego podaniu, poczułam, że może jednak nie jest ta majka stracona, a nuż może ją odratuję? I tak, udało mi się odratować jakieś 50% porcji, zgarniając cały proszek, oddzielając brudy i okruchy, gotując go i filtrując kilkukrotnie. I zajebałam go od razu na pocieszenie, całe szczęście, obyło się bez pirogena. (Nie powtarzajcie dzieci tego w domu!)
Druga historia jest natomiast z wczoraj. Zaczęłam półtora miesiąca temu substytucję i postanowiłam w końcu rzucić to gówno na zawsze. No ale cóż, Junkie Jesus (jak go w Stanach nazywają) czuwał nade mną i nie pozwoli mi na bycie tylko na buprze. Sprzątałam wczoraj szufladkę z kosmetykami i takimi duperelkami - służyła ona również za miejsce przechowywania majki, schowanej w pojemniczku imitującym kosmetyk - i będąc całkowicie pewna tego, że ten pojemniczek jest pusty, otworzyłam go bezwiednie. Przekładając stare blistry i osprzętowanie, moim oczom ukazała się piękna tabletka MST100, o której musiałam chyba zapomnieć i nie znaleźć jej, kiedy zaczynałam schodzić z dawek. Poczułam takie podniecenie, radość i ekscytację, jakich daaaawno już nie czułam. Oczy zaświeciły mi się, gdy w myśli układałam sobie scenariusz, gdzie widzę upragnioną krew w kontrolce i po chwili czuję ten nektar od Junkie Jesusa. Ale po chwili otrzeźwiałam, gdyż przypomniałam sobie o kagańcu buprowym, programie i terapii. "Przecież chcę to rzucić", "Ale byś mogła zrobić sobie ten ostatni strzał", "Zbadają mi mocz i się dowiedzą", "To nie przyjdziesz najwyżej tego dnia", "Ale po tym jednym strzale, znów wpadnę w ciąg", "Dobrze wiesz, że pragniesz tego!" - i ta wewnętrzna walka dwóch Mnie, trwa do teraz... No cóż.
Ktoś, kto nigdy nie był uzależniony, nie zrozumie tych emocji, jakie targają uzależnionym człowiekiem. I podejrzewam, że nie zazna takiego poczucia straty, wkurwienia, euforii i podniecenia, nie odczuje tego w taki sam sposób, jak niestety my odczuwamy. To w sumie przykre, że dragi dają takie emocje, a nie zwykłe, codzienne czynności i "normalne" rzeczy. :-(
I’m medicated, how are you?
Wszystko, co zostało tutaj napisane przeze mnie, to fikcja literacka i wymysł chorego umysłu.
Mąż polskiej noblistki myślał, że "popadł w szaleństwo". Badania nad psychodelikami w PRL
Marihuana to gorsze wyniki w nauce i stres emocjonalny
Historyczna zmiana w globalnej polityce narkotykowej
36 kg marihuany ukryte w szpuli z kablem. CBŚP i KAS przechwyciły transport na A4
Ponad 36 kilogramów marihuany o czarnorynkowej wartości przekraczającej 1,7 mln zł zabezpieczyli funkcjonariusze CBŚP oraz Służby Celno-Skarbowej podczas kontroli ciężarówki na autostradzie A4. Narkotyki były ukryte w specjalnie przygotowanej skrytce wewnątrz przemysłowej szpuli z kablem. Kierowca został zatrzymany i tymczasowo aresztowany.
USA: Donald Trump usunie marihuanę z listy najcięższych narkotyków?
Stało się to, o czym spekulowano od miesięcy. Donald Trump, mimo oporu konserwatywnego skrzydła własnej partii, ma sfinalizować proces reklasyfikacji marihuany. Konopie mają trafić z surowego Wykazu I (gdzie są traktowane na równi z heroiną) do łagodniejszego Wykazu III substancji kontrolowanych.
Przemycali narkotyki z Hiszpanii w sklepach i automatach paczkowych. Rozpoczął się proces
Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces przeciwko trzem zatrzymanym i aresztowanym mężczyznom z Gdyni, Suszu i Bochni oskarżonym o przemyt narkotyków z Hiszpanii. Trafiały one do Polski za pośrednictwem firm kurierskich.
