Odurzamy się na różne sposoby od zawsze. Czym i jak, zależy od epoki i kultury.
Dopóki służące temu środki tkwiły w sferze sacrum, problem szkodliwości narkotyków nie istniał. W Turfanie, w północno-zachodnich Chinach, badacze odkryli w zeszłym roku grobowiec czterdziestolatka o europejskich rysach z VII w. p.n.e. To nie pierwsze takie znalezisko - już od jakiegoś czasu wiadomo, że Indoeuropejczycy mieszkali na terenie dzisiejszych Chin od przełomu III i II tysiąclecia p.n.e. Archeologów bardziej zdziwiło wyposażenie grobu - uprząż, łuk, harfa oraz prawie 800 g konopi (Cannabis sativa). Sucha i zasadowa gleba przyczyniła się do konserwacji ciała zmarłego oraz marihuany, która straciła co prawda zapach, ale zachowała zielony kolor. W laboratorium ustalono, że zioło miało wyjątkowo wysoką zawartość substancji psychoaktywnej zwanej tetra-hydrokannabinolem (THC). Niestety próby wyhodowania rośliny ze starożytnych nasion skończyły się porażką. Wstępnie spreparowane konopie wykorzystywano z pewnością jako środek leczniczy, choć nie wiadomo, jak je zażywano. Na 500 dotychczas odsłoniętych grobów indoeuropejskich marihuanę znaleziono jedynie w dwóch. Jasnowłosy mężczyzna był zapewne czarownikiem lub szamanem, na co wskazywałaby również obecność harfy. Marihuana sprzed 2700 lat nie znalazła się w Chinach przez przypadek.
Ojczyzną dziko rosnących konopi jest przecież Azja Środkowa. W Chinach uprawiano je już w IV tysiącleciu p.n.e. i wykorzystywano do produkcji sznurów i materiałów. Konopie nazywano "wielkim włóknem" lub "wielkim szaleństwem", a stosowano też jako środek znieczulający przed operacjami, dając do wypicia pacjentowi zmieszane z winem owoce. Muchomor rytualny Marihuana doskonale znana była również w Europie. W I tysiącleciu p.n.e. odurzali się nią Scytowie. Mówi o tym Herodot i świadczą pochodzące z VI w. p.n.e. kurhany z Pazyryku na Ałtaju, w których znaleziono mieszki z trawką i dwa zestawy do inhalacji. - Aby nie mieszać cennego dymu z dymem ogniska, zioło kładziono na rozpalone kamienie. Garnek z kamieniami stawiano w namiociku w kształcie tipi, do którego wsadzano głowę. Herodot wspomina, że odurzeni narkotykiem Scytowie ryczeli ze szczęścia - mówi archeolog dr Jerzy Bąbel. Choć obecność marihuany w Azji Środkowej wydaje się oczywista, to jej powiązanie z Indoeuropejczykami jest dużo ciekawsze. Archeologia zdaje się potwierdzać, że wędrowali oni po Eurazji nie tylko wraz ze swoją tradycją, religią i zwyczajami, ale i rytualnymi środkami odurzającymi. W pradziejach raczej nie zażywano konopi czy jakichkolwiek innych roślin halucynogennych dla czystej przyjemności. Wszystkie te rośliny należały do sfery sacrum. Uważano je za święte, gdyż wierzono, że wywołane przez nie odmienne stany świadomości umożliwiają kontakt z bogami, duchami i zmarłymi.
-Prawo do zażywania takich środków mieli zazwyczaj jedynie szamani i kapłani - mówi badacz szamanizmu i sztuki naskalnej dr Andrzej Rozwadowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.- W przypadku niektórych szamanów syberyjskich były to grzyby halucynogenne, często specjalnie przygotowane muchomory czerwone (A manita muscaria).
Ale narkotyki częściej stosowano w Nowym Świecie z tej prostej przyczyny, że rośnie tam znacznie więcej (około 150) gatunków roślin psychoaktywnych. Ponieważ stosowanie tych roślin, często mocno toksycznych, było niebezpieczne i wymagało przygotowania, wszelkie rytuały, w których one się pojawiały, obejmowało tabu. Najlepszym przykładem jest tajemnicza wedyjska soma, przez zaratusztrian zwana haomą, której zażywanie było stałym elementem religijnego kultu w Azji Środkowej. Soma na psyche W licznych opisach pojawia się informacja, że po jej zażyciu miało się wrażenie nieśmiertelności, wyjścia duszy poza ciało, latania, spotkania z bogiem. Brak przekazów nie pozwala dokładnie stwierdzić, co było głównym składnikiem somy. Pojawiło się mnóstwo interpretacji. Jedni twierdzili, że były to grzyby, po które specjalnie wyprawiano się na północ, inni, że była to ruta stepowa (Peganum harmala). Na początku lat 80. w jednej z turkmeńskich świątyń z II tysiąclecia p.n.e. znaleziono naczynia z przęślą skrzypowatą (Ephedra equisetina), zawierającą podnoszącą ciśnienie efedrynę i naczynia z konopiami.
- Pojawiły się głosy, że to przęśl stanowiła podstawę somy - mówi dr Bąbel. - Problem w tym, że po przęśli można poczuć się jak po kilku piwach, ale nie daje ona odlotu. Być może Indoeuropejczycy przemieszczając się na wschód i południe musieli znaleźć jakieś zamienniki dla mocniejszych narkotyków, jednym z nich była właśnie przęśl. Dr Rozwadowski komentuje:
- Jedna z nowszych hipotez mówiących, że pierwotną somą była ruta stepowa, sugeruje jednocześnie, że toksyczne działanie tej rośliny łagodzono dodając przęśl. Co ciekawe, znajdowana jest ona w grobach z II tysiąclecia p.n.e. osób o typie europoidalnym właśnie w Xinjiangu. Tutaj, na terenie zachodnich Chin, przęśl była zatem elementem rytuałów pogrzebowych znacznie wcześniej aniżeli konopie. Bardzo prawdopodobne, że i tę tradycję wprowadzili tam Indoeuropejczycy. Ale spór o somę trwa nadal. W życiu homo sapiens rośliny halucynogenne były obecne od zawsze, ponieważ szukający pożywienia człowiek próbował wszystkiego. Metodą prób i błędów dochodził do tego, które z roślin są jadalne, które trujące, a które wpływają na świadomość. Podczas gdy w Europie i Azji dominowały grzyby halucynogenne i konopie, w Nowym Świecie wykorzystywano kokę, pejotl czy jahe (yaje).
- Wskazówki dotyczące używania w pradziejach środków psychoaktywnych można znaleźć w sztuce naskalnej, choć należy zachować ostrożność, bo czasem niektóre wizerunki zbyt łatwo interpretowane są jako wykonane pod wpływem narkotyków - zauważa dr Rozwadowski. - Jest jeszcze inny sposób argumentowania,że w pradziejowej sztuce mamy do czynienia z dziełami powstałymi po zażyciu narkotyków. Wszyscy ludzie zażywający halucynogeny mają podobne wizje narkotyczne.
W książce "Prahistoria sztuki" prof. Jerzy Gąssowski wspomina o tzw. fosfenach (graficznych motywach jawiących się w polu widzenia, będących reakcjami układu wzrokowego na procesy zachodzące w mózgu w stanach zmienionej świadomości), które są wywołane m.in. zażywaniem narkotyków. Linie faliste, rzędy punktów, kręgi, słońca, gwiazdy, spirale, trójkąty czy romby - te uniwersalne wzory są obecne w sztuce naskalnej od tysięcy lat we wszystkich zakątkach świata. Mak jak lek Ale nawet jeśli wszystko zaczęło się od grzybów, to neolityczną Europę zdominował w pewnym momencie inny narkotyk, nie specjalnie halucynogenny - wyrabiane z maku lekarskiego (Papaver somniferum) opium.
- Najstarsze, liczące 7 tys. lat, makówki znaleziono w Hiszpanii w jaskini los Murciélagos w Almerii, trochę młodsze są ziarna maku znalezione w Szwajcarii, Francji, Niemczech - tłumaczy dr Bąbel. - Produkcja opium wiązała się z neolityzacją, gdyż wymagała osiadłego stylu życia (pola makówek trzeba było pilnować). Archeolodzy oprócz maku znajdują tzw. flasze z kryzą - małe naczynka w kształcie odwróconych makówek. Badania laboratoryjne egipskich naczynek tego typu wykazały, że przechowywano w nich opium. U nas flasze z kryzą występują od połowy IV tysiąclecia p.n.e. w tzw. kulturze pucharów lejkowatych. Opium zażywano doustnie lub palono w specjalnych glinianych fajkach. Niewykluczone, że znajdowane w grobowcach gliniane łyżeczki służyły do podgrzewania soku makowego, by zgęstniał. Mak wykorzystywano przede wszystkim jako środek nasenny i łagodzący ból, który w dużych dawkach mógł nawet powodować śmierć.
- Opium w kulturach starożytnych wiąże się silnie z kobiecym aspektem religii - kultem wielkiej matki, płodności i przodków - mówi dr Bąbel. - Zażycie opium powodujące zanikanie bólu umożliwiało łagodne przejście poprzez sen w zaświaty. W basenie Morza Śródziemnego jednym z ważniejszych miejsc produkcji opium był Cypr. Wskazują na to zarówno osady na ściankach naczynek, w których znaleziono pozostałości alkaloidów, jak i teksty egipskie wspominające, że to właśnie stamtąd sprowadzano narkotyk. O obecności opium w kulturze antycznej świadczy również mitologia. U Greków i Rzymian mak był symbolem bogini Demeter oraz licznych bogów snu i zapomnienia (m.in. Morfeusza czy Hypnosa), makówki rosły nad Styksem. Sok makowy stosowali również Sumerowie, Asyryjczycy, Kreteńczycy, Egipcjanie, potwierdzają to figurki bogiń z makówkami na głowie oraz teksty. Podczas gdy w neolicie wywołujące senność i otępienie opium stosowane było najprawdopodobniej w rytuałach związanych ze śmiercią, w antyku traktowano je jako silne i niebezpieczne lekarstwo. Ponieważ opium nie powoduje wizji, nie nadawało się do praktyk szamańskich, wychodzenia z ciała. Do tego Europejczycy wykorzystywali grzyby i konopie.
Według zajmującego się badaniem historii używek dr. Jerzego Bąbla wzrost popularności konopi wiązał się z wielką rewolucją w połowie III tysiąclecia p.n.e. Miała wówczas miejsce pierwsza katastrofa ekologiczna związana ze zmianami klimatu i wyjałowieniem ogromnych terenów przez rolnictwo żarowe.
- Rolnictwo i wielkie neolityczne osady upadły, w Europie Wschodniej i Środkowej pojawiły się stepy - mówi dr Bąbel. - Ludzie zaczęli ratować się, przechodząc na pasterstwo, ale ta zmiana systemu gospodarczego wiązała się ze zmianami społecznymi, kulturowymi i religijnymi. Przetrwanie zależało od mężczyzn-pasterzy i wojowników chroniących stad bydła, w religii głównym bóstwem stali się również waleczni bogowie - hinduski Indra, skandynawski Thor czy Zeus w swej pierwotnej postaci - wielka bogini matka odeszła w zapomnienie. Zmieniają się też rytualne używki. Już nie sen, wyciszenie i izolacja stają się celem, ale szał i narkotyczne wizje. W etosie wojowników pojawiły się używki, które miały łagodzić stały stres związany z wieczną rywalizacją o pozycję, walką i zagrożeniem życia, cenne stały się podnoszące adrenalinę i zmniejszające poczucie lęku dopalacze. Najlepszą rośliną okazały się konopie - nie miały one aż tak silnego działania halucynogennego jak grzyby i nie były aż tak niebezpieczne, w dodatku nie wymagały osadnictwa, gdyż rosły dziko i to najczęściej tam, gdzie przebywało bydło użyźniające ziemię swymi odchodami. Marihuana stała się podstawową substancją wykorzystywaną przez ludy pasterskie w różnego rodzaju kultach
. - Zażywanie marihuany przez Scytów w trakcie pogrzebów miało umożliwić towarzyszenie zmarłemu w zaświatach i w spotkaniach z bogami, natomiast "szał wikingów" miał uodpornić ich przed walką i dodać kurażu - tłumaczy dr Bąbel. - Z etosem wojownika łączyło się też picie rozweselającego i jednoczącego społeczność wojów alkoholu. Ale popularność alkoholu jest niezmienna od momentu, kiedy człowiek nauczył się wytwarzać piwo, miód i wino. Alkohol przeważnie nie był objęty sacrum, był łatwiej dostępny, a jego nadużycie nie było aż tak groźne. Nie ma żadnych wątpliwości, że w starożytnym Egipcie, Rzymie czy Grecji więcej było alkoholików niż narkomanów.
Narkotyki to dziś temat niewygodny. Kojarzy się z zaćpanymi ludźmi oblegającymi dworce i parki miejskie, z mafią, przestępczością, dyskusją o legalizacji tzw. narkotyków miękkich. Spór o nie przeniósł się również do nauki. Jedni badacze w ogóle nie zauważają obecności substancji psychoaktywnych w pradziejach i starożytności, inni znowu wszędzie się ich doszukują. W sporze tym niektórzy zapominają o najważniejszym - przedtem rośliny, które dają wrażenie przejścia do innego świata i pozwalają zobaczyć niewidzialne, łączono z bogami i duchami, przez co uważane były za święte. Problem narkomanii pojawił się dopiero z desakralizacją halucynogenów.
- Narkotyk był jak komunikant w Kościele katolickim - mówi dr Bąbel. - Nie wyobrażamy sobie, by ktoś, komu się chce pić, podchodził w czasie mszy do księdza i wypijał wino mszalne. Nikt nie miał też prawa wchodzić bezkarnie do świata duchów, to było niebezpieczne, więc obłożono to ścisłą kontrolą, mającą uzasadnienie kultowe i religijne. Rośliny halucynogenne nie były też tak uzależniające jak dzisiejsze wypreparowane laboratoryjnie i ulepszane chemicznie substancje narkotyczne. Pierwotnie zażywanie narkotyków miało więcej nieprzyjemnych skutków ubocznych. Nie brano też narkotyków z pobudek czysto hedonistycznych.
- Żaden szaman nigdy nie używał narkotyków dla przyjemności - mówi dr Rozwadowski. - To stosunkowo niedawno, szukając dodatkowych wrażeń, ludzie sięgnęli po stare techniki i przerobili je na własną modłę. Niektórzy twierdzą, że stojący ponad prawem władcy starożytni - Kleopatra, Neron, Hadrian czy Marek Antoniusz - nadużywali opium.
Włoski historyk starożytny i farmakolog Paulo Nencini twierdzi, że starożytni nie zażywali masowo opium nie tylko ze względu na jego świetnie znane negatywne efekty. Opium zobojętniało, co kłóciło się z ich racjonalnym podejściem do życia. Ale nawet jeśli rzeczywiście istniały pojedyncze przypadki uzależnień, a opium było ogólnodostępne, to w antyku nigdy nie pojawił się problem narkomanii. Narkotyki znikły wraz z chrześcijaństwem i zostały na nowo odkryte i przywiezione spoza Europy przez podróżników kontaktujących się ze społecznościami, które nadal zażywały je w celach kultowych. Ponowne odkrycie konopi, opium i innych halucynogenów, pozbawionych już swej ochronnej symboliczno-religijnej otoczki, nie wyszło nam na dobre.
Komentarze