.
.
jesli kiedys napisze z tego trip report, to znaczy, ze wszystko
poszlo na
marne...
19-letni Lonnie James Beatty z North Apollo w Pensylwanii był pod wpływem LSD, gdy zdecydował zrzucić siebie ubranie i nasmarować się olejem do smażenia. Nagi i lepki nastolatek najwyraźniej stracił kontakt z rzeczywistością, bo rzucił się w kierunku domowników i zaczął im grozić.
Jak donosi nydailynews.com, 16 stycznia Beatty zdemolował dom, a następnie zaatakował znajdujące się w nim dwie kobiety i trójkę dzieci. Ich jedynym obrońcą był pies, który zaczął gryźć młodego agresora. Spanikowani domownicy ukryli się w łazience i stamtąd zawiadomili policję.
Pomieszczenie nie okazało się jednak dostatecznie bezpieczne, bo w obawie przed nieprzewidywalnymi działaniami chłopaka cała piątka wydostała się na zewnątrz przez łazienkowe okno i ukryła w samochodzie.
Kiedy na miejsce dotarła policja, Beatty zaskoczył ich w drzwiach frontowych, mając na sobie wyłącznie skarpetkę i wykrzykując „nie, nie, nie, nie, nie”. Chłopak wyskoczył z domu prosto na ośnieżoną ulicę i zaczął biegać po śniegu. Według relacji funkcjonariuszy zmierzał w kierunku samochodu, w którym ukrywała się jego rodzina. To skłoniło ich do użycia paralizatora.
Policjanci relacjonowali, że jego ciało było pokryte czymś, co wyglądało na pierwszy rzut oka jak jego własna krew. Później okazało się, że chłopak namaścił się kuchennym olejem.
Młody mężczyzna został zatrzymany pod zarzutem ataku na swoją własną rodzinę. Przed sądem stanie jednak za utrudnianie aresztowania i zakłócanie porządku, bo jego rodzina odmówiła składania zeznań.
Incydent relacjonowały wszystkie lokalne media, wśród nich amerykańska rozgłośnia Peoria's.
.
.
jesli kiedys napisze z tego trip report, to znaczy, ze wszystko
poszlo na
marne...
wolna chata, spotkanie z przyjaciółmi, półdniowy trip na mieście
Uprzedzam, że jestem w trakcie pisania pod wpływem kodeiny, przez którą naszła mnie chęć opisania naszej trzydniowej przygody z narkotykami.
Trzydniowy festiwal Sadhana Open Air. Nastawienie w 100% pozytywne.
Rzecz działa się na Sadhanie – cokolwiek małokalibrowym (~150 osób) festiwalu na otwartym powietrzu, urządzonym na obrzeżach Domachowa, niedaleko trójmiasta.
Pole, las, mały chill stage, niewiele większy main, stoisko z jedzeniem i piciem. Namioty, lubiani (bardzo) i zaufani ludzie w ilości czternastu + ja. Dużo dragów. Cudnie.
Nastawienie pozytywne, zajebiści ludzie obok mnie, zero stresu.
Faza właśnie odpuściła i na obecna chwię czuję tylko przyjemny lekki zjazd fazy.
Jakiś czas temu planowałam spróbować Benzy jednak jakoś nie było okazji. Akurat dzisiaj spotkałam się z zaufanymi osobami które w dodatku chętnie również by coś zarzuciły. Mieszkanie było całkowicie puste więc bylismy tylko we 3 bez obawy o przysłowiowy przypał. Z samego rana przygotowałam Benzy do szamania więc na pojawienie sie gości było już gotowe. Spotkalismy sie około 16-17 godziny, zarzuciliśmy praktycznie zaraz po tym.