Zmarł profesor Jerzy Vetulani

Jeśli nie trafiliście na tę informację wcześniej, zawiadamiamy Was ze smutkiem, że w wieku 81 lat, zapewne w następstwie obrażeń odniesionych w wypadku z 2 marca, zmarł profesor Jerzy Vetulani.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Redakcja [H]

Odsłony

172

Jeśli nie trafiliście na tę informację wcześniej, zawiadamiamy Was ze smutkiem, że w wieku 81 lat, zapewne w następstwie obrażeń odniesionych w wypadku z 2 marca, zmarł profesor Jerzy Vetulani.

Oprócz swoich zasług na polu nauk przyrodniczych, psychofarmakologii, neurobiologii i biochemii oraz popularyzacji tych dziedzin, profesor Vetulani był też orędownikiem racjonalizacji polityki narkotykowej i społecznego podejścia do substancji psychoaktywnych w ogóle. Na swoim blogu, podczas wystąpień publicznych i w mediach wielokrotnie występował przeciwko uprzedzeniom i prostował funkcjonujące w powszechnej świadomości przeinaczenia dotyczące tej sfery. Jego rolę, jako jednego z nielicznych polskich autorytetów naukowych konsekwentnie występujących przeciw błędnym mniemaniom na temat substancji psychoaktywnych i ich użytkowników, trudno przecenić.

"Możemy przypuszczać, że śmierć jest dość przyjemna. W naszym mózgu chwilę przed nią znacznie podnosi się poziom serotoniny, odpowiedzialnej za przyjemne doznania. Poza tym, nawet jeśli wcześniej ktoś cierpi, to w samym momencie umierania ból znika, bo zmysły działają coraz słabiej" - analizował w rozmowie z Marią Mazurek z "Gazety Krakowskiej" w roku 2014. Mamy nadzieję, że miał rację.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

:-( (niezweryfikowany)

Smutna wiadomość. :-(
Zajawki z NeuroGroove
  • 1P-LSD
  • Bad trip

Nienajlepszy stan psychiczny, pusty dom, późna jesień

Mając w pamięci swoją psychodeliczną inicjację (jakby ktoś był ciekaw, ostatni TR opowiada o tamtej nocy), jej zbawienne skutki oraz naprawdę gładkie wejście, tym razem postanowiłem popływać w "nieco" głębszej wodzie. O ja naiwny, o ja niecierpliwy, biada mi i biada tym, którzy myślą jak ja wtedy. Naczytałem się kilku opowieści o wysokich dawkach LSD i myślałem, że jestem już wręcz psychodelicznym wybrańcem, którego nie ruszy nic. Przyszedł dzień próby, o czym postaram się opowiedzieć najciekawiej, jak tylko się da (i na ile pamięć pozwoli, bowiem miało to miejsce 5 lat temu).

  • Benzydamina
  • Przeżycie mistyczne

Szybkie zakupy w aptece, wyprawa do przyjaciółki i gnicie z nią, potem konfrontacja z rodzicielką i swój pokój

 Na samym wstępie dodam, że to był mój pierwszy raz z benzydaminą i nie tego się spodziewałam po Tantum Rosie. Znaczy to pasowało do opisywanych efektów, ale mogłabym je ubrać w inne słowa.

T=-17:20

  • 1P-LSD
  • 4-HO-MIPT
  • Ketony
  • Miks

Dom. Lato. Cisza i spokój w sam raz na rozkminy i spróbowanie nowej substancji jaką jest dla mnie 4-CMC. Nastawiam się na to, że będę ją sprawdzał powoli i być może potem z czymś pomieszam, bo z ketonami nie mam najmniejszego doświadczenia.

[notatka na wstępie: w nawiasach kwadratowych komentarze do tekstu pisane całkiem już na trzeźwo z perspektywy czasu. Może się komuś przydadzą...]

ok. 17:00 wzięto 100mg 4-cmc (refresh) donosowo.

ok 18:00 tabletka 4-meo-mipt oralnie i dorzutka ok kolejne 100mg 4-cmc donosowo. Na symptomy odwodnienia pito duże ilości wody.

  • DOI

Substancja: DOI ( 2,5-dimetoksy-4-jodoamfetamina )

Dawka: 3,5 mg

Doświadczenie w fenetylaminach: XTC, amfetamina, 2C-E, 2C-I, 2C-

T-2, San Pedro.


Było to moje najgłębsze chyba doświadczenie z fenetylaminami.

Dzieliło się wyraźnie na trzy fazy. Pierwsza - wejście, mdłosci,

nieprzyjemne efekty, druga - natłok halucynacji i pozytywnych i

negatywnych efektów, przerost nad naszymi możliwosciami, trzecia

- stabilizacja. Trwało w sumie 16 h.