Zapanowało prawo linczu

Pierwsze strony gazet są już za małe, by pokazać wszystkie kałuże krwi i trupy, których z godziny na godzinę przybywa. Drastyczne zdjęcia ofiar mordów natychmiast trafiają na czołówkę. Tajlandia rozpoczęła bowiem wojnę z narkobiznesem.

Anonim

Kategorie

Źródło

DANIEL KESTENHOLZ
Angora

Odsłony

4990

Do tej pory na frontach tej wojny zginęło około 1500 osób. Rozpoczęto kampanię w sposób bezwzględny i przy olbrzymim bombardowaniu propagandowym, potem jednak sytuacja trochę się uspokoiła. Wojna w Iraku i rozprzestrzenianie się SARS-u zepchnęły w cień wydarzenia z nią związane. Szybko zapomniano o ofiarach, a wśród nich znalazł się i uczeń, i ciężarna kobieta, i zwykli wieśniacy.

Do tej pory ludzie pamiętają wypowiedzi premiera Thaksina Shinawatry, głównego architekta kampanii antynarkotykowej, gdy obejmował urząd przed dwoma laty: - Nie, nie jestem skorumpowany - zapewniał ze łzami w oczach. Ten jeden z najbogatszych ludzi w królestwie stanął wówczas przed sądem oskarżony o fikcyjne przekazanie udziałów w swoim impreium telekomunikacyjnym "Shinawatra" zatrudnionym przez siebie ogrodnikom, szoferom i służącym po to, by nie płacić podatków. - To jakaś pomyłka, zapewniał, nic więcej. Wspomniał o sprzysiężeniu przeciwko niemu. Jest niewinnie oskarżony, a przecież chce tylko służyć swojemu krajowi. Ku zdziwieniu obserwatorów sąd oczyścił go z oczywistych zarzutów. W chwilę po uwolnieniu Thaksin dał w publicznej wypowiedzi upust swojej niechęci do systemu, który w taki sposób może prześladować i niszczyć uczciwego człowieka...

Wielu ludzi w Tajlandii marzy o takiej wyrozumiałej sprawiedliwości, większość spośród półtora tysiąca rozstrzelanych ostatnio praktycznie bez sądu nie miała żadnych szans na uczciwy proces. 1 lutego Thaksin ogłosił bowiem bezwzględną wojnę z narkotykowymi baronami. W kwietniu kampania ma się zakończyć - zgodnie z założeniami królestwo ma być oczyszczone z handlarzy narkotyków i innych kryminalistów związanych z tym procederem.

Od początku nie było pardonu. W pierwszych dwóch tygodniach zginęło ponad 500 osób. Większość zabito podczas wzajemnych porachunków gangów - tak za każdym razem informowały władze. - Kryminaliści zabijają kryminalistów - zapewniał premier Thaksin, którego rząd nie uznał za stosowne rozpoczynać śledztwa w poszczególnych przypadkach ani nawet dokonywać oględzin zwłok.

Przeciwnie, gdy w niektórych przypadkach lekarze i policjanci usiłowali dociec faktycznych przyczyn śmierci, władze nakazywały wręcz zaniechanie prowadzenia dochodzeń.

Zapanowało prawo linczu. Krajem zawładnął strach. Ludzie na prownicji po zapadnięciu zmroku zamykali się na głucho w swoich domach.

Wśród ofiar znalazła się pewna starsza kobieta, która codziennie sprzedawała kilka pigułek amfetaminy, dziewięcioletni chłopiec i ciężarna kobieta. - Wszystkich zabili inni dealerzy, którzy obawiali się dekonspiracji - brzmiało za każdym razem wyjaśnienie policji. Jest w Tajlandii publiczną tajemnicą, że często sama policja jest mocno zaangażowanaw rozprowadzanie narkotyków.

Minister spraw wewnętrznych Wan Noor Muhammad Noor Matha ujawnił, że krązy "czarna lista" z nazwiskami kilkudziesięciu polityków, urzędników i funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, ciągnących zyski z handlu narkotykami. Dawał publicznie wyraz swojemu zaskoczeniu, jak ważne nazwiska są na tej liście. Mimo szumnych zapowiedzi wystąpień przeciwko ludziom z "kręgów władzy", nie zatrzymano jednak do tej pory żadnej grubej ryby, podczas gdy pomniejszych dealerów skazywano na kilka lat więzienia za posiadanie choćby kilku pigułek.

"Ya ba" to istna zaraza w Tajlandii. "Wariackie pigułki" powstają w ruchomych laboratoriach w niespokojnym terenie, gdzieś na pograniczu z Birmą. Cały kraj jest dosłownie zalany tą odmianą amfetaminy. Corocznie do tajlandzkich szkół, do kierowców ciężarówek, do nocnych klubów, ba, nawet do przedszkoli, trafia około 500 milionów pigułek różnego koloru i kształtu. Jedna porcja "ya ba" kosztuje kilka centów i daje taki zastrzyk energii, który pozwala na całonocną zabawę albo na ciężką pracę od rana do nocy. Wraz z rozpoczęciem obecnej kampanii ceny drastycznie skoczyły jednak do góry. Gwałtownie wzrosła także liczba napadów i rabunków, a bez "ya ba" spadła też wydajność pracy, bo pracujący ponad siły ludzie nie są w stanie wytrzymać tempa. Wszystko to powoduje gwałtowne reakcje. Nie, naród nie wyległ wprawdzie na ulice, protestując przeciwko tej brytalnej akcji rozpętanej przez rząd. Przeciwnie: tysiące dealerów detalistów zgłasza się na policję, poddając się dobrowolnej terapii odwykowej.

Oprócz brutalnej trwa też "łagodna" kampania: policja konfiskuje wille, samochody i konta bankowe ludzi, którzy dorobili się "podejrzanego bogactwa".

Uderzyć handlarzy po kieszeni - tak, to najbardziej boli. Taki jest zdaniem rządu najskuteczniejszy środek walki z narkotykowymi baronami. Ale z drugiej strony polecenie zlikwidowania kogoś, "kontrakt" na konkretną osobęm kosztuje w Tajlandii zaledwie parę setek dolarów. Znikają więc bez wieści zarówno świadkowie, jak i wrogowie, a także osoby postronne, które przypadkowo wiedzą za dużo. Wyjątkowo tylko dochodzi do śledztwa i procesu. Kto ma nazwisko, nie musi się niczego bać.

Narkotyki nie są jednak większą plagą niż korupcja, pisze tajlandzki dziennik "The Nation", czyniąc łatwą do odcyfrowania aluzje do wspomnianego uniewinnienia premiera Thaksina przez sąd. Setki ludzi zginęło podczas tej rozpętamej właśnie wojny antynarkotykowej, w tym wielu całkiem niewinnie. Dzieci straciły ojców, rodziny - synów. "Złożyć w ofierze czyjeś niewinne życie - pisze gazeta - podczas gdy prawdziwi przestępcy unikają kary, to istna parodia sprawiedliwości". (wf)

DANIEL KESTENHOLZ
Bangkok

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

AleX (niezweryfikowany)

no nie mamy tak zle.. <br>btw wie ktos cos o tej ich odmianie fety ?
Black Panther (niezweryfikowany)

no nie mamy tak zle.. <br>btw wie ktos cos o tej ich odmianie fety ?
AleX (niezweryfikowany)

no nie mamy tak zle.. <br>btw wie ktos cos o tej ich odmianie fety ?
Cyprian (niezweryfikowany)

to juz jest burdel na wieksza skale i mysle ze conajwyzej sie powiekszy !!!
Zajawki z NeuroGroove
  • Klonazepam
  • Pierwszy raz

W miare dobry humor,popołudnie w domj

 

Wstęp

Na sam początek napisze że kontakt z benzo miałem nie raz,aczkolwiek kusiło spróbować tego sławnego klona,udało sie zdobyć,Nie spodziewałem sie fajerwerek

Ale do rzeczy

 

15:10 wrzucam pierwsze 0.5 i czekam na efekt

  • Bad trip
  • Grzyby halucynogenne

Noc, wolny pokój. Humor nie był ani zły ani dobry, nie miał zbyt wielkiego wpływu na doświadczenie.

Opisany tutaj trip miał miejsce właściwie niecały tydzień, po 'podróży' na której zażyłem 3 gramy wysuszonych grzybów. Czemu tak szybko? Żeby logicznie to sprostować, musiałbym opisać poprzedniego tripa, ale jakoś nie mam ochoty więc w skrócie powiem, że przed pierwszym razem bardzo chciałem wykorzystać doświadczenie wizualnie, co mi się nie udało gdyż nie byłem wtedy sam i większość tripa przeszło śmiechami i lataniem po mieszkaniu. Tolerancja zeszła, a po poprzednim tripie jakoś nie obawiałem się, że coś złego może się stać.

  • Dekstrometorfan
  • Tripraport

Set: Pozytywny nastrój, lekka ekscytacja ale utrzymuję wewnętrzny spokój. Setting: Piątek wieczór, senne kilkutysięczne miasteczko. Miejscówka nr1: kilkuosobowa posiadówa przy browarze w zacisznym miejscu koło szkoły i bliskości lasu. Miejscówka nr2 (docelowa): Miniobóz gdzieś w polach, ok 1 km od miejsca nr1.

Prolog

  • Grzyby halucynogenne
  • Marihuana
  • Pierwszy raz

Pozytywne nastawienie na nowe doświadczenie. Oszołomiony ciekawością działania grzybków. Las okalający wioskę w której spędziłem sporą część dzieciństwa. Starannie dobrane miejsce. Zagajnik otoczony mokradłami. Śpiew ptaków, szum drzew.

Godzina mniej więcej 14:50, bardziej mniej niż więcej.
Wyciągam odmierzoną porcję pieczarek. Waga wskazywała 1,5 grama. Odrzucam kilka egzemplarzy, nie wyglądają apetycznie. Finalnie wyszło pewnie z 1,2-1,3 grama. Z niechęcią rozgryzam suche kapelusze i łodygi, popijam sokiem pomarańczowym...