Mogłam być ulubienicą cara narkotykowego, jedną z jego najmocniejszych kart. Mogłam pojawiać się w każdej rubryce antynarkotykowej w mediach, jak matka Leah Betts
[brytyjskiej 18-latki, która zmarła po zażyciu ecstasy i wypiciu zbyt dużej ilości wody – herbie]. Mogłam być zapraszana przez Tony’ego Blaira, poważana przez ministra spraw wewnętrznych.
Ból, przez który przeszłam, kiedy mój syn został aresztowany i wysłany do więzienia mógłby zostać użyty jako kolejny potężny przekaz dla młodych ludzi, aby unikali oni „demona narkotyków”. Spójrzcie na cały ten ból, który możecie wyrządzić swoim rodzicom. Jeśli narkotyki was nie zabiją, możecie iść do więzienia na długie lata, naznaczeni na całe życie brzemieniem przeszłości kryminalnej. Więc uczcie się na moim przykładzie, słuchajcie co mówi car narkotykowy, premier, minister spraw wewnętrznych, wasza matka, i przede wszystkim respektujcie prawo!
To byłoby proste do wykonania. Ale byłoby to niewłaściwe i podłe. Im więcej dowiadywałam się o tym, co robił mój syn i jego przyjaciele, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że to tacy ludzie jak ja przyczyniali się do stwarzania najgorszych problemów powodowanych przez używanie narkotyków. Z powodu niewiedzy i strachu, odmawiamy stawienia czoła rzeczywistości. Po cichu w dalszym ciągu przyzwalamy innym zajmować się problemem, który dotyczy nas wszystkich. Nierozważnie nie dostrzegamy tego, że to właśnie oni powodują całe to zamieszanie.
Mój syn, student uniwersytetu, został aresztowany w roku 1995. On i jego przyjaciele, których nie znaliśmy z moim mężem, rozrywkowo zażywali narkotyki. Miałam pewne podejrzenia, że mój syn pali marihuanę, ale nie myślałam, że jest to coś co robi często, ani że jest to rozpowszechnione wśród jego kolegów. Kupowali marihuanę na zmianę. Pewnego dnia, gdy mój syn kupował trochę marihuany, żeby je wypalić wspólnie z nimi, człowiek, który ją sprzedawał zaoferował mu także 50 pigułek ecstasy. Mój syn się zgodził i schował tabletki w doniczce w pokoju. Jednak ecstasy jest narkotykiem należącym do klasy A [w Wielkiej Brytanii: o najwyższej klasie szkodliwości], więc kiedy został osądzony i skazany za posiadanie narkotyków z zamiarem ich sprzedaży, nie było innej alternatywy jak wyrok więzienia.
To był kompletny szok. Na początku myślałam, że to oznacza, że mój syn jest uzależnionym narkomanem. Wówczas zdałam sobie sprawę, że ma on problem, ale nie z narkotykami, ale z prawem.
Przez ostatnie sześć lat dowiadywałam się wszystkiego co mogłam na temat narkotyków i tego, jak są one traktowane przez prawo. Stało się dla mnie oczywiste, że ustawa z roku 1971 dotycząca nadużywania narkotyków jest przestarzała. Jest niebezpieczna i szkodliwa, zarówno dla narkomanów jak i osób używających narkotyków tylko rozrywkowo. W niezamierzony sposób oddaje monopol na dostarczanie narkotyków w ręce kryminalistów. Używanie nielegalnych substancji rozszerzyło się i rozpowszechniło. Więcej ludzi niż kiedykolwiek przedtem przebywa dziś w więzieniach z powodu narkotyków lub cierpi bądź umiera z ich powodu. Jednocześnie coraz więcej ludzi używa narkotyków i nic złego się im nie dzieje.
Prohibicja okazała się rozwiązaniem straszliwie nieudanym. Jest nieuniknione, ze tego rodzaju polityka załamie się, ponieważ pozbawia ludzi czegoś, co jest dla nich najbardziej podstawową rzeczą: ludzkiej natury. Nie chodzi tylko o to, że owoc zakazany pociąga. Chodzi bardziej o to, że zakazany owoc może smakować, a ryzyko jest czasem częścią tego smaku. Jeśli będziemy unikać prawdy zawartej w tym założeniu, ryzykujemy tym, że młodzi nie będą chcieli nas słuchać. Jeśli ważniejsza będzie dla nas kontrola niż bezpieczeństwo, nie będziemy zasługiwać tego, aby nas słuchano.
Rozrywkowe używanie narkotyków i uzależnienie to dwie różne sprawy. Przeciwnie do tego, co często się mówi, nie idą one ze sobą w parze. Wiele osób rozrywkowo pijących alkohol nie zostaje alkoholikami. W niczym nie pomaga tu stosowanie odrębnych zasad do traktowania uzależnienia od legalnych i nielegalnych substancji. Wielu osób uzależnionych od narkotyków nie będzie się teraz wysyłać do więzień, ale zamiast tego zaoferuje się im udział w programach rehabilitacyjnych. Jednak, w przeciwieństwie do alkoholików, wciąż będą oni mieć nad głową wielką karzącą rękę. Jeśli w teście okaże się, że wciąż używają narkotyków, pójdą do więzienia.
W ten sposób ignoruje się fakt, że uzależnienie jest chorobą. Nie wszystkich narkomanów uda się wyleczyć, więc jak można traktować karę jako rozwiązanie? Nie ma też dowodów na to, że kara działa odstraszająco. Wielka Brytania ma jedne z najostrzejszych kar w Europie za przestępstwa związane z narkotykami, a jednak wciąż przodujemy w używaniu narkotyków.
Trudno było nam sprzeciwić się obecnemu status quo, poddawać w wątpliwość prawo. Wiele osób uważa, że skoro coś zostało uznane za prawo, to musi to być właściwe. Jednak prawo, które powoduje coraz więcej ofiar, prawo, które czyni kryminalistami 70% wszystkich ludzi poniżej 25 roku życia jest złym prawem.
Na początku czułam się samotna i bezsilna. Miałam wsparcie ze strony rodziny i przyjaciół i wszyscy, którzy znali mojego syna byli przerażeni tym co mu się przytrafiło. Po prostu nie mogli uwierzyć w to, że został on wysłany do więzienia na dwa i pół roku. Wtedy dowiedziałam się o grupie zwanej Transform, której celem jest tworzenie skutecznego prawa. Połączyliśmy wysiłki, a liczba członków tej grupy szybko wzrasta.
Kara, którą otrzymał mój syn była o wiele gorsza, o wiele bardziej niebezpieczna niż jego przestępstwo. Tysiące młodych ludzi otrzymują wyroki kryminalne za drobne przestępstwa związane z narkotykami. Niszczy to ich życia, nie pozwalając im wyjeżdżać do niektórych krajów i blokując im możliwości kariery zawodowej. Niektórzy najbardziej pechowi z nich trafiają do więzień, gdzie są poddawani brutalnemu, nieludzkiemu traktowaniu.
Jednak najbardziej zachęcającą rzeczą był raport Fundacji Policyjnej z marca 2000 roku. Było to niezależne badanie dotyczące efektywności Misuse of Drugs Act (Ustawy o nadużywaniu narkotyków), prowadzone przez ekspertów pod przewodnictwem pani Ruth Runciman. Raport zalecał zmianę klasyfikacji niektórych narkotyków w taki sposób, aby klasyfikacja ta odzwierciedlała odpowiednio powodowane przez nie zagrożenie. Zauważa on, że gdyby traktowano alkohol i tytoń wg tych samych kryteriów, należałyby one, odpowiednio, do klasy A i B. Klasa A to grupa najbardziej niebezpiecznych narkotyków, do której należą heroina i crack.
Komisja pani Runciman stwierdziła, że konopie są mniej niebezpieczne niż tytoń i zaleciła, aby zostały one przeniesione do klasy C. Raport stwierdza, że koleżeńskie dzielenie się narkotykami bez chęci zysku to nie to samo co ich sprzedaż. Dla nas było to nie tylko ważnym potwierdzeniem naszych opinii, ale także triumfem zdrowego rozsądku.
Media poświęciły raportowi Fundacji Policyjnej wiele uwagi. Uważały, że ukazał on praktyczną metodę naprawienia prawa i uczynienia go właściwym. Jednak rząd tego nie uczynił. Raport został natychmiast odrzucony, ponieważ wprowadzenie któregokolwiek z jego zaleceń „dałoby niewłaściwy sygnał”. Dziesięć miesięcy później Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oficjalnie potwierdziło odrzucenie raportu.
Raport Fundacji Policyjnej był dużym rozczarowaniem dla rządu, ponieważ nie popierał przyjętej przezeń strategii. Eksperci, którzy brali udział w badaniach nie musieli zachowywać politycznej poprawności po to, aby ponownie wybrano ich do władz. Celem badań nie było nakręcanie rządowej propagandy. Dlatego właśnie komisja pani Runciman zasługuje na to, aby jej wysłuchać i potraktować poważnie.
Rząd pompuje coraz większe sumy pieniędzy w przemysł walki z używaniem i sprzedażą narkotyków. Jego wierni pomocnicy, pod przewodnictwem cara narkotykowego, a wraz z nimi służby egzekwujące przestrzeganie prawa, grupy zajmujące się edukacją na temat narkotyków i pracownicy służby zdrowia są mu posłuszni. Jednak działa to na takiej zasadzie jak mafia. Masz pracę i otrzymujesz swoje fundusze tylko wtedy, gdy nie kwestionujesz prawa lub strategii rządu.
Ludzie boją się przemówić głośno, ponieważ mają zbyt wiele do stracenia. Jednak ja mogę powiedzieć to, czego ci, którzy są u władzy nie chcą usłyszeć: nie mam nic do stracenia. To zaszczyt dla mnie prowadzić kampanię w tej sprawie i będę robić to nadal.
Hope Humphreys
Sunday Independent, UK
15 lipca 2001
Komentarze