Dyrektor Zespołu Szkół Elektronicznych postawił sprawę jasno: Dealujesz - wylatujesz, bierzesz - musisz iść na leczenie. To pierwsza szkoła w Olsztynie, w której uczniowie poddawani są narkotestom.
- Z informacji policji i rozmów z młodzieżą wynikało, że wielu naszych uczniów bierze lub rozprowadza narkotyki. Uznaliśmy więc, że trzeba coś z tym zrobić - mówi Krzysztof Salczyński, dyrektor ZSE.
Obawy te potwierdziły wyniki ankiet przeprowadzonych wśród uczniów. - Zdecydowana większość przyznała, że miała kontakt z narkotykami - mówi Danuta Norojczyk, pedagog szkolny.
Rada Pedagogiczna "elektronika" zdecydowała o zakupie testów. W gabinecie szkolnej pielęgniarki każdy uczeń podejrzany o "branie" może być przebadany na obecność narkotyku.
- Nie naruszamy żadnych zasad. Rodzice musieli podpisać oświadczenia, czy zgadzają się, aby ich dziecko było poddane takim testom - mówi dyrektor.
Pełnoletni uczeń ma prawo odmówić. Wtedy jednak jest przekazywany policji i to ona sprawdza, czy jest pod wpływem środków odurzających.
Biorą coraz częściej
Nauczyciele uważają, że tak znaczna skala narkomanii w ZSE wynika stąd, że ponad połowa uczniów jest spoza Olsztyna i mieszka w internacie.
- Nie mają kontaktu z rodzicami. Dlaczego biorą? W stresie, z ciekawości, z nudów. Szukają rozrywek, a narkotyki są dla nich najatrakcyjniejszą alternatywą.
Do tej pory dzięki narkotestom wykryto kilkunastu odurzających się uczniów. Najmłodszy miał 16 lat. W przypadku gdy podejrzenia nie sprawdzą się, uczeń wraca na lekcję. Gdy wynik jest pozytywny - dla potwierdzenia wysyła się go na dokładniejsze badania.
Nauczyciele zostali przeszkoleni przez Monar, jak rozpoznać, kiedy uczeń jest naćpany. Niedawno zawiązała się nieformalna grupa rodziców, nauczycieli i uczniów, którzy wspólnie opracowali "Program przeciwdziałania narkomanii".
Skreśleni z listy
W ramach realizacji programu dyrekcja zmieniła zapisy w statucie szkoły.
- Zasada jest prosta - mówi dyrektor. - Jeśli kogoś przyłapiemy na tym, że rozprowadza narkotyki, zostaje skreślony z listy uczniów. Jeśli jest uzależniony - musi poddać się detoksykacji i leczeniu.
Jeden z uczniów ZSE został już wyrzucony za dealowanie. Ważą się losy kolejnego. Dzisiaj zbiera się Rada Pedagogiczna, która zdecyduje, czy uczeń V klasy za rozprowadzanie marihuany będzie musiał przerwać edukację. - To prawdziwy dramat, bo chłopak kończy już szkołę - mówi Salczyński.
Są też pierwsze sukcesy: - Dwóch naszych uczniów wróciło do szkoły z odwyku. Są pod stałą kontrolą i na razie zachowują stuprocentową abstynencję.
Potrzeba pieniędzy
Dyrektor nie ukrywa, że program testowania jest bardzo drogi: - Jeden test kosztuje ok. 23 zł. Każdy na inny rodzaj narkotyku. Musimy wykonać czasami kilka, aby sprawdzić, czy uczeń jest "czysty". Za ostatnie zakupy zapłaciliśmy kilkaset złotych.
Są uczniowie, których na prośbę rodziców sprawdza się regularnie. Wtedy to oni ponoszą koszty. Dyrektor liczy, że pozyska środki z ratusza. - Bierzemy udział w miejskim konkursie na najlepszy program profilaktyki i przeciwdziałania narkomanii.