28 września tego roku 12-letni szczaw przedawkował marihuanę. Został cudem odratowany w szpitalu. Ponownie hospitalizowano go z powodu zaburzeń świadomości i stanów lękowych.
Nie chodzi do szkoły. Musiał ćpać od dawna. Rodzice, prości ludzie, tylko rozkładają ręce. Gdzie się dzieje taka Sodoma? W molochach Szczecina, Poznania, Warszawy? Nie. W maleńkiej wioseczce Drygały, nad którą króluje kościół z ogromniastym krzyżem, gdzie wszyscy są jak jedna wielka rodzina. Gmina Biała Piska, powiat Pisz, województwo warmińsko-mazurskie.
Drygały, 21 października, trzy tygodnie po zdarzeniu.
Piątoklasiści: - Dilerzy przyjeżdżają pod szkołę białym samochodem. Ze dwa razy w tygodniu. Na haju inne życie. Jak w telewizorze. Palić można, nauczyciele nie zwracają uwagi na szlugi.
Przywykli. A przecież nie widzą, palisz zefira czy skręta. Marysia nieszkodliwa. Nie to co amfa.
Rodzice: - Wszyscy wiedzieli, że Krzyś ćpa. I udawali, że nie wiedzą. Bo wiedza dzieli się na potrzebną i nie. Dyrektorka nie chciała wiedzieć, że ksiądz bił dzieci na lekcjach religii. Doigrał się dopiero, jak trafił do szpitala i obił pielęgniarkę. Krzyś nie jest jedyny. Więcej dzieci bierze.
Szkoła. Ładny budynek. Na korytarzu hasło: "Dźwigać ku niebu zamek nadziei". Obok sztandaru wypisane przesłanie szkoły. Chodzi o to, żeby nielaty były solidnie przygotowane do dalszej nauki i życia, a rodzice darzyli nas zaufaniem.
Wychowawczyni: - Krzyś to bardzo słaby uczeń, ale spokojny. Dwie dwóje na koniec roku. Może brał od dawna. Są przecież weekendy, wakacje. W szkole na pewno nie. Wykluczone. Winni są rodzice. Oni przegapili. Zresztą, co może nauczyciel? Nie wolno nawet tornistra przejrzeć, przepisy takie. Dwa lata temu mieliśmy szkolenie antynarkotykowe, była pani z Giżycka. To było bardzo profesjonalnie zrobione. Charakterystycznym objawem po zażyciu narkotyków są rozszerzone źrenice. Ale dzieci nie są głupie. Nic nie poznasz, jeśli wpuszczą krople do oczu. Jakiekolwiek.
Pedagog szkolny: - Rozmawiałam z Krzysiem w obecności jego ojca. Nie było warunków na pełną szczerość. Dziecko powiedziało, od kogo kupowało marihuanę. Ojciec zgłosił na policję. (Z kontekstu wynika, że diler jest dorosły i pochodzi stąd).
Dyrektor: - Widzi pani, prawie miesiąc minął i nic. Żaden policjant nie pojawił się w szkole. Tak działają organy ścigania. A przecież oprócz meldunku ojca musieli mieć doniesienie ze szpitala. W ogóle nikt nas nie pytał o ten incydent. Pani pierwsza.
Prokurator (Prokuratura Rejonowa w Piszu): - Nie mamy żadnego doniesienia z Drygał! Ale jeśli w zdarzeniu nie uczestniczyli dorośli, policja przesyła materiały prosto do wydziału rodzinnego właściwego sądu. Pełno tych narkotyków wszędzie. Ostatnio sprzedawał uczeń technikum. Wzorowy dzieciak, sam nie ćpał. Nie beknie mocno, bo sąd rodzinny nie wymierza kar, tylko stosuje środki. Najchętniej dozór, a przy recydywie poprawczak. Poczeka pani, zadzwonimy do Białej Piskiej. Zapytam, co i jak. Muszą coś mieć w komisariacie.
Po 5 minutach: - Sprawdzali, nic z Drygał nie mają. Tylko z Białej Piskiej. I data się nie zgadza. Późniejsza. Może ojciec Krzysia nie poszedł na policję. Wstydził się albo jak. A szpital nie ma obowiązku informować, że dwunastolatek przekręca się przez prochy. Sama pani mówi, że karetka zabrała go z domu, czyli opiekunowie prawni wiedzieli.
Obdzwoniłam Ministerstwo Edukacji od rzecznika prasowego i gabinetu politycznego ministra poprzez biuro promocji i informacji po wydział programów, bo wszyscy grzecznie mnie odsyłali.
Ustaliłam, że narkotyki bardzo interesują minister Łybacką, bo dzieci są małe, a zagrożenie duże.
Dlatego przyjęto program "Bezpieczna Polska ? bezpieczna szkoła", z którym mogę się zapoznać na ministerialnej witrynie w Internecie.
Komentarze