Sprzedali ponad pół tony dopalaczy wartych 14 mln zł

Lubelskie „pezety” skierowały do sądu akt oskarżenia przeciwko gangowi Andrzeja Ł., który sprzedał w ciągu czterech lat ponad 680 kg dopalaczy o wartości 14 mln zł. Razem z bossem odpowiedzą 24 osoby, w tym jego dwie konkubiny, podwładni oraz pomagierzy. Czworo młodych ludzi, którzy kupili towar w sklepach internetowych grupy, zmarło zatrutych substancją U-47700.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

TVP.INFO
Rafał Pasztelański

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

410

Lubelskie „pezety” skierowały do sądu akt oskarżenia przeciwko gangowi Andrzeja Ł., który sprzedał w ciągu czterech lat ponad 680 kg dopalaczy o wartości 14 mln zł. Razem z bossem odpowiedzą 24 osoby, w tym jego dwie konkubiny, podwładni oraz pomagierzy. Czworo młodych ludzi, którzy kupili towar w sklepach internetowych grupy, zmarło zatrutych substancją U-47700.

Zdaniem lubelskich „pezetów” to Andrzej Ł. (rocznik 1976, wykształcenie podstawowe, bez zawodu) miał wpaść na pomysł sprzedaży dopalaczy. W 2014 r., był świeżo pod ośmioletniej odsiadce. Uzbierało mu się tyle „lat” m.in. za handel narkotykami, kradzieże z włamaniem, udział w zorganizowanej grupie przestępczej, paserstwo oraz uchylanie się od płacenia alimentów.

Prawdopodobnie to za kratami narodził się u Ł. pomysł na handel dopalaczami. Tym bardziej, że substancje te były legalne, bo państwo nie nadążało z umieszczaniem kolejnych substancji psychoaktywnych na liście zakazanych używek.

Gangster miał kupić od kogoś jeden z internetowych sklepów oferujących dopalacze. I w krótkim czasie stać się jednym z większych sprzedawców „nowych narkotyków” w Polsce.

Narodziny imperium

Andrzej Ł. wciągnął do nowego biznesu Ryszarda Z., którego poznał za kratami. Początkowo obaj mieszali i konfekcjonowali dopalacze, które sprzedawali przez internet. Jednak w pewnym momencie interes szedł już tak dobrze, że zaczęli zatrudniać pracowników.

– Co ciekawe, nikt z grupy, jaka powstała przez późniejsze lata, nie znał Ł. Boss utrzymywał kontakt tylko z Ryszardem Z., który stał się jego „prawą ręką”. Prawdopodobnie tylko jemu ufał. Ryszard organizował np. słupy, na które zakładali rachunki bankowe– opowiada jeden ze śledczych.

Dopalacze okazały się dla dwóch kryminalistów żyłą złota. Prokurator z lubelskich „pezetów” ustalił, że grupa wprowadziła do obrotu ponad pół tony dopalaczy. Analiza działalności sklepów internetowych grupy wykazała, że dokonano w nich ponad 20 tys. transakcji w ciągu trzech lat.

Według nieoficjalnych informacji, w pewnym momencie obroty grupy sięgały od 300 do 500 bitcoinów. Jeden bitcoin wart jest teraz ponad 37 tys. zł.

Gang sprowadzał substancje do dopalaczy głównie z Chin i Holandii. Potem mieszano je. Tak na oko. Mogło się zdarzyć, że opakowania z jednej partii będą się różnić zawartością poszczególnych substancji.

Magda po prostu zasnęła

Nikt nie przejmował się klientami. – Podczas wyjaśnień podejrzani przekonywali, że nie wiedzieli o zagrożeniu. Tak naprawdę żaden z nich o tym nie myślał. Działali w myśl zasady: nikt nie każe klientom kupować tego świństwa – opowiada śledczy.

Możliwe, że wspomniani producenci dopalaczy nie wiedzieli nawet, jak niebezpieczna jest jedna z substancji znajdująca się w ich ofercie. To specyfik o nazwie U-47700. Syntetyczny opioid, aż 7,5 razy silniejszy od morfiny. Miał powstać w latach 70. jako lek, ale w końcu nie wszedł do produkcji.

Na świecie po zażyciu dopalaczy, na bazie u-47700 zmarło, według oficjalnych danych, kilkadziesiąt osób. W rzeczywistości liczba ta może być kilkunastokrotnie większa. Ślady U-47700 oraz fentanylu (uważanego za najbardziej zabójczy opioid) znaleziono w ciele Prince’a.

W 2018 r. na tej liście śmierci znalazła się Magda. Pochodziła z rozbitej rodziny, a problemy zatruwała ćpaniem. Feralnego wieczora „wrzucała” fentanyl ze swoim chłopakiem. Zapamiętał on, że wstrzyknęła sobie działkę dopalacza, a potem kilkakrotnie piła „herbatkę” z domieszką tej substancji.

– Zasnęła i już się nie obudziła. Chłopak, który ćpał to świństwo, trafił w ciężkim stanie do szpitala. Przez dwa dni lekarze walczyli o jego życie. Udało się. Gdy odzyskał przytomność, nie miał pojęcia, co się z nim działo – mówi rozmówca tvp.info.

W czasie śledztwa ustalono, że w wyniku zażycia dopalaczy U-47700, śmierć poniosły cztery osoby w wieku 16, 19, 27 i 32 lat. Kilkanaście innych udało się odratować.

Bankomat-pułapka

Andrzej Ł. dowiedział się o istnieniu Magdy dopiero od śledczych. Ale śmierć nastolatki była jednym z gwoździ do trumny jego gangu. W 2017 r. handlarzami śmiercią interesowały się już lubelskie „pezety” oraz CBŚP. Śledczy dość szybko ustalili skład grupy, ale nie mogli zidentyfikować jej herszta. A ten regularnie zmieniał miejsce pobytu. Kiedy prokurator zablokował któryś z jego rachunków, ten otwierał nowy.

Dopiero później, kiedy Ryszard Z. poszedł na współpracę i wskazał szefa na zdjęciu, można go było już namierzyć. Śledczy „obstawili” wszystkie bankomaty w rejonie, w którym miał się znajdować. Kiedy w sierpniu 2018 r. gangster wypłacał z pieniądze z jednej z maszyn, został zatrzymany przez antyterrorystów.

Prokuratura nie chciała, aby Andrzej Ł. zorientował się, że jest na jej celowniku, więc formalnie został on zatrzymany do odbycia kary. Przez dwa kolejne miesiące śledczy spokojnie rozpracowywali jego grupę i zabezpieczali dowody.

Uderzyli w październiku 2018 r. Wtedy też boss usłyszał zarzuty kierowania gangiem i obrotem znacznymi ilościami dopalaczy. Ł. nie przyznał się do zarzucanych czynów i odmówił składania wyjaśnień.

Niespodzianka

W czasie śledztwa referent sprawy zdecydował o zabezpieczeniu domu herszta w woj. opolskim. Warta milion złotych nieruchomość to w willa z dużym ogrodem w miejscowości D. Z ustaleń śledztwa wynika, że Andrzej Ł. kupił w 2014 r. dom w stanie surowym na podstawioną osobę. W tym czasie był już poszukiwany listem gończym, co nie przeszkadzało mu zbytnio w urządzaniu swej posiadłości.

W 2016 r., nieruchomość została „sprzedana” byłej konkubinie Andrzeja Ł. Od tego czasu boss miał inwestować w willę. Pojawił się w niej najnowocześniejszy sprzęt RTV i AGD oraz markowe meble.

Co ciekawe, to sam Andrzej Ł. przyczynił się do zajęcia przez prokuraturę willi w D. W domu zainstalowany był monitoring. Kamery nagrały, jak boss w garażu miesza substancje, z których powstawały dopalacze.

Setki kilogramów nieszczęścia

Akt oskarżenia, który skierował do sądu Lubelski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, objął Andrzeja Ł. i 24 inne osoby. Zarzutami objęte są m.in. dwie jego konkubiny: była i obecna.

Prokurator „pezetów” ustalił, że gang działał od 2014 r. do sierpnia 2018 r. m.in. w Tychach, Bielsku-Białej, Płocku, Kartuzach, Warszawie, Puławach, Opolu oraz Częstochowie. Przestępcy sprzedawali swój towar za pośrednictwem sklepów internetowych: demoon.co, rcwolf.us, ozz.cool czy 13rc.eu. Według prokuratury gang wprowadził do obrotu co najmniej 580 kg dopalaczy o rynkowej wartości prawie 14 mln zł.

W trakcie śledztwa zabezpieczono łącznie 130 kg substancji psychoaktywnych o szacunkowej wartości około 2,7 mln zł.

Część oskarżonych odpowiada za pranie pieniędzy. Przestępcy otworzyli ponad 450 rachunków bankowych, wykorzystując do ich rejestracji tzw. słupy, które otrzymywały za „fatygę” około 500 zł. Pieniądze z tych rachunków były szybko wypłacane z bankomatów m.in. we Wrześni, Gnieźnie czy Opolu. Przestępcy potrafili urządzić swoisty rajd i w ciągu jednego dnia wypłacić pieniądze z kilku bankomatów. Znaczną część zysków zainwestowali w kryptowaluty.

W sumie prokurator dokonał zabezpieczenia majątkowego na poczet przyszłych kar i środków karanych w kwocie 1,5 mln zł.

W czasie śledztwa skierowano do badań w Polsce i za granicę ponad 500 próbek z zabezpieczonych dopalaczy. W aktach sprawy znajduje się także ponad 40 opinii biegłych lekarzy, które jednoznacznie wskazują, że czworo zmarłych młodych ludzi zatruło się śmiertelnie substancjami sprzedawanymi przez grupę Andrzeja Ł. Głównym oskarżonym grozi do 15 lat więzienia.

Oceń treść:

Average: 7.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • 25C-NBOMe
  • Pierwszy raz

Na początku dodam, że jest to mój pierwszy trip, który tutaj umieszczam oraz, że w niektórych momentach mam tzw. flashe, jednak postaram się opisać wszystko, jak najdokładniej mi się uda.

Jest piątek, umówiłem się z K. że tym razem on pilnuje mnie, gdyż nie wiadomo jaką formę tripa przyjmę. Przyjmuję kartonik bliżej znany mi jako 25C-Nbome na dziąsło, jest godzina ok. 16:40. Po upływie 20-25 minut czuję jak powoli zaczyna mi się pojawiać uśmiech na twarzy oraz przechodzą mnie prądy ciepła.

  • Bieluń dziędzierzawa
  • Retrospekcja

 

Mój wpis z wątku o bieluniu


Bielunia jadłem wielokrotnie, głównie w zamierzchłych czasach szkoły średniej, ale też kilka razy później. Nie był to nasz rodzimy Bieluń dziędzierzawa, a ten często spotykany jako kwiat ozdobny, sadzony w donicach, drzewiasty bieluń z pięknymi, długimi kwiatami. Zawsze jadłem liście, a nie kasztany i mimo to działał.

 

Opowiem moją najlepszą jazdę. Cieszę się, że mam takie wspomnienie w pamięci, niemniej jednak bielunia nikomu nie polecam.

  • Inne
  • Inne
  • Pierwszy raz

Sam w domu, TR pisany z pierwszego użycia. Wrzucane na średnio zapełniony żołądek, nie najedzony i nie pusty. Chęć przetestowania tej rzeczy. Wrzucane na niewyspaną głowę po nocce w pracy.

Timetable

[10:44 => T=0min] Start. Szykuje sobie ~100mg dziambe, dziele na dwie części i wciągam ~50mg.

[T=04min] Zauważalne znieczulenie nosa.

[T=05min] Tłumienie apetytu, lekka mentalna stymulacja, poprawa nastroju.

[T=07min] Dorzutka pozostałych ~50mg tą samą drogą podania.

[T=09min] Mocniejsze znieczulenie razem z górną szczęką, lekkie znieczulenie w gardle,  widoczna mentalna stymulacja i wkręta w muzykę.

[T=10min] Chęć słuchania muzyki, cisza mnie nudzi.

[T=11min] Lekki dyskomfort w brzuchu.

  • LSD-25
  • Marihuana
  • Miks

Nastawienie pozytywne. Lekka euforia, która mieszała się z obawą, bo biorę dzisiaj sam pierwszy raz. Ostatnimi czasy oglądałem filmy Lokator, Psycho, miałem to w podświadomości pewnie. Zastanawiałem się, czy mogę wziąć, czy nie mam czegoś na głowie, co może się ujawnić, jakiś problem. Uznałem że biorę.

 

  Mój trip odbył się na stancji, to miała być moja ostatnia jazda przed wakacjiami. Nie udało mi się namówić lokatora z pokoju na wspólną degustacje. Tak więc zostałem sam na opustoszałej stancj. Po ostatnim egzaminie w oczekiwaniu na wyniki trzy dni niemiłosiernie się nudziłem, oglądałem filmy i buszowałem w internecie. Wtedy to wpadłem na pomysł, że  będzie to ten dzień. Pełen entuzjazmu zarzucam kwasa, jeden karton.  Jest godzina 18. Jestem podekscytowany i czekam, aż  spojrze na obrazy i posłucham muzyki w innym stanie percepcji.

randomness