21.05.2008
I. WSTĘP
Dziesięć osób stanie przed sądem za rozprowadzanie narkotyków w Krakowie.
Dziesięć osób stanie przed sądem za rozprowadzanie narkotyków w Krakowie. Prokuratura mogła skierować do sądu akt oskarżenia przeciwko nim, bo biegłemu udało się rozszyfrować specyficzny slang podsłuchany przez policję.
Narkotykowych dilerów rozpracowali policjanci z krakowskiego oddziału Centralnego Biura Śledczego. Pomógł w tym telefoniczny podsłuch. W policyjną pułapkę wpadli zarówno dilerzy, jak i osoby zaopatrujące się w narkotyki. Oskarżeni działali w specyficzny sposób. Narkotyków - głównie marihuany - nie rozprowadzali w lokalach, dyskotekach czy nocnych klubach. Kontakt z dostawcą był telefoniczny, a odbiorcami mogli być wyłącznie klienci z polecenia. Dilerzy mieli wynajęte mieszkanie, w którym przechowywali i porcjowali narkotyki. Tutaj też można je było, po wcześniejszym telefonicznym zamówieniu, ostatecznie odebrać.
Do oskarżenia narkotykowej szajki nie wystarczyło jednak samo nagranie rozmów dilerów z klientami i dostawcami. Ci bowiem nie mówili wprost o tym, co robią, ale posługiwali się specyficznym slangiem. Kluczem okazało się powołanie biegłego, który rozszyfrował poszczególne określenia padające w rozmowach między oskarżonymi. Ekspert ustalił, że na przykład mówiąc o marihuanie, posługiwano się określeniami "żywopłot", "natka", "kwiatek", "siejucha" czy też "bekan". Haszysz to "grudziąc", "czekoladka", "ziemia", a kokaina to "koko dżambo", "biała dama" lub po prostu "coś bardzo fajnego". Gdy towar był odpowiedniej jakości i ilości, mówiono, że "wali w łeb".
Dwoje z podejrzanych - którzy zajmowali się obrotem narkotykami - przebywa w areszcie. Pozostali podejrzani to mężczyzna, który użyczył mieszkania, oraz siedem osób zaopatrujących się u dilerów. Wśród nich jest matka i syn. Cała siódemka dobrowolnie poddała się już karze. Policja tropi jeszcze dostawców narkotyków.
Puste mieszkanie matki. Świeczki, kadzidła. Nastawienie: szeroko pojęty pozytywizm.
21.05.2008
I. WSTĘP
Klimatyczna muzyka, pozytywne nastawienie.
Zacznę od tego co to jest "czaj" nie każdy musiał o tym słyszeć, w więzieniu tak nazywa się napar z dużej ilości herbaty, często dodawany był jeszcze tytoń i kawa, więźniowie z powodu braku dostępności używek kombinowali jak mogli i ktoś kiedyś wymyślił czaj. Teina czyli tak na prawdę kofeina z herbaty.
Na wszelich portalach ludzie słyszeli coś tam, kolega powiedział, kumpel ojca, niektórzy próbowali lecz mieli niemiłe doświadczenia spowodowane wymiotami. Po wielu próbach znalazłem własną wersję tej używki która daje pożądany efekt i przy okazji nawet jest smaczna.
Skomplikowana sprawa. Niedawno rozstałem się z dziewczyną, nie przeżywałem tego szczególnie mocno, po prostu byłem trochę smutny. Dodatkowo nie bardzo wiedziałem co teraz zrobić w kwestiach uczuciowych i liczyłem że znajdę odpowiedź podczas tego tripu. Jeśli chodzi o nastrój bezpośrednio przed przyjęciem to tak jak określił przyjaciel (Gutman) było chaotycznie. Na imprezie sylwestrowej było sporo osób, powstały dwie grupki, wrzucający kwas i nie wrzucający, rozdźwięk okazał się spory co tez nie pozostało bez efektu.
18 - 21.30 Początek
Set & Setting: Las (muchomorowy) nocą. Szałas szamański ognisko. Wesoły nastrój. Jesienna ciepła noc.
Cel: odkrycie lasu jako pierwotnego domu i lepsze zapoznanie mocy A.M.
Dawkowanie: 5 Dobrze wysuszonych kapeluszy. Najpierw w piekarniku a potem na kaloryferze.
Doświadczenie: Alkohol, MJ, Muchomor Czerwony, Psilocybe Cubensis, Psilocybe Semilanceata, Salvia Divinorum
Wiek: 18 lat :)
Komentarze