Nie od dziś wiadomo, że aktywny składnik marihuany oznaczony symbolem THC
łączy się ze specyficznym receptorem w komórkach mózgu, w wyniku czego powstaje
stan narkotycznego uniesienia. Fizjologiczna rola tych receptorów nie była dotąd
wyjaśniona. Ponieważ jednak mózg wytwarza substancję podobną do THC nazywaną
anandamidem, która łączy się z receptorem haszyszowym (kanabinoidowym), stąd
wniosek, że ten rodzaj receptorów jest organizmowi do czegoś potrzebny. Na ślad
prowadzący być może do wyjaśnienia tej sprawy trafił zespół kierowany przez
Suthansu Dey`a z University of Kansas w Kansas City.
Okazało się przede wszystkim, że receptory haszyszowe znajdują się na
powierzchni komórek mysiego zarodka, a anandamid podobny do aktywnych składników
marihuany wytwarzany jest także w macicy. Stwierdzono ponadto, że dodanie choćby
najmniejszej ilości tej substancji do przeniesionych do hodowli dwudniowych
zarodków powoduje ich obumarcie. Mogło to oczywiście oznaczać, że substancja ta
działa po prostu jak trucizna. Zostało to jednak wykluczone - blokując receptory
haszyszowe zapewniono zarodkom dalszy rozwój mimo obecności anandamidu. Stąd
wniosek, że jego fizjologiczna rola to wstrzymywanie rozwoju zarodka oraz
zapobieganie zagnieżdżeniu się zapłodnionego jaja w macicy, co wykazały dalsze
badania.
Nasuwa się pytanie: po co to wszystko? Dlaczego natura wytworzyła system,
który wstrzymuje normalny rozwój ciąży? Sudhansu Dey przypuszcza, że chodzi o
zapewnienie prawidłowego rozwoju płodu. Zagnieżdżenie się zarodka w macicy
następuje więc tylko wtedy, gdy jest ona naprawdę dobrze przygotowana na jego
przyjęcie. Właśnie dlatego poziom anandamidu zmienia się podczas cyklu,
osiągając swe minimum, gdy w macicy są najlepsze warunki do rozwoju zarodka.
Na razie nikt nie myśli o praktycznym wykorzystaniu tego odkrycia. Można się
jednak spodziewać - jak zawsze, gdy bada się proces zapłodnienia i rozwoju płodu
- że poszukiwania podążą w dwóch kierunkach. Z jednej strony badania te mogą się
przyczynić do powstania nowych sposobów leczenia niepłodności, z drugiej zaś do
opracowania lepszych, skuteczniejszych środków antykoncepcyjnych.
Z receptorem haszyszowym wiążą się też inne przeprowadzone ostatnio badania.
Kalifornijscy naukowcy odkryli, że nasze upodobanie do czekolady ma głębsze
podstawy niż tylko smakowe. Okazuje się, że można zaliczyć ją do takich
poprawiaczy samopoczucia jak konopie indyjskie. W każdym razie 60-kilogramowej
osobie 11 kilogramów czekolady gwarantuje podobne doznania jak papieros z
marihuaną.
Podobieństwa nie kończą się na tym. Uczonych już od dawna zastanawia
niepohamowany głód czekolady, jakiego doświadcza wielu jej miłośników.
Przypomina on pewne narkotyczne psychozy, stąd podejrzenia o farmakologiczne
podłoże tego zjawiska. Autorzy omawianego doniesienia podążyli w swych badaniach
właśnie tym tropem, analizując analogie między czekoladą a haszyszem.
Narkotyk ten silnie pobudza receptory
haszyszowe w mózgu, przystosowane przez naturę do reakcji na endogenne lipidy -
anandamidy. Ponieważ czekolada jest bogata w tłuszcze, naukowcy z Kalifornii
postanowili poszukać w niej lipidów chemicznie lub farmakologicznie podobnych do
anandamidów. Okazały się nimi trzy związki należące do grupy nienasyconych
N-acetyletanolamin, które działają albo bezpośrednio, pobudzając receptory
haszyszowe lub pośrednio, podnosząc ilość łączących się z nimi anandamidów. W
jaki jednak sposób pobudzenie receptorów kanabinoidowych uczestniczy w
subiektywnych odczuciach towarzyszących jedzeniu czekolady i jej głodowi?
Haszysz jak wiadomo wzmaga wrażliwość zmysłów i wywołuje euforię. Zwiększony
poziom mózgowych anandamidów prawdopodobnie potęguje właściwości smakowe
czekolady, co może mieć znaczenie w czasie wywołania głodu czekoladowego, albo
współdziałać z innymi farmakologicznymi składnikami czekolady, poprawiając
samopoczucie. Tak czy inaczej z czekoladą żyje się lepiej.
B.P., Jon
" New Scientist" , 2044 i 2053/1996
Wiedza i Życie, luty 1997.
Copyright (C) Prószyński i S-ka SA 1997.
hyperreal.pl, 2000
Komentarze