Po przejedzeniu w sumie jakichś 15 g 4-cmc postanowiłem na dobre porzucić tę substancję, gdyż nie dawała mi większej produktywności i niszczyła wszystko czego się dotknęła w moim organizmie jak jasny sk*wysyn...
Narkotyk to jest to, po zażyciu czego tester da wynik pozytywny czyli Janusz Korwin Mikke o kolejnych umysłowych rzygowinach spłodzonych przez naszych osłów, którym zawdzięczamy już trzyletnie wyroki za posiadanie 0,0005 grama szatańskiej marihuany.
Nasz” Sejm obraduje w pocie czoła nad kolejną tym razem już na pewno doskonałą: poprawiać ją trzeba będzie dopiero po trzech miesiącach - ustawą o „służbie zdrowia”, a Policja Państwowa otrzymała testery do badania, czy kierowcy nie są aby pod wpływem narkotyków.
Przewiduję w związku z tym niezły ubaw. Dla prawników - bo kierowcy będą kląć w żywy kamień.
Sama idea sprawdzania, czy kierowca nie prowadzi w stanie odurzenia, ma pewien sens. Wprawdzie głównym narażonym na śmierć lub kalectwo jest sam kierowca - ale jeśli nie jest on całkiem przytomny, to nie jest w stanie podjąć właściwej decyzji. Powstaje „drobny” problem, całkowicie lekceważony: jeśli uważamy, że człowiek pod wpływem alkoholu czy innego narkotyku nie jest zdolny podjąć właściwą decyzję - to jakim moralnym prawem karzemy go za jej podjęcie?!?
Klasyczny prawnik uznałby to za sprzeczność. Jeśli człowiek po alkoholu czy innej kokainie spada na poziom umysłowy - powiedzmy - siedmiolatka, to czy wsadzimy do więzienia siedmiolatka, który podprowadzi tacie klucze i pojedzie na przejażdżkę? Jeśli nie - to jak możemy za to samo skazać dorosłego? Jednak dzisiaj nikt tak nie myśli: panuje strach przed byciem przejechanym - i przekonanie, że strach przed karą jest u odurzonego tak duży, że podświadomość, nawet w stanie odurzenia, spowoduje, że nie usiądzie za kółkiem.
Być może. Powstaje jednak bardzo trudne pytanie: „Jeśli dzięki tej karze zginie rocznie o 200 osób mniej - to czy warto było kupić ich życie kosztem podważenia podstawowej zasady, że albo człowiek jest odpowiedzialny (i wtedy możemy go karać) - albo nie jest (i wtedy nie możemy). Istnieje silne podejrzenie, że za naruszenie jej płacimy znacznie więcej... Bo przecież jeśli dzięki temu zaostrzeniu kar ratujemy 200 osób - to czemu nie wtykać każdemu co rano pod przymusem do gardła aspiryny i dwóch C-bionów (dzięki czemu, być może, uratowalibyśmy rocznie 300 osób). Nie chcecie Państwo? No, to dlaczego chcecie karać pijanych kierowców?
Jeśli jednak karzemy narkomanów odurzonych C2H5OH - to nie ma powodu, by nie karać odurzonych w inny sposób. Ale tu zaczynają się wątpliwości, czy Autorzy tego pomysłu mają jakąś wiedzę o działaniu narkotyków?
Bo np. LSD jest narkotykiem dość mało uzależniającym - za to odurzeni LSD są na drodze bardzo groźni: pieszego mogą wziąć za szarżującego smoka. Rzadko się to jednak zdarza: nie po to zażywają „kwas”, by siadać za kółkiem. Tym bardziej dotyczy to haszyszu czy opium.
Heroina i kokaina mają zupełnie odmienne działanie, jednak będący pod ich wpływem kierowca jest też niebezpieczny - dokładnie tak samo, jak kierowca pod wpływem alkoholu. Od jakiego poziomu zaczyna się niebezpieczeństwo? Jeszcze niedawno we Francji za taki poziom uważano 1‰, potem 0,8‰ potem 0,5‰ - dziś obowiązuje z całą pewnością mocno przesadzone (może właściwe dla kobiet?) 0,2‰. Co do narkotyków: nie mamy w ogóle utartej praktyki...
A co z ludźmi odwykającymi od heroiny na kuracji metadonowej? Czy testy będą to wyłapywać? Bo metadon jest też narkotykiem. Zresztą wiele lekarstw sprzedawanych jest z ostrzeżeniem: „Zażycie zaburza zdolność prowadzenia pojazdu”. Czy te testery też je wykrywają? Śmiem wątpić. A jeśli nie - to dlaczego karać heroinistę, a nie tego, co wbrew zaleceniom lekarskim prowadzi po, np., jakimś psychotropie?
Idźmy dalej. Marihuana jest z punktu widzenia zdrowotnego lepsza od nikotyny - jednak nikotyna nie przeszkadza w prowadzeniu samochodu, a marihuana (w większej dawce) może. W jakiej dawce? Diabli wiedzą.
Moi znajomi, krztusząc się ze śmiechu, zadzwonili, że w telewizji pokazano, jak zamykają do ciupy faceta za prowadzenie pod wpływem... amfetaminy! Dowcip w tym, że amfetamina w bardzo wysokim stopniu poprawia zdolność prowadzenia pojazdu. Jeszcze pół wieku temu sprzedawano ją (pod nazwą „benzedryna”) właśnie w celu poprawienia zdolności koncentracji - i dawano ją (i w niektórych krajach nadal podaje się) zmęczonym pilotom! Jeśli pod wpływem amfetaminy zaleca się prowadzić odrzutowiec, to jak karać za zażycie jej przed zasięściem za kółkiem??!!?
A co w takim razie z kofeiną? Jest mniej efektywna od amfy... ale może by karać kierowcę, który NIE wypił kawy, powodując zagrożenie na drodze. To samo zresztą z amfetaminą.
Wydaje się, że autorzy tego pomysłu nie całkiem wiedzą, co zrobili. Na szczęście nie ma to zapewne większego znaczenia.
Jako cybernetyk oświadczam, że prawdopodobieństwo, iż te testery istotnie wykrywają to, co miałyby wykrywać, jest żadne. Po prostu pokrewieństwo chemiczne np. LSD i heroiny jest żadne. Większa jest szansa, że tester zareaguje na LSD i aspirynę (a negatywnie na heroinę) niż, że potraktuje jednakowo heroinistę i kwasowca (z LSD)! Albo więc ludzie całkiem przyzwoicie naćpani będą puszczani wolno - albo do aresztów będą zamykani ludzie mający w ślinie ślady jakichś lekarstw - a potem procesy, odszkodowania...
Właściciele niewolników chwalili się w telewizorze, że przedtem badanie krwi na obecność narkotyków trwało tydzień i kosztowało 1000 zł - a obecnie robią to na miejscu bardzo tanio. Nie wiem, skąd biorą się laboratoria testujące krew przez tydzień za „tauzena”: prywatne robią to za kilkadziesiąt złotych i podają wyniki na drugi dzień (na cito - wcześniej). Jednak w wiarygodność testu „na ślinę” absolutnie nie wierzę - nie dlatego, by go chemicy i farmaceuci nie mogli skonstruować - tylko dlatego, że nie potrafimy chemikom powiedzieć, co to jest „narkotyk”.
(A gdyby takie coś istniało, to rodzice dzieci zagrożonych narkomanią już od dawna by z tego testera korzystali!)
Jest jednak proste wyjście z sytuacji: ogłosić, że narkotyk to jest to, po zażyciu czego tester da wynik pozytywny!
I unikniemy kłopotów...
O, do Diabła, czy zapomniałem o zasadzie: „Wymyśl największe głupstwo - a ONI to zrobią...”.
Dom, przeważnie samotność, nastawienie na produktywność. Ostrożne, badawcze podejście do substancji po poprzednich wtopach z innymi ketonami. Na zewnątrz raczej gorąco, ani wyściubić nosa. W środku znośnie, spokojnie, z pełnym zaopatrzeniem na takie eskapady.
Po przejedzeniu w sumie jakichś 15 g 4-cmc postanowiłem na dobre porzucić tę substancję, gdyż nie dawała mi większej produktywności i niszczyła wszystko czego się dotknęła w moim organizmie jak jasny sk*wysyn...
Sam w domu, pokój pozytywnie
Po ostatniej imprezie zostało mi troche thc, więc postanowiłem wykorzystać wolny dzień w domu i dopalić resztki zapasów. Sam w domu, wszyscy w pracy/szkole. Z głośników dobiega "Susumu hirasawa - Maditational Field - Paprika Soundtrack" .Bardzo lubie palić przy muzyce. Utwór z anime Papurika (świetny film swoją drogą) wybrałem czysto losowo.
Do rzeczy. Ważę wiaderko, fulka w nakrętkę, ogień, ciągniemy butle................., wdech, ;xD
Potem odkryłem, że mam w fotce jeszcze odrbine zioła na dupke. Po spaleniu opaliłem fulke, bo już dojrzała.
Ostatnie grzybienie w tym sezonie, mieszkanie kolegów, 2 osoby "trzeźwe" (względnie:] ) 7 grzybiarzy z różnym doświadczeniem.
Będę mówił o doświadczeniu które spotkało mnie i mojego towarzysza i jego dziewczynę, powiedzmy Kojota i Bekszę i jedzącego po raz 2 łysice Rombajrła ( myślę że będzie z niego dobry psychonauta do swojego kuzyna Ś potrafi czerpać z tripa). Reszta psychonautów chyba nie doświadczyła tego co my, nie zintegrowali się zbytnio z nami (tak przynajmniej mi się wydaje) ciężko jest mi zachować chronologię zdarzeń ale postaram się jak mogę.
18:30 T+00 popijam wodą około 50 większych suszonych łysiczek wcześniej pociętych na wiórki.
T+10 min dołącza do mnie K, zjada 105 sztuk
Opisze wam moją pierwszą przygode z pigułami oraz fetą. Było to już jakiś czas temu? Nie pamiętam daty ale już trochę mineło od tamtego czasu ale nie ważne. Był to dzień w którym miałem śmigać z kumplami na fajne balety,jako że zawsze mnie ciągneło w takie miejsca nie mogłem odmówić.
Komentarze