Metadon jest lekiem podawanym uzależnionym od hery, niweluje głód narkotykowy, a nie wyniszcza organizmu. Specyfik wykorzystuje się w 11 programach leczniczych w Polsce, a w przygotowaniu są kolejne 3. Ponad 800 Polaków zażywa codziennie ten lek, żeby ich nie ssało. Polska co roku traci miliony złotych płacąc za metadon prawie 24 razy więcej niż np. Słowacja. Alarmowaliśmy o tym już 4 lata temu w artykule „Heroina z makaronem” („NIE” nr 47/2001).
Do 1999 r. kupowaliśmy tani, holenderski metadon od firmy Bufa B.V. Sytuacja radykalnie się zmieniła na niekorzyść po nieroztropnych posunięciach urzędników. W wyniku rejestracji metadonu przez włoską firmę wygasła możliwość kupowania gdzie indziej. Instytut Psychiatrii i Neurologii, który sprawował nadzór nad programami metadonowymi, wyjaśnił, że tylko firma Molteni zainteresowana była zdobyciem certyfikatu dopuszczającego produkt do sprzedaży w Polsce. Zapytaliśmy Holendrów, czy rynek polski jest dla nich rzeczywiście tak mało atrakcyjny. Przedstawiciel o niebo tańszej Bufy poinformował naszą redakcję, że byli zdziwieni zerwaniem współpracy i nikt im nie wyjaśnił, dlaczego tak się stało. Potwierdził też, że są w dalszym ciągu zainteresowani sprzedażą metadonu w Polsce. Koszty certyfikatu nie miałyby znaczenia, gdyby otrzymali zamówienia.
Minęły 4 lata. Weszliśmy do Unii Europejskiej i dzięki temu nie ma żadnych przeszkód prawnych, by kupować taniej. Cały czas kupujemy metadon od włoskiej firmy L.Molteni&C. dei F. lli Alitti S.p.A. Według raportu (z lutego 2005 r.), opracowanego przez CEE-HRN w Wilnie na temat cen metadonu, za 1000 mg płacimy około 24 dolarów. Według założeń przyjętych przez twórców raportu rocznie na jednego leczonego narkomana wydajemy 2961 zł. Dla porównania Słowacy za taki sam metadon, tylko produkowany u nich, płacą w przeliczeniu 124 zł na jednego narkomana rocznie. W Slovakofarmie – firmie, która produkuje na ich potrzeby metadon – te same 1000 mg kosztuje 80 centów.
We wspomnianym raporcie firm oferujących o niebo tańszy lek jest wiele (przykłady w tabelce). Według moich wyliczeń co roku przepłacamy 2,36 mln zł. Przez ostatnie cztery lata daje to 9,4 mln zł!
Krajowe Biuro do spraw Przeciwdziałania Narkomanii wciska nam dokładnie to samo, co 4 lata temu. Firma Molteni jest jedynym zarejestrowanym dostawcą leku w Polsce i od momentu zarejestrowania leku w Polsce przez tę firmę wygasła prawna możliwość sprowadzania leku w ramach zakupu docelowego – twierdzi Piotr Jabłoński dyrektor biura. Po ludzku znaczy to tyle, że skoro Włosi się zarejestrowali, to od nikogo innego nie możemy już kupować metadonu.
Tej opinii nie podziela Jan Bondar rzecznik Ministerstwa Zdrowia: W Polsce, żadna firma nie ma wyłączności na sprowadzanie metadonu.
Według danych przesłanych przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych i Wyrobów Biobójczych są 3 specyfiki zawierające metadon zarejestrowane przez Włochów. A w ostatnich latach nikt z wyjątkiem włoskiej firmy nie złożył wniosku o rejestrację metadonu.
Nawet jeśli tak jest, to od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej istnieje możliwość tzw. importu równoległego, czyli sprowadzania tego samego leku z dowolnego kraju. Czemu zatem nie kupujemy od Słowaków? Podobno nikt nie wystąpił o stosowne zezwolenie.
A dlaczego nie korzystamy z możliwości rejestracji na zasadzie procedury wzajemnego uznania, co przewiduje prawo UE? Wtedy wszystko trwa mniej niż 90 dni.
– Organy władzy publicznej nie mają podstaw do podejmowania działań „zachęcających” firmy do rejestrowania na terytorium RP konkretnych produktów – podsumował moje wątpliwości rzecznik MZ.
Od 4 lat urzędników gówno obchodzi 2,36 mln zł wywalanych w błoto rok w rok. Lepiej z braku środków na leczenie obcinać pieniądze na programy metadonowe, w konsekwencji czego ludzie lądują w rynsztokach, o czym pisaliśmy choćby w artykule „Miękkie jest piękne” („NIE” nr 10/2004).
Komentarze