Najdłuższa ława oskarżonych

Gang oskarżony o przemyt dwu i pół tony kokainy

Anonim

Kategorie

Źródło

Rzeczpospolita
Sławomir Wikariak

Odsłony

5463

Takiej sprawy jak ta, która rozpocznie się jutro przed warszawskim Sądem Okręgowym, jeszcze w Polsce nie było. Na ławie oskarżonych zasiądzie 45 osób. Stawia im się łącznie 138 zarzutów. Grupa miała przemycić co najmniej 2,5 tony kokainy, której wartość szacuje się na 700 mln zł.

W warszawskim sądzie nie ma sali, która zdołałaby pomieścić tylu oskarżonych. A przecież każdego z nich broni jeden lub więcej adwokatów, dochodzą jeszcze policjanci z konwoju. Na dodatek zeznawać ma trzech świadków koronnych, co wymaga specjalnych środków bezpieczeństwa. Na potrzeby tej sprawy przystosowano więc pomieszczenia po byłym pułku lotniczym Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych na warszawskim Bemowie. Kilka milionów złotych kosztowało przygotowanie sali dla oskarżonych, oddzielonej pancernymi szybami od publiczności.

Grupa działała w latach 1994-1999. Choć w tym czasie wpadło wiele kurierów pracujących dla gangów, organizatorzy przemytu pozostawali bezkarni. Zapewniała to hierarchiczna struktura gangu. Kurierzy znali tylko osoby będące bezpośrednio nad nimi, a dopiero ci kolejne. Rezydujący najpierw w Kolumbii, a potem w Chile Tadeusz S., który zapewniał dostawy towaru, wciąż jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Przed sądem zasiądzie jego żona Maria i kilku innych organizatorów przerzutu. Zarzuty postawiono też Leszkowi D., ps. Wańka, jednemu z domniemanych szefów gangu pruszkowskiego. To on miał być głównym inwestorem, a zarazem odbiorcą narkotyków. Najwięcej, bo aż 30, oskarżonych to kurierzy.

Narkotykowy szlak zaczynał się w Warszawie, skąd kurierzy wieźli pieniądze na zakup kokainy. Czasem było to 2 tys. dolarów, czasem nawet 170 tys. dol. Początkowo latali do Kolumbii, a po przeprowadzce Tadeusza S. - do Chile. Tam przekazywali pieniądze, po czym odpoczywali, zaopatrzeni przez organizatorów w pieniądze "na drobne wydatki". Po dwóch-trzech tygodniach wracali z narkotykami. Na lotniskach w Kolumbii i Bogocie nikt ich nie niepokoił - słynący z korupcji tamtejsi celnicy byli opłaceni przez gang. W ciągu wszystkich tych lat ani jeden z kurierów nie wpadł w Ameryce Południowej.

Kurierzy z fałszywymi paszportami lecieli na jedno z europejskich lotnisk (często był to Zurych). Nie przechodzili kontroli, gdyż pozostawali w strefie transferowej. Tu przekazywali narkotyki innej osobie, która była już po kontroli. Ta zaś (już z prawdziwym paszportem) leciała z kokainą do Warszawy. Gdyby miała pieczątkę któregoś z krajów Ameryki Południowej, poddano by ją drobiazgowej kontroli, a tak najczęściej jej nie sprawdzano.

Kokainę przewożono w różny sposób. Jeden z nich to tzw. połyk, czyli ukrycie w przewodzie pokarmowym kilkudziesięciu kapsułek zrobionych z gumowej rękawiczki. Ta metoda miała jednak kilka wad. Jedna osoba nie mogła połknąć więcej niż kilkaset gram, a prześwietlenie wykrywało kapsułki. Istniało też ryzyko pęknięcia którejś, co oznaczało śmierć kuriera. W ten sposób zginął Ryszard Ł.

Najczęściej kokainę rozpuszczono w wodzie, którą napełniano potem kilkulitrową butelkę po whisky lub winie. Ciecz wstrzykiwano przez maleńki otwór wywiercony w szyjce, który następnie zaklejano i maskowano banderolą. W Polsce ciecz odparowywano, uzyskując ok. 2 kg czystej koki.

Obok butelek kurierom dawano też buty z wydrążonymi podeszwami. W późniejszych latach narkotyki chowano w paczkach kawy, faszerowano nimi też bombonierki z czekoladkami. Obładowany tym wszystkim kurier mógł przewieźć nawet 5 kg białego proszku.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

tomas (niezweryfikowany)
Kto to wpierdaqla to jest głupi!!
ja (niezweryfikowany)
[reklama] <br> <br>zapraszam na forum może kogoś zainteresuje ;)
Zajawki z NeuroGroove
  • Muchomor czerwony

Pewnego letniego dnia postanowilem spróbować właściwości psychoaktywnych

muchomora czerwonego. Po dokładnym przestudiowaniu wszystkich informacji z

hyperreala i erowida doszedłem do wnisku, iż najbezpieczniej będzie spalić

skórkę od muchomora w zwykłej fifce. Ususzyłem więc czerwoną skórkę zdartą z

kapelusza o średnicy około 10 cm. Nabiłem do fifki i spaliłem całą. Czekałem

godzinę i nic. Nie zwarzając na niepowodzenia następnego dnia postanowiłem

  • Marihuana
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

Bardzo wiele osób, zarówno z mojego otoczenia, jak i tych w Internecie, także tutaj na neurogroove, wskazuje na fakt, że marihuana po pewnym czasie nie działa już tak samo. Każdy kto trochę już w życiu popalił z całą pewnością wspomina z rozrzewnieniem "banie jak za starych czasów". Nie mówiąc już o tym, że wiele osób popada w stany depresyjne kiedy palą bardzo dużo. Sam mam wśród znajomych kilka takich przypadków, wraz z próbami samobójczymi. Wielu z nich nabawiło się silnego urazu i nie tykają już oni marihuany. Jak to jest, że na jednych działa lepiej, a na innych gorzej?

  • Gałka muszkatołowa
  • Pierwszy raz

Pewnego dość nudnego, grudniowego popołudnia, po niedawnym zasłyszeniu pierwszych informacji o nadużywaniu gałki muszkatołowej, postanowiłem własnoręcznie poznać tę drugą stronę popularnej przyprawy.

O 16:07 zjadłem 6 świeżo zmielonych orzechów z jogurtem naturalnym i dżemem. Prawdopodobnie istnieją lepsze metody konsumpcji w tym przypadku, moja nie sprawdziła się. Nawet pół słoika dżemu malinowego nie zamaskowało intensywnie pachnącej gałki. Pomogło zapijanie colą. Ogólnie rzecz biorąc sama konsumpcja była najgorszą rzeczą w całym tym doświadczeniu.

  • Marihuana
  • Tripraport

Siedzę z dziewczyną w pokoju i stwierdzam, że to chyba najciekawsze rozwiązanie niedzieli.

To nie miało sensu co ja powiedziałem.
T0= 20:46

Do T + 30 min przestrzeń u skraju mojego pola widzenia uległa znacznemu rozciągnięciu, nic więcej szczególnego prócz głupawki się nie wydarzyło. Aż do teraz.