Jest tajemnicą poliszynela, że w Olsztynku łatwo o narkotyki. Pod koniec ubiegłego roku policyjna brygada z Olsztyna do spraw walki z narkotykami zatrzymała w mieście troje młodych ludzi pod zarzutem rozprowadzania narkotyków. Znaleziono przy nich amfetaminę. W jakiś czas później wpadł jeszcze jeden diler.
Coś mnie tknęło
- Od jakiegoś czasu zauważyłam, że moja córka zaczyna bardzo dziwnie się zachowywać - opowiada matka Iwony. - Często przysypia, byle co wyprowadza ją z równowagi, chudnie. Poza tym późno wraca do domu, ma jakieś podejrzane towarzystwo. Wtedy jeszcze nie wiedziałam nic o narkotykach. Ale coś mnie tknęło i pojechałam do poradni w Olsztynie. W jakiś czas później matka znalazła w torebce córki amfetaminę. Córka nie wypierała się, że bierze. Obiecała, że z tym zerwie. Podjęła nawet terapię w Olsztynie. Ma synka, więc tym bardziej ją to mobilizowało.
Stosunki córki z rodzicami zaczęły się jednak psuć. W końcu córka odeszła i zamieszkała gdzie indziej. Kontaktują się rzadko, telefonicznie. - Do dzisiaj nie mogę jej odzyskać - płacze Wanda M.
Iwona nie zaprzecza, że brała. Miała wtedy kryzys, kilka egzaminów pod rząd w szkole. Usłyszała od koleżanek, że amfetamina przywraca energię. - No i wzięłam - wzdycha. - Tak się zaczęło.
Twierdzi, że się leczy, że już nie bierze. Szuka pracy. Mieszka u babci swojego chłopaka. Odwiedza synka, którym zaopiekował się ojciec dziecka. Kiedyś, gdy odzyska stabilizacją życiową, zabierze go.
Zaczyna się od kleju
Zaczyna się od kleju. Od kilkorga młodych ludzi słyszę, że w Olsztynku można spotkać małolatów z torebkami butaprenu w okolicach plaży. Potem jest amfetamina, potem haszysz i inne narkotyki. Najpierw jest amfa za darmo, po koleżeńsku. Potem się przyzwyczajasz i trzeba płacić.
Rodzice, którzy obserwują, jak negatywne zmiany zachodzą w ich dziecku, są bezradni. Nie wiedzą, jak należy zachować. A dziecko pogrąża się - Czy na mojej dzielnicy ktoś bierze? - zastanawia się Jarek, uczeń jednej ze średnich szkół w Olsztynku. - Jasne! Nawet gimnazjaliści. Opowiada, że kiedyś zrobiono im anonimową ankietę, w której pytano, czy zetknęli się z narkotykami. Parę osób odpowiedziało, że tak i przeprowadzająca ankietę wściekła się. Podajcie nazwiska tych osób, które wam sprzedają do świństwo! - wrzeszczała. - Nikt się nie zgłosił. Nawet jeżeli znają dilerów, boją się sypać. Olsztynek to małe miasteczko.
Działka przez internet
Dilerzy przychodzą pod szkoły, można ich spotkać pod jedną z okolicznych dyskotek. Ostatnio jedna z urzędniczek w ratuszu natrafiła na internetową stronę, na której umawiano się na branie. - W naszej szkole jest kilkoro uczniów, o których wiemy, że biorą - mówi Marek Bartkowski, zastępca dyrektora Gimnazjum. - Być może są i inni. Aby do szkoły nie wchodzili dilerzy narkotyków, zatrudniliśmy ochroniarza. Ponadto są zainstalowane wewnętrzne kamery. Ze specjalnych funduszy organizujemy także pogadanki, które prowadzą fachowcy z Monaru.
Marek Bartkowski przyznaje jednak, że nie utworzono wspólnego frontu walki z tym problemem. Na indywidualną pomoc uzależnieni od narkotyków młodzi ludzie nie mogą w Olsztynku liczyć. - Ci, którzy narkotyki rozprowadzają, zawsze trafią na chętnych. Dlatego mówić głośno i protestować powinniśmy wszyscy. Być może nawet na forum, jakie stanowi rada miejska - mówi matka Iwony, która na razie, dopóki jej apel nie przyniesie odzewu, nie zgadza się na zdjęcie.
Komentarze