Mogą pomóc w depresji, a nawet uwrażliwić na kwestie klimatyczne. Czy psychodeliki uratują świat?

MDMA przechodzi właśnie ostatnią fazę badań farmakologicznych w USA. Dotychczasowe wyniki pokazują, że dwukrotnie zwiększa skuteczność terapii osób ze stresem pourazowym - mówił w TOK FM Michał Lorenc, autor książki "Czy psychodeliki uratują świat?".

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

tokfm.pl
Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

433

MDMA przechodzi właśnie ostatnią fazę badań farmakologicznych w USA. Dotychczasowe wyniki pokazują, że dwukrotnie zwiększa skuteczność terapii osób ze stresem pourazowym - mówił w TOK FM Michał Lorenc, autor książki "Czy psychodeliki uratują świat?".

- Wiele wskazuje na to, że psychodeliki mogą mieć ogromne zastosowanie w pracy terapeutycznej. One zresztą były już w niej stosowane - mówił w TOK FM Maciej Lorenc. Tu chodzi konkretnie o psylocybinę występującą w "grzybkach halucynogennych", meskalinę, która występuje naturalnie w niektórych kaktusach - między innymi w pejotlu, dimetylotryptaminę, która wytwarzana jest też w ludzkim organizmie, a także LSD - substancję owianą złą sławą i jednocześnie tą, która rozsławiła termin "psychodeliki".

Oddziałują one na receptory serotoninowe (5-HT2A) w korze mózgu. To najbardziej zewnętrzna i najnowsza ewolucyjnie część układu nerwowego.

Renesans psychodeliczny

Jak tłumaczył Lorenc, serotonina jest neuroprzekaźnikiem, który ma kluczowe znaczenie dla funkcjonowania ludzkiej psychiki. Chodzi m.in. o procesy związane z nastrojem, pamięcią i percepcją. Dodał, że obecnie w psychiatrii trwa tzw. renesans psychodeliczny. Naukowcy wrócili do badania wpływu psychodelików na pacjentów po tym, jak zaprzestano tego w połowie lat 60. - Absolutną furorę w świecie psychiatrii psychodeliki zrobiły w latach 50. i 60. Prowadzono wiele niezwykle produktywnych badań z użyciem LSD. Psychiatrzy pokładali ogromne nadzieje w tych eksperymentach. Później dołączyła też psylocybina. Badano wpływ tych substancji na alkoholików, na osoby pogrążone w depresji - wyjaśnił Maciej Lorenc.

Jak mówił, firma Sandoz, w której opracowano LSD, wysyłała ją za darmo do wszystkich ośrodków, które chciały zbadać, w jaki sposób można ją zastosować. Poddani badaniom relacjonowali m.in., że doświadczyli zjawiska synestezji, wrażenia utraty własnego ja, depersonalizacji oraz wizji.

Badania przerwano w drugiej połowie lat 60. Głównie - jak opisywał Lorenc - ze względu na panikę moralną. Konserwatystom nie w smak było, że LSD używali przedstawiciele kontrkultury, którzy krytykowali wojnę w Wietnamie i konsumpcjonizm, a wspierali feminizm, ekologię i walkę o prawa człowieka.

Psychodeliki zostały zepchnięte najpierw do podziemia w USA, a później w pozostałych częściach świata. - Trudno znaleźć w psychiatrii inną sytuację, w której tak produktywne narzędzie zostałoby na niemal dwie i pół dekady wypchnięte z badań - komentował Lorenc. Do badań powrócono w latach 90-tych w USA na Johns Hopkins University.

- Zależało mi, żeby w mówieniu o psychodelikach oprzeć się na autorytetach nauki. Z racji tego, że narracja kontrkulturowa, w moim mniemaniu, została już wyeksploatowana. Znaczna część badaczy, z którymi miałem okazję rozmawiać, odcina się od kontrkultury. (...) Zależało mi też, żeby zgromadzić naukowców z różnych dziedzin, żeby pokazać temat z możliwie największej liczby perspektyw - tłumaczył w TOK FM autor książki.

Jak wygląda terapia psychodelią?

- Jedną z niesamowitych cech psychodelików jest to, że ich działanie w niewielkim stopniu zależy do ich struktury, a w dużym stopniu od tego, w jakim nastawieniu i w jakim otoczeniu się je przyjmuje. Terapia psychodeliczna polega na manipulowaniu tymi dwiema zmiennymi w celu wywołania doświadczeń o potencjalnie terapeutycznej mocy. Standardowy protokół terapii psychodelicznej wygląda tak, że osoba cierpiąca na konkretne zaburzenie przechodzi najpierw kilka sesji przygotowujących do tego doświadczenia. Terapeuci uprzedzają, czego mniej więcej można się spodziewać, ale też starają się nie zaszczepiać konkretnych wyobrażeń - opisywał Michał Lorenc.

Następnie odbywają się sesje z udziałem psychodelików, a potem trwający kilka tygodni proces integracji z udziałem terapeutów.

Dwa dominujące kierunki badań to MDMA używane do leczenia stresu pourazowego oraz psylocybina używana do leczenia depresji. - Na stres pourazowy cierpi ok. 5 procent populacji. Konwencjonalni terapeuci nie dysponują narzędziami, które pozwoliłby im dotrzeć do źródeł traumy pacjentów. Terapeuci, którzy stosują MDMA, twierdzą, że gdyby ktoś miał wymyślić środek pomagający w terapii stresu pourazowego, to byłoby to właśnie MDMA, że to wymarzona substancja - mówił Michał Lorenc. - Weterani, którzy biorą udział w takich terapiach w USA, mówili, że nie rozumieją, dlaczego mówi się o ekstazie. Bo oni nie czuli ekstazy. Czuli kontakt z wypartymi, niedostępnymi emocjami - dodał.

Obiecujące eksperymenty

Badania są jeszcze w fazie eksperymentu, poza szeroką strefą legalizacji. Ale to może się zmienić już za dwa lata. MDMA przechodzi właśnie ostatnią fazę badań farmakologicznych w USA. Dotychczasowe wyniki pokazują, że dwukrotnie zwiększa skuteczność terapii.

- Psylocybina jest o kilka lat do tyłu względem MDMA jeżeli chodzi o zaawansowanie badań - tłumaczył Michał Lorenc. Jak dodał, odkryto, że psylocybina zmniejszała stany lękowe i przygnębienia u pacjentów w stanie terminalnym. Rządowe instytucje w USA zaproponowały, by wykorzystać psylocybinę z konkretnym wskazaniem u osób chorych na depresję trudną w leczeniu. Głównie nad tym zastosowaniem prowadzone są badania.

Bliżej ludzi i środowiska

Co ciekawe, dotychczasowe badania nad psychodelikami pokazują, że mogą mieć one pozytywny wpływ na relacje międzyludzkie, a nawet... klimat.

- Badacze z Londynu zauważyli, że po sesjach psychodelicznych wielu badanych deklaruje większą wrażliwość na kwestie ekologiczne. Zaobserwowano też u nich odejście od poglądów autorytarnych w kierunku bardziej liberalnych. Nie chciałbym upraszać, że psychodeliki zmieniają światopogląd, ale uwrażliwiają - mówił autor książki.

Fragment książki "Czy psychodeliki uratują świat?"

Poniżej publikujemy fragment rozmowy Michała Lorenca z dr. Michaelem Mithoeferem - psychiatrą z Medical University of South Carolina specjalizującym się w leczeniu zespołu stresu pourazowego przy użyciu różnych metod - zarówno konwencjonalnych, jak i eksperymentalnych.

ML: Z czego wynika tak duża skuteczność MDMA w leczeniu osób cierpiących na PTSD?

MM: Nie jestem niestety w stanie udzielić wyczerpującej odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego MDMA tak skutecznie pomaga pacjentom z PTSD, w przypadku których inne formy terapii zawiodły. Prawdopodobnie ma to związek z faktem, że ta substancja zmniejsza aktywność ciała migdałowatego - struktury mózgowej odpowiedzialnej między innymi za odczuwanie strachu. Jednocześnie jednak zwiększa aktywność innych obszarów mózgu, takich jak kora przedczołowa. Dzięki temu pacjent przez pewien czas znajduje się w stanie świadomości, w którym może powrócić do traumatycznych wydarzeń bez ulegania silnym emocjom, ale też bez popadania w odrętwienie emocjonalne.

ML: Nazywa pan ten stan "strefą optymalnego pobudzenia". Czy mógłby pan wyjaśnić, dlaczego jest on tak pomocny w terapii osób z PTSD?

MM: Ludzie z PTSD często mają problem polegający na tym, że kiedy myślą lub mówią o swojej traumie, często ogarnia ich strach - czyli stają się nadmiernie pobudzeni. Mogą jednak również zareagować zupełnie odwrotnie, a mianowicie wpaść w stan zobojętnienia psychicznego, a więc stać się niewystarczająco pobudzeni. Badania dotyczące powszechnie uznawanych metod leczenia PTSD - takich jak "terapia przedłużonej ekspozycji" - pokazały, że jeżeli w trakcie pracy nad traumatycznymi doświadczeniami pacjenci są nadmiernie pobudzeni lub niewystarczająco pobudzeni, kuracja nie jest efektywna. Skuteczny proces terapeutyczny może nastąpić wyłącznie w "strefie optymalnego pobudzenia", czyli pomiędzy tymi dwiema skrajnościami. MDMA sprawia, że ludzie wchodzą w ten stan i pozostają w nim przez kilka godzin. Mogą w tym czasie powrócić do swojej traumy i połączyć się z nią emocjonalnie, ale nie zostają przy tym przytłoczeni emocjami. Wielu z nich jest stwierdza wówczas: "To trudne, ale jestem w stanie to zrobić".

ML: Dlaczego w ogóle zainteresował się pan MDMA?

MM: Badaniami nad stosowaniem MDMA w terapii stresu pourazowego zainteresowałem się za sprawą swojej praktyki klinicznej. Istniejące obecnie metody leczenia tej dolegliwości są skuteczne w przypadku niektórych pacjentów, ale dla każdego klinicysty jest oczywiste, że wielu ludziom nie są one w stanie pomóc. Od dawna interesuję się eksperymentalnymi kuracjami, które pomagają ludziom wywoływać zmiany w świadomości w celu pobudzenia procesu zdrowienia. Wraz z moją żoną Annie nauczyliśmy się techniki oddychania holotropowego pod okiem Stanislava Grofa i zauważyliśmy, że bardzo dobrze sprawdza się ona w pracy z osobami cierpiącymi na PTSD. Nie zmienia to jednak faktu, że ona również nie jest w stanie pomóc wielu pacjentom. Zanim MDMA zostało zdelegalizowane w 1985 roku, przeczytałem kilka raportów dotyczących stosowania tej substancji w terapii. Doszedłem więc do wniosku, że należy przeprowadzić kontrolowane eksperymenty kliniczne, aby sprawdzić bezpieczeństwo i skuteczność psychoterapii wspomaganej za pomocą tej substancji. Tym właśnie zajmujemy się od 2000 roku.

ML: Wielu ludzi twierdzi, że kiedy MDMA jest przyjmowane w odpowiednich warunkach, pozwala nawiązać niezwykle głęboki kontakt z własnymi emocjami i z emocjami ukochanych osób. W jaki sposób ta substancja może pomóc parom, które próbują rozwiązać swoje problemy związkowe?

MM: Nie przeprowadziliśmy jeszcze eksperymentów, w ramach których MDMA byłoby podawane parom. Planujemy jednak zrobić to w przyszłości i pracujemy obecnie nad protokołem dotyczącym takiego badania. Przed delegalizacją wielu psychiatrów i psychologów używało MDMA, a ich raporty wskazują na to, że substancja ta może pomagać w nawiązaniu otwartej i czułej komunikacji, w której żadna strona nie ma poczucia winy ani nie przyjmuje postawy obronnej. Z oczywistych względów tego rodzaju kontakt bardzo pomaga w uzdrawianiu i rozwijaniu związków.

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Muchomor czerwony
  • Tripraport

Piątek wieczór, urodziny, zacisze swojego mieszkanka na wsi. Nastawienie pozytywne, byłem ucieszony, że znalazłem bardzo dużo ładnych muchomorów w lesie. Oryginalnie chciałem sprawdzić ile jest substancji aktywnych w blaszkach, bo zwykle je odcinam, żeby lepiej się suszyły.

Generalnie ostatnio sporo czytałem o muchomorze, między innymi o kwasie ibotenowym, jego działaniu psychoaktywnym (zasadniczo przeciwne do muscymolu, bo jest agonistą receptora NMDA, a nie GABA), a także o metodach przeprowadzania dekarboksylacji owego do muscymolu. Akurat miałem zbiory i w celu ułatwienia suszenia usunąłem blaszki z ok 20-30 sztuk – prawie cały 2-litrowy garnek. Chciałem przekonać się ile jest substancji aktywnych w blaszkach, więc wrzuciłem do garnka, zalałem wodą, dodałem trochę soku z cytryny (katalizator reakcji).

  • 25C-NBOMe
  • Odrzucone TR
  • Pierwszy raz

Brak.

Spotkałem się z Panienką o godzinie 20:00, wspólnie ruszyliśmy alejami po czym gdzieś w trakcie tej polożyliśmy w buzi blotter.

Przeszliśmy kawałek od momentu zapodania substancji w międzyczasie rozkoszując się kwaskawym smakiem i efektem znieczulenia twarzy jak u dentysty. Tak o to rozmawiając i ekscytując się wyczekiwaniem na efekt od centrum miasta zaszliśmy na park po upływie jakiś 40 minut, tam już zrobiło się dobrze.

  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

Pozytywne nastawienie psychiczne, ekscytacja zbliżającym się tripem i niecierpliwość, lekceważenie opisywanej przez ludzi charakterystyki tripa. Dawka grzybów zażyta na pusty żołądek. Sesja solo - w małym mieszkaniu kawalerce z pokojem i łazienka, uprzednio posprzątanym i przygotowanym. Kontakt z ludźmi przez telefon komórkowy po zażyciu, ale przed właściwym tripem. Noc, sierpień.

Moja pierwsza próba grzybami psylocybinowymi zaczęła się od konsumpcji tychże o 20:30. Zjadłem trzy gramy suszonych grzybów. W smaku wydały mi się podobne do pieczarek, ale bardziej gorzkie. Przeżuwałem je i gryzłem może 5 minut, aż rozdrobniłem cały materiał na rozmiękczoną od śliny papkę, którą następnie połknąłem. Położyłem się na łóżku i zasłoniłem okno (na zewnątrz właśnie zachodziło słońce), włączyłem muzykę, jakiś delikatny popowy chłam, oszczedzając lepsze kawałki na trip. Przez pierwsze kilkanaście minut wymieniałem SMS'y z ludźmi i nie działo się nic ciekawego.

  • Gałka muszkatołowa
  • Marihuana
  • Przeżycie mistyczne

Mój własny pokój w domu jednorodzinnym. Sam na I piętrze. Samopoczucie przed tripem bardzo dobre (zaliczona sesja!), pozytywne uczucia względem świata, nie mogę się doczekać spotkania z gałką, generalnie mam tutaj wszystko, czego potrzebuję.

Oczekiwania - Wyższe Poznanie.

Sądzę, że dobrym pomysłem będzie opis tego, co robiłem zanim zażyłem gałkę. Kolejne etapy podróży określać będę w godzinach. Miłego czytanka!

Godz. 23:10
Skończyłem konsumować 8 nasion gałki muszkatołowej przy pomocy 0,5 L czarnej herbaty liściastej Yunan i 0,25 L zielonej herbaty.

randomness