- Ja już taki jestem, że jak ktoś mnie prosi, to pomagam - tak Marcin S. tłumaczył, dlaczego dawał narkotyki 15-letniej dziewczynce.
24-letni Marcin S. to pulchny blondyn w okularach. Na pytania policjantów odpowiada chętnie, nawet się uśmiecha. Wczoraj został zatrzymany przez funkcjonariuszy z sekcji zwalczania przestępczości narkotykowej Komendy Wojewódzkiej Policji. - Jest sprawcą zbrodni, bo rozdawał amfetaminę i marihuanę dzieciom - wyjaśnia oficer operacyjny sekcji. - Takie rozdawanie nie jest bezinteresowne. Najczęściej diler liczy na to, że gdy dzieciak się uzależni, należność uda się odebrać z nawiązką.
Wpadka Marcina S., który handlował narkotykami na jednym z bałuckich osiedli, to pierwszy wymierny efekt działania Antynarkotykowego telefonu zaufania. Policjanci mają nadzieję, że zadzwonią do nich ludzie, których bliscy mają kłopoty z narkotykami. Szczególnie liczą na sygnały, które mogą nam pomóc w zatrzymaniu dilerów i pośredników.
Tak było w przypadku sprawy Marcina S. - Zadzwonił chłopak, który opowiadał o grupie handlarzy i ich klientów. Zgłoszenie było anonimowe. Korzystając ze wskazówek naszego rozmówcy dotarliśmy do świadków, którzy kupowali narkotyki u Marcina S. - relacjonuje oficer operacyjny. - Przesłuchaliśmy już wiele osób. Marcin S. to pierwszy zatrzymany w tej sprawie, ale na pewno nie ostatni.
Dilerowi postawiono zarzuty handlu i udzielania narkotyków nieletnim. Na proces poczeka w areszcie.
Antynarkotykowy Telefon Zaufania - 665-19-08 w godz. 8-16 odbierają policjanci. Później można nagrać informację na automatyczną sekretarkę.
Funkcjonariusze sprawdzą każdy sygnał. Jednak łodzianie nie zawsze korzystają z telefonu zgodnie z przeznaczeniem. Niektórzy próbują na przykład załatwić sąsiedzkie porachunki i przekonują funkcjonariusza, że ten jest dilerem (po sprawdzeniu okazuje się, że to była zwykła złośliwość). Niedawno pewien mężczyzna opowiadał o podejrzanym samochodzie, który regularnie zatrzymuje się w określonym miejscu i stoi przez kilkadziesiąt minut. Podejrzewano, że kierowca jest dilerem. Policjanci sprawdzili: rzekomy diler okazał się alkoholikiem, który nie chciał martwić rodziców, więc zatrzymywał się kilkadziesiąt metrów przed ich domem, w samotności spożywał kilka piw i szedł w odwiedziny.
Funkcjonariusze apelują do swych rozmówców o rozwagę i proszą o zgłoszenia.
Komentarze