Prokuratura nie zajęła dotychczas stanowiska, czy było to samobójstwo, czy też zabójstwo.
Amfa czy arszenik?
Z materiałów sprawy wynika, że mężczyźni tuż przed zatrzymaniem przez policję zażyli na oczach funkcjonariuszy pewną ilość białej substancji. Policja przypuszczała, że mogła to być amfetamina. Duże ilości białej substancji znaleziono w samochodzie zatrzymanych mężczyzn.
Zdaniem prokuratury, te okoliczności mogłyby wskazywać na możliwość samobójczej śmierci obu mężczyzn.
- Pozostaje jednak pytanie, czy mężczyźni zażyli proszek z całą świadomością - wiedząc, że jest trucizną, czy też podłożono im tę substancję np. w trakcie transakcji - powiedziała prokurator Kalinowska-Zajdak.
Sprawę przejął do prowadzenia wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Wiele na sumieniu
- Postępowanie będzie bez wątpienia wielowątkowe. W jego toku będą m.in. wyjaśniane wątki związane z napadem, posiadaniem broni, prawdopodobnej kradzieży samochodu, którym sprawcy podjechali na miejsce przestępstwa - dodaje Kalinowska-Zajdak.
Wyjaśniany będzie również "wątek medyczny" - czy mężczyznom prawidłowo udzielono pomocy, w jakich okolicznościach i z jakich przyczyn zmarli.
Jeden z napastników, który był ranny w nogę i odurzony narkotykami, zmarł w nocy w policyjnej izbie zatrzymań, do której go przewieziono po konsultacji z lekarzem toksykologiem. Kiedy po północy strażnik stwierdził, że zatrzymany jest nieprzytomny, wezwano lekarza. Mimo reanimacji prowadzonej przez załogi dwóch karetek mężczyzna zmarł o godz. 2.45.
Drugi poczuł się źle w czasie wizji lokalnej ok. godz. 22 we wtorek i został przewieziony do szpitala na oddział toksykologii, gdzie zmarł ok. godz. 8 rano w środę.
- Dokładne przyczyny śmierci wyjaśnią lekarze po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Zostanie też przeprowadzona dokładna analiza substancji znalezionej w samochodzie - powiedział podinspektor Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.
Nieudany napad
Do napadu doszło we wtorek ok. godz. 15.30 w Nowej Hucie przy ul. Ujastek. Napastnicy ranili jednego z ochroniarzy w nogę i odjechali nie zabierając pieniędzy. Ujęto ich cztery godziny później w zasadzce przy drugim samochodzie, do którego się przesiedli.
Jak ustaliła policja, w momencie kiedy konwojenci z firmy ochroniarskiej podchodzili do samochodu z pieniędzmi, które mieli odwieźć do banku, podjechał ciemny volkswagen. Z niego wysiedli dwaj mężczyźni w zielonych kombinezonach i kominiarkach.
Mężczyźni byli uzbrojeni w broń krótką i zaczęli strzelać w kierunku ochroniarzy. Wywiązała się strzelanina, bowiem broni użyli również ochroniarze. Jeden z ochroniarzy został ranny w nogę i trafił do szpitala. Policja przypuszczała, że ranny został także jeden z napastników.
Prawdopodobnie z powodu zdecydowanej postawy ochroniarzy napastnicy nie skradli żadnych pieniędzy. Wsiedli do samochodu i odjechali. Policja zarządziła pościg i blokadę dróg. Apelowała do lekarzy, by zgłosili policji, jeżeli szukałby u nich pomocy postrzelony mężczyzna.
Jak wkrótce potem ustaliła policja, napastnicy zaraz po odjeździe z miejsca napadu przesiedli się do innego samochodu - srebrnej hondy accord.
Taki samochód został zlokalizowany na os. Szkolnym w Nowej Hucie. Policjanci zorganizowali zasadzkę. Kiedy po kilku godzinach podejrzewani o napad mężczyźni wrócili do samochodu i przejechali nim kilka metrów, zostali zatrzymani.
Napastnikami okazali się mieszkańcy Krakowa w wieku 25 i 38 lat.
W samochodzie policja znalazła znaczne ilości narkotyków, prawdopodobnie amfetaminy. Ranny w udo mężczyzna był odurzony narkotykami, prawdopodobnie dla uśmierzenia bólu.
Komentarze