Położona pośród gór świątynia Apollona w Delfach ze względu na potężną wyrocznię była najważniejszym ośrodkiem religijnym w starożytnej Grecji. Wodzowie radzili się wyroczni w sprawach wojen, koloniści prosili o wskazówki przed wypłynięciem do Italii, Hiszpanii czy Afryki, a zwykli ludzie zasięgali porad w sprawie zdrowia i lokowania pieniędzy. W mitach odpowiedzi wyroczni mają wielkie znaczenie. Kiedy Orestes pytał, czy powinien zemścić się na matce za zamordowanie ojca, wyrocznia go do tego zachęciła. Edyp, ostrzeżony, że zamorduje ojca i poślubi matkę, bezskutecznie starał się niknąć przeznaczenia.
Udzielanie odpowiedzi odbywało się za pośrednictwem Pytii, osoby, która jako natchnione medium przekazywała słowa Apollona, boga wróżb. Pytie zasiadały w specjalnym pomieszczeniu zwanym adytonem (co znaczy - [tam], gdzie się nie wchodzi), które znajdowało się w samym sercu świątyni, zważywszy na grecki mizoginizm, zadziwiające jest, że Pytie pyły kobietami i w przeciwieństwie do większości greckich kapłanów i kapłanek, wybierając je, nie brano pod uwagę arystokratycznych koneksji. Musiały wprawdzie pochodzić z Delf, mogły jednak być stare lub młode, bogate lub biedne, wykształcone lub niepiśmienne. Pytie długo i intensywnie przygotowywano, wspierało ją też kolegium kobiet delfickich, pilnujących, by w świątyni nie wygasł święty ogień.
Wyjaśnienie klasyczne
Tradycja przypisywała wieszcze natchnienie wyroczni zjawisku geologicznemu: szczelinie w ziemi, oparom, które się z niej wydobywały, i znajdującemu się tu źródłu. Mniej więcej 100 lat temu badacze odrzucili to wyjaśnienie, ponieważ archeolodzy, którzy wówczas prowadzili prace wykopaliskowe w Delfach, ani nie odnaleźli szczeliny, ani nie wykryli żadnych gazów. Starożytna teoria była jednak bardzo popularna i poświadczają wiele przekazów - teksty historyków, na przykład Diodora Sycylijskiego, filozofów - Platona, poetów - Ajschylosa, i wielu innych - mówcy Cycerona, erudyty Pliniusza, geografa Strabona, pisarza i podróżnika Pauzaniasza, a przede wszystkim słynnego biografa Plutarcha, który był w Delfach kapłanem Apollona.
Strabon (około 64 roku p.n.e.-25 roku n.e.) napisał: 'Mówi się, że wyrocznia znajduje się w wydrążonej głęboko w ziemi jaskini, z wąskim wejściem, z którego unosi się pneuma [gaz, opar, tchnienie; stąd :pneumatyczny], powodujące boskie natchnienie. Nad tą rozpadliną stawia się trójnóg, a Pytia zasiadając na nim, wdycha opary i wieszczy.' (Geografia 9,3,5)
Dzięki przekazowi Plutarcha (około 46-120 roku n.e.) dysponujemy opisem funkcjonowania wyroczni sporządzonym przez naocznego świadka. Związek między bogiem, kobietą i oparami Plutarch opisał, przyrównując Apollona do wirtuoza, kobietę do jego instrumentu, apneuma do plektronu, za pomocą którego bóg wydobywa z niej głos. Plutarch podkreślał jednak, że pneuma pełniło jedynie funkcję zapalnika. Tym, co powodowało, że wybrana kobieta reagowała na pneuma, było jej przygotowanie i oczyszczenie (na pewno abstynencja seksualna, a być może także post). Zwykły człowiek mógłby poczuć opary, ale nie wszedłby w rodzaj wieszczego transu.
Plutarch zostawił kilka informacji o fizycznych cechach pneuma. Miało zapach słodkich perfum. Wydobywało się ze źródła w adytonie, gdzie zasiadała Pytia, ale kapłani i proszący o wyrocznię niekiedy wyczuwali je w przedsionku, gdzie oczekiwali na odpowiedzi. Mogło się rozchodzić jako czysty gaz lub być przenoszone w wodzie. W epoce Plutarcha emisja pneuma zmniejszyła się i stała się nieregularna, co jego zdaniem, spowodowało obniżenie rangi Delf w świecie. Plutarch sądził, że albo ta ważna substancja została wyczerpana, albo rozcieńczyły ją deszcze, albo źródło zostało częściowo zablokowane wskutek wielkiego trzęsienia ziemi sprzed ponad 400 lat. Być może opary znalazły sobie inne ujście. Teorie Plutarcha o zmniejszeniu się emisji pneunia pokazują jasno, że wierzył, iż opary pochodzą ze skał znajdujących się pod świątynią.
W następnym pokoleniu powtarzał to za Plutarchem podróżnik Pauzaniasz, który wspominał o pneuma unoszącym się z wody. Pisał on, że widział na zboczu powyżej świątyni źródło zwane Kassotis, o którym dowiedział się, że znika pod ziemią, by wypłynąć w adytonie, gdzie jego woda sprawia, że kobiety wieszczą.
Plutarch i inni zwracali uwagę, że podczas zwykłych sesji Pytia wpadała w łagodny trans. Siedziała prosto na trójnogu i to stosunkowo długo (chociaż jeśli kolejka oczekujących na wróżbę była długa, zastępowała ją druga, a tę nawet trzecia). Wysłuchiwała pytań i udzielała zrozumiałych odpowiedzi. Natomiast podczas wieszczych sesji Pytia mówiła zmienionym głosem, często wyśpiewywała przepowiednie naszpikowane żartami i grami słownymi. Potem, jak pisze Plutarch, była wyczerpana niczym biegacz po długim biegu lub tancerz po ekstatycznym tańcu.
Raz - co na własne oczy widział albo Plutarch, albo ktoś z jego otoczenia - władze świątyni zmusiły Pytie do wieszczenia w nieodpowiednim dniu, aby przypodobać się ważnemu poselstwu. Pytia zeszła do podziemnego adytonu niechętnie i natychmiast owładnął nią potężny i złośliwy demon. Zamiast mówić lub śpiewać, jęczała i krzyczała, miotała się po pomieszczeniu, a na koniec rzuciła się do drzwi i zemdlała. Kapłani i ci, którzy przybyli radzić się wyroczni, najpierw uciekli w popłochu, po jakimś czasie jednak wrócili po wieszczkę. Kilka dni później zmarła.
Nowa tradycja
Pokolenia akceptowały te wyjaśnienia. Ale około 1900 roku młody angielski badacz starożytności Adolphe Paul Oppe pojechał do Delf, gdzie prowadzili wówczas wykopaliska francuscy archeolodzy. Nie zauważył żadnej rozpadliny, nikt też nic nie wiedział o jakichkolwiek gazach. W związku z tym opublikował artykuł, który okazał się niezwykle opiniotwórczy. Oppe postawił trzy tezy. Po pierwsze, w świątyni delfickiej nigdy nie było żadnej rozpadliny ani emisji gazów. Po drugie, gdyby nawet były, to żaden naturalny gaz nie mógłby wywołać stanu podobnego do wieszczego opętania. Po trzecie, Plutarchowy opis Pytii, która dostała ataku szału i niedługo potem zmarła, jest sprzeczny z tradycyjnym wyobrażeniem wieszczki siedzącej na trójnogu i wyśpiewującej proroctwa.
Oppe konkludował, że wszystkie antyczne świadectwa należy zignorować. Obrazoburcze poglądy Oppego w mig podbiły świat akademicki. Wygłaszał je w sposób tak stanowczy, że jego teoria wkrótce stała się obowiązująca. Brak w świątyni Apollona szerokiego wejścia, którego poszukiwali francuscy archeolodzy, zdawał się potwierdzać jego tezy. Dodatkowego argumentu na rzecz teorii Oppego dostarczył w 1950 roku francuski badacz antyku Pierre Amandry, który stwierdził, że gaz opisany w antycznych źródłach mógłby pojawić się tylko w rejonie aktywnym wulkanicznie - a Delfy bynajmniej w takim nie leżą. Wydawało się, że sprawa jest zamknięta. O przekazach greckich i łacińskich autorów pisano odtąd wyłącznie w popularnych książkach i lokalnych przewodnikach, które zdaniem Oppego, były głównym źródłem mitu o rozpadlinie i oparach.
Sytuacja zmieniła się w latach osiemdziesiątych, gdy w ramach Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) podjęto na terenie Grecji poszukiwania aktywnych uskoków (które przemieszczały się podczas trzęsień ziemi na przestrzeni ostatnich kilkuset lat). Jako uczestnik tych badań de Boer (który jest geologiem) zauważył świeże płaszczyzny uskokowe na wschód i na zachód od świątyni delfickiej. Zinterpretował je jako uskok biegnący wzdłuż południowego zbocza góry Parnas i pod wyrocznią. Ponieważ jednak znał tylko klasyczną interpretację wyroczni i nic nie wiedział o bardziej współczesnych teoriach kwestionujących wiarygodność starożytnych przekazów, uznał swoje odkrycie za pozbawione większej wartości.
Przeszło 10 lat później spotkał się z Hale'em na jednym ze stanowisk archeologicznych w Portugalii. Hale, który jest archeologiem, potrzebował jego konsultacji w sprawie zniszczeń spowodowanych przez trzęsienie ziemi w pewnej starożytnej rzymskiej willi. De Boer powiedział mu wtedy o uskoku biegnącym pod świątynią w Delfach. Hale, który na studiach poznał obowiązujące wówczas poglądy w tej sprawie, zaoponował. Jednak w ożywionej dyskusji de Boer przekonał go opisując uskok i wyjaśniając - z odniesieniami do relacji antycznych autorów - w jaki sposób wzdłuż uskoku może następować migracja gazów. Zdawszy sobie sprawę, jak ważne mogą być te spostrzeżenia w interpretacji starożytnych przekazów, badacze zdecydowali się utworzyć zespół w celu ponownego zbadania stanowiska w Delfach.
Plutarch miał rację
Podczas pierwszej wyprawy, w 1996 roku, dwaj z nas przeprowadzili badania geologiczne i zbadali fundamenty świątyni odsłonięte przez francuskich archeologów. Świątynia ma wiele niezwykłych cech, które wymagałyby wyjaśnienia, nawet gdyby nie zachowały się przekazy Plutarcha i innych autorów antycznych. Po pierwsze, wewnętrzna część sanktuarium jest wpuszczona w ziemię i znajduje się 2-4 m poniżej poziomu podłogi. Po drugie, jest asymetryczna - w przerwie w wewnętrznej kolumnadzie znajdowały się nie istniejące już dziś konstrukcje. Po trzecie, w fundamentach w bezpośrednim sąsiedztwie zagłębienia znajduje się starannie wykonany kanał, służący do doprowadzania wody źródlanej, a także inne podziemne przejścia. Wydaje się zatem, że świątynia Apollona została zaprojektowana tak, by objąć pewien szczególny fragment terenu, na którym znajdowało się źródło, a nie po to, by umieścić w niej posąg bóstwa (co było zwykle celem wznoszenia budowli świątynnej).
Podczas naszych pierwszych badań prześledziliśmy przebieg głównej linii uskoku o kierunku wschód-zachód, którą wcześniej zaobserwował de Boer. Uskok nazwaliśmy delfic-kim. Dopiero później odkryliśmy odsłoniętą płaszczyznę drugiego uskoku w wąwozie powyżej świątyni. Drugi uskok, który nazwaliśmy uskokiem kerneńskim, biegł w linii północny zachód-południowy wschód i przecinał uskok delficki pod wyrocznią. Biegi strumieni, które płynęły przez teren sanktuarium w kierunku świątyni, pozwoliły wyznaczyć położenie uskoku kerneńskiego w miejscach, gdzie prowadzono starożytne prace budowlane oraz gdzie wystąpiły osunięcia zwietrzeliny skalnej.
W tym samym roku ukazała się książka archeologiczno--geologicznego zespołu, ojca i syna, Michaela D. i Reynolda Higginsów, w której znaleźliśmy potwierdzenie, że obraliśmy właściwy kierunek badań. W Geological Companion to Greece and the Aegean (Geologiczny przewodnik po Grecji i basenie Morza Egejskiego) Higginsowie napisali, że bieg cieków wodnych wskazuje na obecność stromo zapadającego uskoku, biegnącego w linii północny zachód-południowy wschód przez teren sanktuarium. Uznali też, że żadne względy geologiczne nie przemawiają za odrzuceniem tradycji antycznej.
Higginsowie postawili hipotezę, że wydzielanym gazem mógł być dwutlenek węgla. Inny zespół naukowców odkrył10 lat wcześniej emisję dwutlenku węgla w świątyni Apollona w Hierapolis (obecnie Pamukkale) w Azji Mniejszej (w Turcji, gdzie zachowały się ruiny licznych wielkich miast greckich). Wspierając się tekstem Strabona, współcześni badacze ustalili, że świątynia Apollona w Hierapolis została celowo usytuowana nad wylotem wulkanicznych gazów w taki sposób, by dostawały się one do wnętrza budowli z groty usytuowanej w jej fundamentach.
Świątynia w Hierapolis nie pełniła funkcji wyroczni, a dwutlenek węgla jest gazem nie tyle odurzającym, ile w dużym stężeniu zabójczym i mógł powodować śmierć zwierząt ofiarnych. Nawet dzisiaj zdarza się, że wydobywający się gaz zabija wróble, które siadają na ogrodzeniu chroniącym teren przed ciekawskimi. Jednak inne świątynie Apollona na terenie Turcji były wyroczniami i wznoszono je na strumieniach, jak w Didymach i Klaros. Stawało się jasne, że położenie świątyń Apollona miało związek z miejscami aktywności geologicznej.
Słodkie opary
W związku z nowo odkrytymi uskokami w Delfach uznano, że gaz i woda źródlana mogły wydostawać się na powierzchnię przez pęknięcia powstałe w ziemi pod świątynią wskutek ruchów tektonicznych, nie tłumaczyło to jednak pochodzenia gazów. De Boer zwrócił uwagę na naskorupienia trawerty-nu (skały powstającej w efekcie wytrącania się kalcytu z płynącej wody), pokrywające zbocze powyżej świątyni, a nawet starożytny mur oporowy. Woda musiała więc wędrować ku powierzchni przez skały wapienne, rozpuszczając je, a następnie wytrącając wapń w postaci kalcytu (zjawisko występujące także w Hierapolis). Przegląd greckiej dokumentacji geologicznej dotyczącej Parnasu pozwolił ustalić, że w pobliżu świątyni w obrębie warstw kredowych występują wkładki wapieni bitumicznych, zawierających nawet 20 procent substancji organicznych.
Poszczególne elementy zaczęły się de Boerowi układać w całość. Uskoki, dobrze widoczne na wypiętrzonych zboczach Parnasu, rozcięły bitumiczny wapień. Ruchom uskoków towarzyszyło tarcie, które rozgrzewało wapień, powodując parowanie substancji organicznych. Gazy te wędrowały następnie wzdłuż uskoków wraz z wodą, wybierając miejsca o większej przepuszczalności, takie jak na przykład skrzyżowania uskoków. Z czasem krystalizujący kalcyt zamykał szczeliny w skale i emisja gazów się zmniejszała. Odblokowywały je nowe ruchy tektoniczne.
Rozumowanie de Boera wydawało się zgodne z odkryciami francuskich archeologów z początku XX wieku, którzy dotarli do skalnego podłoża pod adytonem kilka lat po publikacji artykułu Oppego. Poniżej warstwy brązowej gliny natknęli się na skałę, która była 'popękana na skutek działania wód'. Sądzimy, że to raczej nie woda, a ruchy tektoniczne spowodowały powstanie szczelin, choć niewątpliwie wody podziemne mogły je z czasem powiększyć. Podczas pierwszych prób dotarcia do podłoża skalnego francuscy archeolodzy zauważyli, że wykopane otwory wypełniają się wodą. Sądzimy też, że rozpadlina widoczna w adytonie mogła sięgać aż do powierzchni, przecinając warstwę gliny leżącą na popękanym podłożu skalnym.
Chociaż dokładne badania geologiczne i logiczne rozumowanie pomogły rozwikłać kolejne zagadki, wciąż nie wiedzieliśmy, o jaki gaz chodzi. De Boer dowiedział się, że geolodzy pracujący w rejonie Zatoki Meksykańskiej przeanalizowali gazy ulatniające się z podmorskich uskoków. Stwierdzili oni, że w tym obszarze występowania bitumicznych wapieni z aktywnych uskoków wydobywają się przede wszystkim lekkie węglowodory, takie jak metan i etan. Czy podobnie było w Delfach
Żeby się o tym przekonać, poprosiliśmy greckie władze o pozwolenie na pobranie próbek źródlanej wody i trawertynu, osadzonego przez wodę w starożytności. Mieliśmy nadzieję, że w porowatej strukturze tej skały znajdziemy ślady gazów, które wydostawały się na powierzchnię w dawnych czasach. Wtedy właśnie do ekipy dołączył chemik, Chanton. W próbkach trawertynu pobranych przez de Boera i Halea znalazł metan i etan. Etan może być produktem rozkładu etylenu. Chanton pojechał więc do Grecji, by pobrać próbki wody ze źródeł w samej wyroczni i w jej okolicach. Analiza wody wykazała obecność metanu, etanu i etylenu. Ponieważ etylen ma słodkawy zapach, pasuje to do przekazu Plutarcha, który pisał o gazie mającym zapach kosztownych perfum.
Spiller, toksykolog, dołączył do zespołu, by pomóc w wyjaśnieniu, jaki wpływ mogły mieć te gazy na człowieka przebywającego w tak niewielkim pomieszczeniu jak adyton. Jego praca z nastoletnimi narkomanami odurzającymi się oparami kleju i rozcieńczalników do farb (zawierającymi z reguły lekkie węglowodory) dostarczyła wielu informacji pomocnych w wyjaśnieniu opisanych zachowań Pytii w transie.
Jeszcze więcej podobieństw Spiller odkrył w opisach badań nad znieczulającymi właściwościami etylenu, przeprowadzonych ponad pół wieku temu przez pionierkę amerykańskiej anestezjologii, Isabellę Herb. Odkryła ona, że 20 procentowa mieszanka etylenu prowadzi do utraty świadomości, ale niższe stężenie wprowadza w trans. W większości przypadków trans był łagodny: pacjent pozostawał przytomny, mógł siedzieć i odpowiadać na pytania, ale miał wrażenie przebywania poza ciałem i odczuwał w euforię. Po odstawieniu gazu nic nie pamiętał. Sporadycznie Herb obserwowała gwałtowne reakcje - pacjenci wydawali dzikie, pozbawione sensu okrzyki, rzucali się. Gdyby w czasie takiego ataku pacjent zwymiotował i część wymiocin trafiła do płuc, z pewnością by się udusił. Zgodnie zatem z analizą Spillera, wdychanie etylenu tłumaczy rozbieżność między różnymi wzmiankami o pneu-ma w Delfach: jego słodkim zapachu i zróżnicowanym wpływie na ludzi, łącznie z powodowaniem śmierci.
Pouczająca inspiracja
Dwa tysiące lat temu Plutarch starał się pogodzić religię z nauką. Jako kapłan Apollona musiał wziąć pod uwagę tradycyjne poglądy współczesnych, którzy odrzucali pomysł, jakoby bóg używał gazu ziemnego w celu dokonywania cudów. Dlaczego bóg nie mógłby bezpośrednio wstępować w ciało kobiety? Plutarch wierzył, że bogowie musieli wykorzystywać materię niedoskonałego i przemijającego świata do realizacji swoich planów. Apollon, chociaż był bogiem, wygłaszał proroctwa ustami śmiertelników, których pobudzał za pomocą bodźców pochodzących ze świata przyrody. Dokładne obserwacje Plutarcha i jego opis gazowych wyziewów w Delfach świadczą, że starożytni nie wykluczali naukowego badania zjawisk religijnych.
Najważniejszą lekcją, jaką wynieśliśmy z badań nad wyrocznią delficką, nie jest banalna prawda, że współczesna nauka potrafi wyjaśnić starożytne tajemnice. Być może bardziej istotna jest obserwacja, jak wiele możemy zyskać, jeśli będziemy podchodzić do problemów naukowych z otwartym umysłem, podobnie jak starożytni Grecy.
Komentarze
całkiem ciekawy tekst
pytie kiraly "ronsona" i ot cala tajemnica wyroczni lol
Super informacje, dzięki za podzielenie się wiedzą!