materiał ze stron libertariańskich
Libertarianizm.pl
Jestem psychiatrą w Widnes (północna Anglia)
i przepisuję twarde narkotyki, takie, jak heroina czy kokaina.
Jak na ironię, nie mogę przepisać haszyszu,
opium ani koki. To tak, jakby mi było wolno przepisać
koniak, ale nie wino. Tym niemniej polityka ta wyeliminowała
przypadki śmierci od narkotyków, nie ma żadnych
zakażeń wirusem HIV, a policyjne studium naszego programu
wykazuje piętnastokrotny spadek liczby rabunków mających
związek z narkotykami. Co bardziej interesujące, liczba
przypadków uzależnienia spadła dwunastokrotnie.
MAKSYMALIZACJA SZKODY I NIELUDZKOŚĆ
Daniel Roche jest mieszkańcem Widnes. W młodości
eksperymentował z narkotykami. Nabył upodobania do marihuany.
Unikając czarnego rynku, uprawiał na lokalnych nieużytkach
swe własne poletko konopi. Zaopatrywał się w ten
sposób przez osiemnaście lat. Pracował dla dużej
firmy energetycznej, układając kable. Płacił
podatki. Miał swoje mieszkanie. Miał żonę
i dzieci z powodzeniem uczęszczające do szkoły.
W 1988 roku policja skonfiskowała mu konopie i wyrzucono
go z pracy. Nie mogąc płacić czynszu, stracił
mieszkanie. W jego ogródku znaleziono więcej konopi.
wysłano go do więzienia i jego rodzina rozpadła
się. Obecnie wciąż przebywa w więzieniu
w Liverpoolu. Nazywam tę politykę "maksymalizacją
szkody".
John Montgomery z Oklahomy jest chory na padaczkę. Mieszka
ze swoją matką, która kupuje mu haszysz, jedyną
rzecz przynoszącą mu ulgę w spazmach. Na początku
1993 r. Jim Montgomery został skazany na dożywotnie
więzienie, gdy pod jego poduszką znaleziono dwie uncje
haszyszu. Nazywam tę politykę "nieludzkością".
Jeśli całość rządowych wydatków
(w Wielkiej Brytanii - przyp. tłum.) na ostrzeganie przed
tytoniem podzielimy przez liczbę przypadków śmierci
od tytoniu i podobnie zrobimy dla alkoholu, heroiny i konopi,
to otrzymamy: 30 funtów na każdy przypadek śmierci
od tytoniu, 300 funtów na każdy przypadek śmierci
od alkoholu i 1500000 funtów na każdy przypadek śmierci
od heroiny, co pokazuje "przegięcie" w kwestii
heroiny. Ale wskaźnik dla konopi jest nieskończonością,
bo mianownik równa się tu zero.
NIEBEZPIECZNE, BO ZABRONIONE
Prohibicja ma swe korzenie w fundamentalistycznym wierzeniu religijnym,
że narkotyki oferują niezależną i dlatego
niebezpieczną pociechę. Dziwaczna wiara, że
zabraniając używania narkotyków unika się
powodowanej przez to szkody nie tylko uniemożliwia obywatelom
nauczenie się, jak używać narkotyków unikając
szkód, ale i daje mylne twierdzenie, że rzeczy niezabronione
są nieszkodliwe. Nóż jest prawdopodobnie niebezpieczniejszy
od narkotyku i z tego przykładu jasno wynika, że to
sposób używania noży i narkotyków decyduje,
czy są one niebezpieczne. W rzeczywistości sprzeciw
wobec narkotyków jest ideologiczny, zazwyczaj religijny.
Narkotyki nie dlatego są zabronione, że są niebezpieczne,
ale dlatego są niebezpieczne, że są zabronione.
Niewątpliwie sposób, w jaki bierze się narkotyki
może być niebezpieczny, ale twierdzenie, że to
środek chemiczny, a nie to, co się z nim robi jest
niebezpieczny nie jest zwykłym nonsensem - jest to trzynaste
uderzenie zegara, które podaje w wątpliwość
wszystkie poprzednie i zmniejsza efekty bardziej sensownych działań
propagandystów zdrowia. To dobrze, że są takie
organizacje, jak światowa Organizacja Zdrowia, które
chcą zwrócić naszą uwagę na niebezpieczeństwa
zażywania narkotyków, ale niedobrze, że członkowie
takich organizacji zachowują się tak, jakby biorący
narkotyki byli "hostes humani generis" (wrogami rodzaju
ludzkiego), lub jakby reguły dowodzenia nie stosowały
się do prowadzących kampanię przeciwko narkotykom.
Niektóre sposoby zażywania narkotyków mogą
być niebezpieczne dla życia jednostki czy społeczeństwa,
ale biorący, który w taki sposób nadużywa
narkotyku nie reprezentuje ogółu zażywających
narkotyki bardziej, niż alkoholik w rynsztoku reprezentuje
ogół spożywających alkohol. Panuje ogólna
zgoda co do tego, że istnieje związek między pewnymi
formami zażywania narkotyków, a pewnymi nieprzyjemnymi
stanami medycznymi. Rzecz jasna nie zaprzeczam temu twierdzeniu
i nie zalecam tej praktyki, i jeśli ktoś - powiedzmy
jedno z moich dzieci - zasięgałby w tej sprawie mojej
porady, przedstawiłbym wyważone i, pochlebiam sobie,
wymowne argumenty za niezażywaniem narkotyków w taki
sposób, by się od nich uzależnić. Ale
gdy przypatruję się propagandzie antynarkotykowej,
kłują mnie w oczy trzy rzeczy:
NIETOLERANCYJNY FANATYZM
Najmniej ważna jest pokrętna argumentacja zwolenników
prohibicji. Na przykład mówią oni często
w takich przypadkach: "Jeśli nie brałaby narkotyków,
to nie umarłaby tak młodo", na co mam ochotę
odpowiedzieć, że gdyby się ona nie urodziła,
to by w ogóle nie umarła i że gdybyśmy mieli
jajka, to moglibyśmy mieć jajka na boczku, jeśli
mielibyśmy też boczek, czy nawet, że gdyby babcia
miała kółka, to byłaby rowerkiem.
Drugą, gorszą cechą zwolenników prohibicji
narkotyków jest ich nietolerancyjny fanatyzm. Język,
jakiego używają mówiąc o zażywających
narkotyki jest językiem nienawiści; nazwanie go totalitarnym
byłoby bardzo niewielką przesadą i wkrótce
wcale nią nie będzie. Nie zadowalają się
także zapewnieniem - i byłoby to bardzo rozsądne
żądanie - by, dopóki jest to uzasadnione, zażywanie
narkotyków było ograniczone do domów prywatnych
i specjalnie wyznaczonych miejsc. Nie: upierają się
oni, że wszelkie zażywanie narkotyków ma być
prawnie zakazane, że cały świat i dom każdego
prywatnego obywatela ma być przeznaczony tylko dla niezażywających
i że na tych, którzy biorą narkotyki powinno
nałożyć się więcej cięższych
kar, w tym dożywotnie więzienie dla chorego na padaczkę
palącego marihuanę dla osłabienia spazmów
- i kary przewiduje się nawet dla tych, którzy zaniedbają
donosu na współobywatela czy, jak w Ameryce, na członka
rodziny zażywającego narkotyki. Czy tak szybko zapomnieliśmy
o Rosji Sowieckiej?
DOBRO NARZUCANE PRZYMUSEM
Ale trzecią i najgorszą wadą antynarkotykowych
propagandystów jest ich niezdolność zobaczenia
lub - jeśli widzą - uznania, że to, czego są
zwolennikami, to napaść - poważna napaść
- na wolność jednostki do kierowania swym życiem
w dowolny sposób, w jaki wybierze. Wybór, czy zażywać
narkotyki jest częścią większego prawa -
w rzeczywistości największego: prawa do rządzenia
swym własnym życiem i do tego, by nie rządzili
nim inni. Ze wszystkich tyranii najbardziej opresywną jest
tyrania szczerze pragnąca dobra swych ofiar. Być \'leczonym"
wbrew swej woli ze stanu, którego może nie uznaje
się za chorobę to być postawionym w jednym rzędzie
z tymi, którzy nie osiągnęli jeszcze wieku rozumu
lub nigdy go nie osiągną: niemowlętami, imbecylami
i zwierzętami domowymi. Wszystkie społeczeństwa,
które próbowały narzucać obywatelowi
dobro przymusem, popadły w nieszczęścia i nieszczęścia
te prawie zawsze były nieszczęściami obywateli,
nie przywódców.
© 1993: Libertarian Alliance;
John Marks. Tekst opublikowany za zgodą Libertarian Alliance (25 Chapter Chambers, Esterbrooke Street, SW1P 4NN, Wielka Brytania) i tłumacza. Poglady wyrażone w tekście są poglądami autora,
niekoniecznie poglądami Libertarian Alliance, jego Komitetu, Rady Doradczej czy subskrybentów. Oryginał znajduje się pod adresem http://www.capital.demon.co.uk/LA/political/druglaws.txt.
Tłum. J. Sierpiński.
Komentarze
100% racji
Gdyby kazdy fanatyczny przeciwnik narkotyków przeczytal ten tekst.... to moze by sie zastanowil nad swoja głupota
100% racji
Gdyby kazdy fanatyczny przeciwnik narkotyków przeczytal ten tekst.... to moze by sie zastanowil nad swoja głupota