Ugrzybienie

Fragmenty z "Hallucinogenic Fungi of Mexico".

Tagi

Źródło

www.deoxy.org

Odsłony

2495

Nie pamiętam kto pierwszy, moja żona czy ja, jako pierwszy ośmielił się w latach czterdziestych opisać w słowach tego,, co nasi dawni przodkowie, prawdopodobnie 4000 lat temu czcili jako świętego grzyba.

W roku 1952, dowiedzieliśmy się, iż XVI-wieczni pisarze, opisując indiańskie kultury Meksyku, twierdzili, że niektóre grzyby odgrywały boską rolę w religii tubylców.

Tak zwane kamienne grzyby naprawdę reprezentowały grzyby będące symbolem religii, tak jak krzyż w Chrześcijaństwie, albo półksiężyc u Muzułmanów.

I tak oto odnajdujemy grzyba w samym centrum kultu o prawdopodobnie najdłuższej na świecie historii.

Odkryliśmy w tym kulcie świętego grzyba objawienie, w prawdziwym znaczeniu tego nadużywanego słowa, chociaż dla Indian jest ono codziennością, tak jak święta tajemnica ich życia.

Nie ma odpowiednich słów na scharakteryzowanie stan, w jakim się znajdujesz, będąc, nazwijmy to, "Ugrzybionym".

Tym, czego potrzebujemy, jest słownictwo na opisanie wszystkich grzybowych doświadczeń. Te problemy w komunikacji odegrały swą rolę w kilku zabawnych sytuacjach. Dwóch psychiatrów, którzy zjedli grzyba i poznali to doświadczenie w pełnej krasie, zostało skrytykowanych, w profesjonalnych kręgach, za nie pozostawanie "obiektywnymi".

Jesteśmy zatem podzieleni na dwie klasy: tych, którzy jedli grzyby i są zdyskwalifikowani za swe subiektywne doświadczenie, oraz tych, którzy nie zjedli grzybów i są zdyskwalifikowani za totalną ignorancję wobec tematu.

Jestem głęboko wdzięczny moim indiańskim przyjaciołom za inicjowanie mnie w wielką tajemnicę grzyba.

O alkoholu wyrażają się z tą samą dowcipną wulgarnością, co my. Lecz o grzybach wolą wcale nie mówić, a przynajmniej w towarzystwie, zwłaszcza w towarzystwie obcych, a zwłaszcza w towarzystwie białych obcych.

Dopiero gdy nadejdzie wieczorny zmrok i znajdujesz się sam w towarzystwie mądrego starego mężczyzny lub kobiety, trzymając w ręku świeczkę i rozmawiając szeptem, możesz poruszyć ten temat.

Nigdy nie są wystawiane na widok na bazarze, lecz przechodzą z ręki do ręki w umówionych miejscach i okolicznościach.

Przed przybyciem Hiszpanów, Aztekowie zwaji je Teonanacatl, ciało Boga. Nie muszę wam przypominać o niepokojącym podobieństwie, poświęceniu żywiołów w naszej Eucharystii: "Bierzcie, jedzcie, to jest moje ciało...", i znów, "Daj nam więc, łaskawy Panie, byśmy jedli ciało Twego drogiego syna..." Ortodoksyjny Chrześcijanin musi zaakceptować przemianę chleba w ciało Boga poprzez wiarę: Jest to zwane Doktryną Transsubstancjacji. Dla kontrastu, grzyb Azteków niesie swoje własne przesłanie; każdy, kto sprawdzi, potwierdzi cud, którego doznał.

W języku Mazateków święte grzyby zwane są 'nti si tho. Pierwsze słowo, 'nti, jest cząstką wyrażającą cześć i uwielbiebie. Dalsza część oznacza "to, co wyskakuje naprzód."

"Mały grzyb przychodzi sam, nikt nie wie kiedy, jak wiatr, o którym nie wiemy skąd wieje ani dlaczego."

Przez więcej, niż cztery stulecia, Indianie trzymali świętego grzyba blisko swych serc, ukrytego przed profanacją przez białych ludzi, jako najskrytszą tajemnicę.

Wiemy, że jest dziś wielu curanderos podtrzymujących kult, każdy według własnej tradycji odprawiających pradawną liturgię w odległych chatach w małych gronach.

Ciężko ich odnaleźć, tych curanderos.

Nie myśl, że to kwestia pieniędzy.

Prawdopodobnie poznasz wiele imion rzekomych curanderos, a twoi łącznicy będą nawet przyrzekać, że cię do nich zabiorą, lecz będziesz na to czekał i czekał, a oni nie będą nadchodzić.

Będziesz ich szukał na bazarach, oni poznają ciebie, a ty ich nie.

Sędzia urzędu miasta może być tym człowiekiem, którego szukasz: Możesz nawet spędzić z nim dzień, lecz nie poznasz, że był on twoim curandero.

Lecz czy czyniłoby to dla ciebie jakąś różnicę? Który kapłan katolicki odprawi mszę, by zadowolić ciekawość niedowiarka?

Religia w pierwotnym społeczeństwie była niezwykle rzeczywista, "okropna" w oryginalnym tego słowa znaczeniu, przenikająca całe życie i mająca swą kulminację w ceremoniach zakazanych dla profanów.

Pozwól, że wskażę kilka podobieństw między naszym rytem Meksykańskim, a misteriami odprawianymi w Eleusis.

W sercu misterii w Eleusis leży tajemnica. W tekstach, które przetrwały jest wiele odniesień do tajemnicy, ale w żadnym nie jest ona objawiona.

Z pism Greków, z fresku w Pompejach, wiemy, że inicjowany wypijał magiczny napój.

Później, w głębinach nocy, miał wielką wizję, a następnego dnia ciągle jeszcze był tak przejęty, że czuł, że już nigdy nie będzie tym samym człowiekiem, którym był wcześniej.

To, czego inicjowany doświadczał, było "nowe, zdumiewające, niedostępne racjonalnemu poznaniu."

Co zdaje się być ważne, Grecy odwoływali się do grzybów jako "pokarmu bogów, broma theon, a Porfiriusz, jak podają, zwał je "karmicielkami bogów", Theotrophos.

Nie były one przeznaczone dla śmiertelników, a przynajmniej nie do jedzenia codziennie. Być może obcujemy z czymś, co oryginalnie było religijnym tabu...

Nie sugeruję, że św. Jan z Patmos jadł grzyby, pisząc księgę Objawienia.

Lecz seria obrazów z jego wizji, tak wyraźnie widziana mimo swej fantasmagoryczności, oznacza dla mnie, iż znajdował się on w takim samym stanie, jak ugrzybienie.

Zaletą grzyba jest to, iż umiejscawia wielu (jeśli nie wszystkich) w tym samym stanie, bez potrzeby doznawania cierpień of Blake and St. John.

Pozwala zobaczyć, wyraźniej, niż na to nasze rozpadające się śmiertelne oczy pozwalają, perspektywy poza horyzontami życia, pozwala na odbywanie podróży wstecz i naprzód w czasie. Na wkraczanie do innych poziomów egzystencji, a nawet (jak mówią Indianie), na poznanie Boga.

Wszystko, co widzisz tej nocy, ma niezwykłą jakość: krajobraz, budowle, rzeźby, zwierzęta - wszystko wygląda, jakby dopiero co wyszło z pracowni Stwórcy.

Ta nowość wszystkiego - zupełnie jakby świat dopiero co powstał - przytłacza cię i roztapia swym pięknem.

Wszystkie te rzeczy widzisz z natychmiastowością wizji, która doprowadza cię do momentu, w którym mówisz do siebie, "Teraz widzę po raz pierwszy, widzę bezpośrednio, bez pomocu śmiertelnych oczu."

Jest dla mnie oczywiste, gdzie Platon odnalazł swe idee. Było to oczywiste również dla jemu współczesnych. Platon wypił miksturę w Świątyni Eleusis i spędził noc oglądając wielką wizję.

I zawsze, gdy widzisz te rzeczy, kapłanka śpiewa, cicho, lecz z władzą.

Twoje ciało leży w ciemności, ciężkie jak ołów, lecz dusza zdaje się wzbijać i opuszczać chatę, i z prędkością myśli podróżować do dowolnego miejsca w czasie i przestrzeni, gdziekolwiek zechce, przy akompaniamencie śpiewu szamana i przez wytrysk jego rytmicznego głosu.

To, co widzisz i to, co słyszysz występuje jako jedność: Muzyka płynie harmonicznymi kształtami, nadając wizualną formę swej harmonii, a to co widzisz przybiera postać myzyki - myzyki sfer. Zmysły zachowują się podobnie: Papieros, którym od czasu do czasu przełamujesz napięcie nocy pachnie jak żadne wcześniej. Szklanka wody jest nieskończenie pyszniejsza od szampana. Ugrzybiona osoba jest zrównoważonym w przestrzeni, bezcielesnym okiem, niewidzialnym, niezależnym, widzącym lecz niewidzianym.

W rzeczy samej, jest pięcioma zmysłami ubezcieleśnionymi, wzniesionymi na wysoki poziom wrażliwości i uwagi, każdym z nich wyginającym się w inne w najdziwniejszy sposób, aż osoba, całkowicie pasywna, stanie się czystym receptorem, nieskończenie czułym na wrażenia.

Gdy twoje ciało leży w śpiworze, twoja dusza jest wolna, przeżywająca w nocy wieczność, widząca nieskończoność w ziarnku piasku.

Wszystko co zobaczyłeś i usłyszałeś jest jak wyryte ogniem w twej pamięci, niegdy nie ulegnie wymazaniu.

Dowiadujesz się przynajmniej, bez żadnych wątpliwości, tego, co oznacza ekstaza.

Wspomnijmy o pochodzeniu tego słowa. Dla Greków ekstasis oznaczało lot duszy poza ciałem. Nie potrafię znaleźć lepszych słów na opisanie stanu ugrzybienia.

W mowie potocznej, pośród wielu, którzy nigdy nie doznali ekstazy, ekstaza oznacza zabawę; regularnie jestem pytany, dlaczego nie sięgam po grzyby każdej nocy.

Lecz ekstaza nie jest zabawą. Sedno twej duszy jest chwytane i wstrząsane aż do drżenia.

W końcu kto wybierze czucie natężonej niezwykłości, lub lot poprzez te drzwi prowadzące ku boskiej istocie?

Słowo jest nieświadomie nadużywane, lecz my musimy odtworzyć jego pełne i przerażające znaczenie.

Gdy człowiek powstał ze swej brutalnej przeszłości. tysiące lat temu, był okres w ewolucji jego świadomości, gdy odkrycie grzyba (lub być może większej rośliny) o cudownych właściwościach było dla niego objawieniem, istnym detonatorem dla jego duszy, budzącym w nim uczucia respektu i czci, łagodności i miłości, aż do najwyższych oktaw, na jakie stać ludzkość, wszystkie te uczucia i cnoty, które ludzkość od zawsze uznawała za najwyższe atrybuty swojej rasy.

Sprawiło to, że mógł zobaczyć to, czego śmiertelne oczy nie mogą zobaczyć. Grecy mieli rację, utrzymując w ścisłej tajemnicy misteria, oraz skład mikstury.

To, co dzisiaj jest sprowadzane fo poziomu efektu działania zwykłego draga, tryptaminy,bądź pochodnej kwasu lizergowego, było dla nich kolosalnym cudem, dającym natchnienie poezji, filozofii i religii.

Możliwe, że dzięki naszej nowoczesnej wiedzy nie potrzebujemy już świętego grzyba. Możliwe też, że potrzebujemy go bardziej, niż kiedykolwiek.

Niektórzy są zszokowani, że klucz do religii mógłby być sprowadzony do draga.

Z drugiej strony, drag jest tak tajemniczy, jak zawsze był: Jak wiatr przychodził, nie wiadomo skąd ani dlaczego.

Jeśli nasi naukowcy mieliby możliwość dostąpienia rytuału w Eleusis, rozmowy z kapłanką, odaliby wszystko za tę szansę.

Przybyliby na miejsce miejsca, wkroczyliby do uświęconej komnaty, odczuwając respekt zrodzony przez teksty, spisywane przez naukowców od stuleci.

I jaki byłby ich nastrój, gdyby ich zaproszono do wypicia części eliksiru?

Cóż, te rytuały odbywają się i dziś, poza wiedzą świata klasycznej nauki, w rozsianych po świecie domostwach, skromnych , pokrytych strzechą, bez okien, daleko od uklepanej drogi.

Jeśli jest to pora deszczów, mistetia prawdopodobnie są uświetnione ulewnymi deszczami i przerywane przerażającymi piorunami.

Wtedy, w rzeczy samej, gdy leżysz tam, ugrzybiony, słuchając muzyki i oglądając wizje, poznajesz doświadczenie, które roztrzaskuje twą duszę, przypomina ci o wierzeniu pewnych prymitywnych ludzi, że grzyby, uświęcone grzyby, są zrodzone w święty sposób przez Jupitera Fulminana, boga piorunów, w miękkiej matce ziemi.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

jahguar (niezweryfikowany)

"każdy, kto sprawdzi, potwierdzi cud, którego doznał"

I wiem co mówie, albowiem za młodu kosztowałem także Eucharystii świetej dla Kościoła Drugiej Strony

czy ci, którzy zarzucą mi kłamstwo bądź herezję znajdą odwagę by spotkać się ze mną w pół drogi - zakosztować ze mną Ciałą Boga jednych i drugich - z zachowaniem należnego dla obu Rytuału, by słowom przez nas wypowiadanym oddać należne im miejsce w PRAWDZIE?

Anonim (niezweryfikowany)

To fragment artykułu G. Wassona i A. Hoffmana " Road to Elusis "

Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana

(DOn`t drink and drive! SMOKE AND FLY!!!!!!)





Spędzałem wakacje u kuzyna na wsi. Było przyjemnie, pogoda nawet dopisywałą (znaczy się było pochmurnie, ale jak się jest najaranym, nie zwraca się na to uwagi). Chciałbym tu opisać w jaki sposób zdobywaliśmy zioło. Jako że to co przywiozłem do niego skończyło się dość szybko, postanowiliśmy kupić u kogoś na wiosce. I tu wyszła niekompetencja mojego kuzyna. Na mieście (10 km od wioski w której spędzałem wolny czas) mógł załątwić w każdym momencie, ale tu za cholerę nie mógł...

  • Metoksetamina
  • Przeżycie mistyczne

To była bodajże środa, kolejny z jesiennych deszczowych dni, ja i 3 kumpli około godziny 22, po popołudniowej stymulacji pentedronkiem postanowiliśmy wszamać 0,5g MXE. W cudownym nastroju, z dyso znając tylko DXM na miejscówce znajdującej się u kumpla (P.) na strychu oczekiwałem aż zapadnę się w dysocjacji.

W moim trip raporcie postaram się streścić to co podarowało mi MXE. Same dysocjanty uważam za niebezpieczną grupę psychodelików (oczywiście zależy to od człeka, itp. , itd. ale tak czy siak wg.

  • 25B-NBOMe
  • Bufedron
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Pierwszy raz

Mieszkanie. Godzina około południa.

Zażycie 25B-nbome, było moim drugim spotkaniem z psychodelikami. Pierwszym był 2C-D, które bardzo mi się podobało, ponieważ dawało piękne efekty wizualne (trip raport do przeczytania w moich raportach), dlatego też zdecydowałem się na następne przygody z tymi pięknymi substancjami.

Rzecz działa się trochę ponad miesiąc temu, na spokojnie można było chodzić po dworze w krótkiej koszulce. W tym dniu świeciło słońce, było bezwietrznie oraz bardzo ciepło. Idealny dzień, do tego sobota; wolne.

  • MDMA (Ecstasy)








12:30 spożycie xtc ibn ladenów na spółę z samiczką




randomness