Młodzi, piękni, naćpani

Są młodzi, atrakcyjni, ustawieni w życiu. Ciężko pracują na swoje pieniądze. Po pracy chcą się zabawić. A nie ma dobrego relaksu bez narkotyków. Nie dla nich.

Tagi

Źródło

Super Express

Odsłony

10164

"Wódczane" pokolenie odchodzi do historii. Dziś królem imprez jest narkotyk: koka, ecstasy, kwas... Czysty, nie wymagający kłucia ciał ćwiczonych na siłowni i opalonych w solarium. Niebezpieczny łakoć.

Młody, atrakcyjny, ustawiony w życiu narkoman :-) - Po koksie mam ochotę bratać się ze wszystkimi. Bawię się do rana i mam dobry humor. Kokaina jest lepsza niż alkohol - mówi 29-letnia Iwona, wysoka brunetka. Szefowa działu w firmie architektonicznej, jednej z największych w Warszawie. W pracy włosy w grzeczny kucyk, garsonka. Odpowiedzialna, stanowcza, surowa dla podwładnych.

Jak narciarz

Po pracy Iwona, niczym wąż, zmienia skórę: rozpuszcza włosy, wkłada trampki, bagi (szerokie spodnie z kieszeniami), sweter. I wychodzi się bawić.
- Najpierw jest zrzuta na koko (kokainę - red.). Każdy kładzie po 150 zł - tyle kosztuje torba, 6 kresek. Mnie wystarcza na całą noc, ale są tacy kamikadze, co jadą po śniegu (kokainie - red.) jak pie...ni narciarze. Do tego kilka piguł plus alko z red bulem. Ci to mają problem, nie ja - dodaje.
Najpierw jest impreza - starter, w domu u kogoś z towarzystwa. Kiedy po koce "poczują moc", łażą po klubach, kilku w ciągu nocy. Towarzystwo Iwony to ludzie koło 30. Prawnicy, dziennikarze, pracownicy banków. Tak odreagowują stresy.
- Wciąganie to celebra. W życiu nie zrobiłabym tego sama. Chodzi o klimat. Ludzie, gadki. Mam "zawodowy" sprzęt do wciągania koki, bullet, ale wolę skręcony w rulon banknot.
- Jesteś uzależniona?
- Nie!!! - mówi szybko. Ale przyznaje: - Wiele razy postanawiam: dość. Koniec z wciąganiem. Szkoda cery i wątroby. Ale jak widzę kreskę na stole... ślina mi cieknie jak u psa Pawłowa.

Mój przyjaciel dealer

Towarzystwo nie może żyć bez "przyjaciela dealera". Jest ważniejszy niż ojciec. I jest na każde zawołanie.
Nazwijmy go Rychu - dobrze ubrany, w dobrym samochodzie. Policji, która zatrzymuje go często za przekroczenie prędkości, nie przyjdzie do głowy, że ten elegancki człowiek ma w aucie kilka toreb kokainy.
Iwona: - Pojechaliśmy nad morze odpocząć. Nudno. Ktoś rzucił hasło: może by tak pojechać po śniegu? Rycho był w 3 godziny. Musiał gnać z 200 na godzinę. Cóż, biznes to biznes. Zapłaciliśmy mu 2 tys. zł.
Iwona w liceum paliła trawę, eksperymentowała z kwasami i pigułami. Aż trzy lata temu kolega poczęstował ją kokainą. Spodobało jej się.
- Kokaina to jest to! Dlatego taka droga!
Choć w klubach, oficjalnie, nie ma przyzwolenia na narkotyki, większość ludzi jest "na czymś". Pali, wciąga, łyka. W "klopie" jednego z warszawskich klubów jest nawet wyciągane ze ściany lusterko - wymarzone do wciągania koki.

Rozkminiam wszystko

- Moje przeżycia związane z narkotykami zamykają się w granicy zioła - mówi 19-letni Paweł, student mechaniki z Lublina.
Pali marihuanę "tylko" 2-3 razy w tygodniu, "towarzysko". Ostatnio musiał się ograniczyć.
- Były różne klimaty, w stanie ciężkiego zj...bania robienie obory w autobusie - tłumaczy.
On i jego koledzy to chłopaki z blokowisk. Słuchają rapu. Zioło palą na imprezach, a w tygodniu przed klatką schodową.
- Ściągamy kilka machów, popijamy piwem. Rozkminiamy wszystko i nic. Niezły humor, żadnych schiz. Canabis pomaga na gardło - żartuje Paweł. Mówi, że nie zna nikogo, kto by nigdy w życiu choć zioła nie zapalił.
- Bogatszych szpanerów stać na wszystko, co jest na rynku. Mnie - na zioło. Ale wszyscy coś biorą. Jedni dla relaksu, inni, bo to modne. Biorą kwacha, bo to zajebiste, wciągają proszek, no bo wszyscy to robią...

Byłem elektronem

Mateusz: 26 lat, oficer Wojska Polskiego, pilot. O grzybkach halucynogennych przeczytał w "przewodniku po narkotykach cz. I".
- Poszedłem z babcią na grzyby. Ona zbierała kurki, ja, wiadomo. Wysuszyłem, zjadłem. Nigdy nie miałem takiego kontaktu z przyrodą! Rozmawiałem z mchem! - wspomina z zachwytem. Próbował prawie wszystkiego. Marihuana, LSD, piguły, amfetamina.
- W wojsku nikt nie miał kasy, ale na dragi zawsze starczało. W służbie zasadniczej jest cały przekrój społeczeństwa, dealerzy też - Mateusz uśmiecha się ciepło. Przeszedł na zawodowstwo. Kocha swoją robotę, chwile, kiedy siedzi za sterami myśliwca. Nie przeszkadza mu to jednak używać narkotyków. Nie boi się, że narkotyki "odezwą się" kiedyś w powietrzu. Że się zabije.
Po cywilnemu Mateusz wygląda jak DJ: postawione włosy, obcisła kolorowa koszulka. Lubi imprezy.
- Zamiast piwa wolę jointa u znajomych. Na imprezie techno - pigułę.
Numer telefonu dealera ma wpisany w komórce.
- Po pigule szalejesz do rana i zwałki nie zaliczysz. Masz energię, tańczysz 8 godzin non stop - zachwyca się. - Największy "odlot" jest jednak po LSD. Ale jazda! Byłem elektronem, który krąży po obwodach układu mikroprocesorowego. Ludzie poruszali się jak na autostradzie. Mówili tylko po japońsku. Z kranu lała się coca-cola.

...do czasu

Jarek (pracuje dorywczo) pochodzi z miasta, w którym narkotyki są dostępne jak pizza. Wiedział, że łatwo w nie wpaść. Niektórzy z kolegów narkomanów przeszli już do lepszego świata. Nie chciał tak. Przyjechał na studia do Warszawy, był rok 1994. Na II roku dziennikarstwa dostał dobrze płatną pracę w telewizji.
Zaczęło się życie, o jakim marzył: kupa kasy, imprezy, fajni ludzie.
- Nie pamiętam imprezy bez dragów. Brałem, jak inni. Marycha, czasem piguła.
Wreszcie palił marihuanę codziennie. Po pół roku zaczęły się stany lękowe. Przerzucił się na alkohol. Pił tylko na imprezach.
- Na jednej kolega poczęstował mnie brownem. I poczułem się zajebiście. Byłem uroczy i czarujący jak nigdy. Pomyślałem: to jest moje! Wiedziałem jednak - to heroina, nie ma żartów.
Był pewien, że jemu nic się stać nie może. Wpadają inni. On wie, jak jest. Ale od czasu do czasu, rekreacyjnie, można. Zapalił drugi, trzeci raz. Czwarty. Wszystko pod kontrolą.
- Siedziałem w domu i pisałem na komputerze: ciężkie ręce, kiepski humor. Zadzwoniłem do kolegi. Przyjechał z brownem. Kupiłem na zapas.
W tym czasie zmarł jego ojciec. Jarek nie mógł sobie z tym poradzić. Zaczął palić kilka razy w tygodniu. I problemy zniknęły. Stał się optymistą. Nie musiał spać. Siły miał za dwóch. Pewnego ranka obudził się i pierwsze, o czym pomyślał: hera. Zaczął palić codziennie, dwa, cztery, sześć razy dziennie...

Kochanka heroina

- Pracowałem już nie po to, by realizować ambicje, ale żeby zarobić na browna. Lecz nadal nie myślałem o sobie: "narkoman". Heroina pozwalała mi funkcjonować. Niczego nie zawalałem. Było super! Pod jednym warunkiem: musiałem mieć ją zawsze przy sobie.
Każdego dnia postanawiał: "kończę z ćpaniem". I odkładał to na jutro. Zarabiał po 5 tys. zł i brakowało mu do pierwszego. Pożyczał od mamy. Rzuciła go dziewczyna - nie przejął się. Przestał się ukrywać z paleniem przed znajomymi.
- "Spoko, luzik" - mówiłem, jak zaczynali się mądrzyć. "Rzucę jak zechcę!".
Kiedy wreszcie spróbował, dostał gorączki, zaczęły się bóle. Poszedł na terapię. I palił. Oszukiwał się. Jak z tym nie skończysz - umrzesz - powiedział mu kiedyś znajomy, zaleczony narkoman.
- Walnęło mnie to - mówi Jarek. Zwolnił się z pracy. Wrócił do swojego miasteczka. Zapalił ostatni raz. Spał dwa dni.
- Zacząłem rzygać i srać. Przyszły bóle, nie do wytrzymania. Myślałem, że pękną mi mięśnie i kości. Dreszcze, zimne poty. Brałem najsilniejsze środki przeciwbólowe, jak chorzy na raka. Totalna depresja. Myślałem, że umrę. Czwartego dnia wszystko minęło.
Po dwóch miesiącach wrócił do Warszawy. Ale już nie do telewizji. Bał się, że nie wystarczy mu sił. Że jak spotka kolegów, którzy palą, wróci do nałogu. Zmienił mieszkanie, środowisko.
- Dragi to syf. To nieprawda, że jak bierzesz od czasu do czasu jest OK. Ja po pierwszym paleniu uzależniłem się psychicznie. A życie jest za trudne, żeby i to sobie dokładać.

Gdy zaczyna się od skręta,

kończy się na... - ostrzega Adam Nyk, terapeuta z Monaru.
- Można brać "rekreacyjnie", jak nazywają to bohaterowie mojego reportażu, i nie uzależnić się?
- Pewnie można. Tylko skąd człowiek może wiedzieć, czy jego predyspozycje psychofizyczne pozwolą mu na to? To bardzo płynna granica. Nie zapala się czerwone światełko: "Uwaga! Po tym razie będziesz narkomanem!".
Nikt nie zaczyna od regularnego brania, ale najczęściej od skręta. Nie można określić, po ilu razach człowiek staje się narkomanem. Niektórzy - już na początku, inni - po miesiącach.
- Niektórych podobno narkomania się nie ima...
- Znam takich, którzy brali sporadycznie latami. Więc teoretycznie - udawało im się. Do czasu. Jednemu z takich "imprezowych" życie dowaliło, zostawiła go żona. I stał się narkomanem w miesiąc. Podobnie było z innymi.
Narkotyki osłabiają układ nerwowy. Taki człowiek nie ma siły stanąć twarzą w twarz z problemem, więc bierze więcej. Nie znam ludzi, którzy biorą "od czasu do czasu" i nie ma to wpływu na ich życie. To niemożliwe! Co z tego, że nie są uzależnieni fizycznie?
- Ci "weekendowi bracze" są uzależnieni psychicznie?
- Jeśli ktoś chodzi na imprezy po to, żeby zapalić, wciągnąć albo wziąć pigułę - to jest uzależniony. Nie odczuwa fizycznego głodu, ale myśli o narkotykach. Zresztą, z fizycznym uzależnieniem można uporać się w kilka tygodni (detoks), ale co z tego? Chęć brania nie mija. Dlatego ludzie wracają do nałogu. Z psychicznego uzależnienia długo się wychodzi. To ciężka terapeutyczna praca. Trzeba dać sobie radę z własnymi problemami, żeby znów tak głupio od nich nie uciekać.
- A są bezpieczne narkotyki?
- Nie ma. I nie chodzi tylko o to, jakie narkotyków się zażywa, ale jak często. Z człowiekiem, który codziennie pali "niegroźną" marihuanę, nie można się dogadać. Ma psychozy i lęki, trafia wreszcie na oddział psychiatryczny. Ale człowiek, który bierze, nie wie, że ma problem. To bliscy narkomanów widzą, że coś jest nie tak. Bo, np. odpowiedzialny mąż i ojciec, szef firmy staje się nagle nerwowy, ma problemy z koncentracją, ciągle brakuje mu pieniędzy, spóźnia się. Jest nie do życia.
- "Weekendowi" twierdzą, że kokaina to "dobry", niegroźny narkotyk i dlatego jest taka droga.
- Nie ma dobrych narkotyków. Po kokainie ludzie mają problemy psychiczne - po takiej ingerencji chemii nie ma cudów. Nawet jeśli się korzysta z kokainy "imprezowo", szybko uzależniasz się psychicznie. Kokaina rozwala układ nerwowy. I to, co miało ci pomóc "wyluzować się", zapomnieć, staje się obciążeniem. To proces rozłożony w czasie.
- Praktycznie nie ma imprezy młodzieżowej bez narkotyków. Młodzi alkohol zastąpili narkotykami.
- Tak. Dlatego wprowadziliśmy specjalny program adresowany do clubbingowców. Partyworkerzy pojawiają się w klubach i rozmawiają z ludźmi, po których widać, że coś wzięli. Niektórzy z nich trafiają do przychodni.
- Lepiej napić się wódki zamiast wypalić jointa?
- Najlepiej nie pić, nie palić, nie używać narkotyków. Najfajniej jest żyć tak, żeby nie musieć korzystać z używek. Ani wtedy, kiedy jest miło, ani wtedy, kiedy się chce o czymś zapomnieć.

NARKOTYKI ROZWALAJĄ ŻYCIE

- mówi Maks Cegielski - były narkoman, dziennikarz, autor książki "Masala".
- Ludziom, wydaje się, że biorąc narkotyki są bardziej alternatywni, że są kimś innym. A tych "innych" są tłumy. W tej chwili narkotyki są wszędzie, nawet wśród dresiarzy. Niektórym wydaje się, że biorąc mają coś wspólnego ze sztuką. A przecież narkotyki nie zrobią z nikogo artysty! Mitem narkomańskim jest to, że jak się weźmie LSD, czyli kwas, to się zobaczy nieprawdopodobne rzeczy. Nieprawda. Zobaczy się to, co ma się w sobie.
Narkotyki rozwalają życie. Można wpaść w totalne doły. Ale granica jest indywidualna. Znam ludzi, którzy powiedzieli: stop. Znam takich, którzy zeszli na dno. Wszystko zależy od tego, co się ma w głowie. Jeśli ktoś po narkotykowym weekendzie wali 5 piw zamiast iść na siłownię i wypocić, to znaczy, że granica została przekroczona. Jeśli ktoś bierze od czasu do czasu, nie zawala pracy czy szkoły, to też nie dowód, że nie ma problemu. A jeśli ktoś mówi: biorę, bo wszyscy biorą, to zwyczajnie się usprawiedliwia. Jest narkomanem.

ZABIJAJĄ CZŁOWIECZEŃSTWO

- twierdzi Tomasz Piątek, były narkoman, dziennikarz, autor książki o uzależnieniu - "Heroina".
Kiedy miałem naście lat, przeczytałem "My dzieci z Dworca ZOO". Straszyli tam uzależnieniem. Pomyślałem wtedy, że narkomani mają ciekawe życie. Jak dorosnę, zostanę narkomanem. Dlatego nie wierzę, że straszenie fizjologią coś daje. Gdyby mi ktoś jednak powiedział: jak zapalisz browna to będzie ci tak dobrze, że już nigdy nie będziesz mógł wrócić do rzeczywistości, nic nie da ci już tej radości, nawet seks - może nigdy bym tego nie zrobił.
Bo wszystko, w czym normalny człowiek odnajduje radość życia, jest przy narkotykach niczym. Ale poprzez narkotyki człowiek doprowadza się do stanu, że nic już nie musi. Ani kochać, ani pracować, ani wierzyć, ani walczyć. Traci wszystko to, co pozwala mu być człowiekiem. Staje się amebą.

Joanna Drosio/Foto | Adam Iwański, Adam Jagielak, Agencja Gazeta

artykuł z SuperExpressu, podrzucił xil.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

Obiektyw (niezweryfikowany)

Pozwole sobie wtracic swoje trzy grosze dot. alkoholu i narkotykow. Zylam 10 lat w zwiazku z alkoholikiem. Tym, co mnie najbardziej przerazalo, nie bylo bynajmniej jego zachowanie ,,po pijaku ". Najgorsze bylo, obserwowanie zmian w psychice najblizszego mi wowczas czlowieka... Kto tego nie przezyl, nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest alkohol i alkoholizm- nawet z perespektywy 7-miu lat, ktore minely od momentu zakonczenia tego zwiazku, nie moge dalej ot, tak sobie otrzasnac sie z przeszlosci...Wierzcie mi, upadek systemu wartosci alkoholika jest czyms potwornym, niewyobrazalnym...Nikt mnie nie wmowi, ze picie jest lepsze od cpania- to taki sam syf. Jako przedstawicielka starszego pokolenia dobrze pamietam poczatek plagi narkomanii lat 70-tych, kompot, makiwara itp. Owczesni cpuni nie zaczynali od blancika, po prostu w malym miasteczku , w ktorym zyje od 40-stu lat, nie bylo mozliwosci zetkniecia sie z trawka, czy haszem. Byly za to wielkie zaklady chemiczne, dostarczajace niezbednych odczynnikow i mak w kazdym ogrodku. Kolejnosc inicjacji narkomanskiej byla prosta do bolu- papieroski z kolegami, potem piwko, belcik, czy nabyta z trudem wodeczka, a nastepnie kompocik w kanal. Wielu z moich znajomych tak zaczelo, sporo z nich juz dawno nie zyje, mala czesc wyszla z tego ze zrujnowanym zdrowiem (rok temu zmarl moj przyjaciel z dziecinstwa, wieloletni narkoman, zawdzieczajacy Monarowi wolnosc od nalogu, potem terapeuta w tymze Monarze- mial 41 lat...) Ja natomiast od czasu do czasu lubie sobie zapalic. Ot, dla relaksu. Nie mam przymusu- po prostu lubie, tak jak od czasu do czasu wypijam z przyjemnoscia piwko, czy drinka. Uwazam, ze wszystko jest dobre, aby z umiarem. Jesli ktos ma slaba psychike, wtedy zrujnuje go kazda uzywka, legalna czy nie. Kazdy dorosly czlowiek dokonuje w swoim zyciu roznych wyborow, ktorych konsekwencje powinien sam poniesc...

Bufo Alvarius (niezweryfikowany)

Jak zauwazyl Armageddon, jestem troche trollem. Chcialem w was wzbudzic emocje. Zrobilem to z kilku powodow:
sam mialem pare watpliwosci, chcialem sie postawic po tej drugiej stronie (tych ktorzy sa przeciwnikami mary jane), chcialem sprawdzic czy jestescie w stanie przekonac zwyklego czlowieka do ziola, chcialem Was troche obudzic itd... Ja zajaralem sobie pierwszy raz nie wiedzac prawie nic o chwascie. Teraz wiem juz prawie wszystko, bazuje glownie na hypciu, na roznych artykulach, na rozmowach z ludzmi itp... Ostatnio trafilem na forum poswiecone ganji: http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=181942&start=0

Pozdrawiam wszystkich jaraczy. Respect for all a szczegolnie dla Armageddona

chrzescijanska gotka (niezweryfikowany)

Jak zauwazyl Armageddon, jestem troche trollem. Chcialem w was wzbudzic emocje. Zrobilem to z kilku powodow:
sam mialem pare watpliwosci, chcialem sie postawic po tej drugiej stronie (tych ktorzy sa przeciwnikami mary jane), chcialem sprawdzic czy jestescie w stanie przekonac zwyklego czlowieka do ziola, chcialem Was troche obudzic itd... Ja zajaralem sobie pierwszy raz nie wiedzac prawie nic o chwascie. Teraz wiem juz prawie wszystko, bazuje glownie na hypciu, na roznych artykulach, na rozmowach z ludzmi itp... Ostatnio trafilem na forum poswiecone ganji: http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=181942&start=0

Pozdrawiam wszystkich jaraczy. Respect for all a szczegolnie dla Armageddona

Z4w5zE N4St00k4ny (niezweryfikowany)

Jak zauwazyl Armageddon, jestem troche trollem. Chcialem w was wzbudzic emocje. Zrobilem to z kilku powodow:
sam mialem pare watpliwosci, chcialem sie postawic po tej drugiej stronie (tych ktorzy sa przeciwnikami mary jane), chcialem sprawdzic czy jestescie w stanie przekonac zwyklego czlowieka do ziola, chcialem Was troche obudzic itd... Ja zajaralem sobie pierwszy raz nie wiedzac prawie nic o chwascie. Teraz wiem juz prawie wszystko, bazuje glownie na hypciu, na roznych artykulach, na rozmowach z ludzmi itp... Ostatnio trafilem na forum poswiecone ganji: http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=181942&start=0

Pozdrawiam wszystkich jaraczy. Respect for all a szczegolnie dla Armageddona

Armageddon (niezweryfikowany)

Pozwole sobie wtracic swoje trzy grosze dot. alkoholu i narkotykow. Zylam 10 lat w zwiazku z alkoholikiem. Tym, co mnie najbardziej przerazalo, nie bylo bynajmniej jego zachowanie ,,po pijaku ". Najgorsze bylo, obserwowanie zmian w psychice najblizszego mi wowczas czlowieka... Kto tego nie przezyl, nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest alkohol i alkoholizm- nawet z perespektywy 7-miu lat, ktore minely od momentu zakonczenia tego zwiazku, nie moge dalej ot, tak sobie otrzasnac sie z przeszlosci...Wierzcie mi, upadek systemu wartosci alkoholika jest czyms potwornym, niewyobrazalnym...Nikt mnie nie wmowi, ze picie jest lepsze od cpania- to taki sam syf. Jako przedstawicielka starszego pokolenia dobrze pamietam poczatek plagi narkomanii lat 70-tych, kompot, makiwara itp. Owczesni cpuni nie zaczynali od blancika, po prostu w malym miasteczku , w ktorym zyje od 40-stu lat, nie bylo mozliwosci zetkniecia sie z trawka, czy haszem. Byly za to wielkie zaklady chemiczne, dostarczajace niezbednych odczynnikow i mak w kazdym ogrodku. Kolejnosc inicjacji narkomanskiej byla prosta do bolu- papieroski z kolegami, potem piwko, belcik, czy nabyta z trudem wodeczka, a nastepnie kompocik w kanal. Wielu z moich znajomych tak zaczelo, sporo z nich juz dawno nie zyje, mala czesc wyszla z tego ze zrujnowanym zdrowiem (rok temu zmarl moj przyjaciel z dziecinstwa, wieloletni narkoman, zawdzieczajacy Monarowi wolnosc od nalogu, potem terapeuta w tymze Monarze- mial 41 lat...) Ja natomiast od czasu do czasu lubie sobie zapalic. Ot, dla relaksu. Nie mam przymusu- po prostu lubie, tak jak od czasu do czasu wypijam z przyjemnoscia piwko, czy drinka. Uwazam, ze wszystko jest dobre, aby z umiarem. Jesli ktos ma slaba psychike, wtedy zrujnuje go kazda uzywka, legalna czy nie. Kazdy dorosly czlowiek dokonuje w swoim zyciu roznych wyborow, ktorych konsekwencje powinien sam poniesc...

maria fura (niezweryfikowany)

Pozwole sobie wtracic swoje trzy grosze dot. alkoholu i narkotykow. Zylam 10 lat w zwiazku z alkoholikiem. Tym, co mnie najbardziej przerazalo, nie bylo bynajmniej jego zachowanie ,,po pijaku ". Najgorsze bylo, obserwowanie zmian w psychice najblizszego mi wowczas czlowieka... Kto tego nie przezyl, nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest alkohol i alkoholizm- nawet z perespektywy 7-miu lat, ktore minely od momentu zakonczenia tego zwiazku, nie moge dalej ot, tak sobie otrzasnac sie z przeszlosci...Wierzcie mi, upadek systemu wartosci alkoholika jest czyms potwornym, niewyobrazalnym...Nikt mnie nie wmowi, ze picie jest lepsze od cpania- to taki sam syf. Jako przedstawicielka starszego pokolenia dobrze pamietam poczatek plagi narkomanii lat 70-tych, kompot, makiwara itp. Owczesni cpuni nie zaczynali od blancika, po prostu w malym miasteczku , w ktorym zyje od 40-stu lat, nie bylo mozliwosci zetkniecia sie z trawka, czy haszem. Byly za to wielkie zaklady chemiczne, dostarczajace niezbednych odczynnikow i mak w kazdym ogrodku. Kolejnosc inicjacji narkomanskiej byla prosta do bolu- papieroski z kolegami, potem piwko, belcik, czy nabyta z trudem wodeczka, a nastepnie kompocik w kanal. Wielu z moich znajomych tak zaczelo, sporo z nich juz dawno nie zyje, mala czesc wyszla z tego ze zrujnowanym zdrowiem (rok temu zmarl moj przyjaciel z dziecinstwa, wieloletni narkoman, zawdzieczajacy Monarowi wolnosc od nalogu, potem terapeuta w tymze Monarze- mial 41 lat...) Ja natomiast od czasu do czasu lubie sobie zapalic. Ot, dla relaksu. Nie mam przymusu- po prostu lubie, tak jak od czasu do czasu wypijam z przyjemnoscia piwko, czy drinka. Uwazam, ze wszystko jest dobre, aby z umiarem. Jesli ktos ma slaba psychike, wtedy zrujnuje go kazda uzywka, legalna czy nie. Kazdy dorosly czlowiek dokonuje w swoim zyciu roznych wyborow, ktorych konsekwencje powinien sam poniesc...

Taurus (niezweryfikowany)

Pozwole sobie wtracic swoje trzy grosze dot. alkoholu i narkotykow. Zylam 10 lat w zwiazku z alkoholikiem. Tym, co mnie najbardziej przerazalo, nie bylo bynajmniej jego zachowanie ,,po pijaku ". Najgorsze bylo, obserwowanie zmian w psychice najblizszego mi wowczas czlowieka... Kto tego nie przezyl, nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest alkohol i alkoholizm- nawet z perespektywy 7-miu lat, ktore minely od momentu zakonczenia tego zwiazku, nie moge dalej ot, tak sobie otrzasnac sie z przeszlosci...Wierzcie mi, upadek systemu wartosci alkoholika jest czyms potwornym, niewyobrazalnym...Nikt mnie nie wmowi, ze picie jest lepsze od cpania- to taki sam syf. Jako przedstawicielka starszego pokolenia dobrze pamietam poczatek plagi narkomanii lat 70-tych, kompot, makiwara itp. Owczesni cpuni nie zaczynali od blancika, po prostu w malym miasteczku , w ktorym zyje od 40-stu lat, nie bylo mozliwosci zetkniecia sie z trawka, czy haszem. Byly za to wielkie zaklady chemiczne, dostarczajace niezbednych odczynnikow i mak w kazdym ogrodku. Kolejnosc inicjacji narkomanskiej byla prosta do bolu- papieroski z kolegami, potem piwko, belcik, czy nabyta z trudem wodeczka, a nastepnie kompocik w kanal. Wielu z moich znajomych tak zaczelo, sporo z nich juz dawno nie zyje, mala czesc wyszla z tego ze zrujnowanym zdrowiem (rok temu zmarl moj przyjaciel z dziecinstwa, wieloletni narkoman, zawdzieczajacy Monarowi wolnosc od nalogu, potem terapeuta w tymze Monarze- mial 41 lat...) Ja natomiast od czasu do czasu lubie sobie zapalic. Ot, dla relaksu. Nie mam przymusu- po prostu lubie, tak jak od czasu do czasu wypijam z przyjemnoscia piwko, czy drinka. Uwazam, ze wszystko jest dobre, aby z umiarem. Jesli ktos ma slaba psychike, wtedy zrujnuje go kazda uzywka, legalna czy nie. Kazdy dorosly czlowiek dokonuje w swoim zyciu roznych wyborow, ktorych konsekwencje powinien sam poniesc...

301 km/h (niezweryfikowany)

ziolo było jest i będzie jarane molesta ewenwment

Amator włoskiej... (niezweryfikowany)

W zaczhodniej kulturze alko w ilościach 1 piwo/kieliszek wina do obiadu jest uważane za coś oczywistego, znacznie mniej jest tam alkocholików i znacznie mniej problemów z tym związanych. Myślę, że tak samo byłoby z MJ, tylko nie skręt, ale np. spagetti z ziołem: mniam mniem Polecam. Trzeba zachować umiar

Lucjan z Szamotuł (niezweryfikowany)

W zaczhodniej kulturze alko w ilościach 1 piwo/kieliszek wina do obiadu jest uważane za coś oczywistego, znacznie mniej jest tam alkocholików i znacznie mniej problemów z tym związanych. Myślę, że tak samo byłoby z MJ, tylko nie skręt, ale np. spagetti z ziołem: mniam mniem Polecam. Trzeba zachować umiar

Amator włoskiej... (niezweryfikowany)

W zaczhodniej kulturze alko w ilościach 1 piwo/kieliszek wina do obiadu jest uważane za coś oczywistego, znacznie mniej jest tam alkocholików i znacznie mniej problemów z tym związanych. Myślę, że tak samo byłoby z MJ, tylko nie skręt, ale np. spagetti z ziołem: mniam mniem Polecam. Trzeba zachować umiar

Lucjan z Szamotuł (niezweryfikowany)

W zaczhodniej kulturze alko w ilościach 1 piwo/kieliszek wina do obiadu jest uważane za coś oczywistego, znacznie mniej jest tam alkocholików i znacznie mniej problemów z tym związanych. Myślę, że tak samo byłoby z MJ, tylko nie skręt, ale np. spagetti z ziołem: mniam mniem Polecam. Trzeba zachować umiar

amidala (niezweryfikowany)

ile mozna klepac te same teksty z broszurek o ,,uzaleznieniu psychicznym i fizycznym ".mowie tu glownie o tych terapeutach ktorzy nie zapalili nawet marichuany i robia z siebie wszystko wiedzacych przyjaciol.choc bys wysluchal tysiecy historii o roznych fazach to i tak zadna opowiesc nie zastapi ci tego jak wyglada to naprawde. i to wyolbrzymianie na taka skale,ze gdyby wszystko wygladalo tak jak straszycie swoimi encyklopedycznymi slowkami to chyba nikt by nic nie bral.przykre,ze nie potraficie przekazac przeslania ktore poruszy wnetrze czlowieka do tego stopnia ze po przemysleniu pewnych spraw,wniosek wyplynie tak latwo jak oliwa wlana do wody.wypowiedz tomasza piatka-jedna z krotszych, a jakze efektywnych...

ojojoj (niezweryfikowany)

Wreszcie palił marihuanę codziennie. Po pół roku zaczęły się stany lękowe.

co wy na to??:)

killah (niezweryfikowany)

Wreszcie palił marihuanę codziennie. Po pół roku zaczęły się stany lękowe.

co wy na to??:)

autentyk (niezweryfikowany)

kto wpadł w uzależnienie po ziole? Chyba musi być pierdolnięty i wkręca innym żeby niepalili bo spalił sie raz czy pare razy i łapał zawiechy za każdym razem albo mu sie niepodoba jazda!! Tacy ludzie niech sobie stulą morde i zapalą fajke czy herbatke! Pale dzień w dzień gdzieś ok. 4 lat i np. gdy wyjechałem do niemiec na 2 miesiące(po 4 latach palenia prawie dzień w dzień) nawet mnie nie ciągło, zajebiście lubie palić, uspokaja mnie to i jest jeszcze wiele innych przykładów(kto lubi bąckać ten wie jakie), niemam zamiaru przestawać.Teraz pale już 5 rok i mam zamiar całe życie!! Ściemniacze stulcie kape i nauczcie sie palić papierosy to zaobaczycie co to jest uzależnienie{do lamusów}!!!!!!

Zajawki z NeuroGroove
  • Tramadol

Substancja : Morfina nazwa towarowa : MST Continus® 200mg naap (Morphine sulfas).





Poziom: Zawodnik na wysokim poziomie doswiadczenia hehe ;-) 4 letnie eksperymenty z morfina i tramalem oraz wieloma innymi ;-)





Dawka : Nie zjadlem do konca tej tabletki, tzn. podzielilem ja na cztery czesci i zjadlem 3/4 a wiec w przeliczeniu 150mg, jak na mnie juz po 50mg zawsze odczuwam efekty, nawet jesli dzien wczesniej jadlem 100mg czy tez zazywalem kilka dni pod rzad tkzw. "ciag" hehe ;P

  • LSD-25
  • Marihuana
  • Tripraport

Nastawienie raczej pozytywne, chociaż zawszę odczuwam nieopisany strach przed psychodelikami, kiedyś mocno trzepnęły mną o ziemię... Otoczenie stanowił mój pokój, komputer z notatnikiem i winampem, krzesło, biurko, kanapa, syf pod kanapą, bałagan w pokoju, i pająk na ścianie. Wcześniej było to auto znanego mi człowieka.

Witam.
Nie będzie to klasyczny trip raport, całość pisałem w trakcie stanu ostro zbombionego, jest to zapis mojej rozkminy, mający na celu ukazać jak to mniej więcej wygląda
od środka. LSD brałem pierwszy raz w życiu, po tym jak posiedziałem ze znajomymi, wróciłem do domu i otworzyłem notatnik, pisałem to jakieś 4 godziny słuchając muzyki i ledwie trafiając w klawisze. Żeby nie zanudzać długim i sztywnym wstępem, przejdźmy do sedna sprawy.

Zapiski z 1000 i jednego tripu
Epizod: Rozkminisz pod kopułehem

  • Bad trip
  • Kannabinoidy

Nastawienie do palenia jak zawsze dobre, ale czułem lekkie poddenerwowanie, nastrój dobry. Działo się to w parku miejskim, sporo w nim ludzi, pogoda genialna - bardzo ciepło, zero wiatru i chmur.

Zacznijmy może od tego, że cały trip spędzony był z moją lubą, którą tradycyjnie nazywać będę "X". W ramach wstępu wspomnę również o tym, iż za każdym razem po paleniu czułem się genialnie, opisywana przeze mnie sytuacja jest moim pierwszym (a był to mój +/- 30 raz) negatywnym wspomnieniem z tą substancją.

  • PCP (Fencyklidyna)






Dzień PRZED eksperymentem

randomness