Słowem wstępu:
Jedną z kwestii, którą rząd brytyjski pokpił, gdy przyszło do przygotowywania nowej ustawy o substancjach psychoaktywnych, było zorientowanie się jak się sprawy mają w dwóch innych krajach, które analogiczne do proponowanych rozwiązania wypróbowały: Polsce i Irlandii. Całkiem możliwe, że stało się tak dlatego, że urzędnicy zdawali sobie sprawę, że gdyby to zrobili - zwłaszcza działając oficjalnie – taka weryfikacja wykazałaby jednoznacznie, jak bardzo odwrotne od zamierzonych efekty ich pomysły przyniosą.
W przeddzień wejścia u nas wiadomej nowelizacji - tak za granicą widzą dotychczasowe w tej materii dokonania naszych mędrców...
Jedną z kwestii, którą rząd brytyjski pokpił, gdy przyszło do przygotowywania nowej ustawy o substancjach psychoaktywnych, było zorientowanie się jak się sprawy mają w dwóch innych krajach, które analogiczne do proponowanych rozwiązania wypróbowały: Polsce i Irlandii. Całkiem możliwe, że stało się tak dlatego, że urzędnicy zdawali sobie sprawę, że gdyby to zrobili - zwłaszcza działając oficjalnie – taka weryfikacja wykazałaby jednoznacznie, jak bardzo odwrotne od zamierzonych efekty ich pomysły przyniosą.
Jako pokazuje dotyczące Polski sprawozdanie Reitox z 2013 roku, w kraju tym liczba zatruć związanych z legalnymi substancjami psychotropowymi na jakiś czas spadła po wprowadzeniu zakazu, ale w ciągu trzech lat kolejnych sięgnęła poziomu wyższego, niż przed zakazem
Raport Komisja Europejskiej pokazuje, że wprowadzenie zakazu w Irlandii było podobnie nieskuteczne. Choć dzięki nowemu prawu udało się zamknąć sklepy przy głównych ulicach – co było w istocie oczekiwanym minimum - to rzeczywiste użycie narkotyków wzrosło z 16% w 2011 do 22% w 2014 roku. Współczynnik użytkowania wśród młodzieży był najwyższy w UE, wynosząc 13%. Trzydzieści cztery procent młodych ludzi stwierdziło, że zdobycie narkotyków jest w ich mniemaniu "łatwe"
Dlaczego tak się dzieje? Bo pozbycie się sklepów jest rozwiązaniem czysto powierzchownym. Przemawia do opinii publicznej, ale w istocie jedynie spycha ten przemysł do podziemia, gdzie uliczni dilerzy i strony internetowe zabezpieczają ciagłość podaży. Jeśli brzmi to znajomo, to dlatego, że jest to dokładnie ten sam błąd, który ten kraj popelnił z Ustawą o Nadużywaniu Narkotyków (Misuse of Drugs Act). Minęło pół wieku, a my wciąż nie nauczyliśmy się tej jednej lekcji.
Ten wzór powtarza się w wynikach badań w całej Europie. Spośród tych, którzy kupili narkotyki w ciągu roku przed badaniem, 68% dostało je od znajomego, 27% od dilera, a 3% z Internetu. Tylko 10% skorzystało ze sklepu stacjonarnego.
Niedawny reportaż BBC na temat delegalizacji w Irlandii wskazuje, że zakazywanie dopalaczy nie daje właściwie żadnego efektu. Syntetyczna marihuana - o wiele bardziej niebezpieczna niż prawdziwa - był jawnie sprzedawana w niektórych miastach w cenie około 10£ za gram. Wokół jednego z budynków, który reporterzy odwiedzili, walały się puste opakowania po legalnych narkotykach. Jego mieszkaniec powiedział im:
"To po prostu epidemia. Nie wygląda na to, by przepisy tutaj działały. Dostępność wydaje się być nieograniczona. Kupić ten towar jest tak samo łatwo, jak papierosy"
Polityka narkotykowa jest jak nadmuchany balon. Możesz ścisnąć jedną część, a wtedy inna urośnie. To właśnie dzieje się z kanałami dystrybucji - zamykasz jeden, zastępuje go drugi. To jest główny powód eksplozji rynku dopalaczy - można ukrócić podaż zakazanych narkotyków, ale wtedy ludzi będą poszukiwać innego sposobu uzyskania tego samego efektu.
A teraz to samo dzieje z samymi dopalaczami. Kiedy zamykane są sklepy, handel przenosi się do światka dilerów i ciemnej sieci. Jest tak dlatego, że można zmienić w kwestii polityki narkotykowej wszystko... z wyjątkiem popytu. Ludzie chcą brać narkotyki. Uniemożliw im robienie tego w jeden sposób – znajdą inny. Na razie głównie korzystając z usług ulicznych sprzedawców, ale z czasem coraz powszechniej za pośrednictwem Internetu.
Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA) dostrzegło to jakiś czas temu i ostrzegło rządy krajowe, że rynek będzie stawiać "poważne wyzwania" egzekwowaniu prawa. W swoim sprawozdaniu rocznym instytucja stwierdza:
"Dowody wskazują obecnie na wyłanie się tak zwanych szarych marketów - witryn internetowych, sprzedających nowych substancje psychoaktywne, które działają zarówno w ogólnodostępnej, jak i głębokiej sieci. Głęboka sieć jest częścią internetu, której zasoby nie są dostępne za pomocą standardowych wyszukiwarek. Tam sprzedaż narkotyków może odbywać w spcjalnych marketach, w ramach zdecentralizowanych sieci, lub między poszczegolnymi osobami."
Nawet jeśli nowe kanały zakupu nie byłyby dostępne, ustawodawstwo w Irlandii okazało się dokładnie tak trudne do praktycznego wykorzystania przez organy ścigania, jak antycypuje się to na temat Wielkiej Brytanii. Jest tak dlatego, że wykazanie psychoaktywności danej substancji jest prawie niemożliwe, o ile nie ma się do dyspozycji ludzkiej świnki doswiadczalnej, której można ją podać. W związku z tym w ciagu pięciu lat udało się przeprowadzić tylko cztery zakończone sukcesem postępowania sądowe.
Jak powiedział BBC jeden z funkcjonariuszy oddziału zwalczającego narkotyki:
"Niestety, nie możemy postawić w tej sytuacji aktu oskarżenia. Są problemy. To nie są idealne przepisy. Polegamy na naukowcach, którzy mieli wesprzeć nasze starania, ale niestety - nie byli w stanie dostarczyć potrzebnych nam dowodów"
Policyjni naukowcy po prostu nie są w stanie udowodnić, że substancja jest w sensie technicznym psychoaktywna. Samo orzeczenie - tak jak ma to miejsce w brytyjskim prawie narkotykowym - że substancja powoduje zmianę emocji lub myślenia nie wystarczy, ponieważ wiele substancji, przeciw którym nie chcemy wystepować, spełnia tę definicję. Określenie, że chodzi o substancję, której wpływ jest znaczący, które funkcjonuje w irlandzkim ustawodawstwie, nie jest wcale lepsze, ponieważ opis łańcucha przyczynowego pozostaje bardzo problematyczny, a i tak ilościowy pomiar efektu jest możliwy tylko po uwzględnieniu indywidualnej masy i metabolizmu danej osoby. Można, jak sugerują niektórzy chemicy, postarać się odróżnić "mózg" i "umysł", po czym z tego punktu dokonać rozróżnienia między faktycznymi emocjami danej osoby i indukowanymi farmakologicznie, co pozwałałoby orzekać o przyczynowości lepiej niż jakikolwiek inny system, ale takie podejście zmuszałoby sędziów do poruszania się na granicy obszaru kompetencji zastrzeżonego raczej dla filozofów. Zasadniczo, niezależnie od koncepcji – rzecz jest w praktyce niewykonalna.
Wszystko to pomaga wyjaśnić, dlaczego regulacje prawne przeciwko dopalaczom okazały się być katastrofalnie nieproduktywne w krajach, w których zostały użyte. Ale niestety, w żaden widoczny sposób nie wpływa to powstrzymanie Home Office przed powtórzeniem tych samych błędów.
Podróż do lasu i spowrotem, a następnie łóżko. Pozytywne nastawienie, czekałem na to długo. Niestety pogoda niezbyt ładna, pochmurno i chłodno.
Słowem wstępu:
Nastawienie pozytywne, byłam bardzo ciekawa jak na mnie zadziała pseudoefedryna. Wszystko brałam sama w swoim pokoju.
Wszystko zaczęło się od tego, że byłam chora i miałam zapalenie zatok. Pełno lekarstw w domu, już sama się gubiłam co kiedy mam brać a czego nie brać. Wcześniej miałam doczynienia z Thiocodinem, więc to był jedyny lek, którego znałam skład. Z tego powodu, że interesuję się takimi rzeczami, z nudów zaczęłam czytać składy wszystkich leków. Do ręki mi wpadł Cirrus. Psudoefedrynę w lekach kojarzyłam tak naprawdę tylko z Sudafedu, którego nawet nie brałam, ale znałam mniej więcej działanie.
Tego dnia chyba wstałem lewą nogą. Dom, autobus, uczenia, przystanek, autobus, dom.
Dzień jak co dzień. Sesja zaliczona, dużo wolnego czasu. Ranek, wstaje jedną nogą z myślą - " kurwa kto zaczyna kosić trawę tak za wczas ". Poprawiam jajca i wychodzę na balkon, "ja pierniczę ale dzisiaj będzie grzało". Wchodzę do środka, a na zegarku 10.30. Zastanawiam się jak to jest możliwe, ze przespałem blisko 11 godzin i się nie wyspałem. No nic, trochę późno - czas zapalić trawkę. Nabijam lufkę, pale ją na trzy buchy. Idę do kuchni - oczywiście lipa. Zrobiłem coś na szybko i myślałem czy mam coś do załatwienia. KUR!! Miałem odebrać z dziekanatu dokumenty dla pracodawcy.
Komentarze
Spośród tych, którzy kupili narkotyki w ciągu roku przed badaniem, 68% dostało je od znajomego, 27% od dilera, a 3% z Internetu. Tylko 10% skorzystało ze sklepu stacjonarnego.
tak czy 108% chętnych dostało co chciało ! :P
Zawsze ktoś mógł je zdobyć w ciągu roku na dwa sposoby. Raz tak, a raz tak. Wtedy nie uwzględniając takich połączeń wychodzi ponad 100% wyniku :)
Mała uwaga - co do "głęboka sieć" to znacznie częściej używa się angielskiego "deep web". Ja na tłumaczenie głęboką sieć się właśnie pierwszy raz natknąłem :P