Czy narkotyki powinny być zakazane?
Christian Michel
CZY NARKOTYKI POWINNY BYĆ ZAKAZANE
?
Zaczynając tę konferencję (1),
chciałbym przytoczyć pewną prawdziwą historię.
Od stycznia 1919 katoliccy księża w Ameryce chcąc
kupić wino komunijne musieli okazywać zezwolenie od
administracji federalnej. Zaczęła się prohibicja.
Przez dwanaście długich lat produkcja, handel i konsumpcja
napojów alkoholowych była w Stanach Zjednoczonych
całkowicie zakazana. Bardzo szybko wypączkowały
liczne pozornie chrześcijańskie sekty, których
celem było celebrowanie - z administracyjną dyspensą
- Komunii Świętej w obu postaciach. Obserwatorzy zauważali
wyraźną gorliwość, z którą wierni
tych sekt pili poświęcone wino.
Omijanie prawa prohibicyjnego nie ograniczało się do
kilku przebiegłych jednostek. Mafia, przywykła do nielegalnego
działania, pochwyciła tą niesamowitą szansę
urozmaicenia swoich dochodów, powiązanych tradycyjnie
z hazardem i prostytucją. Nielegalne destylatornie powstawały
w całym kraju. Ich produkty - wytwarzane szybko, bez szacunku
dla higieny, doprowadzały często konsumentów
do szaleństwa lub ślepoty, pozostawiając ich
jednak bez wyjścia. Inne gangi, skupiające się
na bogatych konsumentach, przemycały wysokogatunkowe alkohole
z Europy. Pieniądze z przemytu korumpowały państwo
aż do samej góry. Jednym z godnych uwagi przykładów
dotyczy Josepha Kennedy'ego - założyciela dynastii,
która dała krajowi prezydenta i kilku senatorów:
po dorobieniu się fortuny na oszukańczym imporcie
alkoholu, wyznaczył się on na głowę potężnej
i prestiżowej Stock Exchange Commission - przy pomocy tych
samych polityków, którzy tak długo siedzieli
w jego kieszeni.
Najtragiczniejszym rezultatem Prohibicji był oczywiście
spektakularny wzrost morderstw. Nie mogąc podawać się
do sądu, gangi rozstrzygały swoje nieporozumienia przez
walki uliczne i zabójstwa, wciąż wspominane w
miastach takich, jak Chicago. Zapisano, że przemoc wywołana
przez prohibicję spowodowała więcej zgonów
podczas tych dwunastu lat przez które trwała, niż
marskość wątroby oraz wypadki z udziałem
alkoholu (2).
Jeśli wszystko to, co tutaj powiedziałem nie przypomina
wam tego, co dzieje się dziś z prohibicją kokainy
i innych narkotyków, to żyliście przez 20 lat
na bezludnej wyspie, bez gazet i bez radia.
A co stało się w Stanach Zjednoczonych, gdy prohibicja
została zniesiona? Zarówno ponadnarodowe korporacje,
jak i mali producenci wystawili na sprzedaż niesfałszowane
wina i alkohole. Jedyną wojną, którą wydali
sobie wzajemnie była ta za pomocą reklam i obniżania
cen. Mafia zwróciła się znów ku swojemu
sektorowi i nie było więcej przypadków korupcji
i "prania pieniędzy". A konsumpcja alkoholu i
papierosów, dziwnym zbiegiem okoliczności, spada w
wielu krajach, w których ich sprzedaż jest dozwolona.
Czy to doświadczenie prohibicji alkoholowej w Stanach, które
właśnie wam opisałem niczego nas nie nauczyło,
czy też ma ono znaczenie w naszej analizie nowej prohibicji,
skupiającej się teraz na amfetaminie, kokainie, heroinie,
marihuanie, nazywanych w rzeczywistości powszechnie "narkotykami"?
Jest dla mnie coś przerażającego w nieustępliwości
i przemocy, z jakimi uciska się narkomanów. Używane
tu słownictwo i środki odnoszą się w rzeczywistości
do prowadzenia wojny (3). W naszym własnym
kraju, przedstawiającym się jako model legalnie ukonstytuowanego
państwa, policja i władze miejskie pod pretekstem
osaczania i karania handlarzy nawołują do wprowadzenia
praw stanu wyjątkowego i wyjątków od prawa. Tak,
jak w najlepszych dniach nazizmu i stalinizmu, donosicielstwo
staje się obowiązkiem (4).
Gdy rządy na całym świecie wykazują taką
represyjną jednomyślność, czyż zadawanie
pytań nie powinno być naszym podstawowym obowiązkiem
obywatelskim? Czy przypadkiem nie powtarzamy błędów
zwolenników prohibicji alkoholu, których środki
zaradcze spowodowały więcej zgonów niż
zepsucie, z którym pragnęli walczyć? Czy przypadkiem
represje nie odpowiadają tu interesom mafii w takim samym
stopniu, jak interesom polityków? Wszystko, co dotyczy
narkotyków wywiera wpływ na naszą podświadomość
i właśnie dlatego, że uczucia wytwarzane przez
narkotyki prowokują do wszelkiego rodzaju manipulacji, musimy
zadawać sobie takie pytania.
Prześladowanie narkomanów
Najistotniejsza manipulacja wiąże się oczywiście
z nazewnictwem. Gdy władze miejskie i policja utrzymują,
że prowadzą "wojnę z narkotykami", nadużywają
słów. Odpowiednim słowem jest tu "prześladowanie".
Nazywanie ich krucjaty "prześladowaniem" uczyniłoby
sprawę, o którą walczą policjanci mniej
popularną - oddałoby jednak lepiej rzeczywistość.
Zauważylibyście, że na wojnie jest dwóch
przeciwników, którzy zmagają się wzajemnie
o dominację. Dla porównania nałogowiec nikomu
nie zagraża; wybrał na pewno złą drogę,
lecz nikogo nie zmusza do pójścia za nim. Narkoman
nie zmusza nikogo do brania narkotyków - to my chcemy narzucić
mu siłą nasz własny styl życia. Zastanawiam
się więc, jakie mogą być przyczyny tego
prześladowania. Dlaczego narkotyki są zakazane? Dlatego,
że nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia moralnego
dla zakazu produkcji, handlu i konsumpcji narkotyków. Nie
istnieją przyczyny moralne. Nie istnieją przyczyny ekonomiczne.
Nie istnieją przyczyny społeczne. Praktykowane przez
nasze rządy prześladowanie nie jest rozsądne. Jego
absurdalność jest tak wielka, że musimy poszukiwać
jego korzeni w naszych lękach, w strachu, który odczuwa
nasze społeczeństwo, spotykając się z próbami
zmiany różnych stanów świadomości.
Nie lubimy mistyków, szamanów, wyśmiewamy jasnowidzów,
zamykamy chorych psychicznie nawet, jeśli nie są oni
niebezpieczni, prześladujemy narkomanów - tak, jak
kiedyś paliliśmy czarownice. W naszej tak zwanej "cywilizacji
świeckiej" prześladowanie nałogowców
jest wyniesione do rangi prześladowania religijnego. I to
właśnie chciałbym wyjaśnić.
Prawdziwe zagrożenia związane z narkotykami
Niech wolno mi będzie na początku powiedzieć,
że, jak każdy ojciec na Zachodzie, stykam się
z problemem narkotyków. Dla mnie narkotyki nie oznaczają
ani stymulatorów intelektualnych zażywanych przez
Einsteina, Freuda czy Sherlocka Holmesa, ani też katalizatora
snów i wizji, tak uwielbianych przez Baudelaire'a, Malraux,
Cocteau, Michaux i wielu innych. Jestem wstrząśnięty
tym, że obecnie narkotyki są tym, co dzieci w szkole
rozprowadzają wśród swoich kolegów i koleżanek;
że były one w strzykawkach porzucanych w parkach publicznych,
że są one tym, co ćpuny zażywają swymi
luźnymi dziąsłami i spuchniętymi palcami,
okropnie pokłutymi, bo palce nie są tak łatwo zauważalne
przez policję jak ramię.
Mam jednak również inne doświadczenie z narkotykami.
Przez dziesięć lat byłem prezesem francuskiej
firmy, która produkowała kokainę - całkiem
legalnie, ponieważ ten alkaloid nadal ma zastosowanie medyczne.
Kokaina ta była produkowana pod nadzorem Ministerstwa Zdrowia
oraz pod kontrolą policyjną, była najczystszej
jakości i była sprzedawana laboratoriom farmaceutycznym
oraz szpitalom. Od czasu do czasu celnicy przysyłali nam
to, co zatrzymali, w nadziei, że po przetworzeniu kupimy
od nich odzyskaną kokainę. Te skonfiskowane dealerom
produkty doprowadzały naszych najlepszych chemików
do zażenowania, a mnie objawiły wielkie zboczenie naszej
represyjnej polityki. Kokaina pochodząca z przemytu była
tak sfałszowana, tak wymieszana z prawie wszystkimi białymi
proszkami, proszkiem do prania, jak również z gipsem
z Paryża, było w niej tak wiele zanieczyszczeń,
że - w ośmiu przypadkach na dziesięć - była
ona nieodtwarzalna. Zrozumiałem jednak, że była
to mikstura, którą wąchali lub wstrzykiwali sobie
młodzi ludzie. Niebezpieczna różnica pomiędzy
kokainą produkowaną w naszym laboratorium, a tą
sprzedawaną na ulicach była jednym z zanieczyszczeń.
Środek sprzedawany przez dealera jest potencjalnie śmiertelny
- ale nie tak bardzo z powodu kokainy, jak dlatego, że zawiera
zmieszane z nią produkty.
Łatwo to wyjaśnić. Jak to wiele razy widzieliście
w telewizji, kokaina jest wyciągiem z liści rośliny
- koki. Ekstrakcja tej rośliny wymaga procesu chemicznego,
który wymaga prostego, lecz sporego wyposażenia. Zakaz
produkcji kokainy oznacza, że laboratoria, w których
dokonuje się ekstrakcji muszą pozostawać w ukryciu
- na farmach, w nieużywanych fabrykach, małych miasteczkach
- i muszą być często przenoszone; warunki higieny
w żadnym wypadku nie mogą być tu satysfakcjonujące.
Policja kontroluje samą sprzedaż rozpuszczalników
organicznych wymaganych do procesu ekstrakcji. Dlatego chemicy
podziemia używają substytutów, które przyrządzają
w swoich garażach i piwnicach - i możecie wyobrazić
sobie ich jakość. Ten sfałszowany wyciąg
musi następnie przekroczyć granice i pozostać
niewykrytym przez celników. Słyszałem niedawno,
że w Genewie został aresztowany handlarz antyków.
Importował obrazy - stanowczo za dużo obrazów,
według celników. Kokaina była rozpuszczona w
lakierze tych obrazów. Ktoś pragnął
wstrzyknąć sobie lakier, w której znajdowała
się odrobina proszku.
Efekty działania w podziemiu
Konieczność nielegalnego transportu dóbr zachęca
narkotykowych dealerów do sprzedawania najtwardszych narkotyków
- tych, które są najpotężniejsze już
w najmniejszych dawkach. Takie samo zjawisko - istniejące
z tych samych przyczyn - zauważono podczas prohibicji alkoholu:
piwo i cydr prawie że zniknęły na korzyść
ginu i whisky. Reguła jest taka, że substancja zakazana
jest natychmiast zastępowana bardziej niezdrową. Potem,
gdy narkotyk dociera do celu, handlarze obcinają jego ilość,
aby zwiększyć swoje zyski. Jest to oczywiście
nowe zanieczyszczenie produktu i dodatkowe ryzyko dla narkomana
- ponieważ nie wie on, w jakich proporcjach narkotyk został
podany, i dlatego nie może wyliczyć dawki aktywnego
składnika, który zamierza wziąć. Załóżmy,
że bierzecie tabletki nasenne - wyglądające wszystkie
tak samo - z których niektóre zawierają jeden
gram składników aktywnych, a inne - dziesięć
lub więcej gramów. Pewnego dnia się nie obudzicie.
Oto, jak narkomani umierają z przedawkowania.
Biznes narkotykowy, tak, jak każda inna dziedzina działalności
ludzkiej, podlega konsekwencjom ekonomicznym. Ciężkie
represje, które w pewnych krajach sięgają nawet
kary śmierci, są przyczyną, dla której podaż
jest zmniejszona, podczas gdy popyt pozostaje wysoki. Dlatego
też prohibicja zapewnia handlarzom narkotyków wysokie
ceny. Jak wszyscy inni przedsiębiorcy, pragną oni zredukować
ryzyko - w ich przypadku, ryzyko aresztowania; ich nadwyżka
jest jednak wystarczająco duża, aby skorumpować
władze i, w konsekwencji, ryzyko powiązane z nielegalną
działalnością pozostaje bardziej teoretyczne niż
praktyczne - przynajmniej dla dużych handlarzy.
Wysokie ceny narkotyków, będące efektem prohibicji
tychże, wyjaśniają postawy sprawców aktów
przemocy, którzy zagrażają całej populacji
- nawet tej części, która trzyma się z
dala od handlu narkotykami. Z jednej strony uzbrojone gangi walczą
między sobą o ten lukratywny biznes, zabijając
tak rywali, jak i osoby postronne. Z drugiej strony wielu konsumentów
może zdobyć pieniądze na swoje dawki wyłącznie
poprzez kradzież. Nawet jeśli nigdy nie byłeś
ofiarą przestępczości narkomanów, musisz
ponosić jej koszty. Firmy ubezpieczeniowe przenoszą
je na ciebie, w postaci pobieranych przez siebie składek
ubezpieczeniowych.
To uciekanie się do kradzieży wyjaśnia, czemu
wysokie ceny produktu nie ograniczają konsumpcji - jak miałoby
to miejsce na legalnym rynku. Konsumenci narkotyków, ponieważ
tak czy inaczej muszą się ukrywać, nie mają
żadnych skrupułów kradnąc pieniądze,
których nie zarabiają - co daje im teoretycznie nieograniczoną
siłę nabywczą. Prawda, po to, żeby ukraść
i nie dać się złapać trzeba pewnych uzdolnień,
ale nałogowcy uciekają się do sprzedaży typu
"kuli śnieżnej". W interesie nałogowca
heroinowego leży kupno większej ilości produktu,
który spożywa i stworzenie klienteli, której
odsprzeda nadwyżkę. Tak więc brudna robota, jak
kradzieże radioodbiorników samochodowych czy wyrywanie
torebek, spoczywa na jego klientach.
Prohibicja narkotyków to typowy przykład interwencji
administracyjnej, która się wypaczyła. Stwarza
się wrażenie, że handlarze są zwalczani i,
niektórzy, naprawdę aresztowani, lecz - w tym samym
czasie - innym zapewnia to niesamowite zyski. Stwarzane jest też
wrażenie, że narkomani są chronieni przed nimi
samymi, ale prohibicja zachęca handlarzy do sprzedaży
wyłącznie najbardziej niebezpiecznych narkotyków.
Stwarzane jest wrażenie, że daje się społeczeństwu
postawę moralną, eliminując nałóg;
zwiększa się jednak przemoc i przestępczość,
a społeczeństwo jako całość musi płacić
koszty, moralne i materialne (5).
Korzyści z legalizacji
Zacznę od hipotezy mówiącej, że prawdziwym
celem władz jest ochrona narkomanów i położenie
kresu przestępczości powiązanej z handlem narkotykami.
Nie jestem przekonany, że ta hipoteza jest właściwa,
załóżmy jednak na chwilę, że jest.
W takim przypadku, czyż rozwiązaniem nie byłaby
legalizacja narkotyków? Nie mówię o dekryminalizacji
konsumpcji: ten półśrodek, zaadoptowany w Holandii,
który może być postrzegany jako krok w dobrym
kierunku nie usuwa zagrożeń nieodłącznych
dla nielegalnego wytwarzania. Legalizacja znaczy po prostu, że
narkotyki byłyby sprzedawane w zwykłych punktach handlowych,
tak jak wino i papierosy.
Niektórzy z was mogą uznać zalecanie sprzedaży
haszyszu i kokainy w sklepach spożywczych za coś monstrualnego.
Jednak korzyści wynikające ze zmiany ciemnego i krwawego
handlu w jawny rynek są przeważające. Na każdym
wolnym rynku dostawcami są rozpoznawalne firmy lub osoby
prywatne, odpowiedzialne według prawa cywilnego. W dniu,
w którym dostawcy będą sprzedawać haszysz,
marihuanę, kokainę, ekstazę, LSD, pod swoją
nazwą lub marką, konsument będzie pewien, że
kupuje produkt, który nie jest sfałszowany (a gdyby
był, konsument może pozwać dostawcę do sądu
i domagać się odszkodowań; dziś jest to
oczywiście niemożliwe, z powodu tajnej natury tego biznesu)
(6).
Konkurencja pomiędzy dostawcami stwarza też perspektywy
zmniejszenia toksyczności produktów. Nie zapominajmy,
że gdy nazywamy osobę zażywającą narkotyki
"nałogowcem", nie dąży ona w rzeczywistości
do zatruwania się, lecz do osiągania pewnego rodzaju
błogostanu fizycznego. Stąd eliminacja toksyczności
jest celem dostawcy tak samo jak życzeniem nałogowca.
Nawet jeśli uważacie, że biznesmeni nie mają
ani grama humanizmu, to musicie jednak zrozumieć, że
zdrowa logika handlowa traktuje zabijanie klientów jako
strategię nie mającą szans powodzenia. Z chwilą,
gdy będą oni mieli swobodę sprzedawania tego,
co już nie będzie nazywane narkotykami, lecz raczej
stymulatorami intelektualnymi lub induktorami snów, przemysłowcy
będą chcieli zaspokoić potrzeby konsumenta, tworząc
prawidłowo odmierzone, nie mające efektów ubocznych
produkty. Już dziś - z zachętą władz
lub bez niej - firmy wypuszczają na rynek papierosy "light",
bezcukrowe cole i gumy do żucia, kawę bezkofeinową
czy oleje do gotowania bez cholesterolu. Zgodnie z tą samą
logiką, producenci narkotyków będą konkurować,
oferując produkty najmniej szkodliwe. W każdym razie
dostępność produktów z prawie podobnymi
efektami działania usuwa naturalnie zapotrzebowanie na produkty
bardziej toksyczne. Czemu ryzykować spożywanie absyntu,
kiedy dostępne jest pastis? Podobnie, po co ktoś miałby
ryzykować branie cracku, jeśli na rynku byłaby
dostępna czysta i tania kokaina?
Jest nadzieja, że gdy laboratoria będą miały
prawo prowadzić badania nad tymi produktami - co dzisiaj,
jak wiecie, jest całkowicie zakazane - szybko znajdą
sposób zmniejszenia fenomenu nałogu powodowanego przez
pewne narkotyki. Wbrew temu, w co można uwierzyć na
podstawie pobieżnej analizy, nałóg nie jest korzystny
dla producenta (7). Lęk przed nałogiem,
oraz przerażające sceny odstawienia działają
raczej jako hamulec jakiegokolwiek wzrostu konsumpcji. Jaki producent
nie chciałby zobaczyć usunięcia hamulców
rozpowszechniania się jego produktu ?
Inną mile widzianą konsekwencją całkowitej
legalizacji będzie spadek cen, który może zwolnić
nałogowca z konieczności posuwania się do przestępstwa
w celu nabycia swojej dawki. Mniej toksyczne i tańsze produkty
oznaczają, że konsument często będzie mógł
zachować swoje miejsce pracy, oraz że jego płaca
pozwoli mu zaspokoić swoje potrzeby. Nadwyżka handlowa
nie pokrywająca kosztu nielegalności transakcji zdemotywuje
mafię, która szybko zwróci swoją uwagę
w kierunku bardziej lukratywnej działalności (8).
Nauczanie picia, palenia i wdychania
Liberalizacja narkotyków nie będzie oznaczała
świata ćpunów, tak samo jak położenie
kresu prohibicji alkoholu nie zmieniło Stanów Zjednoczonych
w kraj pijaków. To nie represje policyjne, lecz przykład
i edukacja mogą zapewnić zmniejszenie konsumpcji narkotyków.
Istnieją zachowania patologiczne powiązane z tym, co
konsumujemy (nałogowi palacze, bulimicy i alkoholicy), lecz
normy społeczne, rytuały i zwyczaje działają
jako na każdego z nas moderująco. Na Zachodzie nikt
nie pali gdzie i kiedy zechce; nikt nie pije rankiem lub między
posiłkami przed wieczorem. U Indian z Meksyku istnieją
rytuały, których trzeba się trzymać przed
żuciem peyotlu. Rodzice przekazują te zasady swoim dzieciom.
Socjalizacja konsumpcji zapewnia przekazywanie z pokolenia na
pokolenie nauk dotyczących dobrych i złych stron zażywania
narkotyków. Represje więc nie tylko uderzają
w produkt, ale także mają wpływ na styl jego użytkowania.
W zamkniętym, tajnym świecie narkomanów żywione
są najdziksze iluzje i mity na temat substancji, które
w rzeczywistości muszą być traktowane z większą
rozwagą i kompetencją niż inne. Legalizacja narkotyków,
uczynienie ich czymś zwyczajnym i równoczesne zmniejszanie
niebezpieczeństwa, które one przedstawiają
zapewni w rezultacie, że będziemy mogli zintegrować
je z naszą kulturą i sprawować kontrolę
nad ich zażywaniem (9).
Kiepskie wytłumaczenie dla polityki prohibicji
Doświadczamy upadku represji. Myślę, że zgadzacie
się z opinią, że te represje nie działają:
wystarczy po prostu rozejrzeć się wokół
siebie. Pięćdziesiąt procent spraw karnych w
krajach takich, jak Francja, pięćdziesiąt procent
przypadków uwięzienia w Stanach Zjednoczonych wiąże
się z narkotykami. Ta liczba jest przerażająca,
a mimo to liczba nałogowców nie spada. Jak daleko
gotowi jesteśmy zabrnąć? Czy powinniśmy umieścić
policjanta w każdej klasie i w każdym klubie nocnym?
Na tle tego upadku próbowałem opisać pożytki
z całkowitej legalizacji narkotyków. Czemu więc
upieramy się przy represjach i klęsce, gdy istnieje
alternatywa?
Ten upór nie może brać się z przyczyn
ekonomicznych. Nawet z punktu widzenia prześladujących
państw, które zawsze są półbankrutami,
legalizacja stałaby się źródłem dochodów
budżetowych - jednym ruchem pióra abolicjonisty cały
biznes narkotykowy stałby się opodatkowywalny. Z drugiej
strony, konsekwencją nielegalności są wydatki bez
równoważących je przychodów. Przyjrzyjcie
się zatorom w sądach, utrzymywaniu kontroli celnej
na granicach, sieciach policyjnych w całym kraju, zamykaniu
w więzieniach dziesiątków tysięcy handlarzy
narkotyków; trzeba do tego dodać koszt przymusowego
leczenia nałogowców w szpitalach, rozprzestrzenianie
się AIDS, itd. Z ekonomicznego punktu widzenia, legalizacja
nie może kosztować więcej niż represje.
Nie można dłużej usprawiedliwiać represji
przyczynami zdrowia społecznego lub publicznego. Dobrym argumentem
tutaj byłby ten używany przez zwolenników aborcji.
Ponieważ nie da się skutecznie zakazać aborcji,
to zapewnijmy przynajmniej, że życie matki nie będzie
wystawiane na zagrożenie. Nie musimy wybierać życia
na prochach ani przerwania ciąży, lecz gdy dokonujemy
wyboru, musimy zapewnić, że do błędu moralnego
nie dodamy ryzyka fizycznego. Zadziwiające, że ci sami
politycy, którzy na podstawie tego argumentu zaaprobowali
przerywanie ciąży, odmawiają teraz wzięcia
go pod uwagę, zmagając się z problemem narkotyków.
A skoro mówimy o zdrowiu publicznym, pragnę naświetlić
pewne fakty: po pierwsze, alkohol we Francji zabija 100 razy więcej
ludzi niż narkotyki, a narkotyki mogłyby zabijać
nawet mniej, gdyby nie były zakazane; po drugie, tak samo
jak picie kieliszka wina do każdego posiłku niekoniecznie
czyni kogoś alkoholikiem, tak samo przejście od miękkich
do twardych narkotyków nie jest procesem automatycznym.
W Stanach Zjednoczonych jest 40 milionów ludzi, którzy
palili trawę i tylko 700 tysięcy nałogowców
heroinowych - czyli tylko 1,75 % osób zażywających
miękkie narkotyki przeszło do twardszych. Wbrew szeroko
rozpowszechnionej idei, to nie produkt indukuje nałóg,
lecz raczej psychologia jednostki poszukującej tego nałogu.
Niewielu spośród tysięcy amerykańskich
weteranów, którzy w Wietnamie brali heroinę
miało znane problemy z nałogiem po powrocie do domu.
Ostatecznie to więc nie z powodów moralnych utrzymujemy
represje. Trzeba tu uczynić rozróżnienie pomiędzy
etyką a prawem. To nie dlatego, że jakiś produkt
czy zachowanie jest korzystne władze powinny je nakazywać
(najlepsze co mogą zrobić to zadowolić się
udzielaniem porad); i nie dlatego, że inne produkty czy zachowania
są szkodliwe dla tych, którzy je przyjmują, władze
powinny ich zakazywać (wystarczy, że wydadzą ostrzeżenia).
Rolą władz w konstytucyjnym państwie prawa jest
ochrona obywateli przed atakami ze strony innych, nie przed nimi
samymi. "Wolność oznacza możliwość
czynienia wszystkiego, co nie krzywdzi innych" - tak stanowi
Deklaracja Praw Człowieka. Noszenie woalek lub piór
na głowie, jedzenie wieprzowiny, picie alkoholu, zażywanie
alkaloidów czy unikanie leczenia są wyborami, które
(ostatecznie) mogą być szkodliwe wyłącznie
wobec tych, którzy je czynią - nie wobec innych osób.
Każdy z nas powinien móc parafrazować Woltera:
"Nie aprobuję tego, co wdychasz, lecz do samego końca
będę walczył o twoje prawo do czynienia tego".
Mieszanie złego postępowania i przestępstw, moralności
i prawa jest samą istotą fundamentalizmu (10).
Fundamentalizmu nie da się obronić na gruncie moralnym;
moralność może istnieć wyłącznie
wówczas, gdy istnieje wolność. Paradoks leży
w fakcie, że ci prawdziwi przywódcy demokracji Zachodu,
którzy głoszą się czempionami wolności
są równocześnie tymi, którzy, walcząc
z narkotykami, praktykują najbardziej wsteczny rodzaj fundamentalizmu.
Trudno utrzymać takie stanowisko ideologiczne: jak można
wytłumaczyć, że każdy dorosły ma prawo
wybierać radę miasta, wyrażać opinie na
temat stawek podatkowych, na temat kary śmierci czy regulacji
szkolnych - to znaczy, jak można wytłumaczyć,
że obywatel ma osąd wystarczający, aby decydować
jak mają żyć inni, ale niewystarczający,
aby decydować jak on sam ma żyć?
O jakiej kontrabandzie mówimy?
Nasuwa się przeto pytanie - czy powinniśmy utrzymywać
represje, jeśli nie odpowiadają one żadnym wymogom
ekonomicznym, społecznym ani moralnym, jeśli nie są
one w stanie w żaden sposób pokonać zła,
które z założenia mają zwalczać? Zasugeruję
dwie odpowiedzi. Pierwszą: a co, gdyby ostatecznym celem
była represja sama w sobie? Jeśli walka przeciw narkotykom
byłaby tylko wymówką? Jeśli prawdziwym celem
byłoby nie wytępienie narkotyków, ale znalezienie
środków narzucenia kochającym wolność
ludziom praw, które w rzeczywistości niszczą
ich najbardziej podstawowe swobody? Wielkie, tajne operacje wprowadzone
z powodu narkotyków byłyby ukradkowym wprowadzeniem
środków policyjnych typowych dla czasu wojny.
Nie ma już teczek trzymanych na "komuchów";
ponieważ jednak szpiegowanie obywateli istnieje nadal, teczki
są trzymane na tych, którzy są podejrzewani o
posiadanie kontaktów z handlarzami narkotyków. Obywatele
nie lubią pomysłu podsłuchiwania ich rozmów
telefonicznych - a ponieważ Zimna Wojna została zakończona
i już tego nie usprawiedliwia, więc jako wymówka
używana jest "wojna z narkotykami" (11).
To z powodu tej tak zwanej "wojny" rządy próbują
zakazać szyfrowania wiadomości w Internecie. Gdy doszło
do zniesienia kontroli granicznych w Unii Europejskiej, celnicy
uniknęli ryzyka utraty swoich miejsc pracy poprzez powoływanie
się na zagrożenie przemytem narkotyków. To w
imię tej wygodnej "wojny" przeciw handlarzom narkotyków
legalne jest arbitralne zatrzymywanie przez policję, a urzędnicy
mogą konfiskować dobra i własność
bez zwracania się do sądów (12)
Oczywiście nie jest to wielki spisek uknuty przez rządy
świata przeciw wolności. Demokracje nie działają
w taki sposób. Aby w naszych krajach została przyjęta
jakaś zasadnicza polityka o takim natężeniu, muszą
zbiec się liczne interesy. Jest jednak faktem, iż wielu
specjalistów odpowiedzialnych za represje, nawet szczerze
ubolewających nad losem uzależnionych, mogłoby
napotkać znaczne trudności ze znalezieniem innej pracy,
niż prześladowanie tych samych uzależnionych. Prawo
potrzebuje przestępców (których policjanci
nazywają - rozsądnie - swoimi "klientami").
Oto dlaczego represje narkotykowe służą wielu interesom.
Nie należy myśleć, że słudzy państwa
nie mają w tym interesu osobistego, ponieważ wydają
się być motywowani przez pieniądze w mniejszym
stopniu niż inni. Są oni oczywiście nastawieni
na karierę, przywiązują wiele wagi do swojego
wizerunku publicznego, i jest to normalna kolej rzeczy. Poszukują
oczywiście satysfakcji zawodowej, lecz niestety, mogą
ją odnaleźć tylko w najbardziej zgubnej pasji:
mianowicie w sprawowaniu władzy nad innymi.
Farmer będzie usiłował sprzedać mleko po
wyższej cenie, księgarz będzie usiłował
sprzedać więcej książek; i wygląda
to na całkiem normalne. Ta sama logika osobistego interesu
dyktuje policjantom naciskać stale na zwiększanie
represji, ponieważ podnoszą one ich pozycję społeczną
i zwiększają ich budżet. Represja jest dla ścigających
drogą do promocji i sławy (13).
Politycy przechwalają się w telewizji, że chronią
młodzież kraju i zdrowie moralne. Poborcy podatkowi
korzystając z okazji uzyskują znoszenie praw zapewniających
poufność bankową, podczas gdy celnicy przeprowadzają
przeszukiwania bez nakazu. Dla tych sług państwa,
tak niskich, jak i wysokich rangą, ochrona swoich synekur,
potwierdzenie swojej władzy, przeprowadzanie wielkiej krucjaty
opisywanej w międzynarodowej prasie jest silną motywacją.
W tym samym czasie, nałogowcy umierają, a handlarze
kwitną.
Jest przeto jasne, że największą zaletą represji
jest jej bezużyteczność. Ponieważ nigdy nie
osiągną one swoich celów, zapewniają ciągłość
istnienia biurokracji odpowiedzialnej za ich stosowanie.
Nowa inkwizycja
Istnieje jednak inne wytłumaczenie. Taka determinacja, użycie
tak wielu środków nie może być prostym
uzewnętrznianiem się czyichś interesów.
Niewielu ludzi jest w stanie ciągle i systematycznie atakować
niewinnych wyłącznie w celu promowania swojej kariery.
Prześladowca musi w coś wierzyć; jego prokuratorzy,
policjanci i informatorzy muszą mieć pewność,
że służą wyższemu dobru, które
usuwa całą odpowiedzialność za używaną
przez nich przemoc i które z góry usprawiedliwia
jakiekolwiek możliwe nadużycia.
Twierdzę, że w przypadku narkotyków tym usprawiedliwieniem
jest nakaz religijny. Uważam, że nie da się wyjaśnić
prześladowania narkomanów, jeśli nie odwołamy
się do pojęcia prześladowania religijnego.
Pozwólcie mi wypowiedzieć się jasno. W każdym
społeczeństwie istnieją restrykcje żywnościowe:
alkohol i wieprzowina dla muzułmanów, wołowina
dla hinduistów, niezliczone produkty dla Żydów;
te produkty są zakazane nie dlatego, że są niebezpieczne
dla zdrowia. Grecy i Rzymianie, żyjąc w tych samych
warunkach klimatycznych co Izrael jedli wszystko to, bez czego
Żydzi się obywali. Te restrykcje mają znaczenie
symboliczne. Potwierdzają one między innymi poczucie
przynależności do społeczności. Tabu dietetyczne
zmuszają muzułmanina do przyznania się przed swoimi
gospodarzami, że należy on do ludu koranicznego, któremu
nie wolno jeść wieprzowiny. Nasz lud to lud technologii
i triumfującej racjonalności - i dlatego nie wolno nam
spożywać produktów, które mogą osłabić
naszą zdolność racjonalnego myślenia. Jakikolwiek
narkotyk modyfikujący stan naszej świadomości przedstawia
świętokradztwo przeciw kultowi Racjonalności (14).
Istnieje tutaj jednak paradoks. Racjonalność oraz postęp
techniczny są jedynymi wartościami, które nowoczesne
społeczeństwo może przeciwstawić kulturze
narkotykowej. Technologia umożliwiła zwielokrotnianie
zasobów naturalnych, przekształcanie materii (na lepsze
i gorsze); umożliwiła nam modyfikowanie procesów
zakaźnych, psychologicznych i komórkowych, zachodzących
w ludzkim ciele; pozwoliła również nam modyfikować
rozmaite stany świadomości.
Skoro ta innowacja jest możliwa, to będzie się
odbywać, a stróże moralności nie będą
w stanie uczynić nic wbrew pociągowi społeczeństwa
do eksperymentów. Nie będą w stanie powstrzymać
ludzi przed pójściem dalej w korzystaniu z potencjału
ludzkiego: potencjału fizycznego, poprzez medycynę
i sporty; potencjału twórczego wyrażającego
się poprzez biznes, sztukę i naukę; oraz naszego
potencjału w zakresie naszej świadomości, poprzez
ascezę, trans i zażywanie narkotyków.
Mówiąc prosto: prześladowanie narkomanów
jest prowadzone przez tych, którzy są przeciw postępowi.
Obskurantyzm zmienił strony. Oficjalna dogma i ideologia
władzy nie należą już do Kurii Rzymskiej (15),
lecz do naukowców. Obecnie białe kołnierzyki
zastępują sutanny. Naukowcy myśleli, iż mogą
matematycznie wyjaśnić wybory, aspiracje i uczucia
istot ludzkich i że mogą zaplanować życie
poprzez planowanie gospodarki. Narkoman natychmiast przypomina
nam, iż istnieją inne wartości, których
nie da się policzyć matematycznie - wartości
inne niż te wynikające z racjonalności, nawet jeśli
nie są one tymi, które ty lub ja pragnęlibyśmy
dla siebie.
Innym paradoksem jest to, iż z tymi rzekomymi czempionami
racjonalności jakakolwiek racjonalna debata o narkotykach
jest niemożliwa. Parafrazując Timothy'ego Leary'ego,
możemy powiedzieć, że narkotyki to substancje,
które wywołują zachowania irracjonalne i deliryczne
wśród tych, którzy nigdy ich nie zażywają.
Stoimy więc mocno w świecie przekonań. Mamy
tu dowód, że to prześladowanie wynika z nakazów
religijnych. Próba wyjaśnienia prokuratorowi w Genewie
czy Nowym Jorku, że ktoś może osiągać
przyjemność z palenia skręta jest tak samo bezużyteczna
(i tak samo niebezpieczna) (16),
jak pochlebne wypowiadanie się o winie z winnic Bordeaux
przed ajatollahem (17). Powiedzmy
to - czemu nie? Brak tego dialogu nie jest dla mnie żadnym
problemem. Nie musimy dyskutować o naszych przekonaniach
religijnych, wymagamy tylko prawa do ich praktykowania. Nie potrzebujemy
przekonywać innych o korzyściach wynikających
z kokainy czy wina; zadowolimy się tym, że inni pozwolą
nam je konsumować. Musimy zacząć w naszym społeczeństwie
debatę nie o narkotykach, lecz o prawach. Jedyne pytanie,
jakie trzeba zadać w związku z narkotykami, to: "czy
istota ludzka - dorosły, obywatel i wyborca - ma prawo z
pełną świadomością wdychać dowolną
substancję, co do której uważa, iż daje
mu ona przyjemność, nie zagrażając jednocześnie
nikomu innemu". (18)
Syndromy odstawienia
Kwestia narkotyków ujawnia rozmiar, do którego nasze
społeczeństwo doświadcza symptomów odstawienia
- odstawienia wolności. Jestem jednak przekonany, że
pełna legalizacja narkotyków będzie w przyszłości
tak samo nieunikniona, jak dziś jest niewyobrażalna.
Zakładam, że za 20 lat nasze dzieci będą
zdumione ucząc się, iż prześladowaliśmy
nałogowców tak samo, jak dziś trudno jest nam
wyobrazić sobie, że nasi rodzice więzili homoseksualistów
i browarników, a nasi przodkowie palili na stosach heretyków
i czarownice.
Na koniec pozwólcie mi wyrazić życzenie. Mam
nadzieję, że pewnego dnia nasze społeczeństwo
zakończy prześladowanie tych, którzy chcą
żyć inaczej bez zmuszania innych do przyłączenia
się. Mam nadzieję, że zakończy ono prześladowanie
tych, którzy odkrywają nowe style życia, w które
boimy się wchodzić. Innymi słowy - chciałbym,
aby wojny religijne nie były nieuniknione.
(Tekst napisany i opatrzony przypisami na podstawie nagrania dokonanego
na konferencji w Tuluzie we wrześniu 1996 r. Tłum. Krzysztof
Sobolewski)
(1) Nawiasem mówiąc,
powinienem zacząć tą konferencję wykładając,
iż nie istnieje obiektywna definicja "narkotyków".
Moje źródło, Encyclopedia Universalis,
definiuje narkotyk jako "substancję naturalną
bądź sztuczną, która widnieje na liście
załączonej do konwencji międzynarodowej, i która
jest przedmiotem regulacji". Innymi słowy - narkotykiem
jest wszystko, co rząd uzna za narkotyk. Dlatego też
prezydent Stanów Zjednoczonych obwołał tytoń
narkotykiem, lecz dla reszty świata tytoń nie jest
narkotykiem. Przez stulecia Indianie z Andów żuli
liście koki; większość rządów
uznała żucie koki za przestępstwo. Prawodawstwo
w krajach muzułmańskich klasyfikuje wino jako narkotyk
i karze za jego konsumpcję; kraje Europy zachęcają
do spożywania wina, subsydiują jego produkcję
i chronią marki. Metanon oraz DHEA są wychwalane jako
"cudowne" molekuły i są swobodnie dostępne
w każdej aptece w Stanach Zjednoczonych, znajdują się
jednak na liście substancji zakazanych we Francji.
(2) Mark Thornton, The Economics
of Drug Prohibition, University of Utah Press, 1991.
(3) "Wojna z narkotykami"
to slogan, którego używali wszyscy prezydenci Ameryki
począwszy od Nixona. "Le Monde Diplomatique" z
kwietnia 1994 roku oszacował, iż międzynarodowa
armia składająca się z pół miliona
agentów poświęca się wyłącznie
walce przeciw narkotykom, dysponując rocznym budżetem
wynoszącym około 50 miliardów franków.
(4) W Szwajcarii proponowane prawo
o usługach finansowych będzie zawierać postanowienie,
że bankier odbierający pieniądze, o których
podejrzewa, że mogą pochodzić z przestępstwa,
ma natychmiast otworzyć konto w imieniu klienta, a następnie
zablokować go i poinformować policję.
(5) Jak w powiedzeniu "dobrymi
intencjami jest piekło wybrukowane". Doświadczyliśmy
już takiego upadku dobrych intencji administracji w czasie
prohibicji alkoholowej. Nowszy przykład: w 1989 roku rząd
Francji wyraził swoje zaniepokojenie losem narkomanów,
zakazując sprzedaży strzykawek. Bezpośrednią
konsekwencją tej troski był kilka lat później
największy wskaźnik przypadków AIDS w całej
Europie - i sprzedaż strzykawek znów musiała
być dozwolona.
(6) Handlarz powinien być potępiony
nie dlatego, że sprzedaje narkotyk; raczej z powodu, że
zwodzi on kupującego co do jakości swego produktu.
(7) W świetnym artykule, w czasopiśmie
"Autre Chose", Olivier Méresse pisze : "Jeśli
zostałoby dowiedzione, że heroina jest nieuzależniająca
(i nietoksyczna), jeśli zostałoby dowiedzione, iż
zażywanie narkotyku nie będzie sztucznie zmuszać
cię do wzięcia następnej dawki, to przyznałbyś
się do tego, że już go próbowałeś.
Jesteś więc jak wszyscy inni: bardzo chcesz tego spróbować.
Jest to w każdym razie lepsze, niż umierać od
tego".
(8) Należy sobie życzyć,
by, gdy narkotyki zostaną zalegalizowane, lekarze, nauczyciele,
dziennikarze oraz liczne stowarzyszenia prowadziły energiczne
kampanie informacyjne na temat nieodłącznych dla tych
produktów zagrożeń. Produkt nie staje się
nieszkodliwy tylko dlatego, że zostaje zalegalizowany, więc
ostrzeganie konsumentów jest obowiązkiem. Podobnie,
należy mieć nadzieję, iż tak samo, jak inicjatywy
prywatne, detaliści będą powstrzymywać się
od sprzedawania narkotyków nieletnim, pracodawcy nie będą
zatrudniać nałogowców, jeśli spowoduje
to ryzyko zaniżenia wyników, firmy transportowe nie
będą brać na pokład osób, które
w sposób oczywisty są pod wpływem pewnej substancji
(odmawiają one obecnie zabierania osób będących
pod wpływem alkoholu), organizatorzy wydarzeń sportowych
będą trzymać listy produktów, od których
brania sportowcy muszą się powstrzymywać, jeśli
chcą brać w nich udział. Rzecz jasna, inni detaliści,
pracodawcy i organizatorzy będą mieli inne podejście
do narkomanów. Ta różnorodność reakcji
pokazuje różnicę pomiędzy wolnym społeczeństwem
a system opartym na prześladowaniu.
(9) Nie jest rzeczą powszechnie
znaną, że do lat 20-tych opium, morfina i kokaina były
dostępne w aptece. Coca Cola otrzymała swoją nazwę
stąd, że naprawdę zawierała kokainę.
Zgodnie z Rochem Côté, w jego książce Drogue,
La Guerre Chimérique, Les Belles Lettres, 1996, Coca
Mariani, wino Bordeaux zmieszane z liśćmi koki, którego
każda szklanka zawierała równowartość
linijki czystej kokainy było doceniane w całej Europie
ze względu na swoje właściwości odżywcze.
Papież Leon XIII, suwereni Brytanii, Rosji, Szwecji i Norwegii,
młody Dumas, Juliusz Verne, Edmond Rostand, Emile Zola i
Anatole France byli pośród tych znakomitości,
które wyraziły swoje uznanie korsykańskiemu
aptekarzowi Angelo Marianiemu i jego cudownej miksturze. (jest
to fakt historyczny, figurujący równiez w Atlas
Mondial des Drogues - publikacji Observatoire Géopolitique
des Drogues, Paris, PUF, 1996).
(10) "Złe postępki
to takie czyny, którymi człowiek krzywdzi siebie samego
lub swoją własność. Przestępstwa to
takie czyny, którymi człowiek krzywdzi kogoś
innego, lub niszczy własność tej osoby. Tak długo,
jak prawo nie czyni i nie rozpoznaje wyraźnego rozróżnienia
pomiędzy wadami a przestępstwami, na naszym świecie
nie będzie praw jednostki, wolności i własności",
"Nos vices ne sont pas des crimes", stymulujący
esej, wydany w 1875 przez amerykańskiego anarchistę
Lysandra Spoonera, wydanie francuskie, Bibliotheques 10/18, 1996
(11) W 1917 r. poeta Randolph Bourne
napisał swoją, klasyczną już dziś obserwację
: "Wojna jest zdrowiem państwa. Uruchamia ona automatycznie
w całym społeczeństwie tamte nieodparte siły
na rzecz uniformizacji, żarliwej współpracy z
rządem w zmuszaniu grup mniejszościowych oraz jednostek,
którym brakuje większego instynktu stadnego, do posłuszeństwa".
R. Bourne, The Radical Will: Selected Writings 1911-1918
(New York, Urizen Books, 1977).
(12) Gdy łamane jest prawo
- to znaczy, gdy ktoś zostaje ofiarą napaści na
niego lub jego własność, ma pełne prawo donieść
na napastnika i domagać się rekompensaty. Lecz gdy
łamane jest arbitralne prawo - to znaczy, gdy nie ma ofiary,
lub gdy ofiara nie może wystąpić, bo może
być uznana winną - jak w przykładzie sfałszowanych
narkotyków - nikt nie składa skargi; policjant może
usłyszeć o domniemanym przestępstwie wyłącznie
poprzez swoich informatorów, przez donosy, przez czytanie
poczty lub podsłuchiwanie rozmów telefonicznych, poprzez
szantaż. Porzucając swoje powołanie jako obrońcy,
w celu znalezienia winowajców, na których nikt się
nie skarży, każdy policjant staje się nikczemnym
szpiegiem, kontrolującym nasze życie.
(13) Nie pochodzi to ode mnie.
Francuski minister publicznie opłakiwał "małżeństwo
istniejące pomiędzy sędziami a mediami"
("couple médiatico-judiciaire").
(14) Lekarze przepisują pewne
substancje zmieniające stan świadomości (środki
uspokajające, tabletki nasenne); tabu przeciw narkotykom
jest jednak tak silne, że stosuje się ono także
do tych symboli nauki, którym nie wolno przepisywać
na przykład marihuany, choć jest ona znana z powodu
przynoszenia ulgi niektórym pacjentom chorym na raka.
(15) Kościół potępił
Galileusza - ten często cytowany przykład przedstawia
fenomen powtarzający się przez całą historię.
Nie zapominajmy o nowszej opozycji niektórych biologów
wobec Łysenki. Jak napisała Ayn Rand - człowiek,
który wynalazł ogień prawdopodobnie został
skazany przez swoich wodzów plemiennych na śmierć
przez spalenie.
(16) Kodeks karny karze tych, którzy
pochwalają branie narkotyków. Pragnę stwierdzić,
iż ten tekst w żaden sposób nie pochwala i nie
usprawiedliwia brania narkotyków.
(17) Komisarz ds. Społecznych
(The Commissioner for Social Affairs) Miasta Nowy Jork oświadczył
niedawno, iż nawet, gdyby zostały mu przedstawione wszystkie
możliwe dowody świadczące, iż swobodna sprzedaż
strzykawek zmniejsza rozprzestrzenianie się AIDS, nigdy
nie zmieniłby swojej decyzji, zakazującej ich sprzedaży.
W tej sprawie, patrz świetny artykuł Jamesa Ostrovsky'ego:
"War on Drugs, War on Progress", który został
wydany we wrześniowym wydaniu "Liberty" z 1992
roku.
(18) Jak napisałem to gdzie
indziej - istnieją dwa zagrożenia, przed którymi
państwo nie może nas obronić: my sami i samo
państwo. A gdy państwo pragnie chronić nas
przed nami samymi, to drugie zagrożenie staje się potężniejsze.
Komentarze
Ciekawy tekst tego pana
To prawda bardzo czesto zdarza sie tak ze dragi sa mieszane strasznie w 80% jestesmy oszukiwani feta z cukrem pudrem pelno mielonego szkla czy jeszcze gorsze swinstwa podobnie z tabletami coraz taniej i coraz gorzej tak mozna to ocenic niezdziwie sie kiedys jak jakis idiota wymiesza jakis skladnik i po wzieciu 3 krazkow padniesz na twarz poraz ostatni.
No coz my jeszcze tego nie dozyjemy ale prawdopodobnie za 50 lat narkotyki beda kontrolowane przez panstwo i to nie dlatego ze sa szkodliwe tak jak alkochol etylowy czy nikotyna w papierosach ale dlatego ze za tym stoi ogrooommmnnaa kasa
Jakie to ciekawe porownujac np alkohol a np extasy czy tak popularna w polsce amftamine spojrzcie na swiat i zobaczcie ile jest alkoholikow w otaczajacym was swiecie ile ludzi ma zlamane rodziny przez ten zalegalizowany NARKOTYK ile ludzi jezdzi po pijaku zabijajac ludzi niewinnych
Porozmawiajcie z ludzmi ktorzy pala papierosy od 15 lat ciekawe ze niemoga odstawic a gdy odstawiaja to max 2 tyg bo zmienia sie ich metabolizm gdy nie pala zmienia sie ich psychika to jest UZALEZNIENIE
Takze czasami nie noscie przy sobie nawet 1 tablety bo jak was zlapia to wieczornych faktach powiedza o was ROZBITO WIELKIEGO DILERA NARKOTYKOW KTORY NAPEWNO SPRZEDAWAL MALYM DZIECIA NARKOTYKI W POBLISKIEJ SZKOLE PODSTAWOWEJ
I jak dobrze pojdzie zawiasy a jak nie to 3-4 latka
Ciekawy tekst tego pana
To prawda bardzo czesto zdarza sie tak ze dragi sa mieszane strasznie w 80% jestesmy oszukiwani feta z cukrem pudrem pelno mielonego szkla czy jeszcze gorsze swinstwa podobnie z tabletami coraz taniej i coraz gorzej tak mozna to ocenic niezdziwie sie kiedys jak jakis idiota wymiesza jakis skladnik i po wzieciu 3 krazkow padniesz na twarz poraz ostatni.
No coz my jeszcze tego nie dozyjemy ale prawdopodobnie za 50 lat narkotyki beda kontrolowane przez panstwo i to nie dlatego ze sa szkodliwe tak jak alkochol etylowy czy nikotyna w papierosach ale dlatego ze za tym stoi ogrooommmnnaa kasa
Jakie to ciekawe porownujac np alkohol a np extasy czy tak popularna w polsce amftamine spojrzcie na swiat i zobaczcie ile jest alkoholikow w otaczajacym was swiecie ile ludzi ma zlamane rodziny przez ten zalegalizowany NARKOTYK ile ludzi jezdzi po pijaku zabijajac ludzi niewinnych
Porozmawiajcie z ludzmi ktorzy pala papierosy od 15 lat ciekawe ze niemoga odstawic a gdy odstawiaja to max 2 tyg bo zmienia sie ich metabolizm gdy nie pala zmienia sie ich psychika to jest UZALEZNIENIE
Takze czasami nie noscie przy sobie nawet 1 tablety bo jak was zlapia to wieczornych faktach powiedza o was ROZBITO WIELKIEGO DILERA NARKOTYKOW KTORY NAPEWNO SPRZEDAWAL MALYM DZIECIA NARKOTYKI W POBLISKIEJ SZKOLE PODSTAWOWEJ
I jak dobrze pojdzie zawiasy a jak nie to 3-4 latka