Z jakimi uzależnieniami borykają się Polacy? Czy podniesienie ceny alkoholu coś zmieni? O tym z Jarosławem Kalinowskim, psychologiem klinicznym, terapeutą ośrodka Olcha rozmawia Iwona Schymalla.
Z jakimi uzależnieniami mamy w tej chwili najczęściej do czynienia w Polsce?
Obserwując to na przestrzeni dwudziestopięcioletniej mojej pracy z ludźmi uzależnionymi widzę wyraźnie, że zdecydowanie na pierwszym miejscu jest alkohol. Coraz częściej docierają do naszego ośrodka ludzie, którzy prócz problemu z alkoholem, mają go również z narkotykami, albo lekami. Rzadkością przestają być też ludzie mający problem z hazardem. Wtedy mamy tzw. uzależnienia krzyżowe, które występują w przeróżnych konfiguracjach. Bardzo dawno nie spotkałem „czystego hazardzisty”, który oddaje się tylko hazardowi. Najczęściej taka osoba prócz hazardu jeszcze ćpa lub pije. Coraz więcej młodych ludzi dociera do nas z uzależnieniem się od narkotyków. To tendencja wzrostowa, która spowodowana jest łatwym dostępem do narkotyków. Dotyczy to młodych ludzi w wieku od dwudziestu do trzydziestu lat. Alkohol też u nich występuje często, ale jednak najczęściej amfetamina i marihuana. Kolejną ucieczką ludzi jest świat komputerów, któremu oddają się przez całą noc, zapominając że rano muszą wstać i normalnie funkcjonować. To też jest niepokojące zjawisko i liczba osób uzależnionych od internetu rośnie.
Czy istnieje typ osobowości, który sprzyja uzależnianiu się ?
Nie szukałbym przyczyn w osobowości tylko we wpływach społecznych. Te krzyżowe uzależnienia to najczęściej teraz alkohol z kokainą czy amfetaminą. Dotyczy to młodych ludzi, bardzo dużo pracujących, którzy szukają wspomagacza. Jakby nie było jest to wpływ zewnętrzny a nie osobowość człowieka. Jest też obecnie moda na tzw. kreskę podczas przyjęć, rautów. Słyszę o tym od swoich pacjentów. To takie oczywiste, że przychodzisz na przyjęcie, domówkę i jest ci proponowana tzw. kreska. Ludzie piją alkohol i wspomagają się kokainą aby się nie upić, a w końcu robi się z tego coś stałego – uzależnienie. To bardzo niedobre, bo w końcu mamy dwie substancje działające na korę mózgową.
Problem uzależnienia jest szerszy, bo nie dotyczy samej osoby uzależnionej, ale też jej bliskich. Jak oni powinni zareagować, kiedy zorientują się że w rodzinie jest osoba uzależniona?
Zdecydowanie jest to problem całej rodziny. Najczęściej jest tak, że jak jedna osoba jest uzależniona to cierpi z tego powodu kilka osób. Rodzina cierpi, bo widzi upadek bliskiej osoby, że jest z nią coraz gorzej, a jeśli wiąże się to jeszcze z konsekwencjami finansowymi, to rodzina traci poczucie bezpieczeństwa. Rodzina wówczas nie wie co robić. Często kieruje się sercem a ono z reguły podpowiada złe scenariusze. Tu potrzeba ogromnej wiedzy by właściwie postąpić z osoba uzależnioną, tak by było mu z tym nałogiem źle. Często jest tak, że rodzina prosi, błaga uzależnionego by przestał pić czy brać narkotyki. Tłumaczy mu, że przecież jest taki wspaniały, że oni pokryją za niego długi i że wszystko będzie dobrze. Jeśli tak rodzina postępuje, prosi o poprawę, to przewagę ma uzależniony. Chodzi głównie o to, by człowiek uzależniony poniósł wszystkie konsekwencje swojego nałogu i ma poczuć, że jest odpowiedzialny za rzeczy, które zadziały się w jego życiu i w życiu innych. Musi w nim powstać decyzja o zmianie swojego życia. Kiedy poczuje że jest mu z tym niedobrze, że krzywdzi innych. To są trudne rzeczy dlatego prócz terapii uzależnień prowadzimy w ośrodku też terapię współuzależnień. Współuzależnienie oznacza emocjonalną zależność od osoby uzależnionej. Natomiast osoby współuzależnione zamiast dbać o swój komfort i ważne dla siebie sprawy, całą energię koncentrują na tym człowieku i jego piciu, graniu, ćpaniu.
Co Pan sądzi o pomyśle ustaleniu ceny minimalnej na alkohol, czy może być to skuteczne w walce z uzależnieniem ?
Myślę, że to nic nie zmieni. Niedawno w Internecie zobaczyłem taką satyrę: syn do ojca mówi, że mają podwyższyć cenę alkoholu i pyta czy to znaczy, że będzie mniej pił? Ojciec odwraca się do syna i mówi: nie synu, będziesz mniej jadł. Spożycie w grupie osób pijących nadmiernie , nie zmniejszy się . Wystarczy przypomnieć sobie czasy prohibicji w USA. Alkohol był niedostępny, a jak rozkwitła jego nielegalna sprzedaż a tym samym uzależnienie. Jestem więc przekonany, że to nic nie zmieni, a odbije się na najbiedniejszych rodzinach, w których są osoby pijące szkodliwie i muszą tę swoją normę wykonać. Przecież najłatwiej sięga się po alkohol z różnych powodów: podwyżki, coś niedobrego się wydarzyło. Kiedy sam piłem alkohol doświadczyłem podwyżek na własnej skórze, które nic nie dały, nie pozbawiły mnie konieczności wypicia określonej dla mnie normy.