Dział poświęcony licznej grupie pochodnych katynonu, oraz jemu samemu. Podstawą ich budowy jest 2-amino-1-arylopropan-1-on.
Więcej informacji: Beta-ketony w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 1631 • Strona 152 z 164
  • 66 / 13 / 0
@OpenYourMind przeczytałem dwa akapity, nic tutaj nie ma ani ładu ani składu. Nie wiem spróbuj post na trzeźwo napisać bo tak to się tego czytać nie da. Jakbym duckduckgo translator czytał.
  • 72 / 15 / 0
05 lutego 2024serotoninowy pisze:
Legenda głosi że ktoś wyhamował z ketonami mając pełny wór xd
Ja się już trochę wjebałem w ketony. Od sierpnia tamtego roku bywało, że robiłem na urlopie 2 razy po 4 dni ciągu (co druga noc przespana) a najczęściej robię tydzień, dwa, trzy przerwy I lecę w weekend, głównie sobota od wieczora do Niedzieli 4-5 nad ranem kilka godzin snu I po południu w Niedzielę znów dorzucam trochę. Nie wypieram uzależnienia, ale nadal mam tak, że nie lecę do końca wora. Jeśli np w Niedzielę muszę gdzieś jechać, ogarnąć, to kończę zabawę np o północy-pierwszej. Jeśli jadę w Niedziele z ketonami, to mając w poniedziałek do pracy kończę zazwyczaj 22-23 i chowam na kolejny raz. Oczywiście jak miałem jakieś wolne to leciałem aż się skończyło. Ale jeśli mam coś zaplanowane typu praca, Wyjazd to nadal bez problemu potrafię albo odmówić całkowicie, albo zrobić 0.5g i odłożyć. Jeśli w dany weekend wszystko skończę to w kolejny czy jeszcze następny nie mam presji żeby kupić ( ale myśli są czasami ). Ale jeśli zostaje a zazwyczaj zostaje bo kupuje zapas na dwa-trzy weekendy i
wyjeżdżam w delegacje w poniedziałek, wracam w sobotę i mam w domu, to nie potrafię się powstrzymać I biorę. I tak aż np na 3 sobotę kończy się worek i nie kupuje przez np 2-3 tygodnie. Więc wjebany jestem, bo kilka tygodni max wytrzymuje bez ketonów, ale cieszę się, że nadal potrafię zamknąć worek kiedy nie mogę zabalować i iść spać. Myślę, że dlatego, że praca jest dla mnie bardzo ważna jak i kilka innych obowiązków. Kiedy ktoś nie ma obowiązków, to nie ma motywacji, żeby skończyć zanim worek będzie pusty.
  • 143 / 22 / 0
11 lutego 2024boller pisze:
przeczytałem dwa akapity, nic tutaj nie ma ani ładu ani składu. Nie wiem spróbuj post na trzeźwo napisać bo tak to się tego czytać nie da. Jakbym duckduckgo translator czytał.
Opisywałem całą genezę aż do momentu wjebania w ketony, a żeby zrobić to z ładem i składem, to post musiałby być... znacznie dłuższy.

Ogólnie chodzi o to, że ketony trafiły na bardzo podatny grunt, bo nic tak bardzo nie podnosi mojej pewności siebie (a jestem skrajnym przypadkiem lękowca), a jednocześnie - wycisza. Srałem już benzo, baklo (to nic "wyskokowego" jak bierzesz codziennie, to konieczna, ale rutyna). A czasem człowiek potrzebuje lepszego stanu. klony+ baklo to takie minimum, na którym funkcjonowałem.

Przy czym - na ketonach może i jestem pewny siebie, pewnością siebie, której nic innego mi nie dało, to jest to jednak pewność siebie nie tylko nic nie wnosząca, ale też wybitnie destrukcyjna - olewa się realne kwestie życiowe. Nic mi takich strat nie przyniosło. Na żadnym innym specyfiku nie olewałem tylu spraw, nad którymi miałem kontrolę nawet chlejąc codziennie. Nic nie doprowadziło do takiego zidiocenia mojej osoby.

Z drugiej strony - mam ogrom baklofenu (351X25mg z czego wykupione 51), co stawia mnie w sytuacji dużo korzystniejszej niż ktoś, kto nie ma czym "counteract" uzależnienia. Przy czym - baklofen nie jest idealnym środkiem (senność, słowotok i wiele innych doskonale mi znanych objawów niepożądanych).

Natomiast mam teraz ogrom spraw do nadrobienia. Od 40 dni nie szukam pracy (kończyłem 31 grudnia formalnie). Miałem sobie kilka dni dać na "odpoczynek". Czterdzieści to trochę za dużo. W dodatku wydałem ogrom ciężko zarobionych pieniędzy. Nie załatwiłem nawet klonów, których zostało mi 126mg (dla mnie to skrajnie mało - przy 6mg dziennie -21 dni, a klony muszę mieć). Zaniedbałem dwa najważniejsze filary, na których opierałem się od lat - dobrostan klonazepamu (czy innych benzo) oraz dbałość o finanse. Przed ketonami to byłoby absolutnie nie do pomyślenia

No i teraz osłabiony ketonami muszę te wszystkie problemy posprzątać. Przydałby się zolpidem lub MPH, choć ten drugi - dosyć dobrze zastępuje ketony (nie jest strasznie euforyczny, ale stricte stymulantem w odpowiedniej dawce jest silnym - silniejszym niż ketony, to jednak mam obawy, że on przedłużyłby coś, co określam "kryzysem dopaminowym" tj. nadużywanie MPH (jak się skończy) - ponownie rzuca w objęcia ketonów. Don't get me wrong - MPH nie uzależni tak szybko jak ketony, ale jak jesteś wjebany w ketony, to MPH - trudno nie nadużywać. A jak weźmiesz 10 tabletek 30-36mg to już masz pizdę, ale jak się skończy, to biegniesz po ketony, bo po takich dawkach - też masz ciśnienie na dopaminę.

Chuj mnie strzela jak sobie pomyślę, że całe życie sobie wszystkiego odmawiam, by oszczędzać i zachowywać majątek nawet w obliczu inflacji a tu taką wiksę odjebałem. Bycie pod wpływem ketonów można porównać wyłącznie do stanu jakiejś manii/psychozy (hulaj dusza, piekła nie ma).

Nic, będę raportował, ale ja do żadnych ketonów wracać nie chcę i nie będę. Już dawno z tym gównem trzeba było zrobić porządek, a ja tylko napchałem pieniędzy innym za takie gówno
  • 66 / 13 / 0
@OpenYourMind przeglądając pobieżnie twoje odpowiedzi to zrób sobie długą czyli 6+ lat przerwę od wszystkich substancji.
  • 2 / / 0
11 lutego 2024NotSure pisze:
05 lutego 2024serotoninowy pisze:
Legenda głosi że ktoś wyhamował z ketonami mając pełny wór xd
Ja się już trochę wjebałem w ketony. Od sierpnia tamtego roku bywało, że robiłem na urlopie 2 razy po 4 dni ciągu (co druga noc przespana) a najczęściej robię tydzień, dwa, trzy przerwy I lecę w weekend, głównie sobota od wieczora do Niedzieli 4-5 nad ranem kilka godzin snu I po południu w Niedzielę znów dorzucam trochę. Nie wypieram uzależnienia, ale nadal mam tak, że nie lecę do końca wora. Jeśli np w Niedzielę muszę gdzieś jechać, ogarnąć, to kończę zabawę np o północy-pierwszej. Jeśli jadę w Niedziele z ketonami, to mając w poniedziałek do pracy kończę zazwyczaj 22-23 i chowam na kolejny raz. Oczywiście jak miałem jakieś wolne to leciałem aż się skończyło. Ale jeśli mam coś zaplanowane typu praca, Wyjazd to nadal bez problemu potrafię albo odmówić całkowicie, albo zrobić 0.5g i odłożyć. Jeśli w dany weekend wszystko skończę to w kolejny czy jeszcze następny nie mam presji żeby kupić ( ale myśli są czasami ). Ale jeśli zostaje a zazwyczaj zostaje bo kupuje zapas na dwa-trzy weekendy i
wyjeżdżam w delegacje w poniedziałek, wracam w sobotę i mam w domu, to nie potrafię się powstrzymać I biorę. I tak aż np na 3 sobotę kończy się worek i nie kupuje przez np 2-3 tygodnie. Więc wjebany jestem, bo kilka tygodni max wytrzymuje bez ketonów, ale cieszę się, że nadal potrafię zamknąć worek kiedy nie mogę zabalować i iść spać. Myślę, że dlatego, że praca jest dla mnie bardzo ważna jak i kilka innych obowiązków. Kiedy ktoś nie ma obowiązków, to nie ma motywacji, żeby skończyć zanim worek będzie pusty.
Niestety to działa do czasu. Też tak miałem że worek był pełny a ja szedłem spać a po 6 miesiącach waliłem syf z dywanu w nadzieji ze klepnie...
  • 143 / 22 / 0
15 lutego 2024boller pisze:
@OpenYourMind przeglądając pobieżnie twoje odpowiedzi to zrób sobie długą czyli 6+ lat przerwę od wszystkich substancji.
Nie wiem czy to byłoby mądrzejsze niż kontynuowanie ketonów czy na odwrót (tak, ironia, zahaczająca o sarkazm, bo nic oprócz ketonów takiej sieczki z mózgownicy mi nie zrobiło dotychczas, a lista jest długa. Trudno cokolwiek nawet porównywać do tego stanu "postketonowego"). To czym dysponuje - łagodzi objawy, ale nie celuje w problem. Rada - delikatnie rzecz ujmując - mało praktyczna, bo ja muszę działać, pracować zarabiać, rozwijać się. Ja nie nastolatek, mam swoje cele i zobowiązania finansowe.

Ten ostatni gram zużyłem od razu i postanowiłem iść "cold turkey" (zero ketonów).

Minęło z 6 dni bodaj i

1) masakryczne wahania nastroju (stany od agresji po płaczliwość)

2) wycofanie

3) kompletna adecyzyjność (czy śpie czy nie - i tak z mojej "aktywności" bardzo niewiele wynika - kompletne wypłukanie dopaminowe, trudności z podjęciem niekiedy najprostszych decyzji a co dopiero działań, choć byłem z dwa razy na siłce, to jednak na mocnym wspomaganiu baklofenowo-zolpidemowym i pociłem się jak świnia[wątroba nienawidzi obu substancji])

Odnośnie tych trzech punktów, to ja zaczynam się obawiać czy sobie tymi ketonami na serio układu dopaminergicznego nie rozpierdoliłem w jakiś trwały sposób (nigdy nie działał doskonale), stąd ważne pytanie

Jak długo po rzuceniu ketonów ten stan apatii, ambiwalencji emocjonalnej i "nicniechcenia" może się utrzymywać, bo zaczynam mieć obawy, że w nieskończoność.Szczególnie, że ogrom objawów, to dokładna odwrotność tego, co na ketonach czułem.


Jednak wszystkie neurony krzyczą: dopaminy, dolej Panie czymś dopaminy.

Rozważałem ponownie też czy zmniejszenie ilości klonów nie miało jakiegoś wpływu - nie miało. Dzisiaj zajebałem 10mg - nic to nie zmienia. Tylko baklofen pomaga i zolpidem (ale tylko baklofenu mogę sobie używać ile chce - zolpidem zabrałem mamie, a na dostawę klonów (i zolpi) poczekam jeszcze trochę [bo zaniedbałem to przez ketony]).

Więc będę pizgał baklo - najbardziej pomaga i mam z 328 tabletek. Przeszło mi przez myśl, żeby choć sztukę ketonów kupić, ale koniec to koniec. Inaczej będę się z tym bujał chuj wie jak długo i żonglował wszystkim.
Najgorsze, że pomaga trochę też alko, ale to droga do nikąd, a zolpi zostało 10 tabletek, które są na wagę złota, a dostawa dopiero 29.02 (również klonów, które oszczędzam, bo zwiększanie dawkowania - jak wspomniałem - nic nie pomaga). No i jaram szlugi jak pojebany.

Dostrzegam tu pewien związek z porzuceniem paroksetyny co może wskazywać również na zmiany w tzw. układzie serotoninowym, ale brak dopaminy jest bardziej niż oczywisty
  • 783 / 445 / 0
Odpowiadając na twoje pytanie odnoście apatii na ketonach. Mogę Ci powiedzieć w własnego empirycznego doświadczenia, ze jakieś 18 miesięcy całkowitej trzeźwości. Zalezy ile grzałeś.
Poza tym z twoich postów wynika, ze masz o wiele większy problem z gabaergikami. A tutaj odstawka jest całkowitym koszmarem. Powodzenia, przyda sie.
Jeżeli jeszcze potrafisz płakać to nie jest tak zle. Masz jakieś emocje.
Mogę Ci powiedzieć jak zaczniesz je zatracać z czasem jak nałóg będzie się pogłębiał i dojdziesz to takich stanów, ze nie będziesz już nawet w stanie być smutny, czy zapłakać bo pogrążysz się w całkowitej apatii.
  • 143 / 22 / 0
Grzałem od maja 2023 r., ale nie aż tak dużo i częstotliwie jak moi znajomi (ale mając kasę niekiedy przeginałem po 2-5 gramy w góra 4-5 dni) ciągami.

klonów nie mogę rzucić - problem podstawowy - bardzo poważna fobia społeczna na poziomie osobowości, która uniemożliwia funkcjonowanie społeczne. Studiów prawniczych nie ukończyłem, bo bałem się na salę do ćwiczeń wejść (choć na I roku otarłem się o stypendium naukowe, ale chodziłem i to rzadko - wyłącznie na wykłady. Na drugim roku poszedłem na ćwiczenia i to był koniec moich studiów).

klony nie są rozwiązaniem idealnym na lęki społeczne, ale nic lepszego nie znalazłem (alpra działa za krótko, ze stymulantami - choć pomagają w sposób bardziej "właściwy" - sam widzisz jak jest, lepiej nawet nie zaczynać).

Problem podstawowy - potężne lęki i schematy myślowe w kontekście społecznym, to powód, dlaczego od 15 lat się farmakologią interesuje (aczkolwiek farmakologicznie - koniec z eksperymentami, wszystkiego już próbowałem, oprócz LSD chyba, ale w takie terapie - nie wierzę). Ostatni był MPH - sprawdzony. Psychiatria już nic dla mnie nie ma.

Moim poważnym problemem pozostaje jednak to, że jestem "pierwotnie" predysponowany do nadużywania substancji, "które pomagają", bo bez nich - dużo to ja nie zrobię. Niemniej, na klonach (jestem wobec nich krytyczny, ale doope nie raz mi uratowały, abstrahując od ich potężnego uzależnienia fizycznego i wszelkich innych zagrożeń) jakoś funkcjonować się da, choć oczywiście mulą na wiele sposobów i ograniczają zdolności psychofizyczne/usypiają.

Ależ no na ketonach mogę być pewny siebie, to jednak to jest kompletnie "nieprzydatne faktycznie" w przeciwieństwie do klonów, które stały się "sposobem na życie", abstrahując jak ten sposób nie byłby pozbawiony wad.

Moja osobiosta konkluzja trochę taka, że może przesadzam z poziomem w jaki się wjebałem w ketony a nadal nie doceniam potęgi pierwotnych zaburzeń. w końcu Brat mi napisał na whatsapp:
akurat z ketonoe jest latwo wyjsc. wejdz w opiaty zobacxysz niedlugo ile cierpien
wymaga wyjscie z nich

Jednakże - pod tak wieloma względami moje emocje są absolutnym przeciwieństwem tego, co czuje na ketonach (płaczliwa pizda vs psychopata), że chyba jednak trochę należy to wszystko traktować w sposób jednostkowy.

Podkreślam - klony czy baklo sobie wydzielasz, kontrolujesz. Od lat to robię.

Trudniej jest zolpidem kontrolować. Ogólnie wszystko, co euforyczne. Jak mam zolpi w chacie - zjem. Mam browara - wypiję. Tylko z ketonami jest gorzej, bo aż "wyrzuca z chaty", by zdobyć. To jest pierdolona kokaina dla ubogich. A jak trafi na podatny grunt (ja), to już rzekichane, choć od gówniarza wiedziałem - krótkodziałające stymulanty - NIE. Przeklinam ziomka, który mnie w to wciągnął. Jest ciśnienie dzisiaj, nie poddam się.
  • 35 / 16 / 0
Nie chcę Ci kolego dawać złotych rad, ale lepiej zostaw te ketony już,bo po Twoich wpisach wnoszę, że masz już i tak woogie boogie w głowie.
U mnie ketony pogłębiły nerwicę i hipochondrię. Teraz boję się nawet pić kawę,bo mi krzywe myśli wchodzą.
To droga donikąd. Skończysz jako totalnie odklejony świr, który boi się nawet iść do kibla. Może zamiast walczyć ze swoimi fobiami społecznymi, zaakceptuj je i huk.
Nie Ty jeden masz fobię społeczną. Albo idź w SSri mi się po nich nawet udało zrezygnować z alko i czwarty miesiąc bez piwa.
Uwaga! Użytkownik chlopaczekzewsi nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 783 / 445 / 0
17 lutego 2024OpenYourMind pisze:
Grzałem od maja 2023 r., ale nie aż tak dużo i częstotliwie jak moi znajomi (ale mając kasę niekiedy przeginałem po 2-5 gramy w góra 4-5 dni) ciągami.

klonów nie mogę rzucić - problem podstawowy - bardzo poważna fobia społeczna na poziomie osobowości, która uniemożliwia funkcjonowanie społeczne. Studiów prawniczych nie ukończyłem, bo bałem się na salę do ćwiczeń wejść (choć na I roku otarłem się o stypendium naukowe, ale chodziłem i to rzadko - wyłącznie na wykłady. Na drugim roku poszedłem na ćwiczenia i to był koniec moich studiów).

klony nie są rozwiązaniem idealnym na lęki społeczne, ale nic lepszego nie znalazłem (alpra działa za krótko, ze stymulantami - choć pomagają w sposób bardziej "właściwy" - sam widzisz jak jest, lepiej nawet nie zaczynać).

Problem podstawowy - potężne lęki i schematy myślowe w kontekście społecznym, to powód, dlaczego od 15 lat się farmakologią interesuje (aczkolwiek farmakologicznie - koniec z eksperymentami, wszystkiego już próbowałem, oprócz LSD chyba, ale w takie terapie - nie wierzę). Ostatni był MPH - sprawdzony. Psychiatria już nic dla mnie nie ma.

Moim poważnym problemem pozostaje jednak to, że jestem "pierwotnie" predysponowany do nadużywania substancji, "które pomagają", bo bez nich - dużo to ja nie zrobię. Niemniej, na klonach (jestem wobec nich krytyczny, ale doope nie raz mi uratowały, abstrahując od ich potężnego uzależnienia fizycznego i wszelkich innych zagrożeń) jakoś funkcjonować się da, choć oczywiście mulą na wiele sposobów i ograniczają zdolności psychofizyczne/usypiają.

Ależ no na ketonach mogę być pewny siebie, to jednak to jest kompletnie "nieprzydatne faktycznie" w przeciwieństwie do klonów, które stały się "sposobem na życie", abstrahując jak ten sposób nie byłby pozbawiony wad.

Moja osobiosta konkluzja trochę taka, że może przesadzam z poziomem w jaki się wjebałem w ketony a nadal nie doceniam potęgi pierwotnych zaburzeń. w końcu Brat mi napisał na whatsapp:
akurat z ketonoe jest latwo wyjsc. wejdz w opiaty zobacxysz niedlugo ile cierpien
wymaga wyjscie z nich

Jednakże - pod tak wieloma względami moje emocje są absolutnym przeciwieństwem tego, co czuje na ketonach (płaczliwa pizda vs psychopata), że chyba jednak trochę należy to wszystko traktować w sposób jednostkowy.

Podkreślam - klony czy baklo sobie wydzielasz, kontrolujesz. Od lat to robię.

Trudniej jest zolpidem kontrolować. Ogólnie wszystko, co euforyczne. Jak mam zolpi w chacie - zjem. Mam browara - wypiję. Tylko z ketonami jest gorzej, bo aż "wyrzuca z chaty", by zdobyć. To jest pierdolona kokaina dla ubogich. A jak trafi na podatny grunt (ja), to już rzekichane, choć od gówniarza wiedziałem - krótkodziałające stymulanty - NIE. Przeklinam ziomka, który mnie w to wciągnął. Jest ciśnienie dzisiaj, nie poddam się.

"Klonow nie mogę rzucić" - Być może nie możesz, bo jesteś tak wjebany, ze wydaje Ci się to kompletnie niemożliwe. Ale oświecę Cię - możesz i jest na to bardzo prosty sposób, a mianowicie przestać je wpierdalac.
ODPOWIEDZ
Posty: 1631 • Strona 152 z 164
Artykuły
Newsy
[img]
CBŚP z Łodzi zlikwidowało dwa laboratoria syntetycznych narkotyków

Zgarnęli klofedron o wartości ponad 25 mln PLN.

[img]
Budowali z kostki brukowej... schowek na amfetaminę. Policjanci zatrzymali 27-latka z narkotykami

W niedzielę, 13 lipca br., gostynińscy policjanci zatrzymali 27-letniego mieszkańca powiatu gostynińskiego, który posiadał przy sobie amfetaminę. Narkotyki odnaleziono w prowizorycznej budowli z kostki brukowej. Za popełnione przestępstwo grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności.

[img]
Największa europejska imprezownia tonie. Karetki błagają o pomoc – jeżdżą tylko do nocnych klubów

Ibiza – symbol beztroskiej zabawy, dźwięków techno i drinków za 25 euro – pęka w szwach. Ale, co ciekawe, nie z powodu tłumu turystów. Pęka system ratownictwa medycznego. Jak podaje lokalny związek zawodowy służby zdrowia, nawet jedna trzecia wszystkich interwencji karetek dotyczy klubów nocnych, gdzie dochodzi do… „bad tripów” po wiadomych zakazanych używkach.