18 sierpnia 2019starysteve pisze:
Lit mnie kiedyś zniszczył i nigdy więcej,
Posiąść wszelką wiedzę leży w zasięgu możliwości człowieka ~ Leonardo da Vinci
Szukaj mnie na: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/
W Modulatorach GABA Pregabalin Guide z redakcją Matiego.
_____________________________________
Low Functioning Addicts' Lodge:
misspillz.blogspot.com
19 sierpnia 2019misspill pisze: To autentyczny fakt, o ile da się wytrzymać użalactwo osoby w depresji, o tyle wybuchy i wydawanie kasy i bycie wszędzie na świeczniku ze swoim gadulstwem, jest bardzo wkurwiające dla rodziny, ciężko to pojąć, ten poziom natrętnej stymulacji, a potem dla samego pacjenta zaczyna się robić źle, drażliwie i megalomaniacko. Kieruje się wtedy o pomoc, jak już wszystkich odepchnie od siebie.
Czyli zwyczajnie - co człowiek, to reakcja.
Chcialbym opisac swoja historie, jednoczesnie w pewien sposob wylac emocje, ale tez podswiadomie szukajac pomocy gdziekolwiek, a wiem, ze nie jeden z tego forum mial chociazby podobne sytuacje, problemy psychiczne.
A wiec od poczatku, generalnie odkad pamietam bylem raczej niezbyt rozgarnietym dzieckiem, czego sie nie tykalem to psulem. W domu nie bylo najgorzej, rodzice mnie nie bili (przynajmniej tego nie pamietam), pieniedzy, by zyc wystarczalo, ale mialem inny problem. Ojciec zawsze pil, na trzezwo praktycznie w ogole nie zwracal na nikogo uwagi, a jak juz sie napil, to mimo tego, ze nie byl w zaden sposob agresywny czy cos, pierdoil od rzeczy, widzialem jak go to oglupia i niszczy. Mama byla taka, ze ciezko bylo z nia jakkolwiek rozmawiac, zawsze gdy chcialem, to wyskakiwala do mnie z tekstami, ze mam sie zamknac, bo ona telewizje oglada czy inne tego typu. Generalnie zawsze w pewien sposob czulem sie odrzucony, dodajac to, ze bylem trzecim dzieckiem, wiec wiedzialem, ze rodzice do mnie nie przykladaja jakies szczegolnej uwagi. W pewnym momencie, majac 10 czy 11 lat zamknalem sie kompletnie w sobie. Przez kilka lat moje zycie wygladalo tak, ze wracalem ze szkoly, gralem na kompie, szedlem spac i znow. Znajomych w prawdziwym zyciu niby mialem, niby ich lubilem, ale jednak nie potrafilem z nikim rozmawiac. Lepiej mi sie dogadywalo piszac z ludzmi poznanymi przez internet, czy to w grach, czy w pozniejszym czasie poprzez komunikatory typu GG i losowanie rozmówcy. Mimo wszystko nadal nie potrafilem powiedzieć nikomu o tym, ze coś ze mną nie tak, chociaż to widzialem. Mianowicie pojawily sie objawy depresji, wszystko mnie dolowalo, nie widzialem w niczym sensu, lubilem ludzi, ale nie lubilem siebie. Czulem sie jak ostatnie gowno, nic nie warty jeden z 7 miliardów. W sumie do teraz tak mam, lecz z biegiem czasu zaczelo sie wszystko jeszcze bardziej komplikowac. Praktycznie kazda noc przeplakana, styl zycia przez pol gimnazjum taki, ze wracalem do domu ze szkoly, szedlem spac, wstawalem, jadlem, szedle spac i znow szkola. W szkole z nauka nie szlo mi najgorzej do momentu, gdy zaczalem coraz bardziej czuc brak jakiejkolwiek wartosci. Zaczalem sie latwo denerwowac, chociaz nigdy nie bylem nadpobudliwy, raczej spokojny dzieciak, jak to ujela moja dawna znajoma "zawsze wydawalem sie taka cicha myszka" i tak bylo. Mimo wszystko zaczalem zawalac szkole, wkurwiala mnie nauka, ksiazki, probowalem sie uczyc, ale wychodzilo tak, ze po 10 minutach potrafilem siedziec caly zaplakany uwazajac sie za idiote, bo nic mi do glowy nie wchodzilo. Dodam tez, ze przez cale zycie towarzyszylo mi wieczne zmeczenie, mimo tego, ze nic nie robilem to i tak nie mialem sily sie podniesc czasem z lozka, potrafilem spac wszedzie i zawsze. No i jakos to tak lecialo do 2 gimnazjum, kiedy to w moje zycie weszla marihuana, a nawet nie weszla, tylko wleciala z buta. Momentalnie sie zmienilem, zaczalem byc otwarty w stosunku do ludzi, potrafilem do kogos zagadac nie tylko pod wplywem, ale i na trzezwo no i najwazniejsze, przestalem czuc brak sensu istnienia. Zmienilem tryb zycia z szkola-sen na szkola-znajomi, poznalem mnostwo ludzi, zaczalem jak czlowiek w ogole gdziekolwiek wychodzic. Owszem, dosc czesto bylo tak, ze wychodzilem tylko, by sie najarac, aczkolwiek czulem, ze mi to pomaga. W ciagu pierwszego roku jednak mialem zwatpienia, czulem, ze sie uzalezniam i ze warto zostawic buchy, ale za każdym razem kończylo sie to kolejnymi przeplakanymi nocami nawet bez sensownego powodu. Szkole zaczalem zawalac jeszcze bardziej. Z tamtego okresu chyba żaluje tego, ze nie skorzystalem z pomocy psychologa, do ktorej namawiali mnie i mama i wychowawczyni. Chociaz nigdy tego nie pokazywalem, jednak widzieli, ze cos jest nie tak, ze opierdalam szkole, choc wcale glupi nie jestem, bo przyznam, jak chcialem to potrafilem. Ale jednak wiem, ze jestem glupi nie po tych jedynkach w szkole, a po tym jakie mam podejscie do życia. Wszystko zaczelo wygladac tak, ze idac ulica pisalem sobie w glowie 1000 scenariuszy wpierdolenia sie pod nadjezdzajacego tira czy auto. Chodzac na spacer do lasu, bo przeciez "natura i swieze powietrze pomagaja" jedyne o czym myslalem to to, na ktorej galezi byloby sie lepiej powiesic. Zaczalem sie bawic w prochy, na poczzatku bylo swietnie, znow odzylem, pozbylem sie tej ciaglej anhedonii, jak latalem nafurany mialem ochote zyc, cukierki byly dla mnie zbawieniem, ale jednak jak zaczely sie zjazdy zrozumialem, ze dzieje mi sie jeszcze gorzej. Koniec koncow, walczac z tym sporo razy zostalem w przekonaniu, ze wole cpac, by czuc sie "normalnie" (czytanie na internecie, ze to, ze ktos mysli o samobojstwie juz jest nie halo, podczas gdy ja to mialem prawie caly czas, dodatkowo dobijalo). Stwierdzilem, ze to jest takie samobojstwo, tyle, ze powolne i chociaz troche przyjemne. Potem zaczelo leciec jak z gorki, do depresji doszla nerwica, klotnie i brak wsparcia od rodzicow, a nikomu innemu nadal nie potrafilem powiedziec co mysle. Do sytuacji, ktora zaraz opisze, tylko jednej osobie napisalem, o tym, ze w ogole kiedykolwiek chcialem sie zabic i wiecej tego tematu nie nawrocilem. Momentami zaczalem sie czuc jakbym mial schizofrenie czy ADHD nawet w okresach, gdy odstawialem uzywki i utrzymywalem sie nawet dwa miesiace w trzezwosci. No ale jednak wracalem do tego, bo nie dawalem rady. Chcialem tyle razy sie zabic, ale nie potrafilem, balem sie, ze to tez zjebie i wyladuje jako warzywo, rownoczesnie nie chcialem krzywdzic tym rodzicow czy innych ktorzy sie o mnie martwili (chyba jestem czystym przypadkiem braku dopaminy i sporej ilosci serotoniny, to tez by wytlumaczalo to, ze w sumie amfetaminy nawet jakos nie lubie, ani innych tego stimow, natomiast psychodeliki czy nawet MDMA to love forever) No ale wracając, kolejnym moim problemem bylo to, ze widzialem, ze znajomi zaczeli sie o mnie martwic, ale nie potrafilem przyjac od nikogo pomocy, nadal czulem sie jak nic i uwazalem, ze to nie warte, by ktos sobie zaprzatal mna glowe. Az do momentu, gdy poznalem dziewczyne, jedyna osoba, ktora prawdziwie pokochalem i jej zaufalem, moje zycie sie zmienilo diametralnie, znow staralem sie uczyc, przestalem brac fete nawet okazyjnie, mimo tego, ze przed tym potrafilem leciec kilka miesiecy non stop walac odrazu po obudzeniu szczura. Ale jednak nie potrafilem rzucic marihuany, mimo tego, ze w koncu zobaczylem jakas sensowna przyszlosc, chcialem dozyc starosci, to natretne mysli o samobojstwie nie dawaly mi spokoju. Zaczalem sie czuc, jakbym byl kilkoma innymi osobami, starym soba, spokojnym, wyrozumialym, cierpliwym, ale w ciagu dnia momentalnie zaczalem sie zmieniac w osobe zdenerwowana, wkurwiona na wszystko, nawet agresywna, a tym obu stanom towarzyszyl jeszcze ten cichy glosik w glowie, ze zycie nie ma sensu, nic nie ma sensu, ze i tak sie wszystko skonczy w grobie, wiec po co czuc przez ten caly czas cierpienie czy nawet radosc. Tak mi to siadlo w banie, że nawet jakbym wygral milion w lotto to bym sobie szepnal, że fajnie, ale po chuj mi to. A mj wlasnie uciszala ten glosik, wiec ja palilem. Tylko nie chodzilo o mnie, mi to byla psia ryba, czy bede taki, czy inny, ale nie chcialem skrzywdzic jej. No i tak zaczelo sie to rozwijac, ze mimo kilku prob detoxu, probowania nauki, dojscia do czegos w zyciu, to przechodzac w ciagu kazdego dnia po 20 innych stanow mentalnych przez zalamanie, do euforii i tak wracalem do mj, bo to meczylo. Nigdy nie chcialem sie w zaden sposob leczyc, nie chcialem przyjac pomocy, nawet dziewczyna mimo staran nie dawala rady. Az do teraz... Do zerwania. Cos we mnie peklo, pewna iskra zapalna. Wytlumaczyla mi, ze to przez to, ze marihuana mnie niszczy, coraz bardziej sie zmieniam i coraz czesciej, mimo tego, ze nie byla swiadoma nawet polowy mysli jakie mialem w glowie. Zerwanie spralo mi beret masakrycznie, w czasie nocnej rozmowy, gdy zerwalismy uznalem, ze wole zostac przy mj, niz ja ranic dalej i bylem z tym szczesliwy... Az do rana, momentalne zrozumialem co odjebalem i to do takiego stopnia, ze juz tego nie naprawie, tak mi to zrylo psychike, ze przez kolejne 2 dni lezalem u niej w lozku (mieszkamy razem nadal, co jeszcze to podsyca) wyjac i telepotajac sie jak alkoholik po 50-cio letnim maratonie, nie wiedzialem czego sam chce i ryczalem z bezradnosci, przez moja glowe przechodzilo tyle mysli, ze nie wytrzymywalem, w jednym momencie chcialem wszystko naprawic, uwazalem, ze zycie ma sens, ze chce nawet juz sie ogarnac dla siebie, a za chwile nagle znow mnie dopadal dol, ze znow to sensu nie ma, ze nie warto, zaraz po tym przychodzilo wkurwienie na siebie do takiego stopnia, ze napierdalalem sie po glowie tak, ze nigdy wczesniej chyba sobie takich guzow nie nabilem
Ogolnie nie chcialbym sie faszerowac jakimikolwiek psychotropami, ale jestem swiadom, ze leczenie bez tego nie ma szans. Do psychiatry ide dopiero za miesiac, wiec jeżeli ktos wie jak chociaz troche nad tym panowac, to naprawde prosze o pomoc, bo teraz skorzystam z kazdej mozliwej
Post przeniesiony do wątku ogólnego o ChAD. taurinnn
18 sierpnia 2019drmjp pisze:Co masz na myśli? W jaki sposób?18 sierpnia 2019starysteve pisze: Lit mnie kiedyś zniszczył i nigdy więcej,
@blackgoku czyli konkretnie jakie dawki i w jakiej formie sugerujesz przyjmować?
mi pomaga
Posiąść wszelką wiedzę leży w zasięgu możliwości człowieka ~ Leonardo da Vinci
Szukaj mnie na: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/
A jak w okresie gdy macie depresję?
Ja podejrzewam u siebie CHAD, bo w czasie kiedy włączy mi się hipomania to czuję się over9000 razy lepiej niż po jakiejkolwiek ilości koksu lub amfy.
Natomiast jak mam depresję to nie czuję zbytnio euforii po stimach, jedynie uspokojenie i większą koncentracje, tak jakbym miał ADHDxD
![[mem]](https://hyperreal.top/wtf/memy/4/40c1c98a-a6c0-4efd-a0ba-e50aa04fa508/ketamine.jpg?X-Amz-Algorithm=AWS4-HMAC-SHA256&X-Amz-Credential=nxyCWzIV8fJz5t5dUSIx%2F20250504%2FNOTEU%2Fs3%2Faws4_request&X-Amz-Date=20250504T170003Z&X-Amz-Expires=3600&X-Amz-SignedHeaders=host&X-Amz-Signature=e30edd7e7363f858e995d3a06ac91acbf9e037f46dce3ec47322b9cf69f5478c)
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/marsz-wyzwolenia-konopi-w-warszawie-28-05-2022-r-.jpg)
Zróbmy przykrość „gangom ze Wschodu” i zalegalizujmy marihuanę (na dobry początek)
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/zrzut.jpg)
Biały popiół vs. czarny popiół: Prawda o wskaźnikach jakości konopi
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news/klefedronfabrik5.jpg)
Polski narkobiznes zwiększa zasięgi. Czarny rynek domaga się towaru
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/f5.large_.jpg)
Ulubiona muzyka uruchamia układ opioidowy mózgu
Słuchając ulubionej muzyki odczuwamy przyjemność, niejednokrotnie wiąże się to z przeżywaniem różnych emocji. Teraz, dzięki pracy naukowców z fińskiego Uniwersytetu w Turku dowiadujemy się, w jaki sposób muzyka na nas działa. Uczeni puszczali ochotnikom ich ulubioną muzykę, badając jednocześnie ich mózgi za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). Okazało się, że ulubione dźwięki aktywują układ opioidowy mózgu.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/psychodeliki-wplyw-na-mozg-i-uklad-odpornosciowy.jpg)
Psychodeliki mogą odwracać zmiany neuroimmunologiczne wywołujące strach — nowe badania
Czy psychodeliki mogą być kluczem do leczenia zaburzeń lękowych i depresyjnych? Najnowsze badania sugerują, że ich rola sięga znacznie dalej niż zmiana percepcji. Naukowcy z Mass General Brigham odkryli, że psychodeliki mogą regulować interakcje pomiędzy układem odpornościowym a mózgiem. To przełom, który może odmienić podejście do leczenia depresji, lęku i chorób zapalnych.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/3-448290.jpg)
CBŚP uderza w gang powiązany z pseudokibicami. Zabezpieczono ponad 100 kg narkotyków
Policjanci CBŚP z Rzeszowa po raz kolejny uderzyli w zorganizowaną grupę przestępczą wywodzącą się ze środowiska pseudokibiców. W trakcie akcji przeprowadzonej na terenie Rzeszowa zatrzymano dwóch 30-latków, powiązanych z jednym z lokalnych klubów piłkarskich.