Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 47 • Strona 5 z 5
  • 5711 / 1158 / 43
Po gieblu prawie zszedłem.
Życie uratował mi baklofen i szybka pomoc lekarska, polegająca na podaniu Nitromintu i Relanium.
Uczucie, że zaraz serce wyskoczy z klaty, i te drgawki. Do tego dochodzą takie wstrząsy co jakiś czas, jak porażenie prądem.
>A komendant po tym gównie ląduje na Kolskiej.
  • 17 / 4 / 0
Największy fizyczny skręt po którym prawie zjechałem to był po kilkumiesięcznym ciągu na jakimś analogu fenta. Kupowałem z DarkNeta fejkowe oksy co się później okazały właśnie - analogiem fenta. Nie pamiętam jakim już jakim dokładnie analogiem, jeden z klientów wysłał próbki do analizy i tak dowiedziałem się po czasie, ale od początku wiedziałem, że to było zbyt mocne, aby mogło być Oksami. Żółte tabletki klepane gdzieś w piwnicy. Kreska w wielkości połówki zapałki powodowała takie noody, jak po cwiarze dobrego brałna. To jak odstawiłem to nagle, to mnie tak przepierdoliło, że kręciłem się jak spiner po ziemi. 9 dni boli, płaczu, ciepło - zimno, poty, rowerek , schizofrenia i wielu innych atrakcji. Dwa razy utrata przytomności i szpital. Palpitacje i arytmie. Spadki i wzrosty ciśnienia. Odwodnienie, jadłowstręt , insomnia. To tak z fizycznych najmocniejszy był ten, że prawie zjechałem. Drugi najmocniejszy to po kilkumiesięcznym ciągu Benzo + opio. rolki, klony, alpra, etizolam garściami plus opio. Fizycznie skręcało mnie z tydzień, ale psychicznie ponad dwa tygodnie i tego się nie da opisać, co się wtedy ze mną działo. Lęki, psychozy, halucynacje, jedna wielka masakra. Nie wiem który skręt jest mocniejszy, po opio czy Benzo, chyba po benzosach. Skręt opio to w większości dolegliwości fizyczne, które przechodzą w kilka dni, skręt po Benzo to jest katorga umysłu, która ciągnie się wieki.
  • 55 / 5 / 0
Jako, że mogę mówić jedynie na podstawie doświadczeń, to na chwile obecną najgorszy skręt w życiu to opio. Ciąg 2 lata, dawki do 2500mg dziennie tramadolu.
Fizyczne objawy powiedzmy do tygodnia. Psychiczne jeszcze odczuwam, a minął ponad rok.

Dawniej eksperymentowałem dużo z różnymi substancjami, ale zakochałem się w spidach. Wtedy myślałem, że ta popularna "zwała" po wujku władku to jest mega mocne zjebanie, ale z perspektywy czasu ja większość swoich zjazdów przesypiałem :) ale leciałem dość mocno nafurany, praktyczie do momentu aż mnie odcinało spanie.

Własna obserwacja: im jestem starszy tym gorzej znoszę wszelkie skrety, zjazdy, zjeby ;p
-- 𝖀𝖟𝖆𝖑𝖊𝖟̇𝖓𝖎𝖊𝖓𝖎𝖊 𝖙𝖔 𝖏𝖆𝖐 𝖗𝖔𝖘𝖞𝖏𝖘𝖐𝖆 𝖗𝖚𝖑𝖊𝖙𝖐𝖆 𝖓𝖆ł𝖆𝖉𝖔𝖜𝖆𝖓𝖞𝖒 𝖌𝖑𝖔𝖐𝖎𝖊𝖒 --
  • 923 / 138 / 0
^myślę że to, iż z czasem ciężej znosi się skręty, zjazdy i ogólne odstawiania w dużej mierze wynika z tego, że organizm jest już bardziej doświadczony i zna już metody, którymi chcemy się ratować.
Na początku jest to (leczenie daną substancją) coś nowego i mózg momentalnie się temu poddaje by sobie pomóc. Im starszy (stażem!) tym ciężej.

Nie chce robić offtopu ale nie odpowiem jednoznaczenie na pytanie z tematu, nie podam konkretnej substancji.

Jednak dla mnie zawsze ciężej jest poradzić sobie psychicznie ze skrętem niż fizycznie. Fizycznie przeżyje, ale głowa... Tam tylko gorzej i gorzej, może czasem nawet i proporcjonalnie gorzej w głowie do tego "lepiej" fizycznie. Bo gnębi mnie co dalej i dalej.
To już nie jest bezpośredni skręt skręt tak bezpośrednio na skręcie fizycznym (choc to oczywiście też i z początku intensywnie lecz konkretnie!) ale cała reszta, ktora im dalej tym gorzej. Dla mnie to tragedia.

Mam wrażenie, że osiągając pewien pułap skręta psychicznego będzie się ze mną wlec do ostatniej sekundy mojego życia.
Słuchaj, malutki, nie będę ci tłumaczyć życia.
  • 5 / 1 / 0
Najgorszy jest zdecydowanie benzo-skręt. To co się dzieje w baniaku kiedy po kilku latach w ciągu benzo nagle próbujesz rzucic to jest jakas masakra - psychiczne katusze połączone z bezsennoscią ktore potrafią trwać miesiącami. Deklasuje to zdecydowania skręta po opio który jak intensywny by nie był jest przedewszystkim fizyczny i trwa maksymalnie do tygodnia.
  • 587 / 96 / 0
Co prawda nie doświadczyłam skrętu typowo opioidowego, ale zdarzyło mi się doświadczać swego rodzajów nieprzyjemności przypominających skręt po różnych używkach, branych przez krótki lub dłuższy okres czasu, w większych ilościach. Przemyślałam to i zdecydowałam się opisać w tym poście co się dzieje po niektórych innych używkach kiedy nie ma się do nich dostępu, występuje wtedy swego rodzaju skręt, aczkolwiek nie aż taki jak heroinowy np.
Po przetestowaniu paru używek w swoim życiu na ten moment moje top 5(gdzie numer 1 to najgorszy itd)
1.BENZO dokładniej to alprazolam z którym miałam odczynienia sporo i Clonazepam z którym na szczęście miałam do czynienia mniej i paczka Relanium do którego dorwałam się w liceum i używałam tego żeby zasypiać po fecie. To jest taka substancja którą według mnie trzeba się nauczyć ćpać. A jak już się nauczysz to już jesteś wjebany bo pewnie ci się za bardzo spodoba, a do tego wszystkiego jest potężnie uzależniająca. Dosłownie tracisz nad sobą kontrolę i nie umiesz sobie udomowić „przypierdolenia se xana tak o”. W moim przypadku działa to tak że średnio 3-4 razy w roku dostaję od psychiatry receptę na Xanax i potrafię całe pudełko w mniej niż miesiąc zeżreć. I już po czymś takim pojawia się skręt. Po więcej nie chodzę, szybko mi nie bo wypiszą bo teraz to tak kontrolują więc się trzeba przemęczyć, a ja wychodzę z założenia że po miesięcznej jeździe na alprze dla mnie to wystarczająco. Problemy z normalnym zasypianiem, natłoki myśli, frustracja, totalna apatia, płaczliwość, człowiekowi się żyć nie chce, pod koniec pudełka już zaczynasz mieć ataki paniki, bo nagle dociera do ciebie wszystko ze zdwojoną siłą. Bo alprowyjebka się ulatnia z organizmu i znowu musisz żyć i radzić sobie sam. Ja zawsze to robię tak że jak się kończy to się kończy, odcinam na amen i później nie dokupuję przez kolejnych parę miesięcy. Ale niestety nadchodzi dzień zapłaty - przeleżenie w łóżku cały dzień, totalna apatia, płacz, depresja, taka niezdolność, nieporadność, wszystko boli, wszystko wkurwia i jedyne o czym myśli człowiek to że jakby sobie zajebal jeszcze jednego chociaż to by się poprawiło. I trzeba to przetrwać żeby się nie wjebac na amen. Taki skręt u mnie trwa kilka dni i wygląda mniej więcej tak że wracam z pracy i jak wrak leżę w łóżku, na stole obok festiwal kubków i talerzy, bałagan wszędzie, a ja w tym syfie błagam żeby to się już skończyło. I stopniowo zaczynam ogarniać ten syf dookoła aż w końcu zacznie się to dziać w mojej głowie
2.MDMA mam tu na myśli piguły dokładnie. Ja zazwyczaj je połykałam w klubie żeby sobie potańczyć lub na posiadówkach ze znajomymi. Co tu dużo mówić. Jedna z najlepszych używek do zabawy. Kolory, muzyka, tańczyć można. Już nawet mielenie mordą można przebaczyć w imię dobrej zabawy kilka razy w roku. Problemem tej substancji jest przede wszystkim to, co się dzieje następnego dnia. Mózg jest wyprany z serotoniny, dopaminy i masy innych hormonów, a przez to następnego dnia czuję sie jak śmieci. Odwodniona. Mam zjazd taki że nic się nie chce, wszystko wkurwia, zjeść coś to jest męczarnia, brak sił. Człowiek na drugi dzień nadaje się tylko do leżenia i picia wody z elektrolitami. Jeszcze gorzej jak się przeholuje z alkoholem do tego - krzyż pański na drogę. Po pigułach zawsze zjazd mam taki jakby mi ktoś zmiksował mózg blenderem i zanim to się spowrotem poukłada to ja potrzebuje dnia na rekonwalescencję, i nie jest to miły dzień. Na pewno nie tak miły jak poprzedni %-D
3. amfetamina chyba najwięcej tu się mogę wypowiedzieć o fecie. Jak ci się towar skończy albo jest jakiś przestrzelony to już pomijając fakt, że czujesz się jakbyś umierał na jakąś ćouńską grupę i masz gorączkę, dreszcze, ciągle się pić chce, niby łamie do spania ale jak idziesz spać to jest ci albo za zimno albo za gorąco. I tak nie zaśniesz bo to taki sen widmo będzie, że niby śpisz ale jesteś w stanie czuwania. Próbujesz iść spać, odkładasz telefon i leżysz z zamkniętymi oczami, próbujesz zasnąć chociaż na chwilę a tu się nagle ptaszki ćwierkają. I jak nie ma się nic na sen, a materiał puszcza dobre loty no to się nie śpi po parę dni. I potem na takim zjeździe wszystko leci z rąk, skupia się człowiek na tym żeby ogarnąć cokolwiek bo sobie nie daje rady z podstawowymi czynności po takim braku snu. Albo jak już zapadnie w sen to slad po takim ginie na 3 dni, aż odeśpi. I się kręci karuzela. Warto też dodać o psychozie amfetaminowej i wkrętakach którzy ludzie na zjeździe albo czasem i nie na zjeździe lubią miec. Ogólnie po fecie jest długi skręt, może mniej bolesny fizycznie(bo skupia się głównie wokół szczęki i żuchwy), ale psychicznie cię pałuje przez ładnych kilka dni, jak nie tygodni. Dopóki twój organizm się nie wyczyści z tego, albo dopóki nie zaczniesz znowu brać.
4. 4MMC
W to bawię się znacznie mniej, ale widzę co się dzieje na skrętach po Mateuszu moimi znajomym. Sraka, krew z nosa randomowi strzela jak z fontanny, trzęsące się łapy, spocona twarz i widać że gość na skręcie. Po przyjebaniu blachy inny człowiek. Gorzej z tym, że po każdej takiej jest krwotok z nosa.
5.KRYSZTAL(Met)
Jak ktoś mnie kojarzy to może będzie znał historię jak znalazłam w bólcie gdzieś około 5 materiału, atestowałam go i to była meta. Zajebisty drug, idealny na sesję. Tylko jak mi się skończył to miałam jeden z najgorszych zjazdów życia. Coś jak feta, ale bardziej demoniczne, a do tego bolały mnie mięśnie, flaki, nie mogłam wstać z łóżka. Od momentu jak mi się skończyła ostatnia działka ja nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. A wszystko bolało mnie tak przez parę dni że nie do końca je pamiętam. Chyba z tydzień z pokoju nie wychodziłam. Ale sesję zdałam na 5
W strugach deszczu dni toną, dotykam stopą dna
  • 74 / 5 / 0
Pozwolę sobie przekopiować część tekstu z innego działu dotyczącego skrętu i detoksu od benzo bo to najgorsze co przeżyłem.

"Otóż zaczęło się niewinnie od Afobamu, który przypisał mi psychiatra w 2019 roku. O benzo wiedziałem tyle co nic, jedyna myśl jaka przychodziła mi do głowy to, że ludzie biorą bo jest fajnie (nawet nie myślałem o niwelacji lęków) więc po zakupie ww. Afobamu stwierdziłem, a co to na mnie, biorę 3 tabsy na raz. Kończę robotę 15:30 i wrzucam jedna tabletkę, mija jakieś 15 minut myślę sobie dobra, 3 tabsy leci i jedyne co pamiętam z powrotu do domu (40min autobusem, 10 min tramwajem, 10 min pieszo) to to, że JAKIMŚ CUDEM przekroczyłem próg domu bo reszty całej podróży kompletnie nie pamiętam. A to się dopiero rozkręcało, płakałem i śmiałem się na raz, podobno... bo tego też nie pamiętam. To był pierwszy i ostatni blackout po benzo, później nawet ogromne dawki nie powodowały u mnie amnezji czy blackoutu. No i tak się zaczęło...

Stwierdziłem, w sumie fajnie, zero stresu, zero przemyśleń. Zaczęły się złote czasy covida i recept przez internet więc zaopatrzyłem się w kilka pudełek Xanaxu i clonazepamu. W pracy rozgadany jak nigdy, towarzyski, ekstrawertyk pełną gebą (dodam, że w moim przypadku benzo tylko i wyłącznie działało proludzko i rozluźniająco nawet w wysokich dawkach). Przez pierwsze 3 miesiące z czystej ciekawości spróbowania każdego rodzaju benzo nazbierałem po kilka paczek każdego możliwego aptecznego benzo oczywiście dzięki (wtedy jeszcze mało znanej) stronce (JP). Na początku funkcjonowało mi się świetnie bo wreszcie introwertyk wyszedł do ludzi i każdy w robocie pytał co się stało, że nagle zmieniłem się nie do poznania, ja oczywiście na to, że w życiu się układa to czemu nie być szczęśliwym %-D , no ale czułem się świetnie co nie... dopóki wszystko miałem pod kontrolą. I szczerze to mało pamiętam z tego czasu, tak jakby ktoś założył mi wielkie dekle okulary i otumanił. Aż doszło do tego, że dziennie leciało po 10mg Xanaxu a do piwa paczka relanium a miałem tego od groma bo lekarz mi wypisywał po 4op Xanaxu 2mg nawet kilka razy w miesiącu...

Przede wszystkim brak snu, uczucie odrealnienia jakbyś siedział w szklanej bańce albo oglądał swoje życie w TV, OKROPNE MIOKLONIE (swoją drogą przez to dostałem skierowanie do neurologa, badanie eeg i MRI głowy przy czym na eeg ewidentnie wyszły mi ogniska padaczkowe a to wszystko po odstawieniu benzo), drgania każdej możliwej części ciała czasem nawet trzymając coś w ręce po prostu leciało to na podłoge, lęki które były do zniesienia stały się x1000000000000 silniejsze do tego stopnia, że miałem paranoje i psychoze, że ktoś mnie śledzi i zamorduje w czasie snu przez co spałem z nożem obok poduszki i gazem pieprzowym a każdego wieczoru myślałem o tym jak ktoś się włamuję do domu a moja jedyna droga ucieczki to wyjście przez okno dachowe na dach XD, każdej nocy wstawanie z łóżka po kilka razy, żeby upewnić się aby nikt nie stoi przy bramie czy za oknem, słyszałem dźwięki, głosy i muzykę w głowie, czułem zapachy, których realnie nie było, niezliczona ilość paraliży przysennych każdej nocy, pogorszony wzrok tak że z bliska nie mogłem dosłownie przeczytać nic w książce czy też na telefonie, sny (jeśli już przespałem jakaś godzinę albo mniej) były tak realne, że budząc się widziałem w pokoju całe otoczenie, o którym właśnie śniłem i nie mogłem sobie przemówić do świadomości czy to realne co wywoływało niesamowitą panikę, również sny, które były swego rodzaju moimi największymi obawami co do mojego życia, tak jakby mój własny mózg próbował przemówić mi do rozsądku. I tak od umiarkowanego problemu ze snem po odstawieniu benzo wyjebało skale."
even when it's time you might not wanna go but it's okay to cry and it's alright to fold but you are not alone
ODPOWIEDZ
Posty: 47 • Strona 5 z 5
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Newsy
[img]
Zielona patologia na Facebooku. Ministerstwo Zdrowia zabiera głos

Na Facebooku można znaleźć reklamy tzw. zielonych klinik, które obiecują swoim "pacjentom" szybki dostęp do medycznej marihuany. "W dużej mierze uzyskiwanie recept na tego rodzaju preparaty odbywa się albo w ogóle bez wywiadu medycznego" - ostrzega resort zdrowia.

[img]
Będzie ponowne przeszukanie polskiego statku, na którym znaleziono kokainę

Brazylijska policja nie zgadza się na wejście statku "Jawor" do portu w Sao Luis. Śledczy anulowali wydaną wcześniej decyzję, tłumacząc to koniecznością ponownego przeszukania jednostki. To najnowsze, nieoficjalne ustalenia reportera RMF FM Mateusza Chłystuna w sprawie należącego do Polskiej Żeglugi Morskiej masowca.

[img]
Narkotyki warte 30 milionów w sypialni i kuchennych szafkach

Ponad 52 kg kokainy, 16 kg metamfetaminy oraz sprzęt do ich porcjowania i pakowania przejęli policjanci z Rzeszowa i CBŚP. Wartość narkotyków wyceniono na ponad 28 mln zł.