Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 109 • Strona 2 z 11
  • 78 / 15 / 0
Czyli wygląda na to, że u nas wszystkich mechanizm musi być identyczny, skoro kolejna osoba ma w sobie kopię identycznego wzorca behawioralnego. Widzę, że dobrze było poruszyć ten temat, bo sporo osób boryka się z tym dokuczliwym cholerstwem. Dlatego celowo tutaj napisałem, bo na żadnym innym forum nie spotkałem się jeszcze z tak kompetentnymi ludźmi. Tutaj mnóstwo osób interesuje się układem nerwowym, funkcjonowaniem mózgu i psychiką z oczywistych względów i jeśli nie tutaj to nigdzie indziej nie dojdziemy do żadnych rozwiązań.

Uwierz mi, że ja też rozkminiam problem od bardzo dawna i nie jestem zwolennikiem rozwiązywania problemów przy pomocy środków farmakologicznych(one często odraczają problem, lub dają doraźną pożyczkę, albo na przeczekanie), ale gdy człowiek jest przyparty do muru, gdy kontroluje tak wiele, robi postępy w tylu aspektach, a w tym jednym jedynym nie widzi żadnych zmian to w końcu ma dość i w panice wbrew zwyczajowi sięgnąłbym po wszystko, żeby to zwalczyć. Tyle godzin medytacji, pracy nad sobą, autohipnozy, wsłuchiwania się we własne emocje, w każdy detal reakcji układu nerwowego na bodźce i pracę każdego neruomediatora. I co? Ch*j. Marzę po prostu, by w trakcie roboty wejść w jakiś taki trans, najlepiej, żeby robić to nieświadomie/ na automacie, jak robot, bez jakiegokolwiek stosunku emocjonalnego, a po całej pracy nie pamiętać nawet, jak to się zrobiło. To naprawdę uprzykrza życie i jest irytujące nie do opisania.

Myślisz, że to co nas spotyka jest winą jakiegoś złego skalibrowania układu nagradzania? Właściwie to ja już zdążyłem się nieco zorientować, jak mój układ nagrody reaguje na ascezy, odroczenia nagród, rezygnację z różnych przyjemnostek, zmianę odżywiania. Czuję potem wyraźnie, jak sprawiają one większą przyjemność, receptory dopaminowe, jakby skąpane w źródle młodości, ale ja sądzę, że tu nie chodzi tylko u układ nagradzania. Chodzi o lęk, bo zauważyłem, że u mnie jest to mocno podszyte lękiem. W tej kwestii akurat się zgadzam z truizmami i piertoleniami couchowymi, bo w każdym artykule występuje wzmianka o lęku, ale masz rację, nie zmienia to faktu, że te ich porady można sobie o kant doopy rozbić. Jedyna sensowna porada, jaką przeczytałem to taka, żeby, mając np. do napisania pracę magisterską pisać po jednym zdaniu dziennie, bo to cierpienie będzie trwało tyle czasu ile zajmuje sklecenie zdania, kilkadziesiąt sekund dziennie można pocierpieć. Takie wyjście jednak zada skutek tylko w przypadku osób, które mają tyle czasu, że mogą sobie pozwolić na pisanie zdania dziennie. Tymczasem ja obecnie jestem w impasie i pewnie sporo innych osób też, bo wrzesień się zaczął.

Jak dla mnie to jest najpoważniejszy problem psychiczny, bo rzutuje na jakość życia, decyduje o sukcesie naukowym, zawodowym. Na dokładkę często właśnie osoby, które się z tym borykają mają często spory potencjał, który może nigdy nie zostać wykorzystany i objawiony. Może gdybym opanował autohipnozę do tego stopnia, żeby jechać na autopilocie to dałoby radę z tym wygrać, ale nie jestem obecnie na tyle zaawansowany, zresztą muszę skupić się na spiętrzonych obowiązkach.

Możemy przyjąć metodę prób i błędów, próbować zmian i zdawać relację, co przyniosło największy skutek. Ja wiem z doświadczenia, że w moim przypadku działa dobrze sukces i skuteczność. Mogę po czymś takim wpaść w ciąg, w którym prokastynacja zanika, ale musiałoby to być pasmo sukcesów i nieprzerwany proces, a samych sukcesów się w życiu nie odnosi. Problem stanowią też zadania bardziej złożone, a gdy napotykam na barierę to już w ogóle jest katastrofa. Jeśli coś wychodzi mi perfekcyjnie i szybko to sytuacja jest inna, toteż pomaga oswojenie się z jakąś czynnością, działaniem.
  • 341 / 122 / 0
MonsieurSerotonina pisze:
Czyli wygląda na to, że u nas wszystkich mechanizm musi być identyczny, skoro kolejna osoba ma w sobie kopię identycznego wzorca behawioralnego. Widzę, że dobrze było poruszyć ten temat, bo sporo osób boryka się z tym dokuczliwym cholerstwem. Dlatego celowo tutaj napisałem, bo na żadnym innym forum nie spotkałem się jeszcze z tak kompetentnymi ludźmi. Tutaj mnóstwo osób interesuje się układem nerwowym, funkcjonowaniem mózgu i psychiką z oczywistych względów i jeśli nie tutaj to nigdzie indziej nie dojdziemy do żadnych rozwiązań.
Ja tak samo, na Hyperreal zdobyłem najwięcej cennej wiedzy. To, co do mnie przemawia, to podejście neurobiologiczne, odwoływanie się do fizjologii, biochemi mózgu zamiast psychologicznego czy coachingowego pierdololo.
MonsieurSerotonina pisze:
Uwierz mi, że ja też rozkminiam problem od bardzo dawna i nie jestem zwolennikiem rozwiązywania problemów przy pomocy środków farmakologicznych(one często odraczają problem, lub dają doraźną pożyczkę, albo na przeczekanie), ale gdy człowiek jest przyparty do muru, gdy kontroluje tak wiele, robi postępy w tylu aspektach, a w tym jednym jedynym nie widzi żadnych zmian to w końcu ma dość i w panice wbrew zwyczajowi sięgnąłbym po wszystko, żeby to zwalczyć.
U mnie takim środkiem "farmakologicznym", doraźnym rozwiązaniem jest kofeina. Jest to pewny i sprawdzony sposób w moim przypadku, aby podnieść motywację i zrobić coś produktywnego, nadgonić zaległe sprawy. Do tego jestem takim "szczęściarzem", że tolerancja na kofeinę rośnie mi naprawdę wolno. Gdyby nie kawa, mocna herbata i energetyki, to podejrzewam, że nigdy nie dobrnąłbym do 7 semestru inżynierki. We wszystkich krytycznych chwilach wlewałem w siebie tego sporo, co pomagało mi doprowadzić różne sprawy do końca. Ale to jest jak z chwilówką na duży procent. Jestem bardzo wrażliwy na kofeinę - i tak jak kocham jej stymulująco-motywująco-euforyzujące działanie, tak nienawidzę licznych skutków ubocznych w postaci uzależnienia, anhedonii, spłycenia emocji, utraty zainteresowań, zaburzeń libido, które to skutki uboczne summa summarum tylko potęgują negatywne objawy prokrastynacji. Jak odstawię mocną kawę i próbuję pobyć w trzeźwości, to moja motywacja spada na tak niski poziom, że wyzwaniem staje się dla mnie wykąpanie się czy pozmywanie naczyń. W pracy cierpię wtedy prawdziwe katusze, bo ta frustracja związana z nieprzyjemnym działaniem (o której wspomniałeś) staje się wtedy jeszcze silniejsza.
MonsieurSerotonina pisze:
Marzę po prostu, by w trakcie roboty wejść w jakiś taki trans, najlepiej, żeby robić to nieświadomie/ na automacie, jak robot, bez jakiegokolwiek stosunku emocjonalnego, a po całej pracy nie pamiętać nawet, jak to się zrobiło. To naprawdę uprzykrza życie i jest irytujące nie do opisania.
Doskonale wiem o czym mówisz, u mnie podobnie - nawet trywialne czynności potrafią wiązać się z licznymi, awersyjnymi odczuciami. Byle gówno do zrobienia potrafi zepsuć nastrój i doprowadzić do silnej irytacji. Owszem, zdarzało mi się wejść w stan tzw. "flow" i robić coś przez dłuższy czas na automacie - i było to świetne uczucie. Tyle że ostatnio było to tak dawno, że nawet nie pamiętam kiedy. Przykład pracy - jak mam łatwiejszą, mało wymagającą robotę, to frustruje mnie nuda i strasznie wlekący się czas a w mojej głowie dudni strasznie głośne i silne "nie chce mi się!". Tymczasem jak mam trudniejszą, bardziej ambitną robotę i wymagające zadania - to czas leci mi mega szybko, ale z kolei zżera mnie taki lęk i stres, że przestaje nad tym panować.
MonsieurSerotonina pisze:
Myślisz, że to co nas spotyka jest winą jakiegoś złego skalibrowania układu nagradzania?
Tak właśnie myślę, że to ośrodek nagrody jest kluczowym rejonem mózgu powodującym prokrastynację. Takim jakby "generatorem" silnych, awersyjnych uczuć jest ciało migdałowate (amygdala). W zależności od tego, jak jest "nauczone", uwarunkowane - odpowiednio reaguje. Np. wzniecając pragnienie na widok piwka czy czegoś innego przyjemnego, a wywołując stres i niechęć na myśl o nauce do sesji poprawkowej. To uwarunkowanie wynika bezpośrednio z tego, co jaką daje nam nagrodę. Paradoksalnie to mózg prokrastynatora działa zadziwiająco sprawnie i zdrowo - z biologicznego, "prehistorycznego" punktu widzenia, gdzie takie reakcje były pożądane. Tak właśnie ukształtowaliśmy się w toku ewolucji. Tyle że dla człowieka pierwotnego to miało sens, a dla człowieka XXI wieku jest przekleństwem.
MonsieurSerotonina pisze:
Właściwie to ja już zdążyłem się nieco zorientować, jak mój układ nagrody reaguje na ascezy, odroczenia nagród, rezygnację z różnych przyjemnostek, zmianę odżywiania. Czuję potem wyraźnie, jak sprawiają one większą przyjemność, receptory dopaminowe, jakby skąpane w źródle młodości, ale ja sądzę, że tu nie chodzi tylko u układ nagradzania. Chodzi o lęk, bo zauważyłem, że u mnie jest to mocno podszyte lękiem. W tej kwestii akurat się zgadzam z truizmami i piertoleniami couchowymi, bo w każdym artykule występuje wzmianka o lęku, ale masz rację, nie zmienia to faktu, że te ich porady można sobie o kant doopy rozbić. Jedyna sensowna porada, jaką przeczytałem to taka, żeby, mając np. do napisania pracę magisterską pisać po jednym zdaniu dziennie, bo to cierpienie będzie trwało tyle czasu ile zajmuje sklecenie zdania, kilkadziesiąt sekund dziennie można pocierpieć. Takie wyjście jednak zada skutek tylko w przypadku osób, które mają tyle czasu, że mogą sobie pozwolić na pisanie zdania dziennie. Tymczasem ja obecnie jestem w impasie i pewnie sporo innych osób też, bo wrzesień się zaczął.
Dużo o tym myślałem i uważam, że lęk nie jest przyczyną, tylko jest czymś wtórnym w całej prokrastynacji. Lęk to tylko jedno z licznych odczuć awersyjnych u prokrastynatora, które "pomaga" mu nie robić tego, co nie daje szybkiej nagrody. Innymi objawami/odczuciami są: frustracja, irytacja, demotywacja, apatia, depresja, zaburzenia koncentracji. To są wszystko strony tego samego medalu. Ja wyraźnie u siebie widzę, że jeśli nie pojawi się lęk, to natychmiast pojawią się inne negatywne uczucia, które odwiodą mnie od robienia tego, co muszę, a co nie jest przyjemne. Ja osobiście odwlekam mnóstwo spraw, które absolutnie nie wiążą się z lękiem, albo ten lęk jest naprawdę minimalny. Dlatego uważam, że skupianie się głównie na lęku odsuwa nas nieco od istoty problemu. Lęk to to tylko przejaw pewnych procesów fizjologicznych zachodzących w naszych mózgach. Zauważ też, że masa ludzi ma różne lęki i też się stresuje - a mimo to nie paraliżuje to ich przed działaniem, a nawet wręcz przeciwnie - jak w przypadku pracoholików.
MonsieurSerotonina pisze:
Jak dla mnie to jest najpoważniejszy problem psychiczny, bo rzutuje na jakość życia, decyduje o sukcesie naukowym, zawodowym. Na dokładkę często właśnie osoby, które się z tym borykają mają często spory potencjał, który może nigdy nie zostać wykorzystany i objawiony. Może gdybym opanował autohipnozę do tego stopnia, żeby jechać na autopilocie to dałoby radę z tym wygrać, ale nie jestem obecnie na tyle zaawansowany, zresztą muszę skupić się na spiętrzonych obowiązkach.
U mnie ten potencjał został w 95% zmarnotrawiony. W liceum siedziałem w jednej ławce na matematyce z takim kumplem, który w nauce był bardzo zbliżony do mnie. Mimo iż w LO już odwlekałem ostro wszystko co się da, to niejednokrotnie miałem lepsze oceny od niego. Nawet maturę udało mi się zdać całkiem wysoko. A teraz mamy oboje po 26 lat i on jest świetnym programistą, który zarabia prawie 10 tysięcy, a ja siedzę w gównianej pracy za 1400 zł i nie stać mnie na więcej. Świadomość tego naprawdę mnie frustruje i dobija.
MonsieurSerotonina pisze:
Ja wiem z doświadczenia, że w moim przypadku działa dobrze sukces i skuteczność. Mogę po czymś takim wpaść w ciąg, w którym prokastynacja zanika, ale musiałoby to być pasmo sukcesów i nieprzerwany proces, a samych sukcesów się w życiu nie odnosi. Problem stanowią też zadania bardziej złożone, a gdy napotykam na barierę to już w ogóle jest katastrofa. Jeśli coś wychodzi mi perfekcyjnie i szybko to sytuacja jest inna, toteż pomaga oswojenie się z jakąś czynnością, działaniem.
To jest właśnie to nasze uzależnienie od natychmiastowych, silnych nagród. Mam tak samo, że jak coś mi cały czas idzie dobrze, to potrafię się bardziej zmotywować i być bardziej produktywnym. Ale niech tylko pojawią się problemy, nad którymi trzeba trochę poślęczeć, to już zaczyna się dramat.
  • 161 / 3 / 0
Ludzie ludzie !!!
Ten świat nie przestaje mnie zadziwiać.

Wielcy lecz słabi...

Mam od dawna w sumie chyba od zawsze problem z odwlekaniem wszystkiego na później gdyż... w podstawówce nie musiałem się uczyć bo po prostu większość pamiętałem z lekcji...

W gimbazie to samo... matma łatwa, pl łatwy... historie to lubiłem czytać w domu...

W tech hmmm byle do przodu matura zdana, zawodowy również... Pamiętam jak dzisiaj ze na maturę z matmy uczyłem się dzień przed nią...

Atlasy dzikich zwierząt, Atlas Europy , Wally poznaje świat, mnóstwo książek naukowych, jak to działa i inne tego typu. Tak wygląda po dziś dzień moja szafka z książkami... Oczywiście już z nich nie korzystam... ale za dzieciaka to były moje ulubione rzeczy, stąd ogrom informacji który przydał mi się przez resztę lat.

W tech trochę pobłądziłem lecz wcześniej wszyscy mi zazdrościli wiedzy i łatwości jej przyswajania...

A aktualnie.. właśnie próbuję się uczyć na poprawki które mam jutro i za dwa dni... oczywiście nic nie ruszone.

A więc tak:
1. Czy też wolicie rozwiązywać zagadki? Czyjeś problemy? Łamigłówki logiczne? Szyfry? Pomagać w rozwiązywaniu problemów innych?

Czym trudniejszy materiał tym bardziej mnie pochłania... A te bzdety na studia wręcz mnie od siebie odrzucają. Jakby coś mówiło mi w głowie ze moje 'zainteresowania' a jest ich masa są ważniejsze niż cokolwiek.

2. Czy uważacie się za lepszych od innych? :D
Najczęstszym komplementem od nowo poznanych ludzi jaki słyszę to 'jesteś inteligentny'. Starzy znajomi co jakiś czas mówią że coś osiągnę... Ci którzy za mną nie przepadają sądzą raczej odwrotnie xd

A i jeszcze jedno mam podejrzenie zespołu Aspergera i hmm jako że lubię wiedzieć o wszystkim wszystko i hmmm potrafię jakby szukać powiązanych ze sobą rzeczy no to zlazłem coś takiego.

Pisaliście o ciele migdałowatym - Osoby cierpiące na autyzm mają znacznie mniejszą niż przeciętnie liczbę neuronów w części mózgu przetwarzającej emocje.

Strasznie chaotycznie ale inaczej nie potrafię przynajmniej teraz.

ps. Jesteście inteligentni ? Podatni na różnego rodzaju 'specyfiki' ? Macie potencjał? Szybko przyswajacie materiał który was interesuje? hmmm ciekawe co z tego wyniknie... ;)
"Rzeczy łatwe są dla Ciebie trudne a trudne są łatwe ?" napisz... kontakt: m1033@o2.pl
  • 2939 / 245 / 0
Tak lekkim offtopem którego proszę nie ciągnąć: narzekasz na prokrastynację i brak siły do robienia czegokolwiek, a na forum (w tym temacie) poematy ładne napierdalasz. Może zamiast użalać się nad sobą przypierdol kreskę fety i wyjdź na dwór ? Napisz jak było ;)
  • 1345 / 147 / 8
@m1033 często słyszę że jestem inteligenty. mam rozwiniętą wyobraźnie i radzę sobie z pojęciami fizyki, matematyką chodź są to tylko myśli w mojej głowie i też nie jestem alfa i omega (trochę ponad przeciętność). jako że jestem wzrokowcem wszystko próbuję pojąć jako obraz (w myślach stwarzam obrazy, scenerie aby coś zrozumieć) ale liczyć wzorami nie umiem, te wszystkie schematy jakoś do mnie nie trafiają. interesuje się w sumie wszystkim i niczym bo nie zawsze ale we wszystkim potrafię dostrzec ciekawość np. w socjologii, biologii, fizyce i zmywaniu naczyń. jestem niezdecydowany na czym chce się skupić i stoję ciągle w miejscu z własnymi myślami bo w każdej minucie myślę o czymś innym od produkcji opakowań jogurtów aż po czarne dziury, sensy życia i względność czasu.
nie lubię się uczyć rzeczy mi narzucanych i ścigania egzaminami itp. wolę porozmawiać niż liczyć schematem prawdopodobieństwo.
od liczenia są maszyny, ja muszę tylko zrozumieć o co chodzi i gdzie tego użyć. mógłbym tu jeszcze popisać ale to trochę offtop.

też chciałbym być jak robot, że siadam i z automatu się uczę, pracuję, jak zaprogramowany, żeby tylko coś zrobić i mieć z głowy.
nauka może przerastać bo człowiek odwleka, odwleka pewny że i tak to nadrobi w parę h/dni aż w końcu przychodzi taki moment że nie da rady.
mnie to wkurwia a sam nie mogę się po prostu zmusić, wmówić sobie idź i się ucz, próbuj, odstrasza mnie to, odciąga. dłubanie ołówkiem w dywanie jest ciekawsze niż odpierdalanie obowiązku na nadchodzący egzamin.
gdybym odwalał to co mam zrobić to przyszła by i radość z życia, zniknęły lęki, obawy, szło by się dalej.
Używaj @cbsz jeżeli chcesz bym odpisał

"This body holding me, reminds me of my own mortality
Embrace this moment, remember
We are eternal
All this pain is an illusion"
  • 60 / 34 / 0
Zareklamuje pewną książkę, która świetnie trafia w ten temat.
Amerykański psychiatra i neurobiolog Daniel. G. Amen opisuje w swojej książce " zmień swój mózg, zmień swoje życie" różne układy działające w naszym mózgu i ich wpływ na nasze życie. Są to między innymi układ limbiczny, płaty skroniowe, zakręt obręczy, kora przedczołowa i jądra podstawne. Bada swoich pacjentów metodą SPEC, która obrazuje i skanuje mózgi ludzi z różnymi uzależnieniami, kompulsjami, brakiem motywacji, nerwowością, agresją itd. Według autora nie jest potrzebne badanie metodą SPEC, żeby zdiagnozować pacjenta i każdy może to zrobić na własną rękę wypełniając ankietę z objawami na końcu każdego rozdziału opisującego dany układ. Pojawiają się tam porady jak sobie poradzić z dysfunkcjami danego układu.
Kora przedczołowa odpowiada za planowanie, organizacje, skupienie, motorykę ( ludzie z zaburzeniami tego układu doświadczają różnych tików, drgawek mięśni, rąk, niestety zaliczam się do nich ze względu na często drżące dłonie), koncentrację. Osoby z zaburzeniami pracy kory przedczołowej mają problem z koncentracją, zmotywowaniem się do działania, z wyznaczaniem i realizacją celów, ze skupieniem i utrzymaniem uwagi podczas pracy umysłowej, odkładają wszystko na póżniej itd.
Pojawiają się tam porady odnośnie farmakologii, suplementacji, diety, metody EEG biofeedback czy różnych ćwiczeń psychologicznych, które przyniosły pozytywne rezultaty przy pracy z osobami, które mają problem z właściwym funkcjonowaniem kory przedczołowej.

Spróbowałem tych metod i efekty są widoczne. Oczywiście nie jest to szybki proces, ale udaje mi się zmotywować do pracy i skończyć ją na czas.
Aktywność kory przedczołowej wzrasta podczas wykonywania różnych zadań u osób " zdrowych". U osób z zaburzeniami tego układu spada aktywność kory przedczołowej i pojawia się chęć oderwania się od pracy, zajęcia się czymś innym, odłożenia zajęć na póżniej. Także możecie spróbować z tą książką, bo nie zaszkodzi na pewno, a może pomóc. W końcu trzeba szukać różnych rozwiązań.
  • 334 / 6 / 0
Najlepszy efekt na prokrastynacje i depresje? BLISKIE OTARCIE SIE O SMIERC.

Po takich wydarzaniach, jak ludzie wychodza z tego calo (bez kalectwa i psd) to zyja i działaja na maxa. Tak jakby wczesniej zapmnieli że też wtedy żyli.

Wiem generalizuje. Jdnak znam juz dwie osoby, ktorym otarcie sie o smierc odmienilo zycie o 180 stopni.
  • 469 / 29 / 0
Ja się otarłem o śmierć wiele razy i nic mi to nie dało. :) Mam na myśli, że jak ktoś cierpi na depresję i postanowi ze sobą skończyć z nieudanym skutkiem będzie dalej chorował na tę samą depresję i borykał się z dawnymi problemami.
@op Kluczową rolę w pozbyciu się chronicznej amotywacji odgrywają 3 rzeczy: nofap, uregulowanie snu i rezygnacja z używek/narkotyków.
  • 4807 / 267 / 0
Prokrastynacja nie istnieje śmierdzące leniuchy :-p Ale udowadnianie że to zaburzenie psychiczne, a nie skłonność do opierdalania się i szukania drogi do sukcesu jak najmniejszym nakładem sił jest świetną wymówką.
Ja otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach
jam błysk wulkanów, a w błotnych nizinach
idę jak pogrzeb z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra, kłębi się rajów pożoga
i słońce, mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.
  • 398 / 24 / 0
polecam

David D. Burns: "Radość życia czyli jak zwyciężyć depresję. Terapia zaburzeń nastroju".

czyli poradnik cbt (terapia behawioralna-poznawcza) dla poczatkujacych. bardzo solidna pozycja
Uwaga! Użytkownik ggyo nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 109 • Strona 2 z 11
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Betel jest używany od co najmniej 4000 lat

Betel to po kofeinie, alkoholu i nikotynie najbardziej popularna używka na świecie. Jest używany od dawna i głęboko zakorzeniony w kulturze Azji. Chociaż żucie betelu wiąże się z zabarwieniem zębów, brak takie zabarwienia nie oznacza, że człowiek betelu nie żuł. Dlatego też stwierdzenie jego użycia w przeszłości wymaga specjalistycznych badań. Taki, jakich podjęli się naukowcy z Tajlandii, Australii i USA.

[img]
Skandaliczne sceny na SOR-ach w wakacje. Pacjenci pod wpływem alkoholu i narkotyków

Skaczą po łóżkach, demolują sufit, są agresywni i niebezpieczni – a to wszystko dzieje się na oddziałach ratunkowych, gdzie inni pacjenci czekają na pomoc. W wakacje SOR-y pękają w szwach, a liczba pacjentów pod wpływem alkoholu i narkotyków lawinowo rośnie.

[img]
Koniec z lękiem po THC? Ten popularny terpen może być kluczem

Czy zdarzyło Ci się kiedyś poczuć niepokój lub lekką paranoję po użyciu marihuany? To częste doświadczenie, zwłaszcza przy mocniejszych odmianach, bogatych w THC. Od lat w branży konopnej krąży teoria „efektu otoczenia”, która sugeruje, że inne związki w roślinie mogą łagodzić te negatywne odczucia. Do niedawna była to jednak głównie opowieść. Teraz mamy twarde dowody.