Witam, zwracam się z pytaniem, co może, a czego nie może zrobić nauczyciel akademicki w razie podejrzeń, że jestem pod wpływem fety?
Jutro zdaję u niego przedmiot, całą noc będe się uczyć, wiadomo nie pójdę odpowiadać na zejściu. Dawki nie są jakieś gigantyczne, byle koncentracja. Zachowuję się po tym normalnie, ale wiadomo dojdzie stres. Źrenice- mam wrażenie, że nieznacznie się powiększają. Mam nadzieję, że gościu się nie kapnie, ale jeśli- to wredny chłop.
Jakimi dokładnie uczelnia rządzi się prawami, jeśli chodzi o narkotyki? Wiadomo, że jakby na dilerce przyłapali, czy jak wciągam- wylot. Ale jak jestem pod wpływem fety- jakby nie patrzeć, zagrożenia dla społeczności ja nie stwarzam.
Rekapitulując- czy to jego interes, czy jestem na czymś, co może zrobić, czego nie może? W razie czego, jak najlepiej się tłumaczyć, wyprowadzić go w pole?
Jeśli podobny problem był poruszony wcześniej- przepraszam za powielanie analogicznego wątku, ale doszukałam się problemów z tym w szkole, a tam wiadomo, inna sprawa, niepełnoletność, rodzice, dyr. A wiadomo, uczelnia na innych prawach.
Pozdrawiam, z góry dziękuję..

Weź się nie schizuj :nuts: Ja miałem dwie kule ziemskie w oczach i se gadałem z profesorem. Srają na to. A po kątach walą w kable. U nas na informatyce mają zdrowo kable pociachane

Pamiętaj, że rozszerzone żrenice to symbol szczęścia lub właśnie stresu\strachu. Czasami panicznego, właśnie przed egzaminem. Walnij paczke kody to będziesz miała szpillki i będzie si ;]

Popieram. Zbytnio schizujesz. Myślę, że nawet się gość nie pokapuje. Nawet jeśli twoje zachowanie wyda mu się dziwne to:
a) skąd ma wiedzieć, że jesteś sfecona? Moi rodzice nie odróżnili alkoholu od LSD, więc pewnie pomyśli, że co najwyżesz sobie golnęłaś. ;p To, że ty poznajesz kiedy koleś jest sfecony nie znaczy, że cały świat to wie. ;p
b) pewnie ma w chuj strudentów i nie będzie miał głowy do takich rzeczy.

Wiem, że może za bardzo schizuję.. Ale gdyby to był jakiś chłop np. od całek, fizyki, angielskiego czy jakiejś tam filologii- byłoby prościej.. to jest pracownik z Katedry Psychologii- stąd mam takie obawy, że może w swej karierze widział ludzi po różnych używkach i się kapnie, że jestem na prochach. A że jest przebrzmiały, bywa wredny.. Stąd te obawy i co robić w razie czego, co on może zrobić..

Na chłopski rozum, to nic nie udowodni, bo nie zmusi Cię do testów.

za dużo fetujesz i masz schizy :-D
nigdy nie slyszalem zeby ktos mial przypal za dragi na uczelni :finger:

Nic Ci nie grozi, uczelnia to nie jest obowiązkowa szkoła tak jak podstawówka czy gimnazjum, nie mają takiego prawa zmusić cię do testów. W bardzo skrajnym przypadku mogą wezwać policje i najwyżej oni Cię zbadają.
Nie ma co sie ciśnieniować, Ja byłem 100 tys razy pod wpływem różnych różności na zajęciach/egzaminach i nigdy nikt mi uwagi nie zwrócił.

Im zazwyczaj niezależy na misji pedagogicznej:P mój kumpel; 4 dni nauki na białku; spanie po 2 godziny dziennie - dziś bladawy i lekko roztrzęsiony - dał radę bez większych problemów. Z drugiej strony jeżeli rzeczywiście idą "dawki naukowe" to nie powinno być widoczne nic prócz niewyspania.

Ja tem feciarzy poznaję z kilometra niczym sokól szczury na polu

chyba jak kazdy kto troche w zyciu walil...