Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 1252 • Strona 122 z 126
  • 4 / 5 / 0
Raz kiedyś posyłałem sobie takiego legitnego NEP-a tak na oko było to w granicach 350- 400 mg i wciągnąłem na obie dziury taką grubą lufka do cygaretek.Na początku potężna euforia, ale trwała tylko może minutę bo nachalny speed zniszczył te piękne wejście , pikawa zaczęła szaleć, wszystko wokół wirowało w szalonym tempie.Wtedy postanowiłem ratować się samemu.Z szafki wyjąłem słoiczek leku XANAX,i zacząłem wsadzać tabletki 2mg pod język jedna za drugą.Po rozpuszczeniu 10 tabletek Xanaxu ( 20mg!), wszystko uspokoiło się na tyle, że podszedłem do sąsiadki i poprosiłem o podwiezienie mnie do miasta.Na mieście w jakimś dyżurującym punkcie medycznym udało mi się zdobyć receptę na jedno opakowanie CLONAZEPAMU 2 mg.Po zrealizowaniu recepty w aptece,na ulicy włożyłem jednego klona zaraz pod język,i wróciłem autobusem do domu .W domu połknąłem jeszcze jedną tabletkę klonazepamu 2 mg,i zasnąłem zaraz jak dziecko.Na drugi dzień obudziłem się we wspaniałym humorze i na szczęście nic mi już nie dolegało.Z własnego doświadczenia uważam że Xanax jest najlepszą BENZODIAZEPINA na wszelkie niespodziewane kłopoty,bo działa też silnie przeciwlękowo.Szkoda tylko że krótko.Nie wolno właściwie mieszać silnych benzodiazepin że sobą ale w moim wypadku było to usprawiedliwione.300- 400 mg NEP,to dawka potężna, która może nawet zabić człowieka w każdej chwili.50 mg NEP to już jest spora dawka ale mieszcząca się w granicach zdrowej normy!!!
  • 4 / 5 / 0
Był to okres przejściowy kiedy u nas w kraju zamknięto wszystkie sklepy" stacjonarki" a w Czechach pozamykano wszystkie "Amsterdam Shopy".Tak to była jesień 2011. Dla mnie było to bardzo,ale to bardzo grubo,i przede wszystkim było to potężne doświadczenie mistyczne.W Czeskim Cieszynie przez internet poznałem starszego, poważnego dila,tak na oko 45+, miał on zawsze przy sobie różnego rodzaju zgrzewki z dopalaczami typu:" El Padrino",El Patron",oraz maczanki na bazie syntetycznych kanna,pod tytułem" Amsterdam ","Rotterdam" i " Haga".Ja kupiłem od niego po jednej zgrzewce" Hagi"i "Rotterdamu", jeszcze na koniec mojego pobytu w Czeskim Cieszynie załatwił mi gieta marychy,od jakichś miejscowych Cyganów.Byl to prawdopodobnie mocny skun!.Jak wróciłem z tego wyjazdu do domu,to na drugi dzień postanowiłem wypróbować po kolei te maczanki i tego skuna.palilem wszystko w jednej szklanej lufce do papierosów.Najpierw spaliłem 2 maczanki,i juz byłem w znakomitym humorze.Potem wzięła mnie chęć na tego skuna od Cieszyńskich Cyganów.Pierwsze wiadra spowodowały u mnie uczucie jakbym był tak lekki że miałem wrażenie że najpierw unioslem się nad tapczanem a potem miałem uczucie jakbym latał pod samym sufitem.Apetyt mi dopisywał,więc w kuchni podsmażylem sobie taką mieszankę z ziemniaków cebuli,marchewki i pietruszki, zalalem to wszystko olejem do smażenia,i prażyłem to pod pokrywką.Potem to wszystko wszamalem.Pamietam że po jedzeniu wziąłem sobie Polopirynę 300 mg i popiłem wodą,bo pikawa nie szalała,a na podwyższenie ciśnienia się nie zanosiło.Moze byłem trochę przeziębiony,już nie pamiętam co mnie skłoniło do wzięcia Polopiryny.Nie ważne.Po spaleniu tego cieszyńskiego skuna,poszedłem po paru godzinach spać.Pamietam jeszcze jak w trakcie jego palenia słyszałem w głowie jakąś niesamowita hard rockowo psychodeliczną muzykę której na trzeźwo człowiek by nie uświadczył.Obudzilem się bardzo wcześnie rano.W powietrzu wciąż unosił się nieziemski cudowny zapach maczanek i skuna.Wzrok mój zatrzymał się na lufce leżącej na stole na której odwrotnej stronie od strony szklanego ustnika było dość sporo takiego bursztynowego koloru osadu.Wtedy wpadłem na niesamowity pomysł! Włożyłem lufkę do ust od strony " wiadra" i mocno podgrzalem zapalniczką ten miodowo- bursztynowy osad.Pamietam że zdążyłem tylko ściągnąć trzy buchy, dość długo trzymane w płucach i nagle... zaczęło się!!! Pikawa szalała jak wysokoprężny silnik diesla,puls był szybszy niż na speedach czy RCkach.tak na oko 200bpm,lub więcej.Nagle usłyszałem: bum,bum,bum, bum,tak jakby koło mnie zaczęły wybuchać petardy .A potem.....TRACH.....Ciemno,nic nie widze,nic nie czuję,totalne EGO DEATH!!! I wtedy poczułem że jestem gdzieś zawieszony bardzo wysoko gdzieś w Galaktyce, trochę widziałem jakby blask gwiazd.To co wtedy czułem to nie da się tego opisać .Nagle zobaczyłem ciężkie,kute,ozdobne,metalowe wrota.Byly to wrota do samego Boga,a ja już czekałem tylko na Sąd Ostateczny!!!Poczułem wielki żal smutek i strach!Wtedy zacząłem się naprawdę modlić.Prosilem Boga żeby mi dał jeszcze szansę zejścia na Ziemię chociaż na parę dni żeby zobaczyć się z rodziną i przyjaciółmi.Poskutkowalo!Nagle zobaczyłem zadymiony pokój i okalające go przedmioty,lecz nie widziałem jednego: nie widziałem siebie swojego ciała, myślałem że jestem wędrująca duszą lub że umarłem.Widzialem jak w telewizorze leciała jakąś muzyka i film erotyczny,ale byłem pewny że ten film nie leci już dla mnie .Byłem przerażony sytuacja bo wyobrażałem sobie co poczuje rodzina widząc mnie martwego w łóżku i taki wyuzdany film.Wtedy przemknęła mi jedna myśl: jak najszybciej przewietrzyć pokój.Tak też zrobiłem,jakimś cudem dotarłem do okna i szeroko je otworzyłem.Wrazenia dotykowe miałem zachowane ale dalej nie widziałem siebie samego ! I nagle cudowna myśl: uspokoić się,przestać o tym wszystkim myśleć i za wszelką cenę spróbować jeszcze zasnąć! Po paru minutach udało się.Zasnalem.Kiedy się obudziłem zobaczyłem wreszcie siebie samego,mocno się uszczypnąlem w udo: wszystko w porządku.Jakze wielce byłem uradowany i wzruszony . Wyłączyłem telewizor.Ogarnolem trochę bałagan w pokoju.Zaczalem się zastanawiać co mnie tak ostro porobiło i wystrzeliło w Kosmos. Doszedłem do prostego wniosku: 1.Spalone w szybkim tempie 2 różne maczanki oraz skun.2.Spalenie i potrójne zaciągnięcie się miodowobursztynowym nagarem z drugiej strony lufki który na pewno zawierał jakąś substancje megapsychoaktywna,jakiś silny halucynogen który zapewne powstał w wyniku spalenia dwóch różnych maczanek oraz skuna i dał tak potężny efekt halucynogenny i psychodeliczny...Miałem dużo szczęścia że nie dostałem jakiegoś wylewu,bo przeciez wieczorem zażyłem Polopirynę w dość wysokiej dawce i miałem na pewno silnie rozrzedzoną krew.I.tutaj apel do Szanownych Forumowiczów: Trzymajcie się jak najdalej od Aspiryny oraz wszelkich substancji rozrzedzających krew nie tylko na speedach,RC- kach ale również i przede wszystkim na " randkach' z maczankami,mj oraz skunem.Ja miałem w tym przypadku dużo szczęścia bo pikawa szalala intensywnie zanim mnie w kosmos wystrzeliło.Aspiryna jest wyjątkowo niebezpieczna poniewaz po nawet jednorazowym podaniu jej działanie antyagregacyjne utrzymuje się nawet do 5-7dni!!!.Potem jak się już ogarnąłem i doszedłem do siebie po tak mocnym psychodelicznym tripie,to jeszcze w tym samym dniu wsiadłem na rower i jeździłem sobie przez parę godzin do wieczora aby się otrząsnąć z tak mocnego psychodeliczno- mistycznego doświadczenia.
  • 327 / 99 / 2
BENZO:

Nigdy nie byłem benzowrakiem, tzn. nie brałem benzo częściej niż 2 razy w tygodniu, ale kiedyś kupiłem Diklazepam w proszku. Zrobiłem z niego roztwór w spirytusie. W 1 ml było 2 mg diklazepamu. Wszystko było git, do pewnego dnia w którym postanowiłem napić się tego specyfiku prosto z gwinta, uznając że pewnie w jednym łyku są z 1-2 ml. Myliłem się...
Pamiętam, że wpadłem na pomysł pójścia do apteki pare ulic dalej i ukradnięcia z niej kosza aptecznego. Pamiętam że gdy tam szedłem to bardzo się zataczałem, ale jakimś cudem dotarło mi się dotrzeć do tej apteki. Wiem o tym, bo mam przymglone wspomnienie jak stoje pare metrów od wejścia do środka i przewracam się. Jakaś kobieta pytała mnie czy wszystko w porządku, powiedziałem że tak. Kolejne wspomnienie z tego dnia: leże na podłodze w przedpokoju, a w drzwiach mieszkania stoi jakaś kobieta. Potem budze sie w swoim łóżku pare godzin później, z dwoma parami majtek założonych na siebie.
Rano się budze znowu, tym razem względnie trzeźwy i zdaje sobie sprawe co odjebałem. Mieszkanie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado, a całe ciało miałem w siniakach, morda poobijana. Tego samego dnia przyszła do mnie sąsiadka i opowiedziała mi że mnie odprowadzała do domu. To ona była tą kobietą która stała wtedy w drzwiach mieszkania. Podziękowałem jej za wszystko i powiedziałem że przypadkiem przedawkowałem leki nasenne od psychiatry.
Miałem mega szczęście że nikt nie zadzwonił po pogotowie. Jakim cudem znalazłem się w takim stanie pod apteką oddaloną o 1.5 km od mojego mieszkania? Nie wiem. Jak dotarłem do domu? Też nie wiem... To wydarzenie sprawiło że odpuściłem sobie zabawy z benzo.


Psychodeliki:
Zażyłem 300 mikrogramów AL-LADa i to była moja najpotężniejsza psychodeliczna faza w życiu. Na peaku dostałem psychozy. Wkręciłem sobie, że pewnie tak naprawde jestem w tym momencie na balkonie i przygotowuje się do samobójczego skoku, a mieszkałem wtedy na 14 piętrze. Rozglądałem się dookoła i widziałem, że przecież jestem w swoim łóżku, ale myślałem że to może być halucynacja. Nie mogłem przestać upewniać się że na pewno jestem w łóżku, a nie na balkonie gotowy do skoku. Faza coraz bardziej narastała. Muzyka w tle co jakiś czas zwalniała i przyśpieszała, zupełnie jakby ktoś zwalniał obroty płyty winylowej, a potem je przyśpieszał. Przyczyniło się do rozwinięcia wkręty o zepsuciu się upływu czasu w matrixie. Wydawało mi się, że co 5 sekund wracam do momentu w którym byłem 5 sekund temu. Spanikowałem i sięgnąłem po benzo z szuflady. Połknąłem 2 mg klona ale zawsze gdy go połykałem to zapominałem czy ja go zjadłem czy dopiero zamierzam zjeść. I tak dla pewności zjadłem pewnie z 3-4 tabletki, zanim miałem już 100% pewności że na pewno zjadłem co najmniej jedną tabletke.
Mimo że było to koszmarne, to teraz miło wspominam to doświadczenie.
  • 4 / 5 / 0
W tym dniu z samego rana sniffowałem nep na podkładzie z 2 mg Xanaxu. Potem była przerwa do 22,30. Wciągnąłem sporą rajkę nepa, zjadając przy tym 8 kawałeczków czekolady Milka zeby poprawić sobie humorek i uzupełnić magnez. Trochę kłuło mnie w klacie, więc psiknąłem sobie nitro mint raz pod język, a potem dopoliczkowo. Pomogło. Na wszelki wypadek podałem sobie 25 mg captopril sublingualnie.

O godzinie 23,30 wciągnąłem sporą krechę 3 CMC, tak na oko 300mg. Trzymało mnie to do godziny 3,33. Wtedy postanowiłem wypróbować strong synthacainy, która otrzymałem jako sample od vendora. Było tam w samarce chyba 1 g, który wciągnąłem w całości w ciągu godziny. Na początku myślałem ze zwariuję od tej mieszanki, ale po 15 minutach się przegryzło i było nawet bardzo fajnie. Ten mix trzymał mnie do godziny 8,51. Wtedy postanowiłem dobrać się do 3 CMC i wciągnąłem sniffem dość sporą ilość, która trzymała mnie dość długo, ale nie było to jakieś rewelacyjne działanie potem od 10.13 do 10,30 połknąłem i zapiłem 2 ogromne bombki z 3 CMC.

Działały mocniej od sniffu, ale dość krótko… na drugi dzień miałem jakieś zawroty głowy i cały czas było mi zimno. Skuliłem się i wlazłem pod kołdrę. Trochę pomogło. Na 3 dzień było to samo, ale jeszcze doszły do tego ogromne problemy z wyszczaniem się. Mocz wyciekał kroplami albo oddawałem go na raty i ciągle czułem, że nie wyszczałem się do końca. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby zmierzyć sobie temperaturę. Włożyłem termometr, który wskazał temperaturę… 39 stopni… byłem przerażony… wziąłem jedną tabletkę Xanaxu na ten lek i na spanie, ale ledwo mi pomógł.

Obawiałem się o zespół serotoninowy… rano wpadłem na cudowny sposób na problem z oddawaniem moczu.
Wypiłem mocną herbatę czerwoną pu erch z dwóch torebek i problemy z wyszczaniem się całkiem zniknęły. Potem jeszcze wypiłem 5 tych herbatek z dodatkiem cytryny… dzisiaj czuje się lepiej temperatura spadła do 37 stopni, ale cały czas mam ten lęk, że coś mi się stanie po takim mixie. Mam jeszcze rolki, klony oraz ketrel 200mg.

Co byście mi doradzili zeby wziąć na te lęki? Nie są one silne, ale dość nieprzyjemne. Mój apel do forumowiczów: nie próbujcie mnie naśladować, bo takie coś może skończyć się tragicznie! Najlepiej nie próbujcie żadnych mixów, bo mogą być nieprzewidywalne oraz mogą wyrwać się spod kontroli… bierzcie recki tylko w rozsądnych ilościach!!! Ja tak mam, że jak się czuję euforycznie niedowartościowany, to mając nawet świadomość o ogromnym ryzyku podejmuje takie niebezpieczne experymenty. Ale po tym zdarzeniu przysieglem sobie, że nigdy nie będę już brał mixów, a rc będę brał tylko w rozsądnych i dozwolonych ilościach!!!

Poprawiono kompletnie nieczytelny post z caps-lockiem w tle - D5
Fuzja + poprawka tekstu i jego czytelności - D5

Postscriptum. Po tym wyczynie z mixem nepa ss i 3 CMC, mój pokój wyglądał jak melina. Cały dywan był obszczany permanentnie, bo lałem partiami do butelek po wodzie mineralnej alkalia tej z grubą szyjką, tak że kutas wchodzi do niej cały bez problemu. Ale zapomniałem je pozamykać nakrętka. I jak miałem te zawroty głowy, to je wywracałem. Minęło już parę dni od tego ćpuńskiego wyczynu, ale jeszcze odczuwam ten lęk, który zbijam Xanaxem. Wczoraj wziąłem 4 mg i czułem się cudownie. Gorzej będzie schodzić z tej cudownej benzodiazepiny. No i trzeba będzie kupić jakiś cudowny środek do czyszczenia i dezynfekcji dywanów. To byłoby na tyle. Pozdrawiam waś ćpaki!
  • 1511 / 528 / 0
Nie wiem jak to się zaczęło, ale popłynąłem na trzy dni po raz pierwszy w życiu. Ogólnie znacie mnie z różnych pojebanych akcji ale nie było nigdy tak, żeby nie spać i ciągnąć dalej coś, nie licząc oczywiście stimów, choć też o wiele bezpieczniej niż wielu tutaj. Natomiast tym razem byłem trzy dni pijany (nigdy wcześniej nie byłem pijany jednorazowo nawet pół doby). Poznałem jakichś ludzi, do tego szedł jakiś chujowy szczeciński kryształ (same gówno tu mają), dwie paczki alpry, jakieś zioło i losowe środki które mieli owi nieznajomi. O dziwo nic mi nie zniknęło, hajsu też aż tak dużo nie rozjebałem, ale wrócił mi film po ponad 3 dniach, a ja byłem pewien, że minęła tylko doba. Chuj wie gdzie mi te dni uciekły, ale odbytnica na szczęście nietknięta.
  • 191 / 28 / 0
Cale moje wakacje w jednym poscie %-D

Zmieszane na raz zostalo: 2 litry wina,10 piw, wóda w ilosci cos kolo 0.5, szampan w malych ilosciach, kilka kielonow bimbru, kilka drinow cola + whisky, pol litra jagerbomb w proporcjach 50/50, 4 wiadra i jeszcze jakies lufki ale nie robily one roznicy.

Wszystko w jedna noc, powrot do domu rowerem 3km byl ciekawy.
dawka czyni truciznę
  • 507 / 194 / 1
Przed częścią główną posta pragnę wspomnieć,że metabolitem karisoprodolu jest meprobamat.

Część właściwia:
Dzień przed właściwym grubym lotem jadłem karisoprodol w dawce +/- 2g więc miałem prawdopodobnie
jakieś stężenie jego metabolitu w krwii.

W dzień główny od rana miałem kurewską ochotę się zajebać wszystkim i mi się udało.
Pamiętam,że na start poszło trochę pregaby i karisopru,ale czułem niedostyt i ładowałem więcej lecz
nie pamiętam dokładnie ile bo te substancje powodują spore zaburzenie pamięci,ale szacunkowo napisze:
-pregabalina łącznie 1050mg
-karisoprodol rozłożone w czasie 16 godzin ~5000mg
-alprazolam 4 lub 6mg
-baclofen ~100mg
-kodeina 240mg

Chciałem jeszcze trampka dorzucić,ale na szczęście nie mogłem go znaleźć.

Niedługo po peaku niedojebania zacząłem klefa i metaklefa brać,ciekawe czy uratowało mnie to
przed zezgonowaniem i depresją oddechową.Właście myślicie,że po tym miksie mogłem depry oddechowej dostać i kryształ mnie uratował?Tolerancje miałem jedynie na pregabaline w tamtym momencie.

Wiem też,że dużo rzeczy odjebałem o których nie pamiętam i mocno żałuję,ale nie ma co pisać za
dużo o pokazywaniu przyrodzenia przy niebieskich,rozpierdalaniu jakiś rzeczy na mieście czy zataczaniu się po ulicy i rzyganiu w domu.

Jak uzupełnie kuferek z chemią liczę,że pojawi się to mój nowy post.
Uwaga! Użytkownik SerioSergio nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 927 / 289 / 5
@SerioSergio Jeżeli już pytasz o depresję oddechową, to mogła choć podane dawki substancji mogących ją spowodować nie są jakieś duże.
Zarówno baclofen tym grozi jak i kodeina, w połączeni oczywiście ryzyko jest większe, nie słyszałem o depresji oddechowej wywołanej pregabaliną, alprazolamem czy karisoprodolem ale raczej nie pomagają więc można założyć że ryzyko wzrasta.
trampek mógłby przeważyć btw
nie jestem pewien jak klef i metaklef ale amfetamina i metamfetamina na pewno by ryzyko zmniejszyły.
"Nie istnieję, nigdy nie istniałem, ale skoro Ty już istniejesz to może i ja zaistnieję."
"Żona kocha, warto żyć!"
"Do mniejszych dawek trzeba dorosnąć"
  • 4 / 5 / 0
W TYM ROKU JECHALEM NON STOP PRZEZ 8 MIESIĘCY NA Xanaxie I klonazepamie NA PRZEMIAN,Z BARDZO KROTKIMI PRZERWAMI 2-3 DNI,NAJDLUZEJ CHYBA 2 TYGODNIE,STARALEM SIE NIE PRZEKRACZAĆ DAWKI DOBOWEJ WYNOSZĄCEJ 2 MG,W OSMYM MIESIACU JUZ SCHODZILEM TYLKO NA klonazepamie NAJPIERW 2MG,A POTEM POŁÓWKI MIĘTÓWKI Z KRZYŻYKIEM CZYLI 1 MG I UDAŁO MI SIĘ ZEJŚĆ Z TYCH NAJBARDZIEJ UZALEZNIAJACYCH BENZODIAZEPIN CALKOWICIE...( KLONOŻREPAN!)🌈☮️🍄MOCNE DODATKI DO TEGO TEŻ BYŁY NA POTĘGĘ,BO SAME BENZOSY NIE DAJĄ ZBYT CIEKAWYCH PRZEŻYĆ!

Proszę nie krzyczeć; umiejętnie używać CapsLock | czoug
  • 368 / 109 / 0
Waliliśmy z ziomą N2O na metylofenidacie i wdychaliśmy je w taki sposób że na początku kilka głębokich wedchów powietrza, potem wydech na maksa i wtedy z balona wdech .
W pewnym momencie cały obraz jaki miałem był visualami
"Life pain always sexy"
ODPOWIEDZ
Posty: 1252 • Strona 122 z 126
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Nie mógł pogodzić się z rozstaniem, rozsypał "biały proszek" na dachu auta byłej partnerki

36-latek dobijał się w gminie Giby (Podlaskie) do drzwi swojej byłej partnerki. Awanturował się i krzyczał, a na koniec rozsypał na dachu jej samochodu amfetaminę. Został zatrzymany przez policję. Był tak pijany, że nie był w stanie dmuchnąć w alkomat.

[img]
Fenomen euforii biegacza – to nie endorfiny, tylko naturalna marihuana

Tajemniczy stan euforii, którego doświadcza blisko 75% biegaczy. Tak zwana „euforia biegacza” redukuje ból, wyostrza zmysły i daje uczucie podobne do działania marihuany. Najnowsze badania naukowe tłumaczą, dlaczego „runner’s high” to nie mit, a ewolucyjny mechanizm przetrwania – i jak go uruchomić nawet początkującym. W tym artykule dowiesz się, co to jest runner’s high, jak działa i jak go wywołać nawet jeśli dopiero zaczynasz biegać.

[img]
Rekordowe uderzenie w narkobiznes. Zlikwidowano 19 laboratoriów i ujęto 67 osób

Co najmniej tysiąc funkcjonariuszy wzięło udział w największej w ostatnich latach operacji wymierzonej w syndykat narkotykowy działający na terenie Ukrainy. Zlikwidowano 19 laboratoriów i 17 magazynów oraz zatrzymano 67 osób, w tym 32-letniego bossa organizacji. Szacuje się, że miesięcznie narkogang produkował nawet 700 kg mefedronu, alfa-PVP i amfetaminy.