"Mam jednak również inne doświadczenie z narkotykami. Przez dziesięć lat byłem prezesem francuskiej firmy, która produkowała kokainę - całkiem legalnie, ponieważ ten alkaloid nadal ma zastosowanie medyczne. Kokaina ta była produkowana pod nadzorem Ministerstwa Zdrowia oraz pod kontrolą policyjną, była najczystszej jakości i była sprzedawana laboratoriom farmaceutycznym oraz szpitalom. Od czasu do czasu celnicy przysyłali nam to, co zatrzymali, w nadziei, że po przetworzeniu kupimy od nich odzyskaną kokainę. Te skonfiskowane dealerom produkty doprowadzały naszych najlepszych chemików do zażenowania, a mnie objawiły wielkie zboczenie naszej represyjnej polityki. Kokaina pochodząca z przemytu była tak sfałszowana, tak wymieszana z prawie wszystkimi białymi proszkami, proszkiem do prania, jak również z gipsem z Paryża, było w niej tak wiele zanieczyszczeń, że - w ośmiu przypadkach na dziesięć - była ona nieodtwarzalna. Zrozumiałem jednak, że była to mikstura, którą wąchali lub wstrzykiwali sobie młodzi ludzie. Niebezpieczna różnica pomiędzy kokainą produkowaną w naszym laboratorium, a tą sprzedawaną na ulicach była jednym z zanieczyszczeń. Środek sprzedawany przez dealera jest potencjalnie śmiertelny - ale nie tak bardzo z powodu kokainy, jak dlatego, że zawiera zmieszane z nią produkty.
Łatwo to wyjaśnić. Kokaina jest wyciągiem z liści rośliny - koki. Ekstrakcja tej rośliny wymaga procesu chemicznego, który wymaga prostego, lecz sporego wyposażenia. Zakaz produkcji kokainy oznacza, że laboratoria, w których dokonuje się ekstrakcji muszą pozostawać w ukryciu - na farmach, w nieużywanych fabrykach, małych miasteczkach - i muszą być często przenoszone; warunki higieny w żadnym wypadku nie mogą być tu satysfakcjonujące. Policja kontroluje samą sprzedaż rozpuszczalników organicznych wymaganych do procesu ekstrakcji. Dlatego chemicy podziemia używają substytutów, które przyrządzają w swoich garażach i piwnicach - i możecie wyobrazić sobie ich jakość. Ten sfałszowany wyciąg musi następnie przekroczyć granice i pozostać niewykrytym przez celników. Reguła jest taka, że substancja zakazana jest natychmiast zastępowana bardziej niezdrową. Potem, gdy narkotyk dociera do celu, handlarze obcinają jego ilość, aby zwiększyć swoje zyski. Jest to oczywiście nowe zanieczyszczenie produktu i dodatkowe ryzyko dla narkomana - ponieważ nie wie on, w jakich proporcjach narkotyk został podany, i dlatego nie może wyliczyć dawki aktywnego składnika, który zamierza wziąć. Załóżmy, że bierzecie tabletki nasenne - wyglądające wszystkie tak samo - z których niektóre zawierają jeden gram składników aktywnych, a inne - dziesięć lub więcej gramów. Pewnego dnia się nie obudzicie. Oto, jak narkomani umierają z przedawkowania. "
Komentowany artykuł: "Bierzesz - tracisz!"
Komentarze