Witam. Tytułem wstępu pragnę zakomunikować wszystkim osobom niezdrowo zainteresowanym treścią tegoż trip raportu, iż wszystkie opisane w nim sytuacje są jedynie wytworem mojej bujnej wyobraźni. Wszystkich innych zapraszam do lektury:-)
Len Bias był jednym z najbardziej wyróżniających się koszykarzy w NCAA, jego styl gry świetnie pasował do kursu, jaki miała obrać liga w ciągu najbliższej dekady. Wreszcie trafił do mocnych Boston Celtics. Nigdy dla nich nie zagrał, bo dwa dni po drafcie, 19 czerwca 1986 roku, przedawkował kokainę.
W 1986 roku do NBA miał wejść zawodnik, który mógł rzucić wyzwanie Michaelowi Jordanowi. Len Bias był jednym z najbardziej wyróżniających się koszykarzy w NCAA, jego styl gry świetnie pasował do kursu, jaki miała obrać liga w ciągu najbliższej dekady. Wreszcie trafił do mocnych Boston Celtics. Nigdy dla nich nie zagrał, bo dwa dni po drafcie, 19 czerwca 1986 roku, przedawkował kokainę.
W latach osiemdziesiątych w NBA debiutowało wielu znakomitych koszykarzy. Jordan to czubek góry lodowej, tuż za nim stali Hakeem Olajuwon, Ralph Sampson czy Charles Barkley. Siła ligi rosła, na dłuższą metę nikt nie dorównał "Jego Powietrzności". Zdaniem części obserwatorów to właśnie Bias mógł być największym rywalem gwiazdy Chicago Bulls. Wśród nich między innymi Mike Krzyzewski – wieloletni trener Duke i selekcjoner reprezentacji Stanów Zjednoczonych.
– To mój 24. rok w Duke – mówił Krzyzewski w wywiadzie z 2003 roku dla "Boston Globe". – W tym czasie wśród rywali było tylko dwóch zawodników, którzy bardzo się wyróżnili, a byli nimi Jordan i Bias – stwierdził. – Len był wybornym atletą, uwielbiał rywalizować. W moim odczuciu mógł być jednym z najlepszych zawodników w NBA – podkreślił.
– Tworzył rzeczy na parkiecie. Ludziom zwrot "rozgrywanie" kojarzą się z pozycją numer jeden, ale ja uważam, że oznacza kogoś, kto potrafi robić rzeczy niemożliwe dla innych, tak jak w było w przypadku Jordana – wyjaśniał Krzyzewski. – Bias też taki był. Potrafił stworzyć sobie sposób, aby zapunktować i nic nie mogłeś z tym zrobić. Nieważne, jak go broniłeś, nadal mógł przeprowadzić akcję – dodał.
Pochwały Krzyzewskiego to jedno, rzeczywistość drugie – Bias nigdy w NBA nie zagrał i nie wiadomo, czy zostałby w niej gwiazdą. Mógł wyróżniać się w koledżu, podobnych zawodników jednak nie brakowało, a draft z 1986 roku uchodzi za jeden z najgorszych w historii. Z czołówki koszykarzy najlepszą karierę miał Brad Daugherty z Cleveland Cavaliers. Największym talentem nie był najpewniej ani on, ani Len, tylko wybrany dopiero z 24. numerem Arvydas Sabonis.
W Maryland Bias był gwiazdą. Dwa razy wybierano go najlepszym koszykarzem Atlantic Coast Conference w NCAA, a w ostatnim sezonie zdobywał prawie 24 punkty na mecz i dokładał do tego po siedem zbiórek. Był atletyczny, nie miał jednak problemu z rzutem, z rzutów wolnych trafiał z obiecująco osiemdziesięciosześcioprocentową skutecznością. W słabym drafcie 1986 roku musiał więc zagościć w czołówce. I miał więcej szczęścia od Daugherty'ego – trafił do Celtics, jednego z najlepszych zespołów w lidze z trzykrotnym MVP Larrym Birdem. Lepiej się nie dało, obecnie takie przypadki zdarzają się tylko wyjątkowo, trzeba mieć ogrom szczęścia.
Mówienie o Biasie jako "pewnym rywalu Jordana" jest prawdopodobnie delikatnie przesadzone. Skrzydłowy Maryland nie miał tak bogatej kariery poza NBA jak MJ, zapowiadał się dobrze, ale nie można powiedzieć, że lepiej niż na przykład David Robinson. Wszystko miało wyjść w praniu...
W historii śmierci Biasa głównym winowajcą jest sam Len. 17 czerwca 1986 roku był jeszcze w Nowym Jorku, gdzie w Madison Square Garden odbywał się draft. Dzień później wraz z ojcem poleciał do Bostonu, nastąpiły nawet pierwsze kontakty z reklamodawcami, a w powietrzu wisiał kontrakt sponsorski z Reeboke'em, który przez pięć lat miał przynieść 1,6 miliona dolarów.
19 czerwca wrócił na kampus University of Maryland. Miał co świętować, więc o drugiej w nocy pojechał poza obszar uczelni, ale w około godzinę wrócił do pokoju z kilkoma kolegami z zespołu, a także wieloletnim przyjacielem Brianem Tribble'em. Od tego czasu wszyscy wielokrotnie zażywali kokainę, w pewnym momencie Len dostał ataku, miał drgawki i podczas rozmowy z innym zawodnikiem Terrym Longiem stracił przytomność.
O 6:32 Tribble zadzwonił po karetkę, Bias nie był wówczas przytomny i nie oddychał. Wszelkie próby przywrócenia akcji serca skończyły się fiaskiem. O 8:55 w szpitalu w Riverdale ostatecznie uznano Lena za zmarłego. Miał 22 lata, całą karierę i życie przed sobą, w jedną noc wszystko zabrał jednak narkotyk.
Len był zdrowy. Kilka dni wcześniej wykonano na nim szczegółowe badania, tradycyjne dla zawodników wchodzących do draftu. Nadawał się do tego, aby wejść do NBA i nie odstawać fizycznie od reszty koszykarzy. Biała trucizna w kilka godzin potrafiła odebrać życie nawet takiemu człowiekowi.
Śmierć odbiła się szerokim echem w amerykańskiej opinii publicznej, na co szybko zareagowała też władza. Wprowadzono zmiany znane jako "Prawo Lena Biasa". Na jego mocy każdy sprzedający narkotyki, którego klient lub osoba postronna po ich spożyciu zmarła, ma otrzymać w Stanach Zjednoczonych karę dożywotniego więzienia. Ronald Reagan podpisał dokument 27 października 1986 roku.
Nocny trip w idealnym miejscu z idealną osobą;-)
Witam. Tytułem wstępu pragnę zakomunikować wszystkim osobom niezdrowo zainteresowanym treścią tegoż trip raportu, iż wszystkie opisane w nim sytuacje są jedynie wytworem mojej bujnej wyobraźni. Wszystkich innych zapraszam do lektury:-)
pozytywny nastrój i chęć przeżycia czegoś niezwykłego w gronie przyjaciół
Godzina wieczorna.
Wraz z najlepszym przyjacielem B poszliśmy odwiedzić naszego kumpla O. który przyjechał z Niemiec, mieliśmy wpaść do niego z browarami i wypić na miłe powitanie. Po czasie kiedy już się u niego zjawiliśmy atmosfera się rozkręciła, wspominaliśmy stare czasy. Potem zaczęła się gadka o piksach które przywiózł ze sobą, oczywiście skoro i tak mieliśmy u niego spać zgodziliśmy się. Każdy dostał po jednej, wyglądała jak twarz Trumpa, kolor był pomarańczowy. Wzięliśmy więc na usta i zapiliśmy napojem.
>+20min
To nie jest typowy TR, jednakowoż mam nadzieję, iż po przeczytaniu moderacja uzna, że jest to właściwe miejsce na zamieszczenie tej historii.
DXM to dla mnie relatywnie "stare dzieje". Opowiem tutaj trzy historie, a raczej wyróżnię ich najważniejsze elementy, które, miejmy nadzieję, ukażą wam trzy różne oblicza tej substancji. Zaczynamy...
Słoneczko, świetna pogoda, lasy, łąki, rowerek. Godzina wpadająca w wieczór. Chęć pooglądania widoczków ładnych.
Witam serdecznie.
Pragnę jedynie zaznaczyć z początku(gdyż jest to ważne dla S&S uważam),że nie jest to moja pierwsza przygoda z tą substancją. Wcześniej zajadałem 12 mg po przeczytaniu jednego raportu z tejże witryny. Również był rowerek, było cudownie i widoczki były piękne; ciepłe kolorki, pół fazy spędziłem na oglądaniu pól jęczmiennych bodajże. Tym razem spodziewałem się podobnego, no jednak nie.