Młodzież w Katolickim Ośrodku Wychowania i Resocjalizacji Nadzieja,
prowadzonym przez ks. Józefa Walusiaka nie ukrywa, że boi się o swoją
przyszłość. Narodowy Fundusz Zdrowia zgodził się zrefundować w tym roku
pobyt w ośrodku tylko siedmiu z nich. Obecnie leczy się 30 osób. Ks.
Walusiak, który prowadzi placówkę od 14 lat mówi, że nigdy nie miał takich
problemów. " Gdy likwidowano kasy chorych i powstawał fundusz, obiecano,
że tego typu ośrodki będą miały wielką pomoc, bo narkomania to poważny
problem. W ostatni dzień ubiegłego roku okazało się, jaka jest prawda "
mówi smuto ks. Walusiak.
Prawie 20-letnia Magda z Garwolina przebywa w ośrodku od pół roku. Mówi,
że "zdołowały" ją informacje, że fundusz nie chce daą pieniędzy. Narkotyki
brała trzy lata. Zaczęło się niewinnie. Namówiła ją koleżanka ze szkoły
średniej. Potem brała, by mieą lepsze stopnie. Boi się wracaą do domu. "
Mogłabym znowu zacząą braą, a nie chcę " tłumaczy. Po rocznej terapii w
ośrodku chciałaby jeszcze dwa lata zostaą w bielskim hostelu. " Dopiero
wtedy będę miała siłę wrócią do domu " mówi. Siłę do walki z nałogiem
znalazła dzięki Bogu. " Zawsze mogę tu iśą do kaplicy i pomodlią się jak
jest mi ciężko " dodaje.
Terapeuta Bartłomiej Pawlak od 1 stycznia pracuje w placówce ks. Walusiaka
bez żadnej umowy. Poprzednia skończyła mu się z dniem 31 grudnia 2003 r. "
Mam nadzieję, że nie pracuję charytatywnie i sytuacja wkrótce się wyjaśni
" mówi. O siebie nie boi się, bo jest młody, niebawem skończy teologię i
da sobie radę w życiu. Martwi się o młodzież. " Na jakiej zasadzie
mielibyśmy typowaą, które dzieci mają zostaą, a które nie. Wszyscy
wychowankowie są przecież w trakcie terapii. Jeżeli fundusz nie da więcej
pieniędzy, to niektórzy będą musieli wrócią na ulicę. Tam znowu zaczną
braą narkotyki " tłumaczy. Z młodzieżą prowadzi m.in. warsztaty
ceramiczne. Przygotowuje ich do normalnego życia.
Na razie placówka ks. Walusiaka pracuje normalnie, chociaż powoli zaczyna
brakować pieniędzy na jedzenie. " Będziemy oszczędzać, ale zrobimy
wszystko, by normalnie działaą " zapewnia ksiądz. Codziennie otrzymuje
telefony od rodziców dzieci, które się u niego leczą. " Mówią, że skoro
płacą składkę na ubezpieczenie zdrowotne, to chcą, by młodzież leczyła się
w Bielsku-Białej. Nie wywiesimy na drzwiach wywieszki, że nieczynne do
odwołania " dodaje. Niecierpliwie czeka na decyzje NFZ. Jeżeli fundusz nie
da więcej pieniędzy, wówczas będzie musiał zamknąą również punkt
konsultacyjny dla rodzin, dwa hostele " męski i żeński oraz telefon
zaufania. Narodowy Fundusz Zdrowia negocjacje z takimi ośrodkami jak w
Bielsku-Białej rozpocznie w najbliższych dniach. W biurze prasowym
uspokajają, że nie ma mowy o tym, by młodzież pozostała bez leczenia. "
Naszą intencją nie jest zamykanie takich ośrodków " zapewniła Aleksandra
Szatkowska, rzecznik funduszu.