Zaskakująca wolta w sprawie Jan S., znanego jako “króla dopalaczy’, który odpowiada obecnie przed Sądem Okręgowym w Warszawie za 14 przestępstw, w tym podżeganie do zabójstwa Zbigniew Ziobry, który miał mu “przeszkadzać w interesach” oraz nakłanianie do nękania funkcjonariuszy policji i usiłowanie wręczenia im łapówek. Proces w tej sprawie ruszył w grudniu ub.r., dotychczas odbyły się trzy rozprawy, a sąd przesłuchał dwóch świadków.
Choć Zbigniew Ziobro nie jest, oględnie mówiąc, znany z wyrozumiałości, tym razem zaskoczył zebranych podczas wczorajszej konferencji prasowej oświadczeniem, że nie żywi urazy i przebacza:
- Okres świąt Wielkanocnych, tych najważniejszych świąt chrześcijańskich, skłania do refleksji i zadumy nad tym, w jaki sposób i w jakim stopniu naśladujemy i możemy naśladować Chrystusa w swoim życiu. Jan S., upatrując w mojej osobie zagrożenie dla powodzenia swoich nielegalnych interesów, dokonał złego wyboru, próbując zlecić dokonanie zabójstwa na mojej osobie, czuję jednak, że nie wolno mi jednak żywić do niego osobistej urazy. Co więcej: można chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że powinienem potraktować ten akt desperacji jako komplement wobec okazywanego przeze mnie zdecydowania i słusznej surowości na drodze ścigania przestępców zaangażowanych w działalność tak haniebną, jak ta, którą parał się Jan S. Niech teraz o jego losie zadecyduje niezawisły sąd, ja przebaczam.
Powiadomiony o decyzji prokuratora generalnego Jan S. nie krył zaskoczenia i wzruszenia, mówiąc, że prokurator generalny zachował się “jak prawdziwy Polak i chrześcijanin” - choć niektórzy komentatorzy sugerują, że następnie nieco się zagalopował, porównując w dalszej części wypowiedzi relację swoją i Zbigniewa Ziobry do tej sprzed lat, gdy papież Jan Paweł II przebaczył Ali Ağcy i wyrażając nadzieję, że wzorem papieża Zbigniew Ziobro znajdzie w nieodległej przyszłości czas, by odwiedzić go w więzieniu.