Szefowie wrocławskiej szajki handlarzy „dopalaczami” zostali prawomocnie skazani na więzienie za trucie wrocławian. To pierwszy, ostatecznie zakończony wątek wielkiego śledztwa przeciwko gangsterom, zamieszanym w handel groźnymi dla zdrowia i życia substancjami odurzającymi. Najsurowsze kary to 4 i pół roku więzienia oraz 4 lata i 4 miesiące dla dwóch mężczyzn, którzy gangiem kierowali. Dodatkowo każdy z nich ma zwrócić 1,6 mln złotych. Co najmniej tyle każdy zarobił na nielegalnym biznesie. Postępowanie w tej sprawie wszczęto w 2016 roku po artykule portalu GazetaWroclawska.pl.
Przez kilka lat obserwowaliśmy jak policja i sanepid nie radzą sobie z handlem dopalaczami.Po naszym artykule z maja 2016 roku w Centralnym Biurze Śledczym Policji powołano specjalną grupę a sprawę przejęła Prokuratura Krajowa.
Ujawniono, że we Wrocławiu działały dwa gangi. Szefowie i najważniejsi „żołnierze” jednego z nich dziś zostali prawomocnie skazani za przestępstwo. Działali m. in. w lokalu przy ulicy Oleśnickiej we Wrocławiu. Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok wrocławskiego Sądu Okręgowego sprzed roku. Nie miał wątpliwości, że oskarżeni sprzedawali szkodliwe dla zdrowia i życia substancje. Czyli popełnili przestępstwo opisane w kodeksie karnym a nie w ustawie o zwalczaniu narkomanii. Bardzo starali się, żeby ich produkty nie zawierały narkotyków.
Jednym z najważniejszych dowodów w tej sprawie była opinia ekspertów o działaniu na organizm człowieka substancji chemicznych, znalezionych w składzie dopalaczy. Na współpracę z oskarżeniem poszedł też jeden z szefów grupy. Mężczyzna, który ją wymyślił, zorganizował i produkował dopalacze. W nagrodę został skazany na wyrok 2,5 lat więzienia. Już wyszedł na wolność.
Sąd nie uwierzył w tłumaczenia oskarżonych, jakoby byli przekonani, że ich działalność jest „legalna”. Gdyby to była prawda, to „dopalacze” nie byłyby sprzedawane jako środki do czyszczenia komputerów czy pochłaniania wilgoci. Producenci i handlarze dopalaczami doskonale wiedzieli, że ich jedynymi klientami są narkomani. I to dla nich produkowali swój towar. Dilerzy i producenci sami nie zażywali dopalaczy. Sprzedawca, przyłapany na ich zażywaniu, był wyrzucany z gangu.
Przed wrocławskim sądem okręgowym toczą się jeszcze dwa procesy w innych wątkach tej sprawy. W najważniejszym na ławie oskarżonych zasiadają osoby związane z drugą z wrocławskich grup dilerów i producentów dopalaczy. Znanej z lokalu przy ul. Stawowej.