Terapeutyczna moc molekuły czy siła sugestii? Rzecz o set and setting

Psychodeliki zdają się trząść światem medycyny i chyba na dłużej, lub nawet na stałe w nim zagoszczą. Naturalną i zdrową rzeczą teraz jest, więc sceptycyzm i chęć weryfikacji danych. Od jakiegoś czasu pojawiła się narracja sugerująca, że u podstaw terapeutycznego działania psychodelików może wcale nie leżeć farmakologia tych cząsteczek sensu stricto, a raczej efekt placebo, wynikający z mistycznej aury i nastawienia pacjenta.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

5HT2A.PL, Urszula Kozłowska

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy serdecznie i zachęcamy wszystkich do odwiedzenia strony 5-HT2A - Psychodeliczny Przegląd Naukowy, gdzie znajdziecie mnóstwo równie ciekawych materiałów!

Odsłony

163

Psychodeliki zdają się trząść światem medycyny i chyba na dłużej, lub nawet na stałe w nim zagoszczą. Naturalną i zdrową rzeczą teraz jest, więc sceptycyzm i chęć weryfikacji danych. Od jakiegoś czasu pojawiła się narracja sugerująca, że u podstaw terapeutycznego działania psychodelików może wcale nie leżeć farmakologia tych cząsteczek sensu stricto, a raczej efekt placebo, wynikający z mistycznej aury i nastawienia pacjenta.

„Set” (ang. „nastawienie”), czyli intencje, stan psychiczny i oczekiwania wobec terapii oraz „setting” (ang. „tło”, „oprawa”) atmosfera, w której utrzymywana jest sesja, np. muzyka albo jej brak oraz lokalizacja, w której sesja się odbywa. W badaniu opublikowanym w czasopiśmie Psychopharmacology naukowcy przyjrzeli się ceremoniom ayahuaski organizowanym w naturalistycznej, plemiennej atmosferze poza warunkami klinicznymi, i podjęli próbę odpowiedzi na pytanie, jak duże znaczenie ma tu efekt placebo.

Badanie zostało przeprowadzone podczas sześciu ceremonii ayahuaski organizowanych w Holandii, Hiszpanii i Niemczech. Rzecz jasna ceremonie te nie były legalne. Podczas sesji, czternastu losowych ochotników i ochotniczek spożyło substancje czynne (DMT, harminę i harmalinę), a szesnastu losowych ochotników i ochotniczek otrzymało placebo. Okazało się, że uczestnicy obu grup zaraportowali spadek uczucia przygnębienia, strachu oraz stresu. Natomiast w grupie, która otrzymała psychodeliki, dodatkowo odnotowano zwiększoną empatię na negatywne bodźce.

Badacze są zgodni, że w terapii psychodelicznej za poprawą dobrostanu pacjenta, stoi swego rodzaju „przemiana duchowa”, której cząsteczka chemiczna jest tylko katalizatorem. Decyzja o wybraniu się w podróż psychodeliczną w towarzystwie terapeuty, do pewnego stopnia wiąże się sama w sobie z koniecznością podjęcia próby wewnętrznej przemiany. Z wykrzesaniem w sobie odwagi i determinacji tak silnej, by mimo wątpliwości udać się w często niełatwą podróż w głąb siebie. Przygotowania do tej podróży, a potem integracja doświadczeń tworzy pewnego rodzaju więź między pacjentem czy grupą pacjentów a terapeutami przewodniczącymi sesji. Dochodzi do wspólnej, duchowej komunii, co samo w sobie może mieć na nas, istoty społeczne, działanie terapeutyczne. Autorzy badania tym samym podkreślają istnienie czynników niefarmakologicznych, które należy wyodrębnić i brać pod uwagę, gdyż ich zrozumienie może być pomocne przy optymalizacji badań i protokołów terapeutycznych.

Wyniki eksperymentu pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi, i poruszają ważną kwestię metodologii badawczej, którą w kontekście badań psychodelików poza kliniką trudno zaplanować i zrealizować poprawnie. Należy zwrócić uwagę, że omawiany eksperyment, ze względu na ograniczenia prawne, wynikające z zasad etyki, którymi rządzi się współczesna nauka, było zadaniem odważnym i dość trudnym do zrealizowania. Sami autorzy podkreślają liczne jego wady. Po pierwsze odbywało się ono bez ich obecności i w niekontrolowanej atmosferze sprzyjającej powstawaniu błędów metodologicznych i pomiarowych. Aplikowane podczas sesji dawki psychodelików okazały się niższe, od tych stosowanych terapeutycznie. Wiele pozostawia do życzenia również grupa badawcza, której znaczna część była już wcześniej zaznajomiona z ceremoniami, co najprawdopodobniej miało wpływ na wyniki eksperymentu. Autorzy podkreślają, że danych tych nie należy interpretować, jako sprzecznych z wynikami badań klinicznych, w których potwierdzono terapeutyczne właściwości psychodelików w psychiatrii. Tamte badania, z racji na swój kliniczny charakter, były utrzymane w większym rygorze metodologicznym, ale też w mniej atrakcyjnym settingu. Badanie opublikowane w Psychopharmacology stanowiło jedynie „przymiarkę” do lepszego zrozumienia czynników niefarmakologicznych, które mają swój wpływ na efekt terapeutyczny psychodelików stosowanych podczas ceremonii. Czynnikom tym warto przyjrzeć się lepiej w przyszłości, jednak biorąc pod uwagę status legalny psychodelików, badania wciąż będą trudne do zrealizowania.

Źródło: Uthaug, M. V., Mason, N. L., Toennes, S. W., Reckweg, J. T., de Sousa Fernandes Perna, E. B., Kuypers, K. P. C., et al. (2021). A placebo-controlled study of the effects of ayahuasca, set and setting on mental health of participants in ayahuasca group retreats. Psychopharmacology (Berl).
DOI:10.1007/s00213-021-05817-8.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • Szałwia Wieszcza

Ja: 19 lat, 185cm, 60kg.

Set & Setting: noc z 28 na 29 sierpnia, godzina około 2-3. Mój pokój. Ja i dwoje znajomych którzy pilnowali mnie żebym sobie krzywdy nie zrobił.

Co/ile: Salvia Divinorum, ekstrakt x10. Około jedna nabitka cybucha o średnicy 1cm. Spalona dwoma zaciągnięciami, jeden po drugim.

Exp: alkohol, amfetamina, benzydamina, DXM, ecstasy, grzyby, haszysz, kodeina, marihuana, mieszanki ziołowe, pigułki ze smartshopów, pseudoefedryna, Salvia Divinorum.

  • Kannabinoidy
  • Marihuana
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Przeżycie mistyczne

Ogólnie było pozytywnie sytuacja miała miejsce w Niemczech... Spotkanie z kumplami ja i dwóch kolegów, w mieście w którym byłem pierwszy raz także wszystko było nowe. Byłem trochę nie wyspany i po dwóch piwach. To był trochę spontan nie mieliśmy jarania ale mieliśmy ochotę zapalić...

 Ogólnie mówiąc nie nazwałbym tego badtripem choć z punktu widzenia moich znajomych tak to wyglądało.

to było raczej jak „sen” ...

Było to 2 dni temu także sytuacja jest świeża.

Mieszkam od kilku lat w Niemczech... zgadałem się z kolegą że pojedziemy odwiedzić znajomego do Norymberg tj. około 220 km od nas. 

Mieliśmy ogarnąć jakieś palenie ale się nie udało, także pojechaliśmy bez.

Jak byliśmy już na miejscu około 12:30 w południe w Norymbergi

  • GBL (gamma-Butyrolakton)
  • Metkatynon (Efedron)
  • Pozytywne przeżycie

Sam w pustym domu po ciężkim dniu pracy. Zmęczony, aczkolwiek w dobrym nastroju. Chęć wyluzowania się i odprężenia. Piękny, ciepły wiosenny dzień.

  W końcu. W końcu wróciłem z pracy. Po powrocie do domu polałem gebbelsa i zjadłem suty obiad, pełen weglowodanów i witamin. Pieczona marchewka smakowała wybornie. Usiadłem przed stolikiem i uruchomiłem laptopa. Puściłem radosną muzykę. Pogrzebałem trochę w plecaku. Wyciagam kilka pompek, igły, kubki, wodę do iniekcji. Wypijam szklankę coli z gieblem. Gotuję metkat. Po ok 15 minutach zabawy, oczyszczam klarowny roztwór. Jest gęstawy, nieco żóltawy - taki jak lubię. Nabijam szprycę, szukam żyły. Puszczam nutę i szybkim ruchem wkłuwam się.

  • DMT
  • Pierwszy raz

Przyjechałem na ferie do mojego znajomego na drugim końcu Polski. Miałem wynajęty nieduży pokój, siedzieliśmy tam razem. Byłem nieco spięty i podekscytowany, może nawet nieco zestresowany tym co miało za chwilę nastąpić.

Pierwszy raz DMT, bardzo dziwny i stresujący trip.

W sobotę wieczorem (około 10 - 11) wciągnąłem donosowo mniej więcej 100mg DMT. 
To co się potem stało było niesamowite i przerażające zarazem.