Noki, brązowy labrador, przez półtora roku był postrachem uczniów, którzy mieli kontakty z narkotykami. Razem ze swoim opiekunem regularnie odwiedzał łódzkie gimnazja i licea. Był niezawodny. Potrafił wywąchać nawet śladowe ilości narkotyków. W czasie jednej z takich wizyt Jacek Nowak, przewodnik psa, zauważył że Noki dziwnie się zachowuje. -
Bał się, kulił ogon, chciał uciekać. To nie było w jego stylu - mówi. Kilka dni później pies miał silne drgawki. Przeszedł serię badań. Okazało się, że ma padaczkę. -
Leki znacznie osłabiają jego węch, a przecież on pracował nosem! - mówi Sławomir Seliga, komendant straży. -
Wizyty w szkołach są stresujące, a stres może pogłębić chorobę. To wszystko oznacza, że nie może już pracować ze strażnikami. Straciliśmy doskonałego pomocnika. Na szkoleniu mówili o nim "najlepszy nos w kraju".
Przez półtora roku Noki dwa lub trzy razy w tygodniu bywał w łódzkich gimnazjach i liceach, gdzie wykorzystywał swój czujny nos i wskazywał uczniów, którzy mieli narkotyki oraz miejsca, gdzie używki ukrywali. - Na początku te metody nie podobały się dyrektorom szkół, bo woleli nie nagłaśniać narkotykowego problemu. Rodzice narzekali, że Noki obwąchuje torby, bo chcieli wierzyć, że ich dzieci problem nie dotyczy - mówi Karol Chądzyński, wiceprezydent Łodzi. - Bardzo szybko zaczęli jednak doceniać te wizyty. Pies działał jak doskonały straszak na tych, którzy dopiero zaczynali brać.
Uczniowie wskazani przez Nokiego, trafiali na dywanik do dyrektora, a ten zawiadamiał rodziców. Strażnicy o sprawie informowali policję. - Wspaniale zniechęcał do kontaktu z narkotykami. Gdy przychodziliśmy po jakimś czasie na następną kontrolę, wskazani poprzednio uczniowie byli już "czyści" i grzeczni - mówi komendant Seliga.
Co dalej z programem antynarkotykowym? Chądzyński: - Chcemy do pomysłu powrócić, bo się sprawdził. Miasto rozważa sfinansowanie zakupu i szkolenia następnego psa. To może kosztować blisko dziesięć tysięcy. Ale na godnego następcę Nokiego przyjdzie nam czekać wiele miesięcy.
A Noki? Jako własność miasta powinien zostać sprzedany na przetargu. Seliga: - Wątpię, czy ktoś chciałby kupić ciężko chorego psa. Poza tym to nie przedmiot, powinien być z tym, do kogo jest przyzwyczajony. Przewodnik zgodził się wziąć Nokiego do domu. Będzie musiał za niego zapłacić. Postaramy się, żeby to była opłata symboliczna.
Noki w ciągu kilku miesięcy miał już trzy ciężkie ataki. Wygląda doskonale, ale jest bojaźliwy, trzyma się blisko pana. - Szukaj, Noki, szukaj - zachęca go opiekun. Pies się ożywia, ochoczo obwąchuje torbę. - To było jego życie. Postaram się, żeby teraz też czuł się potrzebny - mówi Nowak.
Noki, zwany "psem narkotykowym" był kluczowym wykonawcą miejskiego programu "Narkomanii Stop". Blisko 300 razy odwiedzał łódzkie szkoły i pod okiem swojego opiekuna obwąchiwał torby uczniów. Gdy wyczuł narkotyk, kładł się i trącał łapą torbę. Dla strażnika to był znak, że trzeba przeprowadzić dokładną kontrolę. Efekt? Noki 11 razy znalazł narkotyk w budynku, wskazał sześciu uczniów, którzy mieli używkę przy sobie, a dziesięć wyznaczonych przez niego osób miało przy sobie akcesoria do zażywania narkotyków. Blisko 250 razy wyczuł, że uczeń miał w ostatnich dniach kontakt z narkotykiem.
Komentarze