Tekst jest trochę długi. Ale moja faza była dla mnie tak długa
jak ten opis.
Jazda
Departament Rozwoju Społecznego RPA poinformował, że jest w trakcie opracowywania nowych przepisów prawnych dotyczących posiadania i używania marihuany w państwie. Prawo, decyzją trybunału konstytucyjnego sprzed 2 lat, ma ulec złagodzeniu i de facto oznaczać będzie legalizację konopi indyjskich.
Niecałe dwa lata temu Trybunał Konstytucyjny Republiki Południowej Afryki wezwał państwo do stworzenia nowych przepisów względem konopi indyjskich, ponieważ te obecne zakładające karanie obywateli za posiadanie i uprawę konopi uznał za niezgodne z ustawą zasadniczą. Trybunał wyznaczył termin 24 miesięcy na uregulowanie tej sprawy przez rząd.
W związku z tym, że wkrótce minie termin wyznaczony przez Trybunał Konstytucyjny, parlament RPA przygotowuje się do uchwalenia nowej ustawy, która zalegalizuje marihuanę.
Niedawno przedstawiono projekt takiej ustawy, która zakłada:
Wedle ustawy dwie niekwitnące rośliny odpowiadają jednej roślinie kwitnącej, z kolei pięć gramów rośliny odpowiada jednemu gramowi suszu.
Co ciekawe, nowe prawo dopuszcza również wymienianie się, czy to roślinami, czy to suszem, jednak nakłada w tej kwestii pewne ograniczenia. Po pierwsze wymiana ma być bez udziału gotówki(non profit), a ponadto wymianie podlegać będzie jedynie określona ustawowo ilość. Jest to kolejno:
Zakazany z kolei ma być handel rośliną, za co grozić będzie kara nawet do 15 lat więzienia. Nie wolno będzie również spożywać konopi w miejscach publicznych, częstować marihuaną nieletnich, a nawet palić w ich towarzystwie.
Ustawa legalizująca marihuanę powinna zostać zatwierdzona przez parlament w ciągu najbliższych tygodni. Wart odnotowania jest również fakt, iż ustawodawca nie przewidział handlu licencjonowanego rośliną, co z kolei oznacza, że jedynym sposobem na uzyskanie konopi będzie jej własna uprawa.
Jak wskazuje Businesstech, konopie indyjskie są zdecydowanie najpopularniejszą używką w RPA. Według statystyk po konopie sięga 3,65% populacji w wieku 15-64.
Tekst jest trochę długi. Ale moja faza była dla mnie tak długa
jak ten opis.
Miało to miejsce gdzieś w roku 1997-98.
Pewnego razu wraz z dwoma kolesiami postanowiliśmy zażyć papiera.
Udaliśmy się do Szczecina moim maluszkiem(mieszkam nie daleko) i zakupiliśmy
jeden blotter Panoramixa. Pierwsze wrażenie - `kurwa i to na trzech?!!! No
trudno. powalczyliśmy z żyletką i po chwili każdy ssał namiętnie malutki
kartonik.
Śmieliśmy się z własnej naiwności twierdząc, że można było za tę sumę (35,-)
kupić sobie ziółka.
Czas i miejsce: Zjedliśmy we czwórkę każdy po całym Fat Cat-cie około godz. 18:00 , po około pół godziny zaczęło się już rozkręcać (zadziwiająco szybko) , więc wzięliśmy magicznie świecącą latarkę , magnetofon pod rękę , muzykę na full i ruszyliśmy w las na najpozytywniejszego tripa mojego życia.
Pogodny ale wietrzny dzień, trip w turystycznym mieście. Nastroje pozytywne, nastawienie na przygody, ciekawość.
Chodziło za mną coś spontanicznego. Trip w plenerze, trip, który będzie można powspominać. Bezpieczne siedzenie i miętolenie w łóżku choć bardzo przyjemne, chciałem zamienić na coś bliższego przygodom H.Thompsona. Zaproponwałem więc mrs_b spontaniczny wyjazd do Stratford w najbliższy poniedziałek (udało nam się zgrać dni wolne).