W poniedziałek list dotarł do prokuratury, policji, prezydenta miasta i mediów. Jego autorzy proszą o pomoc w walce o ratowanie ich dzieci.
- Nasze dzieci w wieku szkolnym są narkotykowymi dilerami, a nawet same je zażywają! Boimy się o ich przyszłość. Piszemy do tych wszystkich, którzy mogą nam pomóc, a nawet powinni - napisali m.in. - Jest nam piętnaście rodzin. Jesteśmy bezradni. Prosimy, zróbcie coś, bo dojdzie do tragedii.
W liście podali też dziewięć nazwisk lub psuedonimów osób, które jak twierdzą, utrzymują się z handlu narkotykami.
- Większość była już notowana za narkotyki lub inne przestępstwa kryminalne - przyznaje nadkom. Dorota Zawłocka, oficer prasowy komendanta miejskiego policji. - Ale żeby pociągnąć kogoś do odpowiedzialności musimy mieć zeznania świadków, dowody.
Jest przekonana, że mogliby ich dostarczyć autorzy listu. Dzięki przekazanym przez nich informacjom, policjanci mogliby zacząć działać. Niestety, jak dotąd nikt z autorów nie skontaktował się.
- A anonim to żaden dowód - bezradnie rozkłada ręce nadkom. Zawłocka.
Policja wciąż jednak czeka. Autorzy mogą skontaktować się telefonicznie z szefem sekcji kryminalnej tel. 32 - 72 - 221, dyżurnym komendy tel. 32 - 72- 231 lub zadzwonić na bezpłatną infolinię 0 800 œ 032.
Chyba, że list był tylko głupim żartem, bo i takie opinie pojawiły się po jego ujawnieniu.
Komentarze