Zamiast walczyć z producentami amfetaminy, policjanci z sekcji antynarkotykowej warszawskiego Centralnego Biura Śledczego sami mieli zakładać i kontrolować fabryki narkotyków. Tuż przed ich nalotami amfetamina znikała z laboratoriów.
Czy policjanci z warszawskiego CBŚ wprowadzili w życie przestępczy patent swych kolegów z PRL-u? Tajemnicą poliszynela jest, że za komuny służby bezpieczeństwa zakładały narkotykowe fabryczki produkujące amfetaminę. Oficerowie handlowali nią, a zarobione w ten sposób pieniądze zasilały tajne konta SB. Towar przerzucano m.in. za granicę, gdzie do dziś uznawany jest za najlepszy na świecie. Teraz prokuratura sprawdza, czy tę samą metodę wykorzystywali funkcjonariusze polskiego FBI. Podejrzenia są bardzo poważne.
Na zlecenie stróżów prawa
W tym roku w całym kraju policjanci z terenowych oddziałów CBŚ zlikwidowali 15 laboratoriów produkujących amfetaminę. W tym czasie ich koledzy z Warszawy rozbili 16 takich fabryk (dla porównania: w ub. roku - 5). To doskonały wynik i olbrzymi sukces stołecznych funkcjonariuszy!
Okazuje się jednak, że nie do końca. W 10 narkolabach nie było już wyprodukowanego towaru. Osiem z nich powstać miało na osobiste zlecenie wspomnianych policjantów.
- Były to prawdziwe linie produkcyjne wytwarzające amfetaminę najwyższej jakości - tłumaczy prokurator z Warszawy, gdzie prowadzono śledztwo w tej sprawie. - Każda z nich była w stanie wytworzyć w ciągu doby po kilka kilogramów narkotyków - dodaje.
Współpraca z półświatkiem
Pół roku temu warszawska prokuratura przekazała sprawę do Ostrołęki. Dlaczego? - Powodów nie mogę podać - mówi prokurator Zbigniew Jaskólski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. - Śledztwo jest utajnione. Mogę tylko powiedzieć, że chodziło o podejrzenie policjanta z Komendy Głównej o współudział w procederze.
Prokuratura podejrzewa, że narkofabryki na zlecenie funkcjonariuszy CBŚ organizowali chemicy z warszawskiego świata przestępczego. W sprawę może być zamieszana cała antynarkotykowa sekcja - kilkunastu policjantów.
Według ustaleń śledztwa policyjne laboratoria po pewnym czasie przenoszono w inne miejsca, a w starych niespodziewanie nalot robili policjanci z sekcji antynarkotykowej.
100 kg amfy znikło jak kamfora
Tuż przed wejściem policji amfetamina znikała z laboratoriów. Wywożono ją na kilka godzin przed akcją CBŚ. Na miejscu stróże prawa znajdowali więc tylko odczynniki, nieco półproduktów i nakrywali domorosłych chemików podczas produkcji. Wystawieni policji nie wiedzieli nawet, kto zlecił im pracę i dla kogo robią narkotyki.
- Policjanci robili więc wyniki. Z ich sukcesów cieszyli się szefowie, a towar szedł w Polskę - tłumaczy policjant z Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji.
Śledczy szacują, że w ten sposób na czarny rynek trafiło nawet ponad 100 kilogramów towaru. Sprzedawano go głównie w Warszawie i okolicach. Część amfetaminy mogła być też przerzucana za granicę.
Podejrzewani zaprzeczają
Ktoś nas wrabia - zapewniają policjanci z sekcji antynarkotykowej warszawskiego CBŚ
-
SE: - Zlecaliście osobom z warszawskiego świata przestępczego organizację narkotykowych laboratoriów?
-
- Nigdy. To kosmiczna bzdura i kłamstwo. Pomawiają nas osoby, które wcześniej dzięki naszej pracy trafiły do więzienia. Teraz mszczą się na nas, dyskredytując nasze wyniki i służbowe działania.
-
SE: - W 2003 r. zlikwidowaliście 5 laboratoriów. W tym 16, więcej niż wasi koledzy w całym kraju. To duży sukces, ale dla niektórych w kontekście tej sprawy - to fakt budzący podejrzenia.
-
- To był rok dobrej pracy i bardzo dobrych wyników, ale to rezultat ciężkiej harówki, a nie działań nielegalnych, czytaj likwidacji zakładanych przez nas rzekomo laboratoriów, jak próbują mówić niektórzy.
-
SE: - Tak, ale w 10 z 20 zlikwidowanych przez was fabryk narkotyków towar znikał tuż przed waszym wejściem. To już podejrzane.
-
- Za każdym razem, gdy wchodziliśmy do laboratorium, trwała produkcja amfetaminy. Gotowy towar był wywożony od razu po zakończeniu cyklu produkcyjnego. Bardzo trudno wcelować z nalotem tak, by przechwycić gotowe narkotyki.
-
SE: - Czy byliście przesłuchiwani przez prokuraturę w tej sprawie?
-
- Nie. Czekamy na to z niecierpliwością. Mamy argumenty do obrony, poparte konkretnymi faktami i danymi. Nie możemy o nich mówić teraz, gdyż obowiązuje nas tajemnica państwowa. Mamy jednak nadzieję, że na potrzeby prokuratorskiego śledztwa zostaniemy z niej zwolnieni i wtedy będziemy mogli przedstawić obiektywną prawdę.
Komentarze