Psychoanalityczna reasumpcja podświadomości czyli bad trip i jego interpretacja
Czas: noc z 13 na 14 lutego 2012 roku
Materiał: LSD 180 µg
Przebieg:
Start ~ 23:30
Wejście ~ 01:10
Koniec ~ 05:30
Żeby zdobyć lekarstwa, okradają szpitalne szafki. Biorą tyle, że zapominają o dyżurach i operacjach. I za nic nie przyznają się do uzależnienia.
Żeby zdobyć lekarstwa, okradają szpitalne szafki. Biorą tyle, że zapominają o dyżurach i operacjach. I za nic nie przyznają się do uzależnienia.
– W Polsce lekarz może kraść leki aż do śmierci – zauważa sentencjonalnie dr P., anestezjolog ze szpitala na południu kraju. Na jego oddziale w ostatnich latach trzech młodych lekarzy zostało przyłapanych na kradzieży i zażywaniu fentanylu – leku używanego w czasie znieczulenia, sto razy silniejszego niż morfina.
Anestezjolog P.: – Tego używa się całe cysterny. Dawkuje się w zależności od rodzaju zabiegu, wagi pacjenta. Jeden dostaje więcej, inny mniej. To stwarza pokusę. Kłopoty zaczynają się wtedy, kiedy kradnie się tyle, że nie ma już jak tego rozpisać.
Wszyscy lekarze działali tak samo: pacjentowi podawali mniej ampułek niż było rozpisanych w karcie, a resztę zabierali dla siebie. Wszyscy trzej już nie żyją.
Najszybciej uzależnił się D., w kilkanaście miesięcy zmienił się nie do poznania. Nagle przestał rozmawiać z ludźmi, nic go nie interesowało, zapominał, że miał pójść zbadać pacjenta. Znaleziono go martwego, poparzył się pod prysznicem.
O H., drugim z uzależnionych anestezjologów, mówiło się, że nie poradził sobie z prowadzeniem oddziału. Po jego śmierci okazało się, że za kradzieże został wcześniej wyrzucony z innego szpitala. Ale dyrektor nie chcąc psuć mu kariery, nie wspomniał w papierach o znikających ampułkach. H. zmarł na udar. M., trzeci z tych lekarzy, przed śmiercią zwierzył się koledze, że nie daje rady. Dragi to jedyny guzik, który wyłącza u niego stres.
Skalę problemu trudno oszacować. Niemieccy i amerykańscy badacze uważają, że w najtrudniejszych specjalizacjach problem może mieć już co piąty lekarz.
Niedawno Niemcy odkryli, że w ciągu ostatnich lat liczba zwolnień lekarskich dla medyków z powodu zatrucia psychotropami wzrosła aż o 17 procent. W Polsce nowych badań na ten temat nie ma. Dwie dekady temu naukowcy ze Śląskiej Akademii Medycznej przeanalizowali problemy pacjentów klinik psychiatrycznych. Już wtedy z pewnym zdumieniem odkryli, że wśród uzależnionych lekarzy, którzy już trafili na leczenie, tylko 30 proc. ma problem z alkoholem, a prawie 70 proc. szprycuje się lekami.
– Gdy zaczęło być nagle głośno o pijanych medykach na dyżurach, spora część z nich odstawiła wódkę i przerzuciła się na inne substancje. Wygodniejsze, pozornie bezpieczne. W końcu leków tak nie czuć i dlatego trudniej je wyłapać – tłumaczy Robert Rejniak, specjalista terapii uzależnień z Bydgoszczy. Do jego gabinetu trafiają lekarze różnych specjalizacji, ale najczęściej chirurdzy. 35–55 lat. Młodsi pobudzają się kokainą. Starsi wyciszają lekami. To ci senni. Ci, co nie kontrolują czasu. Mówią, że będą za pięć minut na bloku operacyjnym, a przychodzą za półtorej godziny. Zdarza się, że zapominają o dyżurach.
– Często leki to domowy sposób na wychodzenie z alkoholizmu. Lekarze uprawiają takie samoleczenie latami. Do nas na oddział trafiają już najczęściej po długotrwałym serwowaniu sobie koktajlu z tabletek lub kuracji dożylnych. Niektórzy twierdzą, że leki nasenne nie uzależniają, ich poziom wiedzy jest fatalny, żenujący. Niektórzy mają tak zniszczone żyły, że nie ma już miejsca na wkłucie. Majaczą, nie odróżniają dnia od nocy – opowiada psychiatra dr Bogusław Habrat, kierownik Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Prof. Piotr Gałecki z UM w Łodzi, konsultant krajowy ds. psychiatrii, zauważa, że często uzależniają się wybitni lekarze. Ci, którzy osiągnęli sukces i czują, że są niezastąpieni. Przede wszystkim anestezjolodzy, neurochirurdzy, chirurdzy, onkolodzy, kardiochirurdzy i transplantolodzy. – Ciągle muszą być w gotowości, nie mogą pozwolić sobie na odpoczynek, muszą być jak maszyny.
Psychoanalityczna reasumpcja podświadomości czyli bad trip i jego interpretacja
Czas: noc z 13 na 14 lutego 2012 roku
Materiał: LSD 180 µg
Przebieg:
Start ~ 23:30
Wejście ~ 01:10
Koniec ~ 05:30
Pierwsza dawka przyjęta w szkole, dwie pozostałe w domu. Oczekiwałem czegoś zadowalająco przyjemnego. Przed zażyciem byłem mocno niewyspany i w słabym humorze.
Pierwszą styczność z HEX-ENem miałem miesiąc temu. Była to mała ilość zażyta na testa, ale nie o tym teraz. Chciałbym opisać moje wczorajsze doświadczenie związane z tą substancją.
Wpadłem w posiadanie 2g tego specyfiku. Sort przypominal crystaline powder (biały pył, puder, krystaliczny, lepki, odbijający światło).
Gotowa na nowe przeżycia, kompletnie rozluźniona, oczekiwałam wrażeń sama w swoim łóżku.
Moja przygoda z narkotykami trwa już kilka miesięcy, być może dziwnie to zabrzmi, ale bardzo lubię ćpać sama w nocy. Nie muszę się wtedy obawiać kaca moralnego związanego z moim zachowaniem, każdy objaw zażycia substancji czuję bardzo dokładnie i potrafię się na nim skupić. Z kolei w towarzystwie, nie zwracam uwagi na szczegóły mojej fazy i czuję tylko, że mi przyjemnie. Kupiłam jedną niebieską tabletkę o nazwie punisher. Kilka osób ostrzegało mnie, że jest mocna, ale nie przejmowałam się tym bo jej degustacja miała odbyć się samotnie w domu.
podescytowanie, siedziała u jednego kolegi, potem u drugiego, po jakiś 3h wróciłam do domu.
Wczoraj odbył się mój pierwszy kontakt z psychodelikami. Przyjaciel dał mi 30mg 4ho-mipt. Brał to dzień wcześniej i mówił że miał delikatne efekty wizualne i cudowny humor ale nic więcej (jest możliwe że to dlatego że pomieszał z alkoholem?)
Podjęłam szybką decyzje i już godzinę póżniej zażyłam całość.
Musze dodać, że jestem dość drobna, waże ok. 40kg i większosć substancji działa na mnie 3 razy mocniej niż na innych wiec była to dla mnie ogromna dawka.