Podwyżka akcyzy na używki nie przysłuży się zdrowiu obywateli, lecz finansom państwa
Nie dajmy się omamić zapewnieniami o prozdrowotnym charakterze szykowanych zmian w podatku akcyzowym. Nawet jeśli poprzez ceny państwo zniechęci parę osób do nadużywania alkoholu i palenia papierosów, to i tak tylko dodatek. Podwyżka akcyzy na używki będzie służyć przede wszystkim finansom państwa.
Kategorie
Źródło
Odsłony
67Nie dajmy się omamić zapewnieniami o prozdrowotnym charakterze szykowanych zmian w podatku akcyzowym. Nawet jeśli poprzez ceny państwo zniechęci parę osób do nadużywania alkoholu i palenia papierosów, to i tak tylko dodatek. Podwyżka akcyzy na używki będzie służyć przede wszystkim finansom państwa.
Nie dajmy sobie wmówić, że podwyżka akcyzy na używki w jakiś sposób poprawi zdrowie Polaków
Danina nałożona na producentów napojów słodzonych przyniosła całkiem niezły sukces. Polacy dzięki podatkowi cukrowemu rzeczywiście piją ich mniej. Dlaczego więc resort zdrowia miałby nie pójść za ciosem i nie obłożyć dodatkowym podatkiem innych niezdrowych produktów? Być może dlatego, że – wbrew zapewnieniom polityków i urzędników – wcale nie chodziło w pierwszej kolejności o zdrowie obywateli. Zapowiadana już przez ministra Niedzielskiego podwyżka akcyzy stanowi poszlakę wskazującą właśnie na taki stan rzeczy.
Relacja pomiędzy państwem i używkami jest w najlepszym wypadku dwuznaczna. Owszem, wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że alkohol i wyroby tytoniowe są szkodliwe dla zdrowia. Bardzo, nawet wówczas, gdy mówimy o małych ilościach. Mowa o szkodliwości z całą pewnością porównywalnej z nadużywaniem cukru w diecie. Prawdopodobnie zresztą dużo większej.
Aparat państwa mógłby, czysto hipotetycznie, po prostu wprowadzić zakaz sprzedaży alkoholu i papierosów. Wtedy jednak musieliby się mierzyć nie tylko ze wściekłymi obywatelami, ale również z wielomiliardową dziurą budżetową. Podatek akcyzowy przynosi Polsce rocznie ponad 70 miliardów złotych, z czego nieco ponad połowa to właśnie używki.
Mówimy przy tym o dość pewnym, stabilnym dochodzie. Spożywanie alkoholu wciąż stanowi w naszym państwie integralną część naszych zwyczajów. Nałogowych i rekreacyjnych palaczy w Polsce wciąż są miliony. Za każdym razem, gdy kupujemy papierosy albo piwo, państwo ma z tego tytułu pieniądze. Kiedy tych zaczyna państwu brakować, pojawia się naturalna chęć sięgnięcia po więcej. Czy można znaleźć lepszą wymówkę, niż troska o zdrowie Polaków?
Rzeczywiście, funkcja stymulacyjna podatków istnieje i ma się dobrze. Opodatkowanie niepożądanego przez władzę zachowania sprawia, że obywatele mogą z niego zrezygnować. Tak samo ulgi podatkowe zachęcają do tych rzeczy, które władzy się podobają. Podwyżka akcyzy na używki w tym momencie jest jednak posunięciem dość podejrzanym. Z kilku powodów.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze
Polska nie ma jakiegoś dramatycznego problemu z alkoholem i papierosami, który uzasadniałby dalsze podnoszenie akcyzy na tego typu używki. Z roku na rok coraz mniej Polaków pali. Zgodnie z danymi Eurostatu w 2020 r. było to 26 proc. mieszkańców naszego kraju. Także w przypadku cotygodniowego picia alkoholu wypadamy naprawdę nieźle na tle reszty Europy. Takie zachowanie deklarowało raptem 16,9 proc. Polaków, przy unijnej średniej wynoszącej 18,5 proc.
Zawsze mogłoby być lepiej? Z pewnością. Nie da się jednak ukryć, że nie jesteśmy państwem z problemami alkoholowymi tak poważnymi, że wymagającymi drastycznej interwencji państwa. Co więcej, od lat na Wisłą utrzymuje się tendencja spadkowa. Wszystko przez większą świadomość co do zdrowego trybu życia, oraz ewoluującą kulturę coraz mniej przychylnym okiem patrzącą na palenie papierosów i picie na umór.
Podwyżka akcyzy na używki pojawia się tymczasem w momencie, gdy zupełnym przypadkiem rząd porwał się na ambitny Polski Ład. Zakładający między innymi znaczącą obniżkę podatków dla najgorszej zarabiających. Do tego aktualna władza upiera się na kontynuowanie i rozwijanie rekordowego polskiego socjalu. A wszystko to w momencie, w którym szalejąca inflacja spowodowała boleśnie odczuwalną drożyznę w sklepach.
O ile nie ma w tym momencie żadnej realnej potrzeby sztucznego windowania cel używek, o tyle potrzeba budżetowa jak najbardziej istnieje. Nawet jeżeli rządzący powiedzą nam, że każda złotówka pójdzie na służbę zdrowia, to i tak znajdą sposób, by zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zmarnować gdzie indziej. Właśnie dlatego wysokie podatki nie są dobre a wręcz przeciwnie. Zwłaszcza przy klasie politycznej, której nijak nie da się ufać. Podwyżka akcyzy na używki ma służyć przede wszystkim jej interesom.